fbpx

O TYM JAK WYSZŁAM ZE SWOJEJ STREFY KOMFORTU

Autor: Basia Szmydt

Kiedy przeglądam wpisy na blogu, oznaczone tagiem „weekend w moim obiektywie, myślę sobie, że zrobiłam dobrą robotę. Te kilkanaście cotygodniowych zdjęć to moja swoista kronika. I jako, że nie wierzę w nieśmiertelność wszystkiego, co zostało zdigitalizowane, postanowiłam podejść ambitnie do tematu i sprawić sobie książkę o naszej rodzinie. Wywołać zdjęcia, po kolei, ze wszystkich weekendów w obiektywie. Opisanie ich, przypomnienie sobie co się wtedy w naszym życiu działo będzie łatwizną. Moje zdjęcia zatrzymują w kadrach naszą codzienność, a świat i wszystko w okół niego zapieprza z taką prędkością, że chcąc nie chcąc stajemy się częścią tej karuzeli i wtedy umyka nam przynajmniej połowa. Namawiam Was do robienie zdjęć, kręcenia filmów serio. Nie a nic przyjemniejszego niż siedzieć zimową porą na sofie i przeglądać albumy.

IMG_0397
No właśnie skoro o zimowej porze mowa. Nie cierpię jej z całego serca. Serio. Jestem meteopatą, a znaczenia tego słowa nauczyłam się tak naprawdę dopiero w tym roku.  Jest szaro, pada deszcz ze śniegiem, a ja tkwię w jakimś marazmie. Potrzebuję, jak wszyscy słońca do życia i wierzcie mi, że wystarczy kilka promieni przebijających się niewinnie przez zapaćkaną szybę w mojej kuchni, bym pobiegła do biedry po bukiet pędzonych tulipanów. Zimą zazwyczaj narzekam, staję się malkontentem i chodzę w dresie. I pewnie przesadzam, bo nikt nie jest wobec mnie tak krytyczny jak ja sama, ale skreślam w kalendarzu wszystkie dni, które dzielą mnie od upragnionej wiosny, bo wydaje mi się, że wraz z wiosną z nieba zstąpi zajebistość. Brednie. Pewne rzeczy są oczywistymi oczywistościami, na przykład fakt, że żyjemy w kraju w którym słońce i lato pojawia się okazjonalnie (napiszcie mi jeśli się mylę lub nie pamiętam). Cała reszta to szereg zdarzeń, ciąg minut i godzin, za które jestem odpowiedzialna sama, a które w konsekwencji układają się w kolejny zmarnowany dzień. Dzień, który w mojej ocenie można nazwać „buforowanie”.
Oczywiście, nawet ja – krytyk personalny, wiem że taki stan jest stanem przejściowym, a ja naprawdę potrafię się ogarnąć. Tylko zimą jakoś wolniej.
Co robię, żeby było inaczej?
Wychodzę ze swojej strefy komfortu!
A ta jak wiadomo lubi przyjmować różne formy w zależności od stanu umysłu i stanu pogody za oknem.
Moja strefa komfortu w aktualnej sytuacji życiowej, w jakiej się znajduję (mieszkanie pod miastem, w domu, w którym trzeba palić w piecu, z codziennym dowożeniem dziecka do przedszkola, siebie do sklepu, z mężem przez połowę miesiąca za granicą i za krótką dobą) przedstawia się następująco: Samochód na tyle czysty, żeby nie zabrudzić sobie spodni wsiadając do niego, ciepło w domu, składniki w lodówce pozwalające na ugotowanie podstawowego menu dla moich dzieci, dzieci idące spać o stałej porze, dzieci bawiące się ze sobą, a nie tłukące czym popadnie, dzieci nie robiące sobie krzywdy, mieszkanie ogarnięte na tyle, żebym nie musiała co wieczór powtarzać „jutro to posprzątam, dziś i tak nikt nie przychodzi” oraz najważniejsze – mój święty spokój. Brzmi beznadziejnie co? No właśnie. Ale takie są realia niestety. Mnie samej one też nie odpowiadają, dlatego w ten weekend postanowiłam zrobić coś inaczej.
Zmiany zaczynają się tak naprawdę od pierdół.

– Odpuściłam sprzątanie. Na dwa dni. Mój dom wyglądał jak pobojowisko, bo w domu mam dwóch rebeliantów, ale dzięki temu zyskałam czas na napisanie relacji z podróży i zrobienie filmu, co dało mi ogromną satysfakcję.

– zamiast bajek, włączyłam dzieciom stary projektor z dzieciństwa (kto z Was taki miał?); dzieciaki zaciekawiły się bajkami na ponad pół godziny, potem robiły autorski teatrzyk w świetle projektora, a mnie zakręciła się łezka w oku
IMG_1393 IMG_1401IMG_1407 IMG_1413 IMG_1418 IMG_1422 _MG_1427
– zamiast jeść to samo, otworzyłam swoje książki kucharskie i zrobiłam kilka absolutnie wyjątkowych i banalnie prostych potraw, z tego co miałam w domu
– zamiast wściekać się na Marcina, że nie chce iść spać, obejrzałam z nim wieczorem,na sofie romantyczną komedię, aż zasnął wtulony we mnie,
– zamiast narzekać, że mam tyle zaległych spraw do zrobienia, ustaliłam 2 h (bez żadnych rozpraszaczy) na zmierzenie się z największą żabą, którą muszę zjeść – biurowymi segregatorami. Wiem, że za 2 tygodnie nie będę o nich pamiętać.
– zamiast szukać opieki do dzieci, po to by spotkać się z przyjaciółką na kawę, zabrałam jedno z nich ze sobą. Mój syn okazał się być idealnie przystosowany do kawiarnianego życia, a ja po raz kolejny przekonałam się o swoich wewnętrznych blokadach

_MG_1368 _MG_1371 IMG_1364
– widząc za oknem sypiący z nieba śnieg z deszczem , założyłam Marcinowi kalesony i uznałam, że będzie idealnym kompanem do załatwiania spraw na mieście. I znowu przekonałam się, że jestem w błędzie sądząc, że moje dziecko będzie mi przeszkadzać
– zamiast narzekać, że nie mam męża w domu, tak poukładałam swoje sprawy, żebyśmy mogli spędzić ten czas ze sobą w 100 %, robiąc to co lubimy
– zamiast narzekać, że przybyło mi tu i ówdzie, zapaliłam świeczki w łazience i przy tym świetle uznałam, że jednak się myliłam, bo w lustrze widzę Miss Polonię, plus wykupiłam kolejny karnet na siłownię (na której świat nie widział mnie od ponad miesiąca), bo świeczki prędzej czy później zgasną 🙂
-zamiast narzekać, że piję za mało wody, sucha skóra bla bla bla, kupiłam lansiarską butelkę, do której oprócz wody wrzucam plasterki cytryny, pomarańczy, limonki i listki mięty, dzięki czemu moja woda wygląda jak na najlepszych fotach z insta, a ja pochłaniam jej galony
– zamiast spędzać godziny na fejsie przyglądając się jałowym dyskusjom, hejterskim komentarzom itd, poświęciłam ten czas sobie i wymyśliłam kilka fajnych pomysłów na posty diy

IMG_1432

Czyż to nie pierdoły? Rzeczy, które mnie blokują, nawarstwiają się, sprawiają wrażenie złudnych, wewnętrznych blokad? Według mnie to są „problemy” rodem z reality show Kardashianów, ale trzeba mieć świadomość, że każdy ma inne życie, inaczej je odbiera, ma inne wymagania i znajduje się aktualnie w innej sytuacji życiowej. Nie od dziś wiadomo, że jak człowiek ma więcej czasu, to paradoksalnie wynajduje więcej powodów do zmartwień. A jak ma za przeproszeniem zapierdol, to i czasu brak na zastanawianie się nad sensem życia.  Mnie zmiana tych drobiazgów, zmiana kierunku myślenia w najdrobniejszych sprawach, zmiana codziennych rytuałów, ścieżek wydeptanych – pomaga myśleć pozytywnie. Sama sobie jestem sterem i sama sobie daję dawkę pozytywnej energii. Bo wbrew pozorom to my sami jesteśmy swoimi najlepszymi przyjaciółmi, psychologami i couchami. I dopóki nie zmienimy podejścia do samych siebie, nie ustalimy granic swojej własnej strefy komfortu, nie przekroczymy ich w końcu i nie zaczniemy myśleć pozytywnie, to wszystkie poradniki z wypisanymi receptami na szczęście możemy, jak to mawia moja babcia, o dupę potłuc.
Co zatem Wy zrobicie od teraz inaczej ? 🙂

IMG_1404

 

Loading

Spodobają Ci się także:

16 komentarzy

Dwa Plus Jeden 9 lutego, 2015 - 9:10 pm

Ja dziś położę się wcześniej spać, nie będę tracić czasu na fejbuki i inne pierdoły, żebym nie musiała jutro narzekać „nie wyspałam się” 😉 No i porządek z ciuszkami córki zrobię, zawsze to parę groszy wpadnie do kieszeni, a pokój od gracę z siatek i nie będę na nie psioczyć 😉
Pozdrawiam, wierna czytelniczka.

Reply
Basia Szmydt 9 lutego, 2015 - 11:25 pm

Trzymam kciuki 🙂

Reply
Natalia Kłosowska 9 lutego, 2015 - 9:29 pm

Cudowny, lekki post. Dziękuję. Umilasz chwile mojego życia 🙂

Reply
Basia Szmydt 9 lutego, 2015 - 11:25 pm

:*

Reply
Hania 9 lutego, 2015 - 9:52 pm

Jakże podobny weekend z nami!! Nie mam tylko tej fajnej butli, cholera! A mam Basiu pytanie, czy to cudo na pierwszym zdjeciu to jakiś album czy zeszyt? Wywołuje zaległe zdjęcia i szukam czegoś podobnego! Pozdrawiam!!

Reply
Basia Szmydt 9 lutego, 2015 - 10:21 pm

To cudo to album na zdjęcia kupiony w Biedronce jakieś 2 miesiące temu. Piękny mowie Ci 🙂

Reply
Ania 10 lutego, 2015 - 6:43 am

Jakbym mogła nie pamiętać aparatu „ania” i zimowych wieczorów spędzanych na oglądaniu bajek…Ech, to były czasy:) Aż się łezka w oku kręci. Niestety, i aparat, i klisze gdzieś bezpowrotnie przepadły. Cudownie, Basiu, że mogłaś zafundować dzieciom rozrywkę na miarę swego dzieciństwa.
Zdjęcia wywołuję nałogowo. Nie mam już miejsca na albumy. Ostatnio nawet je przeglądałam z córką. Lepszych wspomnień nie można mieć.
Tak, bycie sobie sterem bywa trudne, zwłaszcza w taką pogodę. Ja też podnoszę się na duchu różnymi sposobami. Rozbroiłaś mnie stwierdzeniem „wydaje mi się, że wraz z wiosną z nieba zstąpi zajebistość”. Niestety, ja też tak uważam. Lepiej nie mogłaś tego ująć. Zatem byle do wiosny!

Reply
Kasia 10 lutego, 2015 - 8:02 am

Basiu, bardzo dobry post! bardzo dziękuję. Ja powoli odczuwam zmęczenie zimą, kurtka coraz bardziej mi ciąży, a brak słońca powoduje u mnie mega zmęczenie materiału 🙂 ale nie dajemy się. Mamy też swoje małe przyjemności, drobiazgi, pierdoły, które umilają nam życie:)
Pozdrawiamy Was bardzo ciepło,
Kasia z Krosna 🙂

Reply
Ola 10 lutego, 2015 - 8:05 am

Jestem tego samego zdania co do zdjęć. Mimo, że same w sobie nie są nieśmiertelne, to wspomnienia jakie przywołują już tak :))) Słońca i ja potrzebuję, wtedy jakoś bardziej się chce! W tym momencie siadam do napisania kolejnego rozdziału mgr (ogromna żaba, z która muszę się szybko rozprawić). Twój wpis jest motywujący wiesz? Dał mi pozytywnego kopa 🙂

Reply
diamentszczescia 10 lutego, 2015 - 12:24 pm

Dzięki Tobie, Basiu, w końcu zmobilizowałam się w sobie i stworzyłam miejsce, które będzie odpowiednikiem tradycyjnego pamiętnika.
Dziękuję!

Reply
natalijka 10 lutego, 2015 - 1:54 pm

Świetny post! Stworzę własną wersję i przystąpię do realizacji. Inspirujące!

Reply
marta 10 lutego, 2015 - 6:25 pm

ta butelka na wodę jest świetna, możesz napisać gdzie kupiłaś? pozdrawiam

Reply
Basia Szmydt 10 lutego, 2015 - 9:12 pm

z Almy 🙂

Reply
Ania 10 lutego, 2015 - 6:26 pm

Slajdy to była największa frajda ! Ileż się naprosiłam, żeby mi kuzyni je włączyli 🙂

btw. skąd ta piękna buteleczka na wodę ?

Reply
Basia Szmydt 10 lutego, 2015 - 9:13 pm

Delikatesy Alma 🙂

Reply
AGA 11 lutego, 2015 - 10:32 pm

o żesz ja pierdzielę, post dla mnie. fanks, ja buforuję od października… od jutra zacznę od drobiazgów. ponoć kiedy wykonujemy codzienne czynności w inny sposób niż dotychczas, przybywa nam połączeń nerwowych. double win!

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem