fbpx

„ŚWIAT NALEŻY DO ODWAŻNYCH MARZYCIELI” – MÓWILI. MIELI RACJĘ.

Autor: Basia Szmydt

Kilka dni temu, gdzieś pomiędzy pierwszą, a trzecią poranną kawą odczytałam smsa „Dostałem kontrakt. Lecimy na pół roku”.
Z nienaturalnym wręcz spokojem i bez nadmiaru emocji zareagowałam na tę wiadomość i dopiłam swoją kawę, a pijąc zdałam sobie sprawę z czegoś, co mnie jednocześnie mega zasmuciło, a z drugiej strony kazało samej sobie złożyć obietnicę, że to się więcej nie zdarzy. Co? Otóż uświadomiłam sobie ile „okazji”, możliwości i szans w moim życiu po prostu wyrzuciłam do kosza. Bo nie wypadało, bo co ludzie powiedzą, bo to by wymagało wyjścia ze strefy komfortu, bo tak się nie robi, bo dzieci, bo mąż, bo wszystko. Przez lata stworzyłam wokół siebie mur zbudowany z ograniczeń, z błędnych przekonań, z nadmiernego analizowania wszystkiego. I mur ten musisz wiedzieć był najbardziej solidną konstrukcją, jaką widziałam. Do czasu, aż nie trafiłam na terapię i nie poznałam fantastycznego terapeuty. To on cegiełka po cegiełce burzył moją misterną konstrukcję i pokazał mi, że mnie się wydaje, że ja jestem odważna, ale tak już najbardziej to mnie się wydaje, że ja żyję tak jak chcę. O terapii napiszę ci innym razem, bo ten tekst się tworzy i tworzy, ale zrobię to już bardzo niedługo. Dziś wspominam o niej tylko dlatego, że dla mnie samej zabawne jest to z jakim opóźnieniem dochodzą do mnie nauki mojego terapeuty. Coś o czym mówił mi w zeszłym roku, krystalizuje się właśnie teraz, przy tym ekspresie, z telefonem w ręku i tą egzotyczną informacją o półrocznym wyjeździe.

Wiesz, ze mnie to jest naprawdę fajna i ciekawa świata dziewczyna. Poznaję masę ludzi, wciąż mam gości, lubię rozmawiać, lubię sama sobie stwarzać sytuacje, kiedy muszę się sprawdzić, lubię występować w telewizji ( :D) i udzielać wywiadów w gazecie. Lubię, kiedy się dzieje. Największy jednak problem mam z tym, że kiedy już osiągam sukces to chowam głowę w piasek. Tak samo mam z możliwościami. Cofam się o dwa kroki, kiedy nie daj Boże na horyzoncie pojawia się jakaś okazja. To wszystko przez ten mur. Przez wszystkie moje ostatnie lata życia się bałam.

Bałam się studiować wymarzoną weterynarię, mimo, że egzaminy pozdawałam osiagając maksymalną liczbę punktów.
Bałam się studiować w Paryżu, choć miałam taką możliwość, ale gdzie tam ja, dziewczyna z Lublina. Co ja w tym Paryżu biedna, sama pocznę?
Bałam się utrzymać sukces swojej jednoosobowej firmy robiącej zaproszenia ślubne, mimo, że spod mojej ręki wychodziły piękne rzeczy, a najlepsze wedding plannerki chciały ze mną współpracować. No przecież mnie się nie uda i w ogóle przecież się nie wybiję. Ja – dziewczyna z Lublina?  A poza tym to dzieci mam małe i konkurencję dużą. Zapomnij.
Bałam się napisać odważne teksty na blogu, bo przecież nie będę się wychylać. Poza tym nie daj Boże jakiś hejt, nie daj Boże ktoś mnie przestanie lubić i jeszcze o tym publicznie napisze. Umarł w butach. Lepiej posiedzę sobie cicho.
Bałam się być dobrą blogerką, która na swoim blogowaniu zarobi i uczyni z tego swoją pełnowymiarową pracę, którą będzie kochać. Przecież ja się do tego nie nadaję, a poza tym codziennie słyszę od uprzejmych, że to nie praca i kiedy ja się właściwie do roboty wezmę prawdziwej. A skoro oni tak mówią to musi to być prawdą.
Wciąż szukałam aprobaty.
Bałam się swojego sukcesu.
Bałam się powiedzieć, że w czymś jestem dobra, że lubię to, co robię, że wiem, czego chcę, że mam rację.
Bałam się skorzystać z możliwości, które przychodziły do mnie niekiedy same.
Bałam się wykorzystać szanse.
Bałam się opinii innych. Rodziców, teściów, rodzeństwa, jak również ludzi, którzy nie mają w moim życiu większego znaczenia. Wciąż nieustannie zastanawiałam się co sobie o mnie pomyślą. Chore, wiem, ale tak własnie żyłam.
Na pół gwizdka, na trochę. Bardziej cofnięta o dwa kroki, niż z tymi dwoma krokami naprzód.
Najbardziej na świecie bałam się jednak siebie i tego, do czego jestem zdolna, w czym jestem naprawdę dobra. Bałam się uczucia, kiedy ze spokojem dopiję kawę i pomyślę sobie „o! właśnie tego chcę, tak zrobię, tak czuję i ani przez sekundę nie będę się z tego nikomu tłumaczyć”.
Aż ten moment właśnie przyszedł, a do mnie dotarło, że oto właśnie wszystkie rozmowy z terapeutą i to czego się o sobie samej dowiedziałam, zaczyna żyć i się krystalizować. Przyjemne uczucie, nie powiem.
Przyjemne uczucie uwolnić swój umysł od ciagłego przetwarzania informacji o tym co wypada, a czego nie. Co się komuś podoba, bądź też nie. Przyjemnie jest tak zrzucić ograniczenia i samej do końca rozwalić ten mur.

Bo widzisz, mam pełną świadomość tego, że Bóg, Anioł Stróż, czy kto tam nade mną czuwa i podsyła mi takie perełki, nie będzie mi dawał znaków w nieskończoność.
Mam pełną świadomość tego, że niewykorzystane możliwości nie lubią się powtarzać.
Wreszcie mam pełną świadomość tego, że życie smakuje najbardziej, kiedy się go nie boisz, kiedy nie boisz się siebie samej, tego, co potrafisz i tego jaka jesteś.

Zatem: „hej, jestem Basia Szmydt. Jestem blogerką i bardzo to lubię. Będę blogować tak długo, jak długo będę mogła i chciała. Będę pisać tutaj zamiast do szuflady. W najbliższym czasie zamierzam pisać do ciebie już z Guadeloupe’y na Karaibach, gdzie wyruszam z moją rodziną na pół roku. Bo w końcu przecież nie ma się czego bać, prawda? Zamierzam uczyć moje dzieci w domu i mówić po francusku, choć z francuskiego nie pamiętam prawie nic. Zamierzam przestać się bać. Nie musisz życzyć mi powodzenia. Po raz pierwszy w życiu wierzę w siebie jak nigdy dotąd”.

1 post

Loading

Spodobają Ci się także:

21 komentarzy

Ola Wlodarczyk 11 sierpnia, 2017 - 4:43 pm

Jejusiu!!! Suuuper ❤️ Trzymam kciuki. Uzaleznilam sie od Twoich wpisow ostatnio. Pozdrawiam

Reply
Dorota 11 sierpnia, 2017 - 4:50 pm

Cudowna wiadomość! Trzymam kciuki!

Reply
Paulina 11 sierpnia, 2017 - 6:01 pm

Tak! Tak właśnie chcę żyć…tak jak piszesz! Jakbyś wiedziała co myślę! Zazdroszczę tych Karaibów!

Reply
Natalijka 11 sierpnia, 2017 - 6:07 pm

Jeśli to coś czego chcesz, to mega! Będzie wspaniale! Już jestem ciekawa Twoich postów stamtąd!

Reply
Agnieszka | lvlupstudio 11 sierpnia, 2017 - 6:17 pm

Ja Cię kocham!
W tym tygodniu wysłałam swoje pierwsze w życiu CV. I wiem, że nie ostatnie. Przez ostatnie 7 lat trzymałam się pracy, w której czułam się bezpiecznie, ale która nie dawała mi zbyt dużego rozwoju, satysfakcji i pieniędzy. Bo trzeba gdzieś pracować, z czegoś żyć, potem utrzymać rodzinę, pojawiły się dzieci, więc gdzie teraz, w tym momencie szukać pracy. I dzisiaj stoję przed kolejnymi decyzjami. Zmiana pracy, to pierwsza z nich. Wiem, że tego chcę, choć troszkę się boję.
Twój wpis pokazuje mi, że nie ja jedna przepuscilam kilka okazji, ale nie ma czego żałować. Pojawią się nowe ekscytujące możliwości. Odwagi, dla nas wszystkich!

Reply
Mary 11 sierpnia, 2017 - 6:21 pm

Basiu,
Cieszę się Twoim szczęściem! I nie życzę powodzenia, bo wiem, że sobie poradzisz 🙂

Swoją droga, Basiu, tak mądrze piszesz. Dobrze że Twoje słowa mogą ujrzeć światło dzienne poza wnętrzem tej szuflady 🙂 Inspiruje mnie Twoja osoba i wierzę, że pomimo iż już 23 wiosny przeżyłam to też będę wiodła życie po swojemu jak Ty teraz, a nie z przymusu robienia rzeczy „bo taka jest ich kolej”.
Pozdrawiam 🙂

Reply
Wymarzone mieszkanie 11 sierpnia, 2017 - 6:45 pm

Dajesz mała!!! 😀
Uwielbiam, kciuków nie trzymam, bo i tak wszystko się uda 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiam J.

Reply
Tekstualna 11 sierpnia, 2017 - 6:50 pm

Kocham Cię. Was.

Reply
Językowa nazistka 11 sierpnia, 2017 - 7:15 pm

Basiu, proszę tylko nie „cofaj się do tyłu”. Popraw szybciutko te dwa błędy i zapomnimy o sprawie. I proszę nie brać tego za hejt, raczej darmową korektę. Pozdrawiam

Reply
Basia Szmydt 11 sierpnia, 2017 - 7:32 pm

Dziękuję za czujność. Rzeczywiście głupi błąd 🙂

Reply
Językowa nazistka 11 sierpnia, 2017 - 7:54 pm

Zawsze do usług☺️ z sympatią i krytycyzmem (ale nie krytykanctwem).

Reply
Iza 11 sierpnia, 2017 - 7:17 pm

Rewelacyjny tekst. Wręcz terapeutyczny.

Reply
Kalinak 11 sierpnia, 2017 - 8:07 pm

Mogę tylko napisać że mam tak samo jak Ty 🙂

Reply
Małgosia 11 sierpnia, 2017 - 10:07 pm

mądrze prawdziwie i z serca. Szkoda że tylko raz miałyśmy okazję porozmawiać ale jak czytam ten tekst to wiem że poznałam wyjątkową osobę. Czekam z niecierpliwością na wpisy z życia poza krajem!

Reply
Ewa 13 sierpnia, 2017 - 5:17 am

Bierz byka za rogi!
Wykorzystaj tę szansę bo ja widzę w niej milion możliwości. Choćby pierdyliard artykułów o życiu w tym cudnym miejscu.
powodzenia w pakowaniu!

Reply
Justyna 13 sierpnia, 2017 - 2:57 pm

swietnie! a z Karaibow tylko rzut beretem na Floryde 🙂

Reply
Anika 13 sierpnia, 2017 - 2:57 pm

„Zamierzam przestać się bać”., Dokładnie to zdanie powiedziałam sobie 2 miesiące temu, kiedy założyłam mojego bloga. Wcześniej przez lata pisałam do szuflady i pisałam na inne blogi pozwalając, aby moje teksty podpisywane były cudzymi nazwiskami. Skończyłam z tym, ale nadal się boję. Dobry tekst. Bliski mi bardzo. Życzę odwagi i fantastycznych 6 miesięcy 🙂

Reply
Katinka 16 sierpnia, 2017 - 6:22 am

WIEDZIAŁAM! Jak TAKA przygoda to tylko u CIEBIE!!! <3 <3 <3
Zazdroszczę bardzo!!!
… choć pewnie gdybym miała taką propozycję … to pewnie bym zrezygnowała – bo strach… 😛

Reply
Kate 17 sierpnia, 2017 - 7:28 am

Wow! Ale Ci się gratka trafiła i jednocześnie pewnego rodzaju egzamin z życia! Na pewno warto! Ja byłabym już spakowana 🙂 Powodzenia i dalszej odwagi!

Reply
Dominika 17 sierpnia, 2017 - 10:56 am

Przeczytałam Twój tekst i wzruszyłam słowami z ostatniego akapitu. To piękne co napisałaś i bardzo mi bliskie! Pozdrawiam Was serdecznie <3

Reply
Blog o sztuce 26 grudnia, 2017 - 4:50 pm

Niestety często mam tak, że z obawy przed przegraną nawet nie próbuję. Wiem, że to ogromna wada, ale na nie zawsze jestem w stanie pokonać swoje obawy :/

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem