fbpx

16 LEKCJI, KTÓRE DAŁ MI 2015 ROK

Autor: Basia Szmydt

Chodziłam dziś z pół dnia z notesem w ręku. Lubię notować. W zasadzie to lubię zapisywać kilometry słów zanim wypuszczę je w wirtualny świat. Problem w tym, że dziś miałam pisać albo o tym, co się wydarzyło w 2015 roku, albo o noworocznych postanowieniach. No i tu mały zonczek, bo w 2015 roku wydarzyło się raptem 3 spektakularne i godne odnotowania rzeczy, a noworoczne postanowienia mam generalnie gdzieś.

Postanowiłam zatem połączyć oba tematy i skrystalizować mój przekaz myśli w formie LEKCJI, które przyniósł mi miniony rok. A było ich sporo. Niezwykle z resztą cennych.

1. Jestem urodzonym konferansjerem.
Zbigniewem Wodeckim 2015, a mikrofon, ten na kablu, to przedłużenie mojej ręki. Mogłam się o tym przekonać na warsztatach, których byłam współorganizatorem. Lubię mówić, kamera mnie kocha, trzymam rytm, klasę i zimną krew w jednym worku. Krystyna Loska i Wołoszański w jednym.

211 DSC_0019

2. Ograniczenia w zasadzie nie istnieją.
Wiecie. Gdy się tak człowiek głębiej zastanowi, poczyta tych wszystkich Brajanów Trejsich, poogląda Nicków Vujiców i inne motywujące wystąpienia, a jeszcze nie daj Boże włączy Sekret, to wychodzi na to, że tak naprawdę każdy z nas może sprzedać wszystko i wyjechać na Bali. Kwestia nastawienia. I tego czy się chce tak właściwie. Bo to, że można to jedno, a to że się chce to drugie i to była dla mnie szalenie cenna lekcja. Najbardziej poczułam to, że mogę wszystko na 540 metrach nad Ziemią, w Dubaju na Burj Khalifa.

9

3. Mam niewielkie potrzeby.
Wciąż. Za każdym razem kiedy wchodzę do Galerii Mokotów odczuwam fizyczny ból. Serio. Koniec tej historii jest jednak taki, że mądra część mojej osobowości potrafi przywołać mnie do porządku mówiąc „hej to tylko rzecz! za ciężkie pieniądze! Przecież Ty wolisz biały t-shirt i dobrą parę jeansów, w której usiądziesz na krawężniku na Brooklynie, już w te wakacje. Pod warunkiem, że szybko opuścisz to miejsce bez wyciągania portfela z torebki”. Mam niewielkie potrzeby. Cierpliwie, 3 miesiące czekałam na kuchnię, zadowalając się tą skleconą z palet.

12165773_10208097742260365_1980091164_n

4. Ludzie przychodzą – ludzie odchodzą.
Kiedy sobie to uświadomiłam – zrobiło mi się lżej. Cudownie jest zawierać nowe znajomości, różni ludzie wnoszą w nasze życie tonę emocji, ale są takie znajomości, które się po prostu kończą. Z różnych względów, często niezależnych od nas. Najgorsze co można wtedy zrobić, to roztrząsać to (tak jak ja), dołować się i zastanawiać co zrobiło się nie tak. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli ktoś nie ma odwagi powiedzieć Ci co leży mu na wątrobie – nie jest wart Twojej uwagi. Jeśli sprawia Ci przykrość swoim słowem lub czynem – tak samo. Fuck it.
Nie żyw urazy. Zapamiętaj to, co miłe i puść to wolno.

5. Nie każdy musi mnie lubić. Ja też nie muszę lubić wszystkich.

Kurde jakie to proste. Ludzie potrafili mnie połknąć, przeżuć i wypluć.  Zatruć swoimi opowieściami z krypty, a na koniec stwierdzić, że i tak jestem beznadziejnym słuchaczem. Jestem na nic. Trudno. Mam dosyć ludzi, którzy mnie nie lubią i ja nie lubię ich. Kasuję, żegnam się. Czasem jest łatwo. Wtedy wystarczy odlajkować takową. Czasem trudniej, bo trzeba powiedzieć. Zwłaszcza, kiedy to rodzina. Nie mam już jednak miejsca dla takich ludzi w moim życiu. Postanowiłam wieść je przyjemnie.

6. Nie muszę być miła.

Kolejne odkrycie! Nie muszę być miła. Nie tylko przed okresem. W zasadzie to zawsze, kiedy tylko najdzie mnie na to ochota. Odkryłam, że muszę sobie pozwalać na każdy rodzaj uczucia, przestać się nadmiernie starać, za wszelką cenę. Mogę być niemiła kiedy mnie coś lub ktoś wkurzy na ten przykład. Świat się nie zawali, a może nastąpić przyjemne orzeźwienie.

7. Kocham jeść.

Brutalna lekcja. Najbardziej objawia się w postaci spódnic, które noszę non stop (bo w żadne spodnie się nie mieszczę). Ten rok pokazał mi, że dobrze przyrządzona carbonara i ja to najlepsze przyjaciółki. Nie warto marnować pieknych przyjaźni.

37

8. Nie jestem córeczką swoich rodziców.

Już nie. Jestem przede wszystkim żoną i matką synów. Jeden z nich ma już prawie 6 lat, a ja wciąż przejmuję się co mamusia i tatuś powiedzą. To jest chore, a ja zdałam sobie sprawę z tego trochę zbyt późno. Każdy ma swoje życie. „Każdy” to pojęcie zarezerwowane również dla rodziców, choćby nie wiem jak bardzo brutalnie miało to brzmieć. Boli, ale trzeba do tego dojrzeć. Im wcześniej tym lepiej.

9. Najlepsze, co mogę dla siebie zrobić, to wsłuchać się w swoje potrzeby.

Nawet jeśli to wielki talerz domowych frytek. Słuchać siebie to moje zadanie na przyszły rok. Wiedzieć co lubię, co i jak czuję. To umiejętność, którą zdaje się zatraciłam.

10. Stres zabija.
Choć w moim przypadku dał póki co 3 siwe włosy i somatyczne, sporadyczne bóle serca. Wiem, że jeśli w porę nie poszłabym po pomoc byłaby to dla mnie równia pochyła. Stres to największy wróg naszej cywilizacji. Brutalna selekcja. Albo zrobisz ze sobą porządek i znajdziesz spokój, albo bye bye. Półśrodków brak.

11. Marzenia się spełniają.

Choć istnieje duża szansa, że tego nie zauważyłam. To tak jak z tym naszym domem. Zapomniałam w pewnym momencie, że to było przecież marzenie. Kiedy coś w końcu dostałam, na tacy własciwie, to mogłam juz zrobić miejsce przecież na nowe zmartwienia, doły i „chciejstwa”. Otóż nauczyłam się zatrzymać, docenić i cieszyć każdą doniczką postawioną na parapecie, choć z tym docenianiem bywało różnie. Czasem trzeba dać sobie samemu obuchem w łeb. Mocno. Bo to co najlepsze lubi dziać się blisko.

nowy rok

12. Życie jest naprawdę proste. To my lubimy je komplikować.

Ja na pewno. Analizuję, mielę, rozmyślam, a z mózgu robię budyń. A przecież to wszystko jest tak pięknie proste. Ta kawa rano, ten Scooby Doo w TV zimową porą i to, że się wyspałam dziś. Proste i piękne. Zamiast więc rozmyślać czy nie piję za dużo kawy, moje dzieci nie oglądają za dużo bajek, a ja nie powinnam wstawać przynajmniej godzinę wcześniej – wrzucam na luz i biorę życie tak proste, jakim jest.

13. Jestem ważna. Cholera jestem ważna!

36

Nie, że dzieci, że mąż, że matka i szef. Ja. Ja jestem ważna. Bo jeśli o tym zapomnę, tak jak zrobiłam to pod koniec 2015 roku to skutki są kiepskie. Naprawdę kiepskie. Me, myself and I. I hasło szczęśliwa Basia Szmydt to szczęśliwy otaczający ją świat nabiera nowego znaczenia.
Nie warto patrzeć tylko na to, czego w danej chwili potrzebują inni ludzie, choć brzmi to lekceważąco. Jestem wyczulona na to jak inni próbują mnie ustawiać w szeregu. Serio. Zdrowy egoizm – to najlepsze wyjście.

14. Muszę przestać się zamartwiać.

Wyłączam czarne wizje, wyłączam tryb złej matki, którą notabene nie jestem. Nie interesuje mnie polityka, a Disney Junior i Jim Jam to jedyne słuszne kanały telewizyjne, za które płacę abonament. Nie interesuje mnie to czy znajdę pracę marzeń i czy Tomek nie straci swojej. Fakty są takie, że mamy głowy na karku i wiemy jaki jest plan B – nie ma się czym martwić. Dzieci zdrowe, cycki w miarę jędrne, a metabolizm jeszcze śmiga jak należy. W razie wojny na front nie pójdziemy, a dni, które właśnie mijają są zadziwiająco przyjemne, na przekór wiadomościom. Nie ma się czym martwić.

15. Nie chce mi się być juz kobietą sukcesu.

Już nie. Znudziło mi się, nie wyszło mi – whatever.  I co teraz? A no teraz postanowiłam wejśc w nową rolę. Rolę bylejakiej, codziennej mnie. Takiej co to ma raz dziurę w skarpecie, a raz pas do pończoch w zależności od nastroju. Takiej co robi homara w cieście, albo frytki z zamrażarki w zależności od nastroju. Wchodzę w rolę raz miłej, a raz nie, raz czytającej, a raz siedzącej na fejsie do obrzygania. Już mi się nie chce. Zwyczajnie po prostu. Postanowiłam szukać szczęścia gdzie indziej.

EDIT: Pisałam ten tekst w styczniu, kiedy miałam w sobie dosyć mało energii. Dziś z perspektywy czasu wiem, że ten stan bylejakości był przejściowy i wiem też, że można być kobietą sukcesu nawet z dziurą w skarpecie raz na jakiś czas. Wszystko można byleby tylko było to w zgodzie z nami samymi <3 

51-1200x795

16. I co ja na to?

„Co ja na to?”. Ktoś puka do drzwi – co ja na to? Otworzę w piżamie, czy oleję. Dzieci się znowu biją – co ja na to? Rozdzielę i będę tłumaczyć, czy zamknę się w łazience i posłucham Justina Biebera, aż im przejdzie. Nie mam pracy – co ja na to? Napiszę CV, bo chcę, czy będę mówić sobie jaka jestem beznadziejna.  Za każdym razem, kiedy coś się dzieje, coś czego nie jestem pewna odpowiadam sobie na pytanie co ja na to, a później odpowiednio reaguję.

Przede mną 2016 rok. Co ja na to? A no…

…do Nowego Jorku polecę. Jak tylko mi wizę dadzą, to polecę. Ogródek sobie założę, taki z piwoniami, czy tam peoniami jak zwą tak zwą. Będę go sobie uprawiać i trawę kosić, pod warunkiem, że mnie najdzie o – ochota. Włosy zetnę i kupię soczewki, bo tak mi się zachciało. Kupię sobie deskorolkę i gramofon, a potem zacznę oszczędzać, albo i nie. Znajdę pracę, albo praca znajdzie mnie. Zero wyzwań. Zero wyrzutów sumienia. Idę na urlop. Zwłaszcza od siebie samej.

EDIT: NYC odłożony, piwonii nie uświadczyłam, soczewek nie cierpią moje oczy, deskorolki i gramofonu też nie widać na horyzoncie. Nic to jednak! Bo plany wciąż się zmieniają, wciąż ewoluują. Byle nam się wciąż chciało. Doświadczać, marzyć, planować, realizować i żyć by nam się chciało wciąż 🙂

Loading

Spodobają Ci się także:

39 komentarzy

Magda 5 stycznia, 2016 - 9:25 pm

I co ja na to?
Ano, że dbaj o te swoja prawdziwość. Bo przyciąga. Za Nowy Jork!

Reply
Aga 5 stycznia, 2016 - 9:41 pm

Kocham Cię Baśka!!!!!!!!!

Reply
kasia 5 stycznia, 2016 - 9:43 pm

brawo Basia! tak trzymaj! kolejny świetny, prawdziwy wpis

Reply
paulina 5 stycznia, 2016 - 9:43 pm

Żółwik, piona, yeah Bejbe!
Kocham Cię czytać. Bądź sobą czy to w tej dziurawej skarpetce czy w pończochach, z homarem czy z frytkami ale z honorem i dumą i radiścią w oczach kiedy patrzysz w lustro. Kibicuję z całego serducha!

Reply
Hania 5 stycznia, 2016 - 9:51 pm

Tak bardzo jakbym o sobie czytała, pomijając umiejętności ala Wodecki:D no i te stany i te Stany! Też mamy w planach, już dwa wnioski poszły tylko mój czeka, bo paszport nieważny:D pytania Was zabiją:D ściskam z Poznania!!

Reply
karla 5 stycznia, 2016 - 9:58 pm

Po prostu doceń to co masz. Tylko tyle.

Reply
Izabella 5 stycznia, 2016 - 10:07 pm

Tak bardzo chciałabym mieć taką starszą siostrę jak Ty 😀 Ale skoro tak nie jest, to chociaż wirtualnie czerpię tyle ile się da z Twoich przemyśleń, bo są tak bliskie mi jakbym to ja pomyślała za kilka lat, będąc w Twoim wieku <3 Dziękuję Ci bardzo za te cenne lekcje, może pozwolą mi zrozumieć wcześniej niektóre rzeczy, a wiedz, że 99 % tego co napisałaś idealnie odzwierciedla moje myśli i rozkminy! Buziaki, dziękuję :*

Reply
ana_01 5 stycznia, 2016 - 10:17 pm

Normalnie jakbym czytała o sobie!!! I ci znajomi, którzy przychodzą i odchodzą i rozterki związane z brakiem pracy i to wieczne zamartwianie i rozkładanie na czynniki pierwsze i chęć aby wszyscy byli zadowoleni.. kurde mole! muszę wyjść na prostą:) chyba nie bez powodu mam na drugie Basia:))

Reply
Agnieszka 5 stycznia, 2016 - 10:26 pm

Ale mądre te lekcje, będę chyba czytać codziennie przed snem. Albo lepiej zanim wstanę z łóżka. Cieszę się, że kilka już za mną, że już wiem, że ludzie przychodzą – ludzie odchodzą, że marzenia się spełniają. Teraz czas nauczyć się, że nie każdy musi mnie lubić i ja też nie muszę lubić wszystkich. I tego, że stres zabija, niby to wiem, ale udaję, że nie wiem i czasami oddaję zamartwianiu. Choć ostatnio dziwnie się uśmiecham zamiast zamartwiać. Przecież jeszcze nigdy nie było, żeby jakoś nie było, co nie? 🙂
Kciuki trzymam za Twoje nie postanowione.

Reply
Aga ce 5 stycznia, 2016 - 10:31 pm

Fajnie sie Ciebie czyta Basia. 🙂

Reply
Kasia Choma 5 stycznia, 2016 - 10:43 pm

Miałam przyjemność Cię poznać. Tak na chwilę, ale to też się liczy. I najfajniejsze w Tobie jest to, że jesteś taka… prawdziwa :)))
Samych serdeczności życzę Ci w Nowym Roku 🙂

Reply
Kasia D 6 stycznia, 2016 - 9:22 am

kuchnia z palet WYMIATA 😀

ps. POWODZENIA :)))

Reply
Zonaelektryka 6 stycznia, 2016 - 9:35 am

Super tekst! Mój 2015 rok byl rokiem mojego dziecka mam nadzieję że 2016 pozwoli mi znów przypomnieć sobie że ja też jestem ważna i moje potrzeby..choć to będzie nie lada wyzwanie bo jestem w drugiej ciąży☺☺

Reply
Kasia 6 stycznia, 2016 - 9:47 am

Cudowny wpis! 🙂
Najbardziej urzekł mnie 3 punkt. Aczkolwiek każdy z pozostałych 15 ma coś co urzeka. 🙂
Szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia.

Reply
Anna Maria Boland 6 stycznia, 2016 - 9:52 am

Bardzo Ci dziękuję za ten post, a szczególnie za „urlop od samej siebie”. Bardzo mi się to podoba.

Reply
Żaneta 6 stycznia, 2016 - 9:58 am

Basiu!
Czwórka, piątka i szósta to miód na moje serce, duszę i umysł.
Jestem teraz w takim momencie, że próbuję przepracować w sobie to, czym sama siebie skrzywdziłam. Zrobiłam ze swojego mózgu ten budyń i na własne życzenie zapędziłam się w kozi róg, ale czytając Twoje słowa postanowiłam, że już tak na 100% wrzucę na luz i przestanę sama się dołować.

Dziękuję!

Powodzenia i wytrwałości. Jesteś mądrą kobietą! :*

Reply
Agnieszka 6 stycznia, 2016 - 10:18 am

Jeszcze nie wyznawałam Ci miłości, ale tym razem to zrobię:) Czytam tego bloga już kawał czasu, bo jakoś odnajduję siebie w Tobie. Jestem z Lublina, kocham Warszawę, mam dwójkę dzieci, buduję dom, dużo by wymieniać. I refleksje po tym roku ( nie tylko) bardzo zbliżone. Dziękuję za tę prawdę, prawdę i po prostu prawdę:)

Reply
Niedoskonała Mama 6 stycznia, 2016 - 10:38 am

Fajnie, że dajesz sobie przyzwolenie do tej dziurawej skarpety. Ja ostatnio słucham speechy motywacyjnych i wiem, że mogłabym, gdybym tylko pracowała i się rozwijała, być dziś milionerką, mieć to Bali na pstryknięcie palcami. A ja najproduktywniejsze lata spędziłam na byciu kurą domową. Dziś powoli buduję niezależność finansową, ale nie żałuję, nie dało mi to prestiżu, dało mnóstwo ciepłych, rodzinnych chwil. Nikomu nie będę wypominać, ale teraz skupiam się na sobie. Mam już przestrzeń, czuję, że to mój moment.

Reply
Monika Gabas 6 stycznia, 2016 - 11:30 am

Baśka! Ty Hero, Izydo, Ateno w jednym Ty! Kocham Cię <3

Reply
Maryna 6 stycznia, 2016 - 12:10 pm

Basia, a ty ten tekst pisałaś jednym ciągiem? Bo jak go czytam to mam wrażenie, że w innym tonie brzmi początek i koniec. Tak jakbyś była podczas pisania tekstu w dwóch różnych nastrojach 🙂 Komentuję u Ciebie z rzadka, najczęściej wchodzę, czytam i podziwiam. Dziś piszę, bo chcę Ci tak noworocznie życzyć zadowolenia z życia i wszystkiego, co Cię spotka. Rozpasanego zadowolenia z każdej pierdy i tego, jak ogólnie jest 🙂 A i z jednym się nie zgodzę – ty jesteś kobietą sukcesu, czy ci się to podoba czy nie. Przynajmniej w moich oczach, bo mam chtba mam nną definicję niż reszta świata. Ty się w niej mieścisz idealnie, jak w szytej na miarę małej czarnej 🙂 Pozdrawiam!

Reply
Basia Szmydt 6 stycznia, 2016 - 4:13 pm

pisałam cały boży dzień – dziękuję za czujność <3

Reply
Magda - Dobrze Zorganizowana 6 stycznia, 2016 - 12:38 pm

Bardzo mi się podoba Twój wpis i ciut zazdroszczę podejścia, bo cały czas mierzę się z byciem „hop do przodu” – ale i tak jest o wiele lepiej odkąd nieco wyluzowałam 🙂

Reply
Eda 6 stycznia, 2016 - 2:10 pm

Trafiony w punkt..wpis…czytam Cię Basiu od dawna..i dzięki Tobie widzę światło w tunelu….bynajmiej nie jest to tym razem pociąg…Dziekuje Ci, ze istniejesz w tej wirtualnej rzeczywistości..że Cię znalazłam…i w jakiś sposób prowadzisz mnie przez życie i walisz tym obuchem w łeb w odpowiednim momencie..Spelnienia marzeń Ci zyczę..pozdrowienia 🙂

Reply
Ania 6 stycznia, 2016 - 2:25 pm

Hmmmm przez przypadek tu trafiłam i zostanę! Mamy podobne życia, nawet mężowie maja ten sam zawód tyle tylko , ze muszę wprowadzić w życie to co właśnie napisałaś! Pozdro
Anka

Reply
Agata 6 stycznia, 2016 - 5:57 pm

Pojedź do Nowego Jorku. A jak Ci wizy nie dadzą – to do Nowej Zelandii. Albo Papui Nowej Gwinei. Albo chociaż do którejś z 119 Nowych Wsi w Polsce 🙂 Ja chyba nie umiem nauczyć się, że nie zawsze muszę być miła i mogę czasem powiedzieć, jak mnie coś wkurzy. Ale też wiem, że jestem ważna. I jestem kobietą sukcesu, kurde no! Dziecko urodziłam, prawo jazdy zdałam, same sukcesy w 2015 roku 😉 Pozdrawiam!

Reply
Natalijka 6 stycznia, 2016 - 7:17 pm

Bardzo fajny wpis. Do przemyślenia dla mnie. Trzymam kciuki za 2016!

Reply
POLA....ciocia POLA... 7 stycznia, 2016 - 10:13 am

Chyba zacznę się Ciebie uczyć….za 2016 Rok!!!!

Reply
Basia Szmydt 7 stycznia, 2016 - 10:17 am

ciocia Pola ahahahaha – poznaję!

Reply
Karolina 7 stycznia, 2016 - 11:41 am

Punkt numer 8 coraz bardziej do mnie dociera, po 2 latach mieszkania „na swoim”. I w sumie to nie wiem sama, co o tym myślę. Przede mną 2016 rok. I co ja na to? A ja na to jak na lato. Co ma być to będzie, niebo znajdę wszędzie 🙂

Reply
Planfordesign 7 stycznia, 2016 - 1:11 pm

Bardzo mądry tekst! a marzenia spełniają się naprawdę:) Jeszcze 2 lata temu nie pomyśłałabym, że witała Nowy Rok w NY. Za Twoje podróże i plany trzymam kciuki! Przyjemnie się Ciebie czyta, będę częściej zaglądać;) pozdrawiam!

Reply
joanna 7 stycznia, 2016 - 1:44 pm

Jesteś lepsza niż moja terapeutka.. Dziękuję Ci Basiu!

Reply
Anka 7 stycznia, 2016 - 9:17 pm

W punkt!! Basia!! Najlepszy wpis ever!!! 😀

Reply
Ewa 8 stycznia, 2016 - 8:38 am

Z tymi rodzicami to prawda. Ratuje mnie to, że mieszkam 300 km od nich. Gdyby nie to, robiłabym to czego chcą i gniła we własnej frustracji.

Reply
Sylvia 8 stycznia, 2016 - 11:23 am

Świetny wpis:)

Reply
Iza 11 stycznia, 2016 - 2:34 pm

Dzięki za lekcję 8 🙂
Po tylu latach uświadomiłaś mi coś, tak oczywistego! I nagle kolacja z rodzicami była najprzyjemniejszym wyjściem do restauracji w ostatnich miesiącach, teatr z mamą przeciągnął się prawie do rana, a niespodziewana wizyta taty nie doprowadziła mnie do zawału (bo bałagan!), tylko była miłą godziną nad kubkiem kawy 🙂

Dawno mnie u Ciebie nie było (bywałam po cichu), ale teraz wracam (i zachwycam się domem!) 🙂

Reply
Agnieszka 12 stycznia, 2016 - 9:06 am

Basiu, jesteś cudowna! Przeczytałam ten wpis i mam ochotę Cię mocno, mocno wyściskać 🙂
Komplikowanie życia to chyba wspólna cecha wielu kobiet 😉 Ja lubię jeszcze mieć wszystko pod kontrolą i przejmować się. Czasami podczas zmywania albo gotowania wyobrażę sobie jakąś straszną tragedię rodzinną i stoję jak ta kretynka i płaczę 😀
Tymczasem każda mądra dziewczyna wie, że na niektóre rzeczy ma się wpływ, a na inne nie 😛

Bycie córeczką rodziców, punkt 8. Zastanawiam się, do którego momentu jest to szczera, głęboka i serdeczna relacja, a od którego jakieś poddanie emocjonalne i uzależnienie. Nie mam w pracy koleżanek (nie mam w pracy kobiet) i po całym dniu jestem tak spragniona chwili babskiej rozmowy, że dzwonię chociaż na 5-10 minut do Mamy. Mam pewność, że odbierze 😛 i wymienimy kilka życzliwych zdań. Z Tatą pracuję, ale zazwyczaj nie mamy czasu 2-3 zdań prywatnych zamienić.
Podjęłam decyzję, że nie będę odsuwać się od rodziców na siłę, zwłaszcza jeśli to zrani obie strony. Może przyjedzie taki moment, że do tego dojrzeję, ale cieszę się, że Rodzice żyją, są i mogę zawsze złapać za telefon i zadzwonić (Mamo! Pomocy, jak się robi gulasz?!) albo podjechać (Cześć, przywiozłam Ci ciasto 🙂 ) będę korzystać, dopóki mam do kogo. Cholera, życie jest takie krótkie.
Musiałam natomiast nauczyć się zostawiania spraw, które dzieją się w moim domu i moim związku w tymże domu, bez wtajemniczania rodziców. Trudna lekcja, ale opłaciło się w dwójnasób 🙂

Basiu! Duuuuuuuużo marzeń w Nowym Roku, bo jak człowiek nie ma marzeń, to się zaczyna starzeć 😛 A później ich spełniania, wszystkich! Żeby Ci sił i energii starczyło 🙂 Trzymam kciuki za NY 🙂

Reply
Basia Szmydt 12 stycznia, 2016 - 11:43 am

dziękuję <3

Reply
Marta 15 stycznia, 2016 - 9:55 pm

Basiu, z włosami na poważnie? Jestem ciekawa, jak miałabyś ochotę się ostrzyc 🙂 Miałaś intensywny rok, niech ten przyniesie więcej wypoczynku! Pozdrawiam!

Reply
Basia Szmydt 16 stycznia, 2016 - 7:54 am

poważnie – 3 lutego idę pod nożyczki 🙂

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem