fbpx

CHCĘ NAŻYĆ SIĘ ŻYCIEM!

Autor: Basia Szmydt

Czytam dużo, naprawdę dużo. Nałogowo wręcz. Gdy wychodzę z domu, automatycznie zerkam do torebki czy mam ze sobą coś do czytania. Książkę Marty Iwanowskiej – Polkowskiej o wymownym tytule „Nażyć się”, nosiłam w torebce przez całe lato i kawałek września. Mój egzemplarz wygląda jak po niezłej bitwie. Cały wymiętolony, pognieciony, poplamiony, z pozaginanymi rogami, podkreślony flamastrami w różnych kolorach i z suszonymi kwiatkami powtykanymi pomiędzy kartki. Wiem, że autorce spodobałoby się, że korzystam z tej książki właśnie w ten sposób 🙂
Że się NAŻYWAM czytając ją.

Dawkowałam ją sobie, zatrzymywałam się przy poszczególnych rozdziałach, wracałam do nich, robiłam notatki, otwierałam oczy szeroko ze zdumienia, że ktoś może myśleć dokładnie tak samo jak ja, że pisze o konkretnych rzeczach w ten sam sposób, w jaki ja bym to opisała. I szczerze powiedziawszy recenzja tej książki jest dla mnie zadaniem trudnym. Po pierwsze dlatego, że mam ochotę ją zacytować w całości, kartka po kartce, słowo po słowie. Po drugie, że jeden post na jej recenzję to za mało, a ja nie mam pojęcia jak się za to zabrać. Ta książka sama w sobie jest kompletna. Czuję się trochę tak, jakby moje słowa były tutaj niepotrzebne. Mam ochotę powiedzieć: „hej, olej ten mój dzisiejszy wpis, tę recenzję, po prostu sięgnij po książkę Marty, a potem powiedz mi jak się czujesz po jej przeczytaniu”.

Pozwól, że słowami Marty opiszę jednym akapitem o czym jest książka „Nażyć się”.

#NAŻYĆSIĘ to codziennie nasycać życie życiem i z jednej strony szukać w nim tego co dobre i piękne,
a z drugiej przyjmować, oswajać, stopniowo akceptować to co trudne, przykre, czasem odstraszające (…)
To mieszanka potrzeb, emocji i wartości. To wielki, gęsty gar codziennych mikrowyborów, odwagi do działania, odwagi do bycia i szczerości ze sobą. To ogromna uważność na siebie. To pozwalanie sobie na czucie i pokazywanie tego czucia.
To granie kartami, które masz, pod warunkiem, że są to twoje karty.

Marta Iwanowska – Polkowska

No cóż, brzmi to jak plan idealny. Tylko jak do cholery wdrożyć ten plan w życie?! Mnie osięgnięcie choć minimum tego, co zacytowałam wyżej zajęło długie lata.
O tym opowiem Ci za chwilę.
Ciągle jestem w drodze, ciągle szukam mojego #nażyćsię, a ono w zależności od okoliczności staje się czymś innym. Ciągle staję się bardziej odważna, bardziej pewna siebie, a moja samoświadomość wzrasta razem ze mną każdego dnia.
Nie zawsze jest to łatwe, nie zawsze przyjemne. Tak naprawdę każda zmiana, która we mnie zaszła była najpierw okupiona morzem wypłakanych łez, poczuciem bezsensu, porażki, strachu i jedną wielką niewiadomą o to co dalej.
Ale wiem, że się da. Wiem, że warto. Warto wiedzieć co się lubi, a czego nie. Warto móc wybierać jak i z kim chcemy spędzać nasz czas. Warto walczyć o taką pracę, o jakiej marzymy. O marzenia też warto walczyć odważnie. O to, by żyć życiem, które lubimy, o to by być fair wobec siebie samej. O to, by traktować siebie na równi z innymi. Warto w ogóle siebie samą poznawać i stawać się ulubioną dla siebie osobą.

Prawdziwe dbanie o siebie to nie kąpiel z bąbelkami albo ciasto czekoladowe.
To wybieranie takiego życia, z którego nie masz ochoty uciekać.

Brianna West

PO CO NAM KOBIETOM TAKIE KSIĄŻKI?

Zacznę od tego, że każda z nas jest inna, każda ma inną historię, inne przekonania i zdanie na różne tematy. Inne towarzyszą nam emocje w obliczu różnych sytuacji. Jedna będzie słabsza, druga silniejsza. Jedna pójdzie na całość,
z odwagą, drugiej się to w głowie nie zmieści. I słusznie. Świat nie byłby tak fascynującym miejscem do życia, gdybyśmy były takie same. Ale trochę już lat na tym świecie żyję i jako kobieta mam nieco doświadczenia, by z całą mocą i przekonaniem graniczącym z pewnością stwierdzić, że my kobiety mamy po prostu przesrane.

Role jakie przyszło nam pełnić: matki, żony, opiekunki starzejących się rodziców, albo tych jeszcze młodych, którzy mają wobec nas pewne oczekiwania, przyjaciółki, siostry, synowej, bratowej, sprawiają, że wciąż jesteśmy dla innych, zapominając, że powinnyśmy być też, a może przede wszystkim DLA SIEBIE. Nie ma się co dziwić. Tak nas wychowywano, w takie ramy wkłada nas świat od zarania dziejów. Patriarchat ma się naprawdę całkiem dobrze, a my pełniąc rolę służebnic, żyjemy sobie, spychając na dalszy tor swoje potrzeby. Myślimy sobie, że to jest właściwie ok. To jest przecież „NORMALNE”. A normalne i właściwie ok, to również bezpieczne. Wpadamy w tryb wyuczonej bezradności. Nie mamy siły, odwagi i ochoty by zmieniać nasze „normalne” i przewidywalne ramy, w których żyjemy, niezależnie od tego czy jesteśmy z tym szczęśliwe czy tylko ok.

Powiedzenie o tym, że w razie awarii samolotu należy założyć maskę tlenową najpierw sobie, a potem dziecku jest już tak oklepane, a mimo tego wciąż nie rozumiemy, że właśnie tak powinnyśmy funkcjonować w codziennym życiu, zamiast czekać na kryzysową sytuację w samolocie. Dziecko niech będzie tutaj tylko metaforą, bo nie każda z nas ma dzieci. Ale niestety wiele kobiet żyje tak, by być grzeczną dziewczynką, którą każdy lubi, z której jest zadowolony, która się nie wychyla, nie tupie nogą i generalnie jest zadowolona z tego jak jest. A że jest letnio i jakoś tak bez tej szybciej płynącej w żyłach krwi, to już mało ważne. One są mało ważne.

Pozwól, że opowiem Ci moją historię.

MOJA HISTORIA Z #NAŻYĆSIĘ

To był Sylwester 2008 roku. Tego dnia mieszkanie, które wynajmowaliśmy z moim chłopakiem i znajomymi na warszawskich Szczęśliwicach, było pełne ludzi, serpentyn, dymu papierosowego, dyskotekowych świateł, które ktoś przyniósł, a z głośników na cały regulator leciał kawałek Tede’go „Drin za drinem”. Wszyscy znali tekst tej piosenki na pamięć. Wszyscy się bawili, skakali i tańczyli. Wszyscy oprócz mnie. Ja byłam w kuchni. Stałam przy kuchence podgrzewając barszczyk i przypiekając na złoto krokieciki, bo przecież zaraz miała nadejść północ i na pewno każdy chętnie zje coś ciepłego.

„Baśkaaaa, no choooodź się bawić!” – słyszałam co chwilę. Pfff! Bawić się… Najpierw obowiązki, potem przyjemności!

Stałam przy tej kuchence obrażona na cały świat. Za to, że ten świat się nie domyślił, żeby mi pomóc, że nie docenił, nie pochwalił, a na koniec bezczelnie zapytał czy może dokładkę. Za to że wszystko jak zwykle było na mojej głowie. Ale pomimo tego oburzenia ja nie odpuściłam tego cholernego barszczyku. Powinni go byli wypić. Dzięki temu kac będzie mniejszy. Już ja o to zadbam. Poświęcę się, udręczę, ale rozleję im ten barszczyk.

Dziś, kiedy opowiadam tę historię uśmiecham się pod nosem. Lubię do niej wracać. Bo pokazuje mi z jakim bagażem doświadczeń i przekonań wchodziłam w dorosłe życie, a jak dziś wygląda moja walizka, wielokrotnie przepakowywana, gubiona, naprawiana i ulepszana przez te ostatnie 15 lat.

Kiedy na świat przyszedł najpierw mój pierwszy, potem drugi syn, we mnie coś zaczynało pękać, zaczęłam się budzić. Coraz bardziej rozumiałam, że nie chcę być tylko udręczoną mamą, a macierzyństwo nie jest nieustannym poświęcaniem siebie i czekaniem, aż dzieci urosną, żebym ja – matka mogła zacząć żyć. Tak mnie uczono, na to jednak nie było we mnie zgody. Dziś, kiedy patrzę wstecz mam ochotę przytulić tamtą dziewczynę, młodą matkę i żonę, która nie miała pojęcia kim jest i co lubi, a czego nie. Która od rana do wieczora WALCZYŁA o swoje granice, a uwierz mi, że było o co i było z kim wtedy walczyć.

A co jeśli znalazłaś w życiu pustkę? Co w związku z tym czujesz? Ból? Smutek? Nie przykrywaj tego pierwszą rzeczą, jaka przyjdzie ci do głowy (Netflix, seks, wino, ciastko). Ono prosi cię, błaga o wypełnienie czymś wartościowym i czymś do szpiku kości twoim. Twoim! (…). Tak łatwo jest siebie zagłuszyć, zapomnieć. Tak łatwo wypełnić pustkę czymś szybkim, tanim, przewidywalnym, akceptowalnym przez innych.

Marta Iwanowska – Polkowska „Nażyć się”

Pamiętam jak się czułam, gdy po raz pierwszy wyjechałam do Hiszpanii na randkę z mężem, zostawiając małe dzieci z dziadkami. Pamiętam do dzisiaj tę przejażdżkę skuterem po uliczkach Malagi, smak gęstego, czerwonego wina, które piliśmy z gwinta, siedząc na chodniku. Pamiętam nawet oliwę zmiksowaną z natką pietruszki, którą polewałam pieczoną rybę w knajpce na plaży. Boże jaka ja byłam wtedy szczęśliwa, jakie to wszystko było nowe, jaskrawe, radosne i moje! Pamiętam jak szczęśliwa wracałam do moich synków i jak oni ucieszyli się na widok uśmiechniętej i wypoczętej mamy. To było moje wyraźne, krzyczące #nażyćsię! Przez wszystkie te kolejne lata, aż do dziś szukam tych emocji, które mi wtedy towarzyszyły.

Pamiętam jak wychodziłam z domu tylko na 20 minut i z kubkiem melisy wsiadałam do auta, by pojeździć nim bez celu z muzyką podkręconą na maksa. W domu, z babcią, zostawiałam 2-latka i 5-latka. Mój mąż pracował w Norwegii, a mnie łzy bezsilności i zmęczenia kapały po policzkach i wtedy to przyznanie się przed samą sobą do słabości to też było moje #nażyćsię. W całej swojej okazałości.

Pamiętam jak lubiłam momenty, kiedy maluchy szły już spać, a ja siadałam w kuchni i przez kilka godzin słuchałam Youtube’a z opcją karaoke, śpiewając przy zamkniętych drzwiach, żeby ich nie obudzić. Pamiętam jak robiłam im zdjęcia, gdy spali, rozpływając się nad tym widokiem, choć jeszcze kilka godzin wcześniej płakałam razem z nimi.

Ale pamiętam też jak bardzo to było trudne. Ta walka właśnie. To szarpanie się. Ciągle w gotowości, by udowodnić swoją rację, swoje zdanie, swoją wartość, swoje decyzje. Nie było we mnie wtedy spokoju. Wszystko robiłam na przekór, byleby tylko pozostać w gotowości do walki. Każdy by się prędzej czy później zmęczył. Czułam się jak ptak w za małej klatce. Zmęczona byciem dla innych i spełnianiem oczekiwań, których spełnić nie umiałam.

Pamiętam pierwszy dzień mojej terapii, na którą zdecydowałam się, czując w sobie tak ogromny strach, że do dziś zastanawiam się skąd wzięłam w sobie odwagę, by zapukać do drzwi poradni.

Pamiętam wszystkie te momenty, w których byłam wyśmiewana za to, że blogowanie nazywam swoją pracą. Te spojrzenia pełne kpiny i mój ból wynikający z niedocenienia mnie, pomieszany z przekonaniem, że przecież robię to, co kocham. Znowu walka.

Pamiętam te Święta, na których postanowiłam nie być. Pamiętam to drżenie w głosie, gdy niepewna mówiłam: „nas w tym roku nie będzie”.

Pamiętam te wszystkie: „ja bym tak nie mogła”, „ja bym dzieci samych nie zostawiła”, „a to mąż cię puścił?”, „jeszcze jakiegoś psychiatrę wymyślasz!”, „kiedy pójdziesz do normalnej pracy?”, „naleśniki w niedzielę?! W niedzielę się je rosół!”.

Czy żałuję tych wszystkich emocji, nie zawsze przecież potrzebnych? Czy żałuję tych kłótni i zerwanych relacji? Tego szarpania się ze sobą samą? Absolutnie nie. Bez tego wszystkiego nie byłoby mnie tutaj, gdzie jestem teraz. Nie byłabym tą Basią, którą się stałam. Gdyby nie ta walka, nie zrozumiałabym, że już tak nie chcę. Nie chcę walczyć o pozycję w stadzie, nie chcę ze wszystkich sił udowadniać swojego zdania, tego co lubię, co mnie kręci, a na co nie mam najmniejszej ochoty. Chcę po prostu być tego pewna. Nie dorosłabym do pewności czym jest moje #nażyćsię.

Staniesz pierwszy raz w obronie swoich granic. Z drżeniem i przerażeniem. Bo w końcu uznasz, że to co czujesz, co jest twoją wewnętrzną prawdą, jest bezdyskusyjne, nie potrzebuje zgody, uznania innych i musi być w końcu wypowiedziane”

Marta Iwanowska – Polkowska „Nażyć się”

Przez te 15 lat, od tego pamiętnego Sylwestra z barszczykiem, budowałam siebie. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu odkrywałam kim tak naprawdę jestem i czym jest moje #nażyćsię. Dzisiaj mogę powiedzieć o sobie, że mam licencjat na kierunku #nażyćsię. Przede mną magisterka, doktorat i jeśli życia starczy – tytuł profesora. W tym temacie moje ambicje są bardzo duże. Próbuję, testuję, sprawdzam. Nieustannie. Już nie pozwolę sobie tego zabrać.

CZYM ZATEM JEST MOJE OSOBISTE #NAŻYĆSIĘ ?

Co sprawia, że krew płynie ci szybciej? Sprawdzaj! Nawet do końca życia! #nażyćsię zaczyna się od wyboru.
Od świadomego wyboru. Tak! Tego chcę, a tego nie chcę. Tego chcę spróbować i zobaczyć, czy i na ile to lubię, a na ile nie.

Marta Iwanowska – Polkowska „Nażyć się”

To podróże. Wszelkie! Dreszczyk, który czuję przed wyjazdem i gdy jestem w obcym miejscu jest dla mnie nieporównywalny z niczym innym. To mnie ekscytuje jakbym była małą dziewczynką i motywuje do pracowania na zwiększonych obrotach. Gdy mam podróżniczy cel, mogę wiele. Gdy myślę o Islandii, o Gwadelupie, o Paryżu, wyraz mojej twarzy się zmienia. Krew płynie mi szybciej.

To wąchanie główek moich dzieci, gdy te jeszcze chcą się do mnie przytulić wieczorem na sofie. Obsesyjnie wręcz szukam zapachu moich maluszków, choć przytulam już nastolatki.

To wklejanie dziesiątek zdjęć do albumów, podpisywanie ich, a potem oglądanie jak najlepszego serialu w telewizji.

To robienie dżemu z truskawek z moim mężem. Właściwie to robienie mnóstwa innych rzeczy z moim mężem.

To czas spędzany z moim psem i patrzenie na jego radość i miłość. To gadanie do niego, tak jakby był stworzeniem, które wszystko rozumie.

To oglądanie i czytanie wszystkiego o himalaizmie. Odkryłam to kilka lat temu i wciąż jest to dla mnie zaskakujące, bo przecież ja po górach chodziłam kilka razy i była to maksymalnie Śnieżka, a gdy oglądam ludzi zdobywających ośmiotysięczniki płaczę jak bóbr. O tak, to zdecydowanie moje #nażyćsię

Tak samo jak tydzień spędzony z przyjaciółką i remont jej mieszkania, którego się podjęłyśmy. To czas spędzony na trudnych i pięknych rozmowach, w piżamach, z butelką wina albo dzbankiem kakao. Bez masek, filtrów i warstw. Saute!

To wpadanie na nowe pomysły, robienie list marzeń albo rzeczy, które chcę zrobić w najbliższym miesiącu.
To próbowanie, testowanie i doświadczanie.

To bycie sam na sam ze sobą, tańczenie przy lustrze, uśmiechanie się do siebie. To powtarzanie sobie „jestem z Ciebie dumna”, za każdym razem, gdy odważę się na coś, co nawet mnie samą zaskakuje.

To kupowanie sobie raz na jakiś czas solonych czipsów, do których mam słabość, choć przecież wiem, że są taaaak bardzo niezdrowe.

To obejrzenie wszystkich odcinków serialu w tydzień, choć obie wiemy, ile pożytecznych rzeczy można by było zrobić w tym czasie. To wystawianie sobie samej usprawiedliwienia.

To picie herbaty w szklance i wiklinowym koszyczku, bo właśnie tak lubię najbardziej. Tak samo jak domowej roboty frytki popijane mlekiem. Wiem, dziwne, ale moje.

To tańczenie w klubie tak samo jak wtedy, gdy miałam 20 lat.

To samotny wyjazd do Sopotu w drugi dzień Świąt i pójście na masaż tajski bez potrzeby tłumaczenia się i pytania o zgodę.

To niedzielny obiad w ulubionym „Pubie u Szewca” i otwarte mówienie o tym, że nie chciało mi się gotować.

To przesadzanie kwiatków do świeżej ziemi.

To partyjki w Scrabble, który uwielbiam.

To pierwszy raz w życiu, gdy zobaczyłam karaibskie plaże i wakacje na Mazurach, podczas których spaliśmy w aucie.

To wyszukiwanie perełek na lumpeksowych wieszakach.

To wszystkie momenty, podczas których mówię „tak, chętnie, zróbmy to!” i wszystkie te, kiedy mówię „nie, to nie dla mnie, nie będzie mnie, mam inne plany, nie mam na to ochoty, nie lubię tego”.

To mówienie: „potrzebuję pomocy, nie daję rady, chcę się przytulić, chcę pobyć sama, chcę pobyć z tobą”.

To pomaganie innym, którzy potrzebują mojej pomocy i wsparcia.

To wszystkie momenty, kiedy umiałam przyznać się do błędu i przeprosić.

I te, kiedy zrozumiałam język nastolatka, w odpowiedzi słysząc, że to super, że nie jestem mamą – boomerem.

To spotkania z moimi czytelniczkami na kobiecych warsztatach. Wzruszające, pełne emocji, pełne docenienia i pochwał, za które umiem już dziękować.

Mogłabym tak długo. W końcu o tym właśnie jest mój blog. O dostrzeganiu drobiazgów i tego co się lubi, a czego nie.
O zwykłym życiu, które przy odrobinie entuzjazmu i szczerości wobec siebie, można zamienić w spektakularny życiorys.

I choć życie to nie tylko kawka na wynos, babskie weekendy i rajskie plaże, choć jesteśmy często zbudowani z różnych tragedii, osobistych dramatów, chorób i tak bardzo ciężkich sytuacji, to trzeba żyć. Trzeba się nażyć tym życiem, które mamy tylko jedno. Jedno jedyne. Innego nie będzie. Z jednej strony ta wiadomość przytłacza, a z drugiej daje tyle możliwości! Trzeba tylko podjąć decyzję, że od teraz Ty również wychodzisz na arenę, że od teraz jesteś równa wszystkim, a Twoje potrzeby są tak samo ważne i wymagają wysłuchania.

Zrozumiałam, że zmiana, która ma zajść, która ma otworzyć drzwi do mojego #nażyćsię, musi zajść we mnie. W moich emocjach, w moich myślach, w moich postawach i wartościach. Ta zmiana musi być głębsza niż tylko zaplanowanie wakacji, wybór plaży, świadomy dobór miejsca, gdzie spędzamy wakacje”

Marta Iwanowska – Polkowska „Nażyć się”

TO NIE JEST ŁATWA DROGA

Czasem doskonale wiemy czego chcemy, ale cholernie boimy się wdrożyć to w życie. Boimy się konfrontacji, włożenia kija w mrowisko, boimy się zmian. Choć to brzmi abstrakcyjnie, to wybieramy zmęczenie, siedzenie latami z dziećmi w domu, choć tak bardzo marzyłyśmy o karierze, pracę z szefem tyranem, coniedzielne obiady u teściowej, które nawet nam nie smakują, bo to jest dla nas znane i bezpieczne. Prawda wymaga odwagi. Wybaczenie sobie wymaga odwagi. Odpieprzenie się od siebie i strzepnięcie z ramienia swojego krytyka wymaga odwagi. Próbowanie nowych rzeczy wymaga odwagi. A nie zawsze mamy siłę, by być odważnymi i ja to naprawdę rozumiem.

Ale wiem też jak luźniej, przyjemniej, bardziej świadomie i bez takiego szarpania i ciągłej walki żyje się, kiedy zaczniemy próbować, testować, czasem buntować się, mówić, czuć i pokazywać co czujemy. Wiem, że można jednocześnie dbać o siebie i o swoich bliskich. Wiem, że latami wpajane nam przekonania mogą stracić swoją moc. Wiem, że jakość mojego życia determinuje jakość życia wszystkich bliskich mi ludzi. To transakcja wiązana.

To nie jest łatwe, ale to jest do zrobienia. A gdy zaczynasz to dzieje się efekt kuli śnieżnej. Już nie chcesz wtedy rezygnować z tego, co przyspiesza Ci krew w żyłach. Dla jednej to będzie samotny wypad do kina, a dla drugiej safari w Kenii. Dla jednej wspinanie się po szczeblach korporacyjnej kariery, a dla drugiej macierzyństwo. Nie musimy się porównywać. Nie musimy jechać na drugi koniec świata, by doświadczyć tego, co wywołuje w nas dziecięcy entuzjazm.

Obiecaj sobie, że już siebie nie zawiedziesz <3
Obiecaj sobie, że odkryjesz czym jest Twoje #NAŻYĆSIĘ.

Loading

Spodobają Ci się także:

24 komentarze

Mariola 21 września, 2022 - 6:04 am

Chyba musiałam dzisiaj przeczytać ten wpis śniło mi się, że postanowiłam spełnić swoje marzenie i spróbować życia za granicą na pewien czas. Mówiłam sobie w tym śnie, że muszę być odważna i nie mam nic do stracenia teraz wstaje i czytam ten tekst…. Tylko, że w lutym zostanę mamą i wiem, że to wszystko po to abym nie pomyślała, że coś się w moim życiu kończy. Już teraz wpadam w tę machinę oczekiwań wobec mnie samej i wiem, że jeśli przestanę żyć dla siebie, a tylko dla innych to bardzo szybko zobaczę ile mi z tego życia ucieka… Dziękuję za tak wymowny wpis. Łezka zakręciła się w oku

Reply
Basia Szmydt 21 września, 2022 - 7:06 am

Jak to dobrze, że już dziś jesteś tak świadoma ❤️

Reply
Ewa 21 września, 2022 - 6:49 am

Basiu, czytam Twój tekst 15 minut przed rozmową o pracę na której mi bardzo zależy. Która może być spełnieniem moich marzeń. Która jest totalna zmianą w moim życiu bo to zmiana zawodu. I jest mi trudno bo mam dwójkę małych dzieci, jeszcze jestem na wychowawczym i w ogóle myśl o powrocie do pracy po takiej przerwie jest cholernie trudna. Ale wiem że to może być moje nazyc się ! I bardzo się cieszę że trafiłam na twojego posta właśnie teraz bo mam w sobie jeszcze więcej siły i determinacji żeby powiedzieć na rozmowie : tak, chce tej roboty ! A Marcie za jej książkę która też chłonęłam na wakacjach muszę osobno podziękować

Reply
Basia Szmydt 21 września, 2022 - 7:07 am

Trzymam kciuki ze wszystkich sił ❤️

Reply
Daiana 21 września, 2022 - 6:55 am

Basiu, dziękuję są ten tekst. Ja niedawno, po odsłuchaniu rozmowy autorki z Panią Magdą Mołek, kupiłam książkę. Wiele, wiele fragmentów jest odzwierciedleniem mnie i mojego #nazycsie, tu i teraz. A kiedyś byłam jak Basia przy barszczyku w Sylwestra, oj długo, długo byłam taką Basią i czasem jeszcze mi się zdarza. Ale taką też siebie akceptuję i lubię, bo to jestem ja, jestem sobą, sięgam po marzenia, idę naprzód (a jak nie idę, to chwilę leżę i to też jest ok) i jestem szczęśliwa 🙂 Jestem wdzięczna za tak bliski mi wpis. Dobrego dnia.

Reply
Basia Szmydt 21 września, 2022 - 7:06 am

Wspaniale to czytać ❤️ Dobrego dnia ❤️

Reply
Paulina 21 września, 2022 - 8:05 am

Książkę Marty czytałam w trakcie mojego urlopu w sierpniu. Raz w domu, raz nad jeziorem, była ze mną nawet w Chorwacji 🙂 i jestem pewna, że to nie przypadek że trafiłam na nią akurat wtedy. Wtedy bardzo potrzebowałam takich słów jak w tej książce. Naprawdę warto ją przeczytać. Ps super się czytało twój wpis Basiu, zwłaszcza o tej odwadze do powiedzenie ,, nas na święta nie będzie w tym roku”. To wymaga wielkiej odwagi. Zrobiłam tak w tym roku na Wielkanoc i mam zamiar zrobić też na Boże Narodzenie, a ten kto też tak kiedyś zrobił wie jakie to ma konsekwencje w rodzinie, która nie potrafi zrozumieć i uszanować naszych wyborów. Dlatego potrzebna nam odwaga 🙂 miłego dnia !

Reply
Aga 21 września, 2022 - 9:01 am

„Obiecaj sobie, że już siebie nie zawiedziesz <3" – tego potrzebowałam… dziękuję.

Reply
Aga 21 września, 2022 - 9:03 am

Uwielbiam Cię Basiu, twoje treści uspokajają, wyciszają, zachęcają do refleksji, dziękuję

Reply
Edyta 21 września, 2022 - 9:23 am

„Żeby siebie dać, trzeba siebie mieć”. Kiedyś usłyszałam to zdanie i bardzo do mnie przemówiło.

Reply
Anna 21 września, 2022 - 1:05 pm

Nie wiem co napisać, czuję ogromne wzruszenie. Ja wciąż się ucze stawiania granic, ale jest to bardziej histeryczny krzyk niż stanowczy głos. Mam dziś słabiutki dzień, najchętniej schowałabym się przed dziećmi w jakimś kącie. Podziwiam Cię Basiu

Reply
Marta 21 września, 2022 - 2:32 pm

Basiu, dawno nie czytałam tak dobrego, tak bliskiego memu sercu wpisu ❤️

Reply
Agnieszka 22 września, 2022 - 4:51 pm

„To czas spędzany z moim psem i patrzenie na jego radość i miłość. To gadanie do niego, tak jakby był stworzeniem, które wszystko rozumie”. Ale Basiu ;););), nie jakby był , on jest stworzeniem, a w zasadzie KIMŚ , kto wszystko rozumie. Ja wierzę głęboko , że fakt , że ludzie ( a w końcu jesteśmy tylko human animals) uważają, że mają monopol na rozumienie świata, innych istot ( non- human animals)i ich emocji jest przejawem wielkiej ignorancji podszytej niczym nieuzasadnioną pychą. Dlatego , Kochana, gadaj z tym swoim psem, bo on Cię NAPEWNO doskonale rozumie:)
A ” Nażyć się” też właśnie czytam:)

Reply
Wiola 22 września, 2022 - 6:17 pm

Ja jutro składam wypowiedzenie….mix emocji… pracowałam tam 19 lat….teraz czas zadbać o siebie…nie mam nowej pracy …ale właśnie walczę o siebie!!!
Pozdrawiam serdecznie

Reply
Basia Szmydt 22 września, 2022 - 8:08 pm

Trzymam za Ciebie kciuki odważna dziewczyno ❤️

Reply
Anita 22 września, 2022 - 7:47 pm

Po 20 latach zawiódł mnie ktoś, dla kogo byłam zawsze, kosztem siebie. Miała być przyjaźń na całe życie, skończyła się, gdy przestałam być potrzebna. Ciężko tryskać teraz energią i wmawiać sobie, że tak miało być. Wspólne miejsce pracy i widok nadskakiwania innym też nie pomaga. Ale Twoje słowa Basiu, dały mi dziś jakąś nadzieję ,że może teraz to ja będe ważna dla samej siebie. Nawet jeśli szkoda tych poświęconych komuś lat. Wszystkiego dobrego dla Waszej rodziny.

Reply
Asia 22 września, 2022 - 8:34 pm

Świetny post! Bardzo mnie poruszył!

Reply
Kasia 22 września, 2022 - 8:40 pm

Uwielbiam.

Reply
Dorota 22 września, 2022 - 10:00 pm

Po prostu rewelka.. mam bardzo podobne przemyślenia

Reply
Halina 23 września, 2022 - 5:52 am

Basiu,piękny,mądry i potrzebny wpis.Wysyłam Ci 1000,1000000 serduszek!!!Tak,trzeba żyć i „nażyć się”.Jesteś młodą,wspaniałą,piękną kobietą.Życzę Ci spełniania marzeń i żyj jak chcesz,po swojemu.

Reply
Paulina 23 września, 2022 - 7:12 am

Czytam Cię Basiu od tak dawna,zachwycam się raz za razem, nie komentuję nigdy.. Tak mam,przeżywam w ciszy,w sercu,w sobie. Ale dziś muszę,bo się uduszę. Płacze jak dziecko. Poruszyłaś we mnie wszytko,nie pierwszy raz. I dziękuję Ci za każde Twoje słowo, to,które było,które jest i które nadejdzie.
Codziennie uczę się,co jest moje,a co nie,co kocham,a co robię tylko z przyzwyczajenia. Długa droga za mną,długa przede mną,ale czuję tak ogromną wdzięczność, że już wiem, że już wylądowało – nażyć się – tylko o to jedno w tym życiu chodzi.
Dziękuję Ci z całego ❤

Reply
Dorcik 23 września, 2022 - 9:14 am

Powinnam sobie czytać ten wpis codziennie rano. Zanim każdego dnia wpadnę w spiralę bycia dla wszystkich kosztem siebie. Dziękuję Basiu :*

Reply
Kasia 94 23 września, 2022 - 10:34 am

Wracasz z pracy po 4h bo czujesz się fatalnie. Za oknem słońce. Zachwycasz się światłem, które przebija się w salonie i w głowie myśl „gdybym tylko mogła pracować z domu, nie przegapiłabym tego słońca w pokoju”. Ale jak odpoczynek to w łóżku, w dresie, z naciągniętym na głowę kocem. Tyle rzeczy można by było dziś zrobić, jednak organizm każe od siebie się odpieprzyć i odpocząć. Na szczęście można poczytać. Na szczęście trafiam na Twój tekst!

I choć to nie typowa rozmowa, to czuję, że ktoś mnie wysłuchał. Pięknie ubrałaś moje myśli w słowa. Nie jestem sama.

Czytam Twojego bloga od paru lat i z oddali obserwuje jak nażywasz się życiem i jesteś w tym moją inspiracją. Kibicuję, podziwiam, uczę się. Dobrze, ze jesteś!

Reply
Anna 26 września, 2022 - 4:29 pm

Piękne. Każdy musi odnaleźć, poznać i pokochać siebie. I tak ukojony własną akceptacją, zrozumieniem i życzliwością może ruszać w świat olbrzymi, nieznany, pełen przygód i potrzeb innego człowieka.

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem