fbpx

CO ZROBIĆ, ŻEBY SIĘ TAK NIE STRESOWAĆ? Moje sposoby + recenzja maty Pranamat

Autor: Basia Szmydt

Co robimy my kobiety, kiedy nie ogarniamy naszej rzeczywistości? Kiedy na horyzoncie góra prania, kiedy nasz dom przypomina pobojowisko, w pracy wiszą nad nami „deadline’y”, kiedy nie dałyśmy rady pociągnąć „30 dni do płaskiego brzucha”, w naszym menu od tygodni jest pizza na zamówienie, a kalendarz pęka w szwach od zobowiązań, które na nas czekają? 
Bierzemy na siebie jeszcze więcej! Żeby sprostać oczekiwaniom świata, żeby samej sobie i wszystkim dookoła udowodnić, że ta chwilowa niesubordynacja była tylko pomyłką, a teraz pokażemy wszystkim jak świetnie sobie radzimy. To zmęczenie to nic wielkiego, damy radę!
Robimy dobrą minę do złej gry i wiesz co…? Dzień po dniu wypalamy się totalnie i tracimy energię do czegokolwiek. Aż przychodzi taki moment, że albo wybuchamy niczym Etna drąc się z powodu błahostki na każdego, kto znajdzie się w polu widzenia, albo chowamy się pod kołdrę z paczką chipsów i pudełkiem lodów licząc na to, że jakoś to będzie, przeczekamy ten gorszy moment i może nikt nas nie znajdzie. Oczywiście to błędne koło, a każdy z tych scenariuszów kończy się ogromnymi wyrzutami sumienia, które generują … KOLEJNY STRES! Uff… Znam to, uwierz mi. Piszę tego bloga pod swoim imieniem i nazwiskiem, a wyżej opisany przypadek to moje „z życia wzięte”.

I wiem też jak kończy się mówienie, że wszystko jest dobrze, kiedy tak naprawdę dobrze nie jest. Mam dla Ciebie jedną, bardzo dobrą radę. Nie rób tego. Nie mów sobie i wszystkim dookoła, że jest wspaniale i że za chwilę tu posprzątasz, ogarniesz, zorganizujesz, ugotujesz, kiedy czujesz, że już dłużej nie pociągniesz. Nie uciszaj głosów swojego ciała, kiedy kręgosłup boli przy każdym ruchu, szyją nie możesz już kręcić na boki, a migrena budzi Cię w środku nocy. To stres, który bagatelizujesz, i który zjada Cię centymetr po centymetrze i powoduje napięcia w ciele i zakrzywiony obraz rzeczywistości, która Cię otacza. Nie udawaj proszę, że pudełko lodów czekoladowych i butelka wina załatwią sprawę. Być może mają tę moc, ale tylko na parę godzin. Rano wszystko wróci do dawnego stanu. 

Do tego dochodzi aktualna sytuacja na świecie. Niedawno doszły do nas informacje o tym, że zostaną wprowadzone kolejne obostrzenia. Znowu wszystko pozamykane, znowu musimy się dystansować, znowu jedna wielka niewiadoma i brak odpowiedzi na pytanie, kiedy to się wreszcie skończy. Dzieci nie chodzą do szkół, my musimy w domu zorganizować i swoją pracę, i ich naukę, i miejsce w którym jako tako odpoczniemy. Pojawia się stres. Ogromny stres. Stres, który towarzyszy nam każdego dnia, z którym często nie potrafimy sobie poradzić, nie rozumiemy go, a który w oka mgnieniu potrafi zmienić stan naszego zdrowia fizycznego i psychicznego.

Stres to cichy, powolny, ale skuteczny sprawca wielu chorób, bóli napięciowych i problemów z układem odpornościowym. Stres uprzykrza nam życie i powinniśmy znaleźć swoje sposoby na to jak nie pozwolić by zdominował naszą codzienność. Bo to, że stresujące sytuacje będą nas spotykać każdego dnia, to więcej niż pewne. Naszą rolą jest nauczenie się jak z tych stresujących momentów wychodzić cało i w miarę szybko. 

Sytuacja sytuacji nie jest równa. Każdy ma swój indywidualny scenariusz i na każdego działają inne metody radzenia sobie ze stresem. Czasem bez terapii ani rusz i ja do takiej zawsze zachęcam, a czasem rozwiązania, bardzo proste, są na wyciągnięcie ręki. Dziś chciałabym napisać Ci właśnie o tych prostych, banalnych rozwiązaniach, które mi pomagają walczyć z codziennym stresem. 

Co mi pomaga, kiedy czuję, że jestem zestresowana? 

PRZERWA 

Mam taki charakter, że będę cisnąć do końca (projekt w pracy, porządki, składanie prania – cokolwiek), a dopiero później odpocznę. Tylko, że gdy to „później” nadchodzi to wraz z nim pojawiają się kolejne rzeczy, którymi trzeba się zająć. I tak w kółko. A stres się kumuluje. Uczę się robić sobie przerwy. One naprawdę mają moc. Spacer w ciągu dnia, kiedy jest jeszcze jasno czy wyjście na balkon i oderwanie się na 10 minut od pracy przy komputerze fantastycznie niweluje napięcia. Zawsze jest coś do zrobienia, zawsze. Ale żeby to było zrobione dobrze i z przyjemnością – musimy odpoczywać. Po prostu. Polecam bardzo robienie sobie takiej uważnej przerwy. Bez przeglądania telefonu, bez pośpiechu. Nawet jeśli pracujesz w korporacji. Ja, kiedy pracowałam na etacie miałam koleżankę, która wymogła na naszym szefie prawo do dwóch przerw w ciągu dnia. Stwierdziła, że skoro inni mogą wychodzić przed budynek raz na godzinę na tzw. „fajeczkę”, to ona będzie wychodzić na przerwę. Pamiętam, że podczas tych swoich przerw, wychodziła z biura na zewnątrz, bardzo powoli jadła swoje drugie śniadanie i wystawiała buzię do słońca. To dobry kierunek. 
Spróbuj uważnej przerwy. To na początek najprostsza z możliwych i dostępnych od ręki metod.

ODDECH

„Oddychaj” – ile razy słyszałaś to w najbardziej stresujących sytuacjach? Pomogło? No właśnie. Nie trzeba doprowadzać się do ostateczności, by móc wykorzystać moc głębokiego i świadomego oddychania. To najłatwiejsze, zupełnie darmowe i dostępne w każdym możliwym momencie narzędzie, które pozwala się zrelaksować. Głęboki wdech nosem, wydech ustami. I tak kilkanaście razy, z zamkniętymi oczami. Zrób to i zobacz co się stanie. Uwaga – jest szansa, że zakręci Ci się w głowie, ale to dobrze. Powolne, świadome i głębokie oddechy tłumią reakcję stresową i pozwalają „upuścić parę”. Proste ćwiczenie w sam raz na przerwę. 

SPACER

O przerwie już było, ale ja teraz będę się starała przekonać Cię do cudownej wręcz mocy, która drzemie w zwykłych spacerach. A jeśli masz możliwość, by udać się na spacer gdzieś, gdzie główną rolę gra natura, to już w ogóle jak wygrana na loterii. Bo kontakt z naturą to dla mnie jeden z najlepszych sposobów na stres. Nieważne czy będziesz obserwować wróble w karmniku czy wyjdziesz ze swoim psem na dwór. Natura potrafi nauczyć nas pokory. Doświadczyłam tego choćby dzisiaj. Wyszłam z domu jako kłębek. Czułam jak bardzo jestem spięta i jak bardzo na ten spacer nie mam najmniejszej ochoty. Zdążyłam zrobić kilkaset metrów szybkim marszem w tym nerwowym amoku, by wreszcie poczuć jak odpuszczam i jak moje codzienne i super ważne listy „to do” zostają zepchnięte na dalszy tor. Bo oto na prowadzenie wyszło słońce, zapach wiosny, kilkanaście saren, które biegły gdzieś w oddali, dzięcioł z czerwoną głową i reszta ptasiego radia. Wdech, wydech. Spacer to kolejna, zupełnie darmowa rzecz, która jest lekarstwem. Korzystajmy z tej możliwości jak najczęściej.

AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA

Umówmy się, że szybki spacer do takiej należy, ale może możemy zrobić coś jeszcze? „Co powinnaś zrobić, kiedy goni cię lew? Uciekać. A kiedy stresuje cię biurokracja albo cały ten zgiełk chrakteryzujący XXI wiek, co powinnaś zrobić? Biegać. Albo pływać. Albo tańczyć we własnym salonie, śpiewając razem z Beyonce, albo wypocić stres na zajęciach zumby, albo robić cokolwiek innego, co rozrusza ciało na wystarczająco długo, żeby zacząć głęboko oddychać. (…) Aktywność fizyczna mówi twojemu mózgowi, że udało ci się przeżyć, nic ci już nie grozi, a w twoim ciele można znów bezpiecznie mieszkać. Aktywność fizyczna, dosłownie jakikolwiek ruch, to to pierwsza linia obrony w walce z wypaleniem.” Emily i Amelia Nagoski „Wypalenie”. I wcale nie mam tu na myśli kolejnego wyzwania na piękne pośladki, do którego dołączysz. Nie. Ruszaj się dla siebie, znajdź swój sposób, żeby wypocić stres. Dla mnie to właśnie spacery i joga. Na nic innego nie mam obecnie siły i to jest ok. Joga rozluźnia moje spięte ciało, pozwala mi się w nie lepiej wsłuchać, poznać jego potrzeby, szybciej zauważyć kiedy coś się dzieje. Nie musisz być profesjonalistą, by ćwiczyć jogę. Wystarczy 15 minut dziennie, by poczuć ulgę. Ale nie odkładaj ruchu na potem. To naprawdę ma ogromne znaczenie w walce ze stresem. Różnicę odczuwa się od razu. Sprawdziłam na sobie.

AKUPRESURA NA MACIE PRANAMAT

Tę matę widziałam wszędzie i początkowo nawet nie zwracałam na nią uwagi. Ot kolejny gadżet. Poleżałam na niej kilka razy u koleżanek, które się nią zachwycały, ale to wciąż nie był mój na nią czas. Potem marka Pranamat odezwała się do mnie z propozycją współpracy, ale podziękowałam tłumacząc, że przeprowadzka, że wyjazd do Norwegii, że spraw mam ogrom i zwyczajnie nie mam na nią czasu. A potem wylądowałam u fizjoterapeuty z potwornym bólem stopy i kolana i przez 1,5 miesiąca, 3 razy w tygodniu chodziłam na masaże, lasery i mobilizację mojego pospinanego i pokrzywionego ciała. To właśnie fizjoterapeuta powiedział mi, żebym przeprosiła się z matą do akupresury, bo leżenie na niej fantastycznie rozluźnia powięzi mięśni (to takie błonki jak te, które możesz zobaczyć na piersiach z kurczaka). Gdy Pranamat napisało do mnie po raz drugi, ja byłam już gotowa. Zaufałam słowom specjalisty, który doprowadził moje ciało do równowagi, również dzięki akupresurze. Tutaj należą się również ukłony w stronę marki Pranamat – dostałam możliwość długiego testowania maty, zanim w ogóle zdecyduję się o niej napisać. Jeśli Ty zechcesz zakupić Pranamat, również masz możliwość zwrotu produktu, jeśli nie spełni Twoich oczekiwań. Na testowanie masz aż 30 dni. Założę się jednak, że już jej nie oddasz. Ja już bym nie mogła się rozstać z tym rodzajem masażu.

Przez kilka miesięcy, mniej lub bardziej regularnie leżałam na swojej macie i poduszce Pranamat wieczorami. Na początku oprócz bólu nie widziałam żadnych korzyści. Po kilku, może kilkunastu sesjach w końcu to poczułam. Najpierw ciepło rozchodzące się po całym ciele, a później to uczucie jakby w żyłach popłynęła mi ciepła woda i wszystko rozluźniła, wyprasowała. Dzisiaj leżę na niej niemal codziennie. Korzystanie z maty wymaga ode mnie uważności, skupienia i wsłuchania się w potrzeby swojego ciała. To kolejny moment w ciągu dnia, kiedy mogę wcisnąć przycisk „stop”.

Jak działa mata Pranamat?

Środek maty jest wykonany z włókna kokosowego, a poszewka z lnu. Do maty przytwierdzone są kolce w kształcie kwiatu lotosa i to właśnie te kolce wykonują większość roboty. Wbijają się w ciało stymulując nasz układ nerwowy, aktywują punkty biologicznie aktywne, rozluźniają mięśnie głębokie i poprawiają krążenie. Organizm dostaje zastrzyk endorfin, a my czujemy się jak po klasycznym masażu. 

Co mi daje masaż z Pranamat, jakie są moje wrażenia?

Na macie i poduszce leżę wieczorem, po kąpieli, w cienkiej, bawełnianej bluzce. Leżenie gołym ciałem to wciąż dla mnie za dużo, ale wszystko przede mną. Korzystanie z maty jest swojego rodzaju wyzwaniem i pracą nad swoim ciałem i duchem. Na początku ciężko jest wytrzymać w ubraniu, po czasie wystarczy cienka bluzka, a kolejnym etapem jest naga skóra, do czego i ja dążę. 

To, co zauważyłam u siebie najpierw i co było dla mnie najważniejsze to pozbycie się bólu w karku, w barkach i w odcinku lędźwiowym. Dla mnie ważne jest, by leżeć na macie codziennie, bo codziennie też siedzę przy komputerze i te napięcia wracają. 
Efektem ubocznym, aczkolwiek bardzo przyjemnym jest zasypianie. Po 15 minutach na macie, „odcina” mnie niemal natychmiast i wchodzę w stan głębokiego relaksu. Dlatego wypracowałam sobie taki nawyk, by kłaść się na niej na sam koniec dnia. Ostatnia i dla mnie super ważna korzyść to brak migren. Migreny mam przez całe swoje dorosłe życie, 2-3 razy w miesiącu. Od 2 miesięcy nie bolała mnie głowa. Ciężko mi nie przypisać tego poduszce Pranamat, skoro jej też używam od 2 miesięcy.

Długo pozostawałam sceptyczna wobec tego produktu, jego działania i marketingu, który mu towarzyszy. Ale dałam jej szansę i po krótkim czasie dołączyłam do grona fanów Pranamat, bo ta mata po prostu działa. A wszystko, co producent obiecuje na swojej stronie czy dołączonej ulotce zgadza się z tym, czego ja doświadczyłam. Dla mnie ten kwadrans z kolcami to cudowny sposób na walkę ze stresem i napięciami nagromadzonymi w ciele przez cały dzień.

Ja posiadam zestaw Pranamat składający się z dużej maty, poduszki i małej maty, którą można na przykład położyć pod stopy albo zabrać do samochodu pod plecy w długą trasę.  Jeśli miałabym wybrać tylko jeden produkt to miałabym problem, bo mata i poduszka świetnie się uzupełniają i działają na inne partie ciała jak zgrany team. Moją faworytką jest poduszka. Wypełniona łuskami gryki, idealnie dopasowuje się pod spięty kark. Pewnie dlatego tak skutecznie zwalcza moje migreny. Można ją też swobodnie używać układając pod kręgosłup lędźwiowy, pośladki, łydki czy inne obolałe miejsca w ciele. Ja na poduszce leżę dodatkowo przy każdej możliwej okazji, oglądając wieczorem serial czy czytając książkę. No i świetnie nadaje się do zabrania w podróż. Ma rozpinany zamek, więc można zdjąć pokrowiec z kolcami i odwrócić na lewą stronę przed włożeniem do plecaka czy walizki.

HOBBY CZYLI TWÓJ CZAS WOLNY

My dorośli często zapominamy o czymś tak istotnym jak czas wolny i hobby z nim związane. A przecież to tak szalenie ważne, by mieć coś, co nas oderwie od pracy, od problemów, od bezsensownego scrollowania telefonu i nieustannego niebieskiego światła dającego po oczach. Instagram to nie hobby, wiesz? Za to malowanie, lepienie, szydełkowanie, łowienie ryb, srapbooking, pieczenie ciast, słuchanie muzyki, oglądanie filmów z Meryl Streep, grzebanie w ogródku, czytanie książek, majsterkowanie w garażu i spotkania z przyjaciółmi na planszówki– już tak. Zaplanuj swój czas wolny, wyłącz telefon i zajmij się czymś manualnym, kreatywnym. To tak bardzo działa! Wczoraj, gdy miałam stresujący dzień, wpadłam do naszego domu, gdzie trwa remont i przez kilka godzin zrywałam ze ścian starą tapetę. Niezwykle uwalniające. Oczywiście nie zawsze mamy okazję na takie zajęcia, ale możliwości, by twórczo spędzić czas mamy już całkiem sporo. Tylko trzeba oderwać się w końcu od pracy, od komputera i telefonu, a wtedy czas na takie „fanaberie” się znajdzie, zobaczysz 🙂 Możesz odszukać na moim blogu posty z serii „30 rzeczy, które chcę zrobić w…”. Znajdziesz tam mnóstwo inspiracji na to, co można zrobić w czasie wolnym.

COŚ DLA DUSZY

No i teraz będzie puenta. Otóż żadna z wyżej wymienionych rzeczy nie pomoże Ci tak, jakbyś tego sobie życzyła, jeśli równolegle nie będziesz pracowała nad swoimi myślami. 

Głowa i ciało to całość. Trzeba działać dwutorowo. Jedno nie funkcjonuje dobrze bez drugiego. Dlatego, by nauczyć się walczyć ze stresem rozwijaj się duchowo, jakkolwiek patetycznie to brzmi. Medytuj, módl się, ćwicz uważność. Sięgaj po mądre książki, czy blogi, które pozwolą Ci zmienić perspektywę, które nauczą Cię nowych technik relaksacji, które nakarmią Cię dobrą energią. 

Mnie pomaga zastanowienie się na co ja mam realny wpływ. Co ja mogę zmienić. 
Mam wpływ na to, o czym i jak myślę. Mam wpływ na to jak wygląda mój dom i jaka atmosfera w nim panuje. Mam wpływ na to czemu poświęcam swój czas, jakie książki wybieram, co oglądam w TV, kogo słucham i kogo nazywam przyjacielem. Mam wpływ na to, co robię ze swoim ciałem, co jem i piję itd. To jest mój realny wpływ.

Cała reszta nie zależy ode mnie. Gram kartami, które mam. 

Mam ogromną nadzieję, że mój dzisiejszy wpis przypomni Ci o tym, że te najprostsze rozwiązania mamy na wyciągnięcie ręki. Nawet jeśli granice pozamykane i wakacyjny wyjazd stoi pod znakiem zapytania i nic nie zapowiada na to, żeby świat szybko wrócił do znanej nam normalności. Pamiętaj, że to Ty tworzysz swój świat, nawet w najbardziej stresujących warunkach <3

Partnerem mojego dzisiejszego wpisu jest marka Pranamat ECO, która świętuje swoje 12 urodziny i z tej okazji mam dla Ciebie KOD ZNIŻKOWY. Zatem jeżeli czujesz, że potrzebujesz takiego wsparcia w codziennym funkcjonowaniu jak ja, to możesz skorzystać z aktualnej promocji, która daje 30% rabat na zestaw lub 20% na poduszkę, matę lub mini matę. 
Promocję urodzinową znajdziecie tutaj: http://pranamat.pl/basia
Wszystkie produkty Pranamat są wykonywane w UE, z ekologicznych materiałów oraz mają badania medyczne.

Loading

Spodobają Ci się także:

8 komentarzy

Magdalena O. 29 marca, 2021 - 4:59 pm

Nie dokończyłam czytać-poszłam na spacer. To najlepsza reklama tego tekstu Pozdrawiam.

Reply
Spokój Ducha - jak przestać się martwić 30 marca, 2021 - 8:41 am

Fajny sposób na stres to czas dla ducha. Codziennie poświęcić 7 minut na modlitwę, medytację lub afirmację. Bez względu na to, co się dzieje, zatrzymać się na 7 minut. Wziąć głęboki oddech i powiedzieć sobie:

Teraz jest czas dla mojego ducha!

Uczynić z tego nawyk. Na początku może być trudno. Doskonałą metodą jest posiłkowanie się modlitwą/medytacją lub afirmacją prowadzoną. Jest to nic innego jak nagranie. Można skorzystać z gotowców lub nagrać swój własny głos w telefonie np. 7 minutowy zestaw modlitw, najlepiej modlic się w jakiejś intencji np. spokoju ducha, uwolnienia z nałogu zamartwiania się, uspokojenia umysłu i serca etc. Można też nagrać zestaw dowolnych afirmacji. Gdy tylko nadejdzie czas 7 minut dla ducha, wyciągnąć telefon, słuchawki, zamknac oczy i pogrążyc się w modlitwie/afirmacji czy medytacji. Aby było łatwiej wdrożyć ten nawyk najlepiej to robić zawsze o tej samej godzinie i trzymać się tego.

Reply
colibra 30 marca, 2021 - 10:34 am

Niestety przed długi czas radziłam sobie z stresem paląc papierosy. Od ostatnich 3 miesięcy nie palę, na początku było trudno ale zaczęłam biegać i wszystko się zmieniło.

Reply
Venus 6 kwietnia, 2021 - 10:26 am

Zarabiać więcej, więcej spać i podróżować ;)))

Reply
UzytecznySklep 29 kwietnia, 2021 - 10:38 am

Super wpis, i piękne zdjęcia 🙂

Reply
Marzenka 30 kwietnia, 2021 - 10:55 am

Najważniejszy moim zdaniem jest oddech. Ps. Bardzo fajny t-shirt 🙂

Reply
GastroDirect 19 maja, 2021 - 11:00 am

Super tekst i piękne zdjęcia 🙂

Reply
Aneta Boritzka 19 maja, 2021 - 8:48 pm

Więcej odpoczynku i znalezienie czasu dla siebie samej, by móc doładować energię. Nic od siebie nie dasz, jeśli sam będziesz na wyczerpaniu. Organizm zupełnie inaczej działa, gdy dajemy mu chwilę wytchnienia.

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem