Mam nowe marzenie! Kiełkowało sobie pomalutku, rodziło się w mojej głowie nie dając od razu jednoznacznej odpowiedzi, jeśli chodzi o formę, ale w końcu się skrystalizowało!
Chcę stworzyć siedlisko tudzież gospodarstwo agroturystyczne w moim stylu.
I nie będzie to nasz obecny dom na wsi. Bo wieś wsi nierówna 🙂
Chcę wspólnie z moim mężem stworzyć miejsce magiczne, wyjątkowe, do którego będę mogła przez cały rok zaprosić gości – na przykład Ciebie J. Położone w jakiejś bajecznej, polskiej wsi, najlepiej nad wodą. Podobne do tego, które miała Judyta z mojego ukochanego filmu „Nigdy w życiu”. Pachnące dzikimi ziołami i kwiatami, schowane w cieniu ogromnych, starych drzew. Z wielkim, drewnianym stołem ustawionym pod kwitnącą jabłonią, przykrytym obrusem w czerwono – białą kratkę. Stołem, przy którym będę mogła postawić kilkanaście albo kilkadziesiąt starych krzeseł i karmić naszych gości świeżo upieczonym, jeszcze ciepłym chlebem z chrupiącą skórką, posmarowanym solidnie masłem. Albo zupami według przepisów babci Teresy i Zosi albo rozpływającym się w ustach ciastem z rabarbarem zebranym w ogrodzie. Chcę stworzyć takie miejsce, do którego będzie można przyjechać by odpocząć, by być bliżej natury, by poczuć się jak na wakacjach u babci, by wylogować się z pędzącej i stresującej często codzienności.
Miejsce, w którym będzie można w kobiecym kręgu porozmawiać przy ognisku i napić się prosecco. Będzie tam można przenocować w starej stodole przerobionej na pokoje z wielkimi oknami otwartymi na oścież, z widokiem na pola pszenicy albo rzepaku. I nikt nikogo nie będzie budził, nie będzie sztywnego harmonogramu. Będzie za to możliwość wypicia świeżo parzonej kawy w łóżku i pójścia na spacer bosą stopą po zroszonej trawie. Będzie można się zakopać w pachnącej wiatrem, mięciutkiej pościeli i wylegiwać się w niej do południa też będzie można.
Och jak mi się marzy to wszystko! By móc tak przenieść to, o czym piszę, co fotografuję i na co podaję przepisy tu na blogu do rzeczywistości. By móc nakarmić i ugościć naszych gości.
A gdy będą odjeżdżać dać im kosz pełen warzyw z ogrodu i bochenek tego chleba z chrupiącą skórką i usłyszeć od nich, że odpoczęli za wszystkie czasy.
Mój kolega powiedział mi kiedyś, że cel to marzenie z datą realizacji. Ja daty jeszcze nie mam, ale mam w sobie bardzo dużo uporu i mnóstwo wiary oraz energię, by to marzenie spełnić.
Póki co zapisuję wszystko do mojego złotego zeszytu i kto wie, być może za jakiś czas będę mogła zaprosić Cię na piknik pod gruszą 🙂
Tymczasem dzisiaj pokażę Ci jedno takie miejsce w Polsce. Nazywa się Siedlisko Leluja, jest oddalone od Warszawy jakieś 100 kilometrów i jest po prostu bajeczne. Znalazłam się tam na zaproszenie marki Almette i jej ambasadora, świetnego kucharza Davida Gaboriaud.
Klimat jak u babci.
Historia tego miejsca jest niczym scenariusz filmu. Jego gospodarze szukali dla siebie mieszkania w Warszawie. Ceny mieszkań w naszej stolicy przyprawiają o zawrót głowy i to młode małżeństwo stanęło przed wyborem: kawalerka lub coś innego, większego, za miastem. Wybrali opcję numer 2, a tym czymś „za miastem” stało się stare gospodarstwo niedaleko Pułtuska, które dzięki swojej ogromnej pasji i ciężkiej pracy Monika i Wojtek przerobili w sielską krainę, i która w jedną chwilę przeniosła mnie do wspomnień wakacji u babci na wsi. Tutaj nawet wszystko pachnie i smakuje jak u mojej babci.
Do dyspozycji gości jest stara, ponad stuletnia, kurpiowska chata, w której są wygodne pokoje gościnne, salon połączony z kuchnią i łazienka. Na każdym kroku można natknąć się na proste i pomysłowe rozwiązania. Stara maszyna do szycia przekształcona w szafkę, ręcznie szyte zasłonki, przez które wpada wiosenne słońce i nie daje długo pospać, wyplatane ze szmatek chodniki w łazience, stare kredensy skrywające piękne, emaliowane naczynia, wiklinowe koszyki pełne świeżo upieczonego przez gospodarzy chleba i mnóstwo rękodzieła. Jest klimat. Klimat misternie tworzony, tak by wszystko do siebie wspaniale pasowało i było sielsko. Jestem naprawdę pełna podziwu dla pracy, którą włożono w to miejsce. Widać i czuć, że tworzą je ludzie z ogromną pasją i głowami pełnymi pomysłów.
Idealne miejsce dla dzieci
Spacerując po Siedlisku Leluja co chwilę natykałam się na jakiegoś zwierzaka z wolnego wybiegu. Na płocie siedziała kura, między nogami plątała się mała gąska, która została przechwycona przez córeczkę gospodarzy i schowana za bluzę, tak by pisklakowi nie stała się krzywda. Spotkałam kozy, krowy, konie, owce i koty i wszystkim się tu bardzo dobrze żyje. To jest miejsce doskonałe dla dzieci, nie tylko ze względu na to wiejskie zoo i możliwość przebywania ze zwierzakami.
Bo oprócz zwierzaków dzieciaki mają do dyspozycji ogrom atrakcji: wielki plac zabaw na łące, a raczej tor przeszkód, stodołę, w której w czasie deszczu Monika i Wojtek organizują na przykład seans filmowy, i w której jest „basen” wypełniony pachnącym sianem. Jest też piaskownica dla mniejszych dzieciaków i staw, po którym można pływać tratwą i łowić ryby. Znalazłam nawet stare łóżko, przykryte patchworkową narzutą, ustawione pod kwitnącą jabłonią – w sam raz na popołudniową drzemkę albo nakarmienie maluszka. Na łące nieopodal siedliska jest indiańska wioska, w której stoi tipi mieszczące nawet kilkanaście osób. A oprócz tego wszystkiego jest mnóstwo zabaw i warsztatów, których program się wciąż zmienia. Wszystkie mają jednak wspólny mianownik: zabawa bez zabawek i kontakt dzieciaków z naturą. Tu jest naprawdę jak w Bullerbyn 🙂 Aha! I jest tu kiepski zasięg, co akurat ja postrzegam w kategorii plusów 🙂
Które dzikie rośliny są jadalne?
Gdy już zwiedziłam niemal całe Siedlisko Leluja, nawdychałam się tych wszystkich sielskich zapachów, zrobiłam zdjęcia i powiedziałam jakieś 100 razy „Rany! Ale tu jest pięknie!”, David zaprosił mnie na spacer w poszukiwaniu jedzenia. Skoro chciałam zjeść obiad to musiałam go sobie najpierw nazbierać J A tak serio, to David pokazał mi, że na polskich łąkach rośnie mnóstwo jadalnych roślin, które z powodzeniem możemy dodawać do naszych potraw. Jadalne są kwiaty i liście mniszka lekarskiego, którego potocznie nazywamy mleczem. Jeść możemy też kwiaty stokrotek i fiołków. Z listków młodej pokrzywy zrobimy doskonałe pesto, zupę albo sok. Listki kurdybanka pasują świetnie do twarożku. Kwiaty lawendy wspaniale podkręcą smak lemoniady ale będą też doskonałe jako dodatek na przykład do maślanych, kruchych ciasteczek. Moim największym odkryciem okazały się jednak młodziutkie pędy chmielu, które podsmażone delikatnie na maśle klarowanym smakują tak doskonale jak szparagi.
Gdy żyje się bliżej natury to człowieka ciągnie do takich eksperymentów i do zdrowego, prostego jedzenia. Najlepiej na świeżym powietrzu.
3 pyszne, proste przepisy od szefa kuchni Davida Gaboriaud
Gotowanie z tak utalentowanym kucharzem jak David było dla mnie cenną lekcją. W dodatku w takich okolicznościach przyrody, z takim widokiem, wśród takich zapachów i w takiej atmosferze. David oprócz tego, że jest kulinarnym mistrzem to nieustannie wszystkich rozśmiesza. Ma fantastyczną energię. I przepis, który podam Ci jako pierwszy też jest fantastyczny. Gospodarze Monika i Wojtek robią sami sery z mleka hodowanych przez siebie zwierząt i sery te są naprawdę doskonałe. Za to halloumi oddałabym wiele. Użyliśmy go do grzanki z chleba na zakwasie, ze szparagami i młodymi pędami chmielu, na którą przepis znajdziesz poniżej.
GRZANKI ZE SZPARAGAMI LUB MŁODYMI PĘDAMI CHMIELU, HALLOUMI I SERKIEM ALMETTE
Czas przygotowania: 20 min
Porcja dla 4 osób.
Składniki:
- serek Almette śmietankowy
- młode pędy chmielu lub pęczek szparagów
- łyżka masła klarowanego
- 4 kromki chleba
- 1 ser halloumi
- łyżka oliwyulubione zioła do dekoracji
- sól pieprz
Przygotowanie:
Na patelni na oliwie podsmaż plastry sera halloumi na złoty kolor w obu stron. Młode pędy chmielu lub szparagi zblanszuj lub od razu usmaż na patelni na maśle klarowanym. Dopraw solą i pieprzem do smaku. Zgrilluj kromki chleba i posmaruj je serkiem Almette śmietankowym. Ułóż na nich plastry sera halloumi i młode pędy chmielu. Udekoruj ulubionymi ziołami. Dopraw solą i pieprzem do smaku.
Tipy od Davida:
Młode pędy chmielu możesz zastąpić szparagami. Grzanki możesz zrobić z czerstwego chleba w duchu zero waste.
WEGE KRUPNIK Z KASZĄ JAGLANĄ PODANY Z SERKIEM ALMETTE ŚMIETANKOWYM
czas przygotowania: 30 min
porcja dla 4 osób
Składniki:
- serek Almette śmietankowy
- 2,5 litra bulionu warzywnego
- 2 marchewki z bulionu
- 2 pietruszki z bulionu
- 100 g kaszy jaglanej
- 300 g ziemniaków
- garść boczniaków
- łyżka masła klarowanego
- natka pietruszkisól, pieprz
Przygotowanie:
Kaszę ugotuj na sypko i dopraw do smaku solą. Ziemniaki obierz, pokrój w małe kawałki i ugotuj do miękkości. Odcedź ziemniaki. Warzywa z bulionu pokrój w małe kawałki. Na rozgrzanej patelni na maśle klarowanym usmaż boczniaki na złoty kolor i dopraw do smaku solą i pieprzem. Natkę pietruszki drobno posiekaj. Podgrzej bulion. W miskach lub głębokich talerzach ułóż pokrojone warzywa. Dodaj kaszę i zalej bulionem. Dodaj boczniaki i posyp natką pietruszki. Dopraw do smaku. Podawaj z serkiem Almette śmietankowym.
Tipy od autora:
Kaszę jaglaną przed gotowaniem dobrze opłucz, tak aby pozbawić ją gorzkiego smaku. Możesz też zalać ją wrzątkiem. Przygotuj więcej bulionu, który możesz użyć do różnych zup czy dań, na przykład do risotto. Nadmiar bulionu możesz zamrozić na kilka miesięcy. Zamiast boczniaków możesz użyć pieczarek portobello lub suszonych borowików.
SAŁATKA Z DZIKICH ZIÓŁ Z DRESSINGIEM Z SERKA ALMETTE ŚMIETANKOWEGO
Czas przygotowania: 20 min
Porcja dla 4 osób
Składniki:
- garść liści mlecza (mniszka lekarskiego)
- garść listków pokrzywy
- kilka listków szczawiu
- dziki szczypiorek
- 2 łyżki prażonych pestek słonecznika
- 2 łyżki pestek dyni
- 4 jajka
- łyżka masła klarowanego
dressing:
- 2 łyżki serka Almette śmietankowego
- 4 łyżki oliwy
- 2 łyżki soku z cytryny
- sól pieprz
Przygotowanie:
Wszystkie liście dzikich ziół i roślin dobrze umyj i osusz. Liście pokrzywy sparz wrzątkiem i od razu zahartuj w lodowatej wodzie. Osusz. W miseczce wymieszaj serek Almette śmietankowy z wodą jak na dressing. Dodaj oliwę, sok z cytryny, sól i pieprz do smaku. Wymieszaj. Na patelni usmaż jajka. Serwuj sałatkę z sadzonymi jajkami. Posyp pestkami słonecznika i polej dressingiem.
Pojadłam, popiłam, pogotowałam, pooddychałam wiejskim, czystym powietrzem, a do swojego kajecika wpisałam kolejne punkty potrzebne do realizacji mojego marzenia. Pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że jeśli uda mi się stworzyć swoje siedlisko, blisko natury, to będzie ono choć w połowie tak wspaniałe jak Siedlisko Leluja. Polecam Ci to miejsce bardzo, bardzo gorąco.
Dziękuję marce Almette za ten piękny dzień <3
25 komentarzy
Basia, ale to jest piękne marzenie, tak bardzo Twoje <3 Wiem, że takie marzenia nie są łatwe do realizacji, ale kibicuję. Niech się spełni!
Dziękuję ❤️❤️❤️ Bardzo bym chciała ☺️
Basia, ostrożnie z marzeniami – lubią się spełniać w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedyś, w czasie weekendowego pobytu w jednej z ulubionych agroturystyk w stuletnim tartaku, pomyślałam sobie: „Ehhh…fajnie byłoby tu mieszkać”. I co? Od dwóch lat mamy swojego stulatka, a przed rokiem przyjęliśmy tam pierwszych gości 🙂
Oh wow, ale wspaniała historia
Basiu, uda Ci sie, trzymam kciuki, a najwazniejsze mow glosno o swoich marzeniach, jest szansa ze ktos uslyszy i akurat ma na sprzedaz takie gospodarstwo. A jesli chodzi o marzenia to ja wczoraj tak bardzo zapragnelam byc nad morzem, wiec mowie do M., zobacz te brzozy szumia tak ze wystarczy ze zamkne oczy i wyobrazam sobie ze to szum fal. Po 2 minutach wrocil z tel i odglosem mew na youtubie i tak znalazlam sie na plazy, nawet plusk wody tam byl 🙂 taka histororia
Ten Twój mąż to Cię bardzo kocha super historia ❤️❤️❤️
Basiu kiedyś skorzystałam z Twojej rekomendacji i wybrałam się na pyszną pizzę w Lun na Pagu i teraz karma wraca;-) Polecam Ci magiczne miejsce, jak z opisu Twojego marzenia- Villa Greta w Dobkowie na Dolnym Śląsku. Jest cudnie, pysznie i jest stodoła:-)
Trzymam kciuki:)
Uważaj o czym marzysz, bo marzenia potrafią się spełnić 🙂 i co wtedy?
Marzenia się nie spełniają, to my, swoim działaniem powodujemy, że się urealniają 🙂
Kiedyś, miałam takie marzenie- rzucić Trójmiasto i zamieszkać na wsi. Cztery lata temu, zrobiliśmy to. Takie miejsce o którym piszesz stworzyliśmy tylko i wyłącznie dla siebie i naszych znajomych. Nie stworzyliśmy agroturystki- dlatego nie traktuj tego jako reklamy.
Jeśli szukasz swojego miejsca na ziemi pomyśl o Warmii. Okolice Lawendowego Pola. Szukaliśmy tam swojego miejsca, ale to było poza naszymi możliwościami finansowymi. Ostatnio trafiłam w sieci na fajne filmiki z tamtych rejonów. https://www.youtube.com/watch?v=pu3GzKXyLK4.
O kurcze, trzymam kciuki za realizację Twojego marzenia. PIękne miejsce, oby takich było więcej 🙂
Pięknie tam – dla mnie trochę za sielsko 🙂 dokładnie Willa Greta to mój klimat:) aha ostanio gdzieś widziałam ogłoszenie – poniemiecki dom i 8 mkw starego sadu – znajdę to podeślę 🙂 czekam na wielkie otwarcie
Basiu, sky is the limit. Pamiętam jak kiedyś wieczorem z mężem rozrysowaliśmy sobie plan naszego wymarzonego domku i jego okolicy. Była na nim ściana brzóz przed domkiem, nawet nie wyobrażasz sobie co się pojawiło w mojej głowie jak wysiadłam z auta oglądać domek i moim oczom ukazała się ściana brzóz 🙂 Domek obejrzeliśmy pobieżnie, bo wiadomo było, że „to ten” 😀
No wiadomo ❤️
Zakochałam się w tych zdjęciach! Marzy mi się mieszkanie na wsi, ale to może kiedyś 🙂
” marzenie to cel z datą realizacji.” – to zdanie absolutnie mnie ujęło, o zdjęciach nie wspomnę!
Ale… chcę życzyć właśnie wyznaczenia sobie tego marzenia jako celu i żeby udało Ci się go krok po kroku osiągnąć. No i mam nadzieję, że tych wszystkich kroków będziemy tutaj świadkami? 🙂 Pozdrawiam!
Super To także moje marzenie. Mieszkam na wsi i tak się wychowałam teraz to tylko z nazwy, bez większych upraw i gospodarki. Każdy zrobił się wygodny, ale urok wsi dla mnie pozostał i powoli chcę wrocić do tego. Za Ciebie trzymam kciuki Powodzenia
Super to Twoje marzenie. Ja już to widzę. Warsztaty, gotowanie, joga itp. itd. w pięknym miejscu i z ciekawymi ludźmi. Jak masz wolny jakiś milion zł (choć dokładnie nie wiem ile) to mam dla Ciebie nawet takie miejsce. 100 letni dom KLARNERÓWKA w okolicach Kazimierza Dolnego z bajecznym widokiem na Wisłę. Byłam tam tylko jeden raz a to miejsce mam w głowie do tej pory. Teraz jest na sprzedaż. Niedaleko tego miejsca też mieszka moja ukochana Katarzyna Miller. Warsztaty z panią Kasią w takim miejscu w roli głównej to było by coś cudownego. Pozdrawiam 🙂
działki koło Kazimierza mają tak magiczne ceny, że hohoho 🙂 ale dziękuję Ci za namiar <3
Basiu, to powiedzenie napisałaś odwrotnie. Mówi się: „cel to marzenie z datą realizacji”.
Wtedy to ma sens.
Kurczę – masz rację! Pokręciłam, juz poprawiam 🙂
Basiu,
trzymam kciuki za spełnienie marzenia.
A u Moni faktycznie jest cudownie. Czy opowiadała jak wiozła kozę osobówką? 🙂
Nie, ale pewnie zrobiłabym to samo ❤️
Ale przecież niedawno pisałaś, że sprzedałaś właśnie dom na wsi bo życie z daleka od cywilizacji to jednak nie to i mieszkanie w mieście ma więcej plusów i jest wygodniejsze. A teraz zwrot o 180 stopni?
Nie, żaden zwrot. Szukamy mieszkania w mieście do życia na codzien, a siedliska na sezon i po to, żeby moc w nim przyjmować gości 😉
Nic tu się nie wyklucza.
Piękne i ambitne marzenie. Moja przyjaciółka również marzy, aby założyć własne gospodarstwo agroturystyczne. To duże koszta, żeby kupić taki kawałek ziemi, ale jeśli ktoś planuje na tym zarabiać, to z czasem się zwróci. 🙂