fbpx

REZERWAT DZIKICH DZIECI W LUBLINIE

Autor: Basia Szmydt

Jestem prawie pewna, że tak jak ja pamiętasz czasy dzieciństwa i swobodnej, niekontrolowanej, całodziennej zabawy. Brudnych rąk, kolan, ubrań, zabawy błotem, skoszoną trawą, łażenie po drzewach, płotach, budowanie murów z kamieni i konstruowanie huśtawek z desek i sznurków. Ależ mieliśmy wtedy swobody! Ileż pomysłów na minutę na spędzenie czasu przychodziło nam do głowy! Czy pamiętasz, by w tych zabawach, tak na co dzień towarzyszyli nam rodzice? Ja nie 🙂
W większości przypadków byliśmy pozostawieni sami sobie, a zabawa trwała w najlepsze. Byliśmy kreatywni, samodzielni, trochę posiniaczeni, podrapani i szczęśliwi. Mieliśmy mnóstwo swoich dziecięcych spraw.

Dziś, jako rodzice żyjemy w dobrych czasach, jeśli mówimy o dostępie do wiedzy. Mamy mnóstwo dobrych książek napisanych przez mądrych ludzi, którzy podpowiedzą nam jak być dobrym rodzicem. Jako rodzice jesteśmy bardziej uważni, empatyczni, mamy dla naszych dzieci statystycznie rzecz ujmując oczywiście, więcej czasu i …więcej pomysłów na to jak tym naszym dzieciom ich własny czas wypełnić. Jednocześnie jednak mam nieodparte wrażenie, że gubi nas ta ciągła kontrola i niekończące WTRĄCANIE SIĘ DO ZABAWY.
Ileż znamy takich sytuacji, gdy jako dorośli staramy się reagować niemal natychmiast. Rozwiązujemy za dzieci najdrobniejszy problem, każde nieporozumienie z rówieśnikami, w ciągu kilku sekund wkraczamy do akcji.
Ileż razy słyszymy na podwórku: nie biegaj tak szybko, bo się spocisz, zwolnij, przeproś, oddaj zabawkę, ustąp dziewczynce, nie dotykaj piasku, bo się ubrudzisz…

Nie pozwalamy naszym dzieciakom popełniać żadnych błędów, choć sami w dzieciństwie mieliśmy szansę i możliwość, by popełnić ich setki. A w kwestii błędów nic się nie zmieniło. Człowiek, nawet mały, uczy się popełniając je.

I choć wiem, że takie zachowanie, nas rodziców, prawie zawsze wynika z troski o dzieci, to większość z nas zdaje się zapomniało już z czego powinna składać się beztroska, dobrze nam przecież znana zabawa.  Lubimy zgodnie stwierdzić, że kiedyś było lepiej, kiedyś to dopiero były zabawy, że dziś nasze dzieci zająć się niczym nie potrafią, ale jednocześnie nie dajemy naszym maluchom odrobiny swobody.
Oczywiście generalizuję, bo rodzic rodzicowi nie jest równy. Jeden pozwoli dziecku biegać od rana do wieczora boso i zbudować samodzielnie domek na drzewie, a drugi nie rozstanie się nawet na chwilę z mokrymi chusteczkami, a piaskownicę pozwoli dziecku oglądać, ale raczej nie dotykać.

Spędziłam z moimi chłopakami podczas wakacji u dziadków kilka popołudni na osiedlowym placu zabaw. Będąc na tym placu zabaw zobaczyłam, że dzieciaki rzeczywiście nudzą się jak mopsy. Może rzeczywiście świadomość, że w domu czeka na nie kablówka i tablet sprawiają, że góra piachu nie wydaje się być atrakcyjna. Stwierdziłam, że nie będę się nad tym dłużej zastanawiać i poszłam szybko do domu moich rodziców. Wróciłam z wiadrem wody i wlałam je do tej piaskownicy. Z suchego, nudnego piachu w jednej chwili zrobiło się błoto, czyli dwugodzinna zabawa totalna. Moja rola ograniczyła się do podsunięcia narzędzia czyli wiadra z wodą. Piasek zaczął się lepić, w ruch poszły kapsle, patyki, jarzębina, kamienie, stare zabawki, a dziecięca kreatywność osiągnęła maksimum. Zgadnij jaka była reakcja mam na tym placu? Przerażenie w oczach, bo przecież dzieci się wybrudzą. W związku z tym na placu zabaw nastąpił smutny podział na dzieciaki, które bawiły się przednio w tym błocie i na te, które w swoich białych sukienkach mogły podziwiać tę zabawę z ławki.
To tylko cholerne ubrania… Skąd pomysł, by na plac zabaw ubierać dzieci w najpiękniejsze sukienki? Skąd przekonanie, że nasze dzieciaki nie mają ochoty bawić się jak my, kiedy byliśmy mali? Beztrosko, bez tej ciągłej kontroli i strachu przed brudem.

Chcę Ci dziś pokazać magiczne miejsce. Miejsce, które wpisuję na naszą rodzinna MAPĘ DOBRYCH MIEJSC. To Rezerwat Dzikich Dzieci w Lublinie – miejsce stworzone przy udziale dzieci i dla dzieci. Miejsce, do którego dorośli mają bardzo ograniczony dostęp i tylko na określonych zasadach. Prawdziwa Pajdokracja. Jeśli będziesz w Lublinie i jesteś rodzicem dziecka do 15 roku życia to odwiedź Rezerwat koniecznie. Jeśli nie planujesz wizyty w tym mieście może mój dzisiejszy wpis okaże się być dla Ciebie inspiracją. Może stworzysz namiastkę Rezerwatu na swoim podwórku lub na balkonie. Może po prostu inaczej spojrzysz na zabawy swojego dziecka na placu zabaw. Zobaczymy 🙂


Rezerwat Dzikich Dzieci znajduje się na zielonej łące otoczonej drzewami w samym centrum Lublina. Jest podzielony na dwie strefy. Pierwsza to strefa dla dzieci od 7 do 15 roku życia. Rodzice nie mają tam wstępu, chyba że podczas wyznaczonych dni otwartych, wówczas pozostają pod opieką dzieci – nie odwrotnie. Dzieci mają do dyspozycji wszelkie narzędzia: młotki, gwoździe, wkręty, wkrętarki, piły, deski, palety, sznury etc. Nikt nie narzuca im zabawy i gotowych rozwiązań. Dzieci same organizują sobie czas. Same decydują w co i jak będą się bawić. Spokojnie, na terenie rezerwatu są tzw. Playerworkerzy, czyli przeszkoleni dorośli, którzy dbają o bezpieczeństwo dzieci i jak najmniejszą ingerencję w ich zabawy. W następstwie tych zabaw powstają wieże, fortece, domki, a nawet samochody. Jest też najprawdziwszy stary autobus i kilka samochodów. Każdy do rezerwatu może przynieść niepotrzebne rzeczy, które dla dzieci mogą okazać się doskonałym budulcem.



Dzieciaki w ten sposób uczą się samodzielnego myślenia, kształtują swoje więzi społeczne, bo jak wiadomo, by stworzyć konkretną i stabilną konstrukcję trzeba więcej niż jedną parę rąk. Trzeba się dogadać po prostu.  W dzieciakach rośnie poczucie własnej wartości, gdy uda im się stworzyć coś samodzielnie.
O dziwo na terenie Rezerwatu nie odnotowano dotychczas żadnego poważnego wypadku z udziałem dzieci. Było kilka stłuczeń i drzazg w palcach, ale już dawno zostały wyjęte. Dzieci uczą się na błędach.

Maluchy do 7 roku życia mają do dyspozycji tak zwaną otulinę Rezerwatu, czyli doskonale wyposażoną kuchnię błotną, piaskową plażę, ogródek, w którym każdy może „adoptować” grządkę i majsterkownię. Odbywają się tu bezpłatne warsztaty, koncerty i przedstawienia, często z udziałem dzieci. Dzieci są angażowane we wszystkie aktywności Rezerwatu. To miejsce tworzone przez nie i dla nich.

Rezerwat działa sezonowo: od wiosny do końca lata. W tym roku jego działanie jest przedłużone i będzie go można odwiedzić również we wrześniu i październiku (tylko w weekendy od 10-18).
W sierpniu możesz odwiedzić Rezerwat od wtorku do niedzieli od 10-18.

Nie musisz jednak odwiedzać Rezerwatu Dzikich Dzieci w Lublinie, by dać dziecku przeżyć najfajniejsze pod słońcem zabawy. Wystarczy, że czasem się wycofasz, zaufasz, że czasem nie skomentujesz jakiegoś błędu i pozwolisz, by z wielkiej nudy zrodziły się wielkie pomysły.

Dziecko nie potrzebuje nowych zabawek i nieustannego wypełniania mu czasu. Potrzebuje narzędzi do tworzenia. Czasem to będzie wiadro z wodą przyniesione do piaskownicy, czasem karton po telewizorze, garnki, sznurek, kałuża czy kamienie.
Potrzebuje tej przestrzeni bez rodziców.

Pozwól mu.

Loading

Spodobają Ci się także:

8 komentarzy

puch ze słów 20 sierpnia, 2019 - 8:49 am

Witam. Pamiętam jak robiłam pyszne jedzenie z piasku i wody… pyszne w wyobraźni dziecka. To były czasy to była zabawa. Pozdrawiam

Reply
Marta 20 sierpnia, 2019 - 2:14 pm

Ja mam zgoła odwrotny problem z moim pierworodnym (lat prawie 5): ja mu pozwalam, a on…nie chce. Tzn. chce, ale z kimś dorosłym, kto podpowie mu, w co się bawić. Mimo wielu prób i podejść – zero kreatywności. Normalnie jak nie moje dziecko. Ja naprawdę marzę o tym, by nie ingerować w jego zabawę dlatego, że on się świetnie bawi… Jeśli zabawy to też tylko według tego samego, znanego mu schematu. Wszelkie odstępstwa są niemile widziane i są źródłem focha stulecia. Póki co samodzielna zabawa jawi mi się jako niemożliwe do zrealizowania marzenie (moje, rzecz jasna!)…

Reply
Iva 20 sierpnia, 2019 - 6:44 pm

Jejku… Przypomniały mi się czasy z „kuchnią na niby”.. Jak brało się stary garnek.. Wlewalo wodę plus piasek plus warzywa z ogródka Babci bądź Mamy. Urocze czay. Łezka się kręci w oku z tak miłych wspomnień.
Pozdrawiam Panią i cała rodzinę 🙂

Reply
Ola 20 sierpnia, 2019 - 10:38 pm

Kochana kupiliśmy działkę, zbudowalismy dom i jeździmy kiedy bądź…bo tam między innymi jest piaskownica i jak się doleje wody z psiej miski to hulaj dusza piekła nie ma i mamo chcesz zupy, tato a może loda o smaku pampersa, takie tam dzieciństwo level normal

Reply
ForHim.pl 21 sierpnia, 2019 - 9:43 am

Bardzo fajna idea z takim rezerwatem 🙂 Niby swobodna zabawa, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto dba o bezpieczeństwo 🙂

Reply
Prosto. Z Lasu. 22 sierpnia, 2019 - 7:57 am

To była najfajniejsza zabawa. Znikało się z domu na całe dnie a wieczorem doszorować się z tego piachu i błota nie można było. Wszystkiego było mniej i mały człowiek miał szansę marzyć, czekać tygodniami na zabawkę lub wydarzenie roku;) Basiu, piękny ten Twój blog. W swojej prostocie i prawdziwości najpiękniejszy.

Reply
Myszamysza 22 sierpnia, 2019 - 8:58 am

REWELACYJNY TEKST I MIEJSCE!!!!!!!! bankowo wpisuje na mape hust have do odwiedzenia 🙂
Moja cora uwielbia bloto i raczej pozwalam jej na wszystko w sensie odkrywania. Lubi, potrzebuje, chce. Syn – ma problem z wzieciem mazi do reki (lub buzi – nie tknie jogurtu, serka itd). Bawi sie przewaznie swoja wyobraznia, rzadko z rekwizytami… ma 9 lat. Podejrzewam u niego leki autyzm, po matce.
Dzieki za wspaniala podpowiedz!!!!

Reply
Magda 23 sierpnia, 2019 - 1:34 pm

Czytam twój tekst nad talerzem klusek z serem, a moja czwórka bawi się na dworze mniej więcej tak jak to opisałaś. Serce mi rośnie, gdy widzę ich radość i kreatywność. Problem, gdy są takie kreatywne w domu, wtedy czasami budzi się we mnie taka wredna mamuśka, która kręci nosem (czytaj wrzeszczy) bo parkiet napęczniał od wody, plastelina w dywanie, pocięte ubrania nożyczkami, wylane kosmetyki z butelek i jęszcze mnóstwo innych rzeczy, a wszystko to mogą zdziałać w jedną godzinę. Pozdrawiam z Bełżyc

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem