fbpx

MÓJ CUDOWNY WARSZAWSKI PORANEK

Autor: Basia Szmydt

Mam to szczęście, że otacza mnie w życiu garstka prawdziwych przyjaciół. Można ich policzyć na palcach jednej ręki. Wystarczy.
Od Agi dostałam wspólną kolację na Powiślu, od Magdy cudowny wieczór przy winie, a od Piotrka klucze.
Klucze do mieszkania tylko dla mnie. Czyż może być lepiej?

Czy mieliście kiedyś wrażenie jakbyście grali w teledysku? 🙂 Ja miałam!
Tylko posłuchajcie:
Cisza…
7 rano
Otwieram balkon i słyszę to charakterystyczne bzyczenie, które pamiętam z czasów mieszkania na Mokotowie – to Warszawa budzi się do życia.
Nie mam internetu.
Nie mam gazety.
Nie mam listy zadań do zrobienia.
Nie mam pomysłu na śniadanie.
W piotrkowej lodówce znajduję puszkę ananasów.
Pokój zalany słońcem. Tona książek. I ja.
W radiu lecą moje ukochane piosenki z pierwszych randek z Tomkiem.
A ja leżę w wannie i rozmyślam.

2   5

3

4
1

Po raz kolejny zastanawiam się, w którym momencie straciłam radość z celebrowania prostych rzeczy? Czy stało się to wtedy, kiedy założyłam konto na FB? Gdzie podziała się beztroska, spontaniczność, nieumiejętność przejmownia się pierdołami i wyszukiwaniu sobie tony problemów? Czemu najczęściej używanym słowem w ciągu dnia jest „muszę” ?
Muszę zdążyć, muszę kupić, muszę zrobić, muszę odpocząć, muszę zjesć…
Kiedy ostatni raz tak na maksa poczułam smak tego co jem, tak jak tego poranka poczułam smak ananasów.
Kiedy ostatni raz wsłuchałam się w muzykę, która leci w radiu?
Kiedy ostatni raz złapałam tak zwaną zawiechę…
Zakładam płaszcz i wychodzę przywitać poranną Warszawę.
Teledysku ciąg dalszy. Piękne słońce. Autobus linii 107. W  autobusie na przeciwko mnie siada starszy pan i rozmawia przez telefon śmiejąc się do rozpuku. Nie wytrzymuję i w pewnym momencie zaczynam śmiac się razem z nim. Wysiadam cała we łzach. Ze śmiechu oczywiście.
Idę na śniadanie. Małe bistro. Pyszny omlet i The XX w tle. Pięknie i pysznie.
Piję kawę i zamiast sprawdzać niekończące się updejty na FB czy blogu obserwuję człowieka zamiatającego ulicę przed swoją restauracją.

6 7

Splot kilku wydarzeń ( Gina i jej film!) plus moja ciągle spuchnięta od myślenia głowa sprawiły, że zwolniłam. Piję mniej melisy 🙂
A na deser jeden z bohaterów mojej dzisiejszej opowieści, który odstawił mnie wprost pod drzwi, w ramiona Tomasza Mego Jedynego Takiego. I na tym teledysk zakończymy. ( wiadomość dla czytelniczek bloga – Piotrek jest zajęty) 🙂

8 9

ps. o mniej więcej tak się czułam w moim teledysku 😀

Loading

Spodobają Ci się także:

9 komentarzy

Tekstualna 6 listopada, 2013 - 10:04 pm

lo lo love <3

Reply
Gina (Mamussima) 6 listopada, 2013 - 10:48 pm

gadałyśmy już o tym, to się powtarzać nie będę.

Pan Piotr musi zostać odbity:P zwłaszcza za pozycję ANGELOLOGIA, której nie da się nie zauważyć, w ogóle za książki, dużo książek. pozdrów go:P

wiesz, słuchać, a nie słyszeć
czytać, anie patrzeć w litery
oglądać, a nie patrzeć w monitor

tak. za cholerę nie wiem gdzie się ta celebracja momentów zbyt często podziewa.

Reply
mejflaj 7 listopada, 2013 - 7:30 am

Budujesz dziewczyno! Fajny post. Przypomniał mi, że nie warto mrużyć oczu na to co w okół. No i ta Warszawa jakaś taka ładna na tych Twoich zdjęciach, może jednak da się lubić?

Reply
tatdool 7 listopada, 2013 - 7:40 am

to był DZIEŃ!!!:)

Reply
Ania 7 listopada, 2013 - 11:43 am

Eh Baśka… Ty to jesteś! 🙂

Reply
Pepe 7 listopada, 2013 - 7:28 pm

Dobrze Ci 🙂 Co rano cieszę się tą budzącą zapachem kawy z kafejek, które mijam w drodze do pracy 🙂
Nomen Omen chyba cieszyłyśmy się tym samym porankiem, ja spacerowałam do pracy na Żurawią, a ty w wannie pogryzałaś ananasy chyba całkiem niedaleko 🙂
Lubię takie posty Twoje 🙂
xoxo

Reply
Mamy Sposób! 8 listopada, 2013 - 6:04 am

Basiu, świetne zdjęcia – jestem urzeczona. Oddają dokładnie to, co chciałaś przekazać, czyli radość płynącą z celebrowania każdej chwili. No i skłaniają mnie to zakupu lustrzanki, ale pewnie minie jeszcze spoooro czasu nim to nastąpi 😉

Reply
Niedoskonała Mama 11 listopada, 2013 - 9:03 pm

a gdyby każdy poranek celebrować jak zapowiedź cudownego dnia, który rozwinie się w nieoczekiwany sposób, mimo przewidywalnego scenariusza? I ja chciałabym poczuć te ananasy, muszę spróbować, może się uda 😉

Reply
Ania 12 listopada, 2013 - 9:33 pm

Jej, uwielbiam Cię, bo po każdym poście czuję wszystko tak jak opisujesz głęboko w duszy… wyłączam fb, tv, dziecko śpi, a ja zmykam pod kołdrę cieszyć się papierowym kryminałem szwedzkim :***

P.S. Szczęściara z tej Piotrkowej kobiety 🙂

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem