Dopadła i mnie. Przyszła pewnego dnia i odczepić się nie może. Jesienna chandra. Taka, która nie potrzebuje jakiegoś wielkiego powodu, by po prostu wejść i rozgościć się w domu. Taka, która w sekundę robi na buzi posępną minę.
Zobaczyłam się dziś w lustrze. Zgarbiona, ze zmarszczonym czołem i miną jakby mi się działa jakaś wielka, niewypowiedziana krzywda. A przecież się nie dzieje. Przecież wszystko jest dobrze. Tylko tej energii człowiek ma jakby mniej i to też przecież normalne. Przecież co roku ta historia lubi się powtarzać. Czasem chandra lubi się przeciągnąć zupełnie niepotrzebnie, otoczyć nas takim smutkiem ogromnym i zmienić w totalnych „narzekaczy”, a czasem udaje się ją zwalczyć w zarodku. Czasem pomagają na nią najprostsze i najzwyklejsze sposoby, takie jak te: MOJE SPOSOBY NA JESIENNĄ CHANDRĘ, a czasem trzeba się dopieścić jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej się otulić i przytulić, jeszcze więcej czasu sobie poświęcić, jeszcze więcej rzeczy odpuścić z tych, które odpuścić można, a nawet trzeba, jeszcze więcej spokojnie sobie pooddychać. Bo jesień to czas, w którym wszystko zwalnia. Wyjrzyj za okno – zobacz jak przyroda się zatrzymała. Jakie wszystko jest ciche i szare, powolne i nigdzie się nie spieszy. My najwidoczniej musimy zrobić to samo.
Dlatego dzisiejsza lista 30 PLANÓW NA LISTOPAD będzie trochę inna niż te poprzednie, w których mogłam góry przenosić, miałam tonę energii, a samo spisywanie tych małych i większych celów niesamowicie mnie motywowało i sprawiało, że miałam ochotę być w ciągłym ruchu i nieustannie doświadczać.
Tutaj możesz zobaczyć jak wyglądały moje poprzednie listy:
– Moje 30 planów na kwiecień.
– Moje plany na marzec.
– Moje 31 planów na grudzień.
W listopadzie chcę zwolnić. Nie mam energii i nie zamierzam z tego powodu mieć wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie. Listopad to dobra pora, by się sobą zaopiekować, by sobie wybaczyć i odpuścić. By właśnie wtedy, gdy czujemy się totalnie bez siły i do niczego nie dokładać sobie jeszcze więcej. Mój listopad to będzie dobry, rodzinny czas, który spędzę głównie w kuchni pachnącej różnymi, pysznymi rzeczami. Gotowanie to niezmiernie mój najlepszy „pożeracz stresu”. Dobrze się akurat składa, ale o tym za chwilę 🙂
30 PLANÓW NA LISTOPAD:
1. Dokończyć pierwszy, jesienny rozdział mojej książki
Wróciłam! Po kilku miesiącach, kiedy to odłożyłam gotowanie, fotografowanie i pisanie książki, pewnego dnia wstałam i stwierdziłam, że jestem to winna wielu osobom, przede wszystkim mojej babci, którą pożegnałam w wakacje. Jej śmierć zatrzymała na chwilę mój świat i wiele moich spraw. Bez namysłu wtedy odłożyłam na bok bardzo dużo rzeczy, spraw, w tym pracę nad książką, a później za nic w świecie nie mogłam wrócić. Przestałam nagrywać stories, przestałam „gadać” na live’ach do moich czytelniczek, straciłam zapał, odpuściłam.
Wiem, że ona bardzo mocno mi kibicowała i wiem też, że mam już wszystko co trzeba, by spiąć to w całość. Jako, że obiecałam sobie, że wszystkie przepisy w mojej książce znajdą się w niej zgodnie z porami roku to aktualnie w mojej kuchni trwa wielkie, jesienne gotowanie. Moja kuchnia pachnie najlepszą grochówką mojej Babci, bułeczkami z kaszą gryczaną babci Zosi i najlepszym na świecie brownie polanym sosem z solonego karmelu, na który przepis zawsze wysyła mi moja przyjaciółka Joka. Ta książka będzie zbiorem wszystkich tych przyjemnych smaków, które mnie kojarzą się z pięknymi chwilami, z ważnymi w moim życiu ludźmi. Wkładam w nią ogrom mojego serca i tonę pracy. Mam ogromną nadzieję, że uda mi się tę energię, miłość, zapachy i smaki przelać na papier tak, aby ta książka stała się zbiorem być może również Twoich ulubionych przepisów.
Dlatego mniej mnie. I tutaj na blogu i mniej mnie na instagramie. Moje życie teraz od rana toczy się w kuchni, jestem umorusana mąką, a na szyi wisi mi aparat. I cudownie mnie to odpręża! Jestem w połowie „Jesieni” 🙂 Do końca listopada chcę mieć już wszystkie jesienne przepisy. Trzymaj kciuki <3
2. Joga
W tym miesiącu ( i w następnych pewnie też ) odpuszczam wszystkie wyzwania na pośladki, na „sześciopaka” i na talię osy. Nie mam siły. Za to joga… Joga to jest magia. Choć wygląda niepozornie, to te wszystkie, powolne wygibasy na macie mają po prostu niesamowitą moc. Po 5,5 h w aucie, kiedy stałam w potwornych korkach. Wtedy, gdy wykańczał mnie PMS i migrena. Gdy byłam zestresowana i bolała szyja. To właśnie joga w jakiś magiczny sposób pozwala się tego wszystkiego pozbyć w kilka chwil. Wycisza, uwalnia napięcia mięśniowe, sprawia, że czuję się lepiej. Jestem totalną amatorką, niczego nie wiem, nie znam nazw asanów, ale włączam Gosię Mostowską na Youtubie, rozkładam się na macie na 15 minut i robię to co potrafię. Chciałabym znaleźć się na tej macie każdego wieczoru i poranka.
3. Matcha latte zamiast kawy
Znasz matchę? To soczyście zielone, sproszkowane liście zielonej herbaty, które potrafią dodać dwa razy więcej energii niż kubek czarnej kawy. Samo przygotowanie matcha latte, czyli łyżeczki proszku z ciepłym mlekiem, na przykład owsianym, to już swoisty rytuał, przy którym trzeba się chwilkę zatrzymać. Lubię to. Zwłaszcza, że matcha ma wspaniałe właściwości prozdrowotne. Matcha to bardzo silny antyoksydant, a te jak wiadomo wiążą wolne rodniki. Wolne rodniki to są najprościej rzecz mówiąc ( a wiem to z „Było sobie życie”) niesparowane cząsteczki tlenu, które krążąc po naszym organizmie szukają „pary” i atakują zdrowe komórki. W ten sposób niszczą nasze zdrowie, przyczyniają się do wielu chorób, zwłaszcza do chorób nowotworowych. Filiżanka matchy bardzo wczesnym porankiem zamiast kilku kubków kawy? Jestem na tak.
4. Kupić sobie piękny zeszyt, w którym będę prowadzić dziennik
Jestem totalnym papierniczym freakiem, uwielbiam notesy, dobre długopisy i uwielbiam pisać. Wiesz, że każdy blogowy post najpierw piszę ręcznie w zeszycie? Inaczej nie potrafię. Ale blog to nie wszystko, to tylko maleńki ułamek mojego życia, a ja mam ogromną ochotę zapisywać mnóstwo innych, bardziej prywatnych rzeczy właśnie w dzienniku. Przez wiele, wiele lat pisałam pamiętniki, które mam do dzisiaj. Wiem, że gdybym nie zapisała tych wszystkich historii w pamiętnikach, gdybym w maleńkich notesikach nie zapisywała pierwszych słów moich dzieci – nie pamiętałabym tego. Stąd też pomysł na moją pierwszą książkę – by to wszystko pamiętać.
Znaleźć piękny zeszyt, który będzie moim grubym dziennikiem, pamiętnikiem – to mój cel na listopad. Daj znać jeśli widziałaś gdzieś coś takiego.
5. Obejrzeć kolejne filmy z Meryl Streep.
Czasem wydaje nam się, że powinniśmy obejrzeć wszystkie te seriale i filmy, które są aktualnie na topie i w pewnym momencie czujemy, że chyba za tymi wszystkimi nowościami nie nadążamy. I tak pewnie nie zdążymy. Ja już nie gonię. Nie przeczytam wszystkich książek, które tak pięknie wyglądają na półce w księgarni. Nie obejrzę wszystkich seriali na Netflixie. W tej kwestii również nie chodzi o ilość, ale o jakość. O to, by się nad daną książką zatrzymać, pomyśleć o niej przez resztę dnia, gdy właśnie skończyłam ją czytać. O to, by się wzruszyć albo zachwycić na filmie i by wybierać takie tytuły, które są warte naszego czasu. W tym miesiącu chcę obejrzeć kolejne filmy z moją ukochaną aktorka Meryl Streep.
Wybieram „Boską Florence”, „Żelazną Damę” i „Pralnię”.
Jeśli jeszcze nie widziałaś to polecam Ci moje ukochane filmy z Meryl:
„Co się wydarzyło w Madison County”
„Julie&Julia”
„Sprawa Kramerów”
„Mamma Mia”
„To skomplikowane”
„Pożegnanie z Afryką”
6. Wysprzątać samochód.
Moment, w którym wsiadam do posprzątanego samochodu, z wyszorowaną deską rozdzielczą, umytymi z wszelkich bułkowych okruchów wycieraczkami, z zatankowanym bakiem, z uzupełnionym płynem do spryskiwaczy, z ulubioną płytą w odtwarzaczu i aromatyczną kawą w kubku termicznym tuż pod moim prawym łokciem to jest jedna z moich małych życiowych przyjemności. Niestety przy dwójce dzieci doświadczam jej zdecydowanie zbyt rzadko, a po wyglądzie siedzeń z tyłu można spokojnie odtworzyć listę wszystkich przekąsek, które jadły moje dzieci przez ostatni miesiąc.
Odkurzacz w dłoń i zabieram się za to jak najszybciej.
7. Wyjechać na weekend tylko dla siebie.
Posprzątany samochód przyda mi się, bo już 22 listopada wyruszam aż do Ojcowa niedaleko Krakowa, do przepięknego hotelu na warsztaty PROJEKT SELF LOVE, które jak sama nazwa wskazuje mają za zadanie zachęcić mnie albo niejako zmusić nawet, do zadbania i zaopiekowania się sobą. W programie joga, medytacja, warsztaty z psychologiem i rozmowy o pewności siebie i samoakceptacji, lekcje makijażu podkreślającego urodę, a nie zakrywającego ją i przede wszystkim pobyt w przepięknie położonym hotelu z fantastyczną strefą spa i wellness, z której zamierzam korzystać ile mi sił starczy. To będzie dobry, kobiecy czas. Nie mogę się doczekać! Może dołączysz?
Tutaj zobaczysz PROGRAM.
A tak wygląda HOTEL.
8. Nagrać sobie jesienną składankę do auta.
Pozostając w temacie auta i podróży – dobra muzyka to coś czego mi bardzo, bardzo potrzeba. Stacje radiowe mnie zawodzą, Youtube nie zdaje egzaminu, gdy zasięg pośrodku jakiegoś lasu jest kiepski. Potrzebuję swoich starych, dobrych, podpisanych markerem i autorskich składanek. Tylko jak taka nagrać skoro mój komputer nie ma nawet wejścia na płytę? Jestem dinozaurem…
9. Zrobić selekcję w ubraniach i oddać potrzebującym te, których ja już nie potrzebuję.
Moje listy nieodłącznie wiążą się z porządkami. Tak już mam. Porządek w domu, w rzeczach to porządek w duszy. To ze sobą idzie w parze. Mnie samej daje to również taką świadomość, że mam już wszystko, że nie potrzebuję kolejnych zakupów. Za każdym razem odkrywam jakieś przedmioty, o których istnieniu zapomniałam. Za każdym razem zmniejszam swój stan posiadania, porządkuję jakąś przestrzeń, upraszczam ją. Jest coś jeszcze. Ostatnio zwracam większą uwagę na skład ubrań, które noszę. Jakieś 2 miesiące temu skusiłam się na piękny sweter w panterkę z popularnej sieciówki. Wiesz jak wygląda po kilku praniach? Jak szmata. Jego skład to akryl i poliester (główne źródło mikroplastiku w morzach i oceanach). Jest cały zmechacony i „na miasto” raczej w nim nie pójdę. Chyba, że poświęcę kilka wieczorów na jego golenie. Za to sweter z wełny merino albo lniana koszula pomimo intensywnego noszenia wciąż wyglądają wzorowo. Po raz kolejny sprawdza się zasada mniej znaczy więcej. Zatem robię kolejną selekcję w ubraniach. Tych, których ja już nie potrzebuję wesprę fundację POMAGANIE PRZEZ UBRANIE.
Swój sweter mam ze sklepu Z.KOPYTEM bardzo polecam
10. Pojechać na rowerze do pobliskiego miasteczka.
Ależ ciężko jest się zmusić do aktywności fizycznej, kiedy przychodzi listopad… Ja nie chcę się zmuszać, ale chcę się więcej ruszać, bo wtedy lepiej się czuję. Zatem stawiam na jogę i na rower. Wybiorę się na kikunastokilometrową, niezbyt szybką wycieczkę rowerową do pobliskiego miasteczka, a w ramach nagrody na rynku kupię najlepszą na świecie chałkę 🙂 Rower, kiedy na dworze jest tak rześko musi dać naprawdę sporo endorfin.
11. Odwiedzić moją przyjaciółkę w Krakowie.
Znamy się od prawie 30 lat, spędziłyśmy ze sobą pół życia, a teraz mieszkamy tak daleko od siebie, że wizyty u siebie musimy wpisywać na listy. Dorosłość bywa czasami do bani.
12. Pojechać nad Wisłę z termosem herbaty i kanapkami.
To jest coś, co naprawdę lubię robić. Usiąść na chwilę nad rzeką, zwłaszcza teraz kiedy jest tam tak spokojnie i cicho, wyjąć z torebki kanapkę zapakowaną w papier, jak na studiach i mały termos z herbatą z cytryną. 20 minut. Tyle wystarczy. Zrobię to przy okazji załatwiania jakiś spraw.
13. Kupić przepiękne kwiaty i gałązki w kwiaciarni i ułożyć z nich wielki bukiet.
Polne kwiaty w okolicy się niestety skończyły, a mnie się marzą pachnące gałązki eukaliptusa i białe lilie, których zapach rozchodzi się po całym domu. Zrobię go sama jak najszybciej.
14. Dokończyć sypialnię na górze.
Małżeńska sypialnia jest już prawie gotowa. Potrzebuje tylko detali, które tworzą cały klimat. Miękkie koce, przyjemna w dotyku pościel, pachnące świece, lampki, muzyka, książki i projektor, na którym będziemy oglądać wieczorem filmy. Mam już prawie wszystko. Już prawie jestem na finiszu. Gdy skończę pokażę Ci jak to sobie wszystko wymyśliłam.
15. Zrobić sobie paznokcie inaczej niż zwykle.
To jedna z tych prostych, kobiecych przyjemności – świeży manikiur. Zwłaszcza dla mnie! Pisałam Ci niedawno w tym poście: JAK UDAŁO MI SIE POKONAĆ SWOJE KOMPLEKSY? że paznokcie były i są moim kompleksem od zawsze. Na szczęście wystarczy godzina u dobrej manikiurzystki, by wyczarowała na moich dłoniach paznokcie, o jakich mogłabym pomarzyć. Tym razem zamiast nieśmiertelnej czerwieni zrobię coś innego pomimo sprzeciwów mojego małżonka 🙂
16. Zrobić gołąbki według przepisu mojej mamy.
Moja mama robi najlepsze gołąbki na świecie. Uwielbiam je i chciałabym dorównać mistrzyni. Gołąbki to jedno z tych dań, które zawsze kojarzą mi się z jesienią. Uwielbiałam, gdy to właśnie one czekały na mnie na obiad po szkole. Tak samo dobre gołąbki robiła jeszcze tylko mama mojej przyjaciółki Rzepki. Jako dziecko jadłam je zawsze bez kapusty z mega grubą pajdą świeżego chleba i bez sosu pomidorowego. Tak, byłam niejadkiem. Dzisiaj jem wszystko, i kapustę i ten pyszny sos pomidorowy. Zrobię je w tym tygodniu.
17. Pójść na pilates.
Pewnego dnia dostałam wiadomość od jednej z czytelniczek, która spotkała mnie pod biblioteką w Grodzisku Mazowieckim. Okazuje się, że owa czytelniczka właśnie otworzyła salon pilatesu i bardzo zachęca mnie bym przyszła i spróbowała. „Chodź, przyjdź, pooddychaj, będę czekać z kawą” – cytuję. Nie mogę jej odmówić. A to jest STUDIO EDYTY.
18. Brownie, jesienna herbata, koc i książka.
Wspominałam już, że moja kuchnia pachnie brownie? Jakie to jest dobre… Aktualnie na mojej nocnej szafce w kolejce do przeczytania czeka: „Czerwony Pająk” Katarzyny Bondy, „Slow Life” Asi Glogazy, „Feng shui dla żółtodziobów” i kurs języka tajskiego 😀 😀 😀 Scenariusz jest prosty: podgrzany w piekarniku kawałeczek bardzo czekoladowego brownie, polany sosem z solonego karmelu, do tego flanelowa piżama założona po kąpieli i nasmarowaniu się ulubionym olejkiem, wywietrzona pościel i jedna z tych książek.
19. Dentysta.
Za niecałe dwa miesiące prawdopodobnie wyjeżdżamy na dłużej. Muszę mieć pewność, że wyjeżdżam zdrowa. To daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałaś o tym, że od ubytku w zębie może zrobić się stan zapalny w całym organizmie?
20. Zacząć planować nasz wyjazd do Tajlandii.
Choć w naszym życiu sprawy lubią zmieniać się jak w kalejdoskopie to jednak wszystko wskazuje na to, że styczeń i luty spędzimy podróżując po Tajlandii. Pora rozejrzeć się za jakimiś przewodnikami i zacząć robić notatki. Pora zarezerwować choć pierwszy nocleg. Resztę podróży planujemy odbyć spontanicznie i bez większego planu.
21. Kłaść się wcześniej spać.
Ostatnio bardzo pilnuję tego, żeby maksymalnie o 22 być już w łóżku. Wyciszona i gotowa do snu. Z prostej przyczyny. Gdy nie prześpię ciurkiem 8 albo i 9 godzin to następnego dnia czuję się jak na kacu gigancie. To pewnie przez jesienny spadek energii, ale i przez nie do końca dobrą dietę.
22. Zrobić porządek w papierach.
Jestem bałaganiarą, ale i mistrzynią w porządkach jednocześnie. Największy bałagan robię w kuchni podczas gotowania i właśnie w niezliczonych papierach, notesach, wydartych z gazet artykułach…Nieustannie coś piszę, robię notatki, coś zachowuję do przeczytania na później. W efekcie mam tysiąc notesów i nie wiem co gdzie mam zapisane. Czuję chaos i potrzebę uporządkowania tego.
23. Zabrać dzieci na wycieczkę do Żelazowej Woli.
Żelazową Wolę mam po drodze do Sochaczewa, na który czas znajduję zawsze 🙂 To tam mieści się mój ulubiony sklep ze starociami. W Żelazowej Woli nie byliśmy nigdy. Pewnej soboty albo niedzieli zabiorę tam dzieciaki.
Mój młodszy syn dostał w spadku po babci jej magnetofon i płyty, między innymi z muzyką Chopina. To było przyjemne zaskoczenie patrzeć jak właśnie te płyty wybiera sobie do słuchania.
24. Wypisać w notesie (kolejnym!) 50 swoich marzeń.
To może wydawać się zabawne… Wypisywanie marzeń, przez dorosłą „kobitę”. Jednak najlepsze w tym wszystkim jest to, że marzenia bardzo lubią się spełniać. Zwłaszcza wtedy, gdy o nich zapominamy na chwilę, a potem z zaskoczeniem odkrywamy, że voila! oto mam czego chciałam. Ostatnio w stosie notatek na biurku znalazłam listę swoich marzeń, które spisałam dwa lata temu. Czytałam ją i nie wierzyłam. Przynajmniej połowa się już spełniła! A było to niespełna dwa lata temu! Zapisałam tam między innymi „marzę, by mieć wykończony dom”, albo „marzę o gabinecie na antresoli”, albo „marzę o tym, by wyjechać na kilka miesięcy do Azji” i tak dalej, i tak dalej. Czas uaktualnić tę listę i czekać na to co się wydarzy albo trochę pomóc tym marzeniom 🙂
25. Zrobić kolaż albo kupić kolejny obraz do malowania po numerach.
Nie muszę chyba pisać, że robienie takich rzeczy to jest wielki „odmóżdżacz”? W zeszłym roku kupiłam swój pierwszy obraz do malowania po numerkach i malowałam go z dziecięcą radością przez kilka długich, jesiennych wieczorów słuchając przy tym audiobooka i pijąc hektolitry herbaty. Bardzo chcę to powtórzyć albo zrobić cos podobnego. Może kolaż, który oprawię w ramę i sprezentuję komuś? A propos prezentów…
26. Zrobić listę prezentów gwiazdkowych dla najbliższych.
Chciałabym w tym roku się do tego przyłożyć. Wyszukać przepiękne zabawki dla dzieciaków, a nie tylko rok w rok powtarzające się LEGO. Chciałabym uniknąć zakupów w galeriach handlowych, a zamiast tego wesprzeć małe, polskie manufaktury, które w swoich pracowniach wyczarowują prawdziwe perełki. Już dziś mam na swojej liście kilka takich marek. Z przyjemnością podzielę się z Tobą adresami i pomysłami na prezenty. Z doświadczenia wiem, że jeśli zabieram się za takie rzeczy już w listopadzie, to później w grudniu mogę sobie na pełnym relaksie po prostu pakować te prezenty i gotować w kuchni świąteczne przysmaki. A w tym roku mam zamiar gotować jak szalona.
27. Wywołać moje ulubione zdjęcie z Babcią Teresą i Babcią Zosią i oprawić je w ramki.
Moje babcie to zdecydowanie jedne z ważniejszych kobiet w moim życiu. Chcę je mieć przy sobie, gdy gotuję w kuchni z ich przepisów.
28. Zabrać mojego męża na randkę.
Nie pamiętam już kiedy byliśmy gdzieś we dwoje. Nawet rocznicę ślubu spędziliśmy malując ściany i lakierując drzwi w domu. Zabiorę go do jakiejś przyjemnej knajpki w Warszawie, gdy dzieciaki będą w szkole.
29. Umówić się na kilka sesji terapeutycznych
Choćbym jadła najzdrowsze jedzenie na świecie, kupowała tylko ekologiczne kosmetyki, zapalała w domu dziesiątki pachnących świec i jadła najlepsze brownie świata, to jeśli nie zadbam o swoją duszę, o środek to te wszystkie wymienione rzeczy na nic się zdadzą. Jesteśmy całością, nie tylko ciałem, nie tylko mózgiem, ale całością i tak też musimy siebie traktować – holistycznie. Dla mnie sesje z moim terapeutą, raz na jakiś czas pozwalają mi poczuć się lepiej, znaleźć odpowiedzi na pytania, które mnie dręczą, są jak najlepsze lekarstwo.
Listopad to dobry czas na te spotkania i wisienka na torcie podczas miesiąca dbania o siebie.
30. Pójść z dzieciakami do kina
Uwielbiam bajki i przebieram nóżkami na myśl o bajce w kinie. Szczerze powiedziawszy wolę w kinie bajki niż filmy dla dorosłych. Ostatnio byliśmy na „Był sobie pies 2” i to było wspaniałe popołudnie. Moje dzieci się wzruszają, nie wstydzą się łez ani śmiania się w głos. To są przepiękne momenty. Takie do zapisania w dzienniku właśnie.
Ahoj listopad! Bądź dobry.
36 komentarzy
Wspaniałe plany. Polecam film „Dzika rzeka” – bardzo go lubię oglądałam kilka razy i właśnie jest z Streep 😉
Listopad płacze deszczem… Ale Twoja lista może pomóc trochę poskromić jesienny listopad, który też jest dobry, jak i inne miesiące. Mnie też zainspirowałaś kilkoma punktami listy 🙂 pozdrawiam
Czyżbym pierwsza dziś czytała? Siedzę sobie w aucie na parkingu przed Ikea Arlon ( takie miasto wBelgii przy granicy z Luksemburgiem) , na szyby spływają krople deszczu , który , mam wrażenie nie przestaje padać od kilku tygodni. Tęsknię za Warmią i generalnie za Polską i popijam zielony rooibos. Nie, nie jesiennej chandry, wiosna i lato tak mnie przewalkowaly emocjonalnie, ze cieszę się sama myślą, że jest lepiej. Tylko ten brak słońca… Ależ Co fajnie , ze wyjeżdzasz do Tajlandii, jakby nie było, to organizm
nasyci się witaminą D. Ja może , za Teoim przykładem, zrobię lustę zadań na miesiąc. Nie będzie tam wiele . Ale chyba będzie: kupić lampę naswietlajacą. Wiesz, taką co to ma w ciemne miesiące poprawiać nastrój. Ciekawe czy to działa?
Ciekawam tej sypialni, bo mam się brać za swoją, może czymś się zainspiruję ( czyt. coś …ekhm… zgapię) . BTW, ja , mimo, ze jogę ćwiczę od 3 lat ( a od toku CODZIENNIE- dosłownie , czy to w domu czy w studio) to tez czasem z Gosią Mostowską, choć jej lekcje są nieco za krótkie już dla mnie i wolę jednak kiedy nie ma muzyki ( w końcu na zajęciach jogi nikt muzyki nie włącza) , no i brak mi prawdziwej Savasany na końcu:( Ale i tak Gosia jest w tej chwili królowa jogi na polskim YouTube. Choć bardzo lubię tez Anatomię Jogi. Z anglojęzycznych polecam Heart Alchemy Yoga, choć to na początek może byś nieco za trudne:) Aaa i Yoga with Kassandra , i Five Parks Yoga:)
Uwielbiam czytać o takich planach….sama jestem w tym beznadziejna, ale wypisałam 5 planów na listopad i (o dziwo) dwa już zrealizowałam!!! Dzięki Twojej liście dopisuje do swojej posprzątanie auta i wywołanie zdjęć a właściwie stworzenie albumów oraz stworzenie składanki do auta 🙂
Cześć,
U mnie lista to tylko przeżyć. Mam nadzieję, że to się zmieni na niedługo, ale na razie na więcej nie ma szans.
Pozdrawiam
Kasia
Uwielbiam te twoje listy! Ta listopadowa jakos szczegolnie mnie zachwycila <3
Dla mnie listopad miał być bardziej łaskawy, niż październik – bo ten był wybitnie do bani. W ogóle z listopadem wiązałam górnolotne nadzieje, że będzie też lepszy niż poprzednie miesiące, że pozwoli mi się w końcu wyciszyć i zwolnić. I, kurczę, tak bardzo się pomyliłam. Wczoraj otrzymałam wiadomość, która dosłownie ścięła mnie z nóg i spowodowała, że najbliższy miesiąc to będzie jakiś prywatno-zawodowy dramat. I pierwsze (po otarciu rzewnych łez), co mi przyszło do głowy w związku z tym, to bunt: „wypisuję się z dorosłości”! Chyba nawet machnę o tym jakiś post, żeby w końcu dać ujście emocjom! Trzymaj się Basiu ciepło, śledzę i uwielbiam Twoją codzienność! Ściskam!
Basiu,
Przy okazji w Warszawie zajrzyj do sklepu „Rzeczownik” tam na pewno znajdziesz nie jeden cudowny notes. 🙂
Słyszałam o tym sklepie ❤️
Jestem listopadową dziewczyną, więc akurat na jesieni odżywam. Co. Miesiąc obiecuję sobie podobna listę. Ale żeby się nie spalać. Postanowiłam na jesieni pryz gotować taka listę na zimę. W zimie zrobię na wiosnę… Wiosną na lato. Zobaczymy jak mi pójdzie.. A z tym zapisywanie marzeń – szczera prawda. Ja niedawno znalazłam moje i mojego męża (ówczesnego jeszcze chłopaka) 3letni plan rozwoju z 2017 roku. To takie motywujące ile udało się osiągnąć! A totalnie o niej zapomnieliśmy. Pora stworzyć nową.
Ściskam! :*
PS. Jak zawsze… Uwielbiam czytać Twoje słowa. Czekam na książkę. Mam nadzieję że będzie w niej coś więcej niż tylko przepisy. Jaki mały wstęp z kilkoma ciepłymi słowami od Ciebie. Budujesz atmosferę jak mało kto
Och, to oczywiście nie będą tylko przepisy. Nie dałabym rady nie snuć opowieści ❤️
Twoje słowa mnie tak… przytulają usypiam właśnie dziewczynki, słucham kołysanki z projektora i przeczytałam sobie wpis. Jest cudowny, jak to gorące Brownie z karmelem. Podobnie działają na mnie książki Agnieszki Maciag…przekazujecie jakieś dobre wibracje i energię, którą chcę się otaczać. Dziękuję, że jestem, tworzysz i już nie mogę doczekać się książki
Basiu jak dobrze ze jestes..uwielbiam Twoje listy, cele marzenia i opowiesci o babci,ja tez za swoja tesknie, takie juz to zycie jest..szare dlugie i do d…ale dobrze ze sa takie osoby jak ty co to postawia czlowieka do pionu..cala lista jest super napewno sie zainspiruje..niemoge doczekac sie twojej ksiazki..ja tez uwielbiam gotowac i to najbardziej mnie odstresowuje..a i dzieki bo zmobilizowalas mnie aby cwiczyc joge…uwielbiam Meryl Streep, to jest zodiakalny raczek jak Ty Basiu, obejrzyj koniecznie „To skomplikowane”Pozdrawiam
Twoje listy są świetne 🙂 ja robię swoje i jak pojawi się twoja, obowiązkowo kilka rzeczy sobie z niej dopisuje. Mam też zeszyt na marzenia i plany, warto marzyć! Ja jestem listopadowa dziewczyna i uwielbiam ten miesiąc, wysyłam więc mnóstwo energii wszystkim jesienno-oslablym 🙂
Bardzo podoba mi się punkt z jogą, dbaniem o siebie i filmami z Meryl Streep. Jeszcze kilka filmów z nią przede mną Widziałam ostatnio Pralnie i spodziewałam się po tym filmie czegoś więcej a tymczasem brak w nim akcji i działania przebojowej Meryl. Szkoda bo reklamują go naprawdę ciekawie.
Miłego listopada!
Kradnę kilka pomysłów 🙂 i również polecam jogę na YT z Gosią z Anatomia Jogi, ogromna ulga dla kręgosłupa i duszy 🙂 uwielbiam motto mojej jogowej nauczycielki, które powtarza przy asanach, gdy każda z nas wykonuje je w inny sposób – „Pokochaj swoje ograniczenia” 🙂
Oj też planuje o siebie podjąć w tym miesiącu, bo dużo się działo ostatnio, pisałam zresztą o tym U siebie.
Joga, tak tak! Muszę zobaczyć ta Gosię, jeszcze z nią nie ćwiczyłam.
Fajne te twoje plany, ja moje, narazie dość ogólne chyba też spiszę, będę wtedy pewnie bardziej ich pilnować:)
Pozdrawiam!
Z niecierpliwością czekam na pomysły prezentowe. A propo gotowania… w sobotę organizuję przyjęcie urodzinowe dla 2 letniej córeczki. Będzie kilkanaście gości…poradź mi proszę co mogłabym ugotować. Chodzi mi o pomysł na ciepłe, jednogarnkowe danie. Szybkie i pyszne. Masz tego typu przepis w swojej książce? Pozdrawiam.
Z mięsem czy wege ?
Z mięsem
Ja na takie okazje lubię zrobić ekspresowy makaron, który smakuje dobrze i na ciepło i na zimno.
Pierś z kurczaka smażę na oleju z suszonych pomidorow. W garnku gotuję paczkę makaronu penne (nie solę wody). Gdy jest gorący dorzucam do niego kostkę sera feta, usmażoną pierś, pocięte listki z pęczka bazylii i kilkanaście pokrojonych suszonych pomidorow. Mieszam wszystko dokładnie, w razie potrzeby dolewam jeszcze oleju z pomidorów, przyprawiam pieprzem. Całość ma być oblepiona fetą 😉
Pyszka.
Kochana BAsiu, bardzo dziękuję za ten wpis :). Jak czytam Twoje wpisy, to przy prawie każdym się wzruszam. Chciałabym Cię kiedyś spotkać osobiście, może na wspólnej kawie, albo nie….zielona herbata (tak, ja też jestem na kawowym „detoksie”). Wiele mamy wspólnego i Twoja lista zadań/życzeń jest w wielu miejscach podobna do mojej. Zadroszczę Ci miłości do gotowania; ja mam problem z codziennym urozmaiconym menu, ale jak juz się do czegoś zapalę, to wkłądam w danie całe serce! Pilates polecam z całego serca, szkoda, ze nie mieszkam blisko, bo chętnie odwiedziłabym salę ćwiczeń Pani Edyty (niesamowita!). Mnie pilates pomaga na kręgosłup i uzyskanie elsatyczności, podobnie jak Ty – nie potrzebuję na ten moment sześciopaka i talii osy :). Oj, freakiem papierniczym to ja też jestem. Kocham wszelkie notesy, które wynajduję w TK Maxx (polecam), ale zakochałam się w rozmaitościach papierniczych włoskiej firmy Fabrice (sklep odwiedziłam na lotnisku w Monachium)….ale cóż, ceny powalają na kolana. Oj mogłabym tak pisać i odnieść się do każdego punktu…ale nie o to chodzi. I wiesz, zgadzam się – Babcie są ważnymi kobietami w życiu. Życzę Ci wewnętrznego spokoju i równowagi, jeszcze większej miłości do siebie i…bądź taka, jak jesteś, a jesteś naprawdę Fajną Babką :). Uściski, Marta
Dzięki. Wypróbuję. Dodam jeszcze, że tarta ze szpinakiem Twojego przepisu jest obowiązkowo ZAWSZE na każdej imprezie. Cieszę się na książkę z przepisami Twojego autorstwa. Pozdrawiam.
Super! Właśnie robię tartę jesienną do książki 🙂 powodzenia na imprezie 😉
Ja również czekam na listę sklepów z oryginalnymi prezentami 🙂
piszesz że plany aby zwolnić a ja tu widzę mega ambitne i bardzo energochlonne plany! wow! też robie swoja liste i mam nadzieje ze uda mi się choc polowe z niej…bo czas biegnie za szybko…
tez kocham meryl…i wracam do jej ról. powodzenia z realizacja listopadowych planow!
Nie wiem czy ambitne, ale na pewno wykonywane z dużym spokojem
Hej.
Hotel Poziom 511 jest w Podzamczu koło Ogrodzieńca 🙂
Pochodzę z tamtych stron 🙂
Ta lista gwiazdkowych prezentów…to już?… Kurczak, jak ten czas leci
Basiu, listopad da się oswoić, uprzytulnić właśnie takimi przyjemnymi rzeczami jak świece, brownie, ciepłe koce 🙂 Może chandra to tylko takie wołanie organizmu – hej, człowieku, ogarnij się, lato się skończyło, ale ciemne wieczory w przytulnym domu też mogą być przyjemne. Przestaw tylko myślenie! 😉
Czekam na Twoją książkę bardzo niecierpliwie, bo uwielbiam czytać i kolekcjonować książki kucharskie. Wyobrażam sobie, że jest deszczowy listopad, ja siedzę pod kocem z gorącą herbatą i czytam Twoje opowieści rodzinne, wyobrażam sobie smak tych wszystkich potraw… 🙂
Czy myślałaś, żeby wydawać przepisy w formie grafiki, jak już gdzieś u ciebie mi raz mignęło? Nie pamiętam tego przepisu, ale na kartonie ręcznie rysowałaś i pisałaś co należy przygotować i jak to zrobić, rysowałaś chyba warzywa itp. To było cudowne i nie widziałam tego u nikogo innego.
Pozdrawiam 🙂
Och, ale masz pamięć to było spaghetti primavera ❤️ Przepiękne rysunki jedzenia robi autorka bloga Wegan Nerd, swietne bywamy tez w kukbukach, ale niestety nie pamietam nazwiska autorki.
Pozdrawiam Cię ciepło 😉
Zainspirowałaś mnie do zrobienia mojej listy.. Pozdrawiam!
świetne pomysły, powodzenia 😀
Tajlandia w styczniu i lutym jest cudowna:) Pełne słońce, cieplutka woda. Byłam na początku tego roku i też już planuję kolejny wypad. Udanego wypoczynku:)
Ad muzyki… polecam aplikacje spotify. Można zapisać ulubione utwory i podczas słuchania w „lesie” nie potrzebujemy zasięgu… uwielbiam tę aplikacje.
W tym momencie nawet się zamyśliłem… po pierwsze od lat obiecuję sobie, że napiszę książkę, a pierwszy rozdział nawet nie muśniety, a po drugie – joga. Nie wiem skąd ta joga do mnie dociera z każdej strony, ale jak widzę, że w tekście zaczynasz pisać o jodze, to mam wrażenie, jakby to było skierowane do mnie i miało ruszyć mój tyłek do owej misji.
Bo to prawie jak misja:) P.S bardzo ciepły tekst – dzięki!
Oj mnie też dopadła chandra. nienawidzę jesieni. A najgorsze jest to że u nas zima to też jak jesień