fbpx

NASZA PODRÓŻ KAMPEREM – Cinque Terre i Jezioro Garda

Autor: Basia Szmydt

Pamiętasz jeszcze naszą wiosenną podróż kamperem do Włoch? To była jedna z najlepszych przygód, jakie udało nam się przeżyć w pełnym, rodzinnym składzie. Wyruszyliśmy z chłodnej Warszawy i przez Czechy, Austrię i Słowenię dotarliśmy do Wenecji.

Oprócz Wenecji udało nam się odwiedzić wymarzone Cinque Terre. Byliśmy w Riomaggiore, w San Gimignano, w Montepulciano i nad Jeziorem Garda. Łącznie zrobiliśmy naszym kamperem 4500 kilometrów. Nigdy nie spaliśmy dwóch nocy w tym samym miejscu. Zachwycaliśmy się krajobrazami, pysznym włoskim jedzeniem, urokliwymi uliczkami, a ja wszystko to uwieczniałam na zdjęciach.
I wiesz co? Zrzuciłam te zdjęcia z karty na pen drive’a, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Zgubiłam wszystkie zdjęcia z wyjazdu! Zdążyłam pokazać ci Wenecję i trochę zdjęć z podróży samym kamperem. Był też post o naszym fantastycznym śniadaniu we mgle, gdzieś na toskańskiej wsi, a potem „bach!” – pen drive zaginął. Tak bardzo chciałam ci to wszystko pokazać.

Minęło kilka miesięcy i zabrałam się za generalne porządki w naszym domu. Tak powstał post „100 rzeczy, których pozbyłam się od razu”. Tak też znalazłam zaginionego „penka”, na którym były nasze włoskie zdjęcia 🙂 Wspomnienia wróciły, temat caravaningu odżył w naszych serduchach i oto jestem! Kontynuuję zatem moją opowieść, która jak wiadomo zyskuje, gdy mogę pokazać ci obrazy.

Wenecja to nie było najlepsze miejsce i czas, jaki mogliśmy wybrać na zwiedzanie z maluchami. Chłopaki dali nam wówczas nieźle popalić. Pamiętam, że z poczuciem ulgi wracaliśmy do zaparkowanego kampera, obiecując sobie, że do Wenecji wrócimy, ale we dwoje. Na randkę w gondoli na przykład. Nie będziemy się wtedy martwić o to czy Marcin wpadnie do kanału czy też nie.
Nasz dzień w Wenecji możesz zobaczyć klikając w ten post — > „Popołudnie w Wenecji”

Z Wenecji ruszyliśmy do miejsca, które polecało nam sporo naszych znajomych – nad Jezioro Garda. Rzeczywiście zdjęcia w Internecie były zachwycające. Malownicze miasteczka nad ogromnym jeziorem, a wszystko to otoczone górami. Brzmiało jak bajka. Niestety w dniu, który wybraliśmy na zwiedzanie Gardy, nad jeziorem unosiła się mgła gęsta jak mleko. Nie widzieliśmy absolutnie niczego. Nie tracąc jednak humorów objechaliśmy całe jezioro dookoła, zatrzymując się po drodze w kolejnych, totalnie pustych miasteczkach. Właściciele restauracji, hoteli, sklepików dopiero przygotowywali się na falę turystów, która miała tu nadejść za jakieś 2 miesiące.
Podróżowanie poza sezonem ma dla mnie niesamowity urok.

_MG_3509  _MG_3549 _MG_3567 _MG_3591 1 2 3
20170322_151029
4 5 6 7 8 9 11 12 14

Znad Gardy wyruszyliśmy w kierunku Cinque Terre – miejsca z moich snów. Już dawno temu umieściłam je na liście tych miejsc, które chcę zobaczyć przed śmiercią – serio.
Do trzech razy sztuka – tym razem musi się udać.
Wpisując w nawigacji „Cinque Terre” ta pokierowała nas do miasta La Spezia. Ja wymyśliłam sobie, że tak najbardziej – najbardziej, to chciałabym zobaczyć miasteczko Riomaggiore. Wjeżdżaliśmy non stop pod górę, kamper sprawował się świetnie, a widoki były bajeczne!
Wszystkie znaki drogowe i tablice informacyjne były oczywiście po włosku, a my z włoskiego to rozumiemy tylko „tiramisu” i „Monika Bellucci”. Niestety, ale zignorowaliśmy ten najważniejszy, który głosił mniej więcej „absolutny zakaz wjazdu, teren parku narodowego, niebezpieczne drogi, unesco!!!”. Ja robiłam zdjęcia, bo było taaaak pięknie, a mój małżonek w myśl zasady „ja nie wjadę?!” – wjechał, a jakże! Do samiuteńkiego Riomaggiore, w którym o dziwo samochodów jakoś nie było. Był za to komisariat włoskich „karabinieri”, pod którym to zaparkowaliśmy, i z którego wyszła pani policjantka. Wyraz jej twarzy to była mieszanka wściekłości, niedowierzania, szoku i uśmiechu w kąciku ust połączonego z wielkim zdziwieniem nad ludzką (naszą) głupotą. Wyjęła notesik do wypisywania mandatów i zdawało się, że nie słucha lamentów mojego męża, który tłumaczył jej, że po pierwsze to on przeprasza (100 euro…), a po drugie to on ni w ząb nie rozumie włoskiego (co ją to obchodzi?). Po kwadransie wspiął się na wyżyny swojego uroku osobistego i w końcu usłyszał, że ma 5 minut na to, by zniknąć jej z oczu ( z powrotem kamperem), i że nasz wybryk powinien być odnotowany conajmniej w lokalnej gazecie. Że takie rzeczy się tu NIE ZDARZAJĄ!
Tymi samymi serpentynami, którymi zjechaliśmy, tym razem wjechaliśmy kamperkiem pod górę, znowu podziwiając widoki. Dotarliśmy do miasta La Spezia i tym razem, tak jak ustawa nakazuje, zaparkowaliśmy na parkingu dla kamperów (znaleźliśmy darmowy), po czym udaliśmy się na stację kolejową, skąd odjeżdża kolejka, czyli jedyny możliwy środek transportu, dzięki któremu można zwiedzić Cinque Terre i należące do niego miasteczka 🙂 (według mojego męża kamperem też się da).

3 5 6
7 8

Kiedy dotarliśmy (pociągiem!) do Riomaggiore było już późne popołudnie. Zaczęłam robić zdjęcia aparatem. Zrobiłam dwa i wiesz co? Rozładował mi się aparat! Byłam w miejscu, o którym marzyłam, które chciałam uwiecznić na pięknych zdjęciach i padła mi bateria! Tomka telefon – rozładowany, a mój miał, nie inaczej, 10 %…
Cinque Terre zachowałam w sercu i nigdy nie zapomnę widoku tego miasteczka. Było dokładnie tak samo piękne jak na zdjęciach. Spacer po wąskich uliczkach to było dla mnie jedno z najpiękniejszych doświadczeń. Mozaika kolorowych domków przyklejonych do skał. Z jednej strony otoczona porośniętymi lasem górami, z drugiej strony morzem rozbijającym się o skały. Detale, figury Matki Boskiej w ogrodzie, latarenki dające nikłe światło, labirynty uliczek, mikro balkony, mikro mieszkania, okiennice, dźwięki, zapachy i smak domowego wina. Ogródki wygospodarowane na paseczku ziemi, a w nich zioła, drzewko cytrynowe, czasem jakieś warzywa.  Chodziłam jak zaczarowana.

1 9 10 11 12 13 14 16 19 20

Wiesz co było dodatkowym atutem? Brak turystów. Miasteczko w marcu sprawiało wrażenie opustoszałego. To właśnie wtedy mogliśmy zobaczyć lokalnych mieszkańców, staruszków siedzących przed swoimi domami, wywieszających pranie, którzy w sezonie wakacyjnym pewnie zniknęliby w tłumie. Podróżowanie poza sezonem, powtórzę to po raz kolejny, ma zupełnie inny wymiar. Pozwala ci zdobyć zupełnie inne spojrzenie na dane miejsce. Nie trzeba się bać, że nie będzie pogody, że się nie opalisz, że nie skorzystasz. Według mnie fakt, że nie męczysz się tłumem ludzi, że możesz zobaczyć to, co najważniejsze, że nie musisz mijać kramu z wątpliwej jakości pamiątkami, że możesz zjeść tam, gdzie jedzą „lokalsi” – to wszystko ma dużo większą wartość niż smażenie się na plaży. Zachęcam cię do tego, by rezerwować sobie urlop wczesną wiosną, albo jesienią. Jeśli nie możesz – szukaj miejsc na uboczu. Tak jak na przykład ten kemping w Zavali. Może i nie doświadczysz luksusu supermarketów, wypasionych restauracji i innych atrakcji, ale gwarantuję ci, że doświadczysz prawdziwej energii miejsca i po prostu odpoczniesz.
Może tak właśnie miało być? Może miałam znaleźć tego pen drive’a właśnie teraz, po kilku miesiącach. Tak, żeby sobie wszystko przypomnieć, i żeby zachęcić cię do właśnie takiej formy podróżowania. Mam nadzieję, że udało mi się to choć trochę.

W Riomaggiore, z dwójką dzieci, spędziliśmy tylko jedno popołudnie. Tyle mi wystarczyło, choć niedosyt pozostał. Chciałabym tam wracać. Nie wrócić, ale wracać. Są takie miejsca, do których wiem, że muszę dotrzeć, że muszę je zobaczyć, a później zostawiam tam część siebie. Magia. Ostatnie spojrzenie na zachód słońca, ostatnia lampka wina i powrót do kampera w La Spezia. Kampera, który podczas tej podróży był naszym domem, i w którym tego wieczoru zasypiałam z poczuciem, że oto właśnie spełniłam swoje kolejne marzenie. Marzenie o Cinque Terre.

15 17 18

Loading

Spodobają Ci się także:

8 komentarzy

Anna i Norge 30 sierpnia, 2017 - 12:29 pm

Piękne zdjęcia, dobrze że je odnalazlaś 😉 ja jestem maniaczka zdjec z wyjazdow i gdyby mi sie jakies zapodzialy… Bylabym bardzo zla 😛 zafascynowas mnie opisem tego miasteczka do którego wtargneliscie wbrew prawu, to musi byc cudowne miejsce 🙂 no i w 100% zgadzam sie z Toba w kwestii podrozowania poza sezonem. Wtedy ma sie szanse zobaczyc jakie dane miejsce jest naprawde – i naprawde odpocząć.

Reply
fk 31 sierpnia, 2017 - 8:08 am

Trochę szkoda, że pogoda się Wam nie do końca sprawdziła. My rok temu, w 2 połowie wrzesnia, zaliczyliśmy podobną trasę. W Wenecji lało przez pół dnia, ale muszę przyznać, że miało to niesamowity urok i zdjęcia wyszły cudne. Za to późniejsze ulewy nam już nie przeszkadzały. Nad Gardą mieliśmy cudną pogodę, zaliczyliśmy widok na cale jezioro z Monte Baldo i również objechaliśmy dookoła. Widoki rewelacyjne, a na obiad zatrzymaliśmy się w mało turystycznej miejscowości na zachodnim brzegu jeziora. Ulewa i burza dopadły nas dopiero, gdy jechaliśmy na nocleg. Kolejnego dnia ruszyliśmy w kierunku Cinque Terre. Tym razem postanowiliśmy zjechać z autostrady. Widoki wspaniałe, choroba lokomocyjna również 😀 Po drodze, w górskich krętych uliczkach mieliśmy taką ulewę, że w końcu zdecydowaliśmy się zatrzymać i przeczekać. Za to później mieliśmy 2 dni pięknej pogody na zwiedzanie miasteczek. Każdemu polecam zaliczyć wszystkie. Nie tylko pociągiem, ale przede wszystkim pieszo, bo widoki z tych tras są cudne. a samo Riomaggiore nie oddaje w całości klimatu całego Cinque Terre. A plątający się za nami deszcz też miał swój urok – codziennie mieliśmy tęczę! 🙂 To nie był koneic przygody, bo dalej pojechaliśmy do Nicei i Berna, ale to były moje najlepsze wakacje jak dotąd 🙂

Reply
mmena 31 sierpnia, 2017 - 1:48 pm

Ale sympatyczny wpis 🙂

Reply
Kate 31 sierpnia, 2017 - 1:51 pm

Witaj Basiu! Zacznę od tego, że bardzo lubię Twojego bloga, sposób w jaki piszesz i podejście do życia, dlatego mam nadzieję, że nie potraktujesz tego komentarza jako ”hejtu”, tym bardziej że nim nie będzie. Zrobiliście bardzo fajną wyprawę i jak najbardziej popieram takie wyjazdy. Uważam jednak, że nawet jeśli są one spontaniczne, to należy się do nich choć odrobinę przygotować. Piszesz, że Cinque Terre, to miejsce z Twoich snów, nie wiele o nim przeczytałaś, skoro nie wiedziałaś, że to teren parku narodowego. Zachęcasz do wyjazdów camperem, a nie sprawdzasz miejsc, gdzie nimi poruszać się nie wolno. Jest wiele miast, gdzie kampery mają bezwzględny zakaz wstępu i muszą zostać zaparkowane na specjalnych parkingach. Piszesz sporo o minimalizmie, życiu w przyrodzie, a wjeżdżasz samochodem ( do tego takim ) na teren parku narodowego… Zupełnie nie pasuje mi to do Ciebie, bo świadome życie, to dla mnie także świadome podróżowanie. Cinque Terre to wspaniałe miejsce, każde miasteczko ma swój urok i czym innym zachwyca. Dzieje się jednak tak dlatego, że obowiązują właśnie pewne zasady. Podsumowując, to uważam, że dobrze zrobiłaś dzieląc się swoją historią z camperem, bo choć wydaje się zabawna, to może będzie przestrogą dla innych. Pozdrawiam serdecznie

Reply
Marta 16 listopada, 2017 - 10:07 pm

Cinque Terre odwiedziliśmy… Przypadkiem w ogóle nie wiedząc, co to za miejsce, po prostu po drodze z nart postanowiliśmy coś po drodze zwiedzić. Też w marcu, tuż po lawinie błotnej, która spustoszyła ten rejon. Ale i tak było pięknie, zakochałam się po uszy, spędziliśmy tam trzy dni. Wspaniałe miejsce!

Reply
Monika 8 sierpnia, 2020 - 4:55 pm

Wlasnie wrocilismy z Wloch i dzieki twojemu wpisowi odwiedzilismy Cinque Terre. Natomiast szkoda, ze nie wspomnialas, ze Cinque Terre to nie jedna miejscowosc a piec roznych wiosek. Oszczedziloby by nam to szukania wiatru w polu. Dobrze, ze internet nam dzialal i doszlismy o co chodzi z tym Cinque terre.

Reply
Basia Szmydt 8 sierpnia, 2020 - 9:08 pm

No rzeczywiście, dobrze ze działał…

Reply
SunTrack 5 czerwca, 2023 - 1:11 pm

Czekamy na ciąg dalszy 😉

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem