fbpx

RZYM – miasto, za którym już tęsknię.

Autor: Basia Szmydt

Zanim jeszcze wsiadłam do samolotu na Okęciu, zdanie „Lecę do Rzymu!” przyspieszało bicie mojego serca.
„Lecę do Rzymu, do wiecznego miasta!” mówiłam do samej siebie, siedząc w opustoszałym tego poranka, pociagu Kolei Mazowieckich, który wiózł mnie do Śródmieścia. Ściskałam w ręku torebkę z kilkoma sukienkami w środku i zastanawiałam się czy to wystarczy. Przeglądałam strony przewodnika i myślałam sobie jakim cudem ogarnąć to przepiękne miasto w tak krótkim czasie, który dostałam. Poddałam się już w pociągu, jeszcze nawet nie na lotnisku. Potem poddawałam się jeszcze kilka razy, już w Rzymie. Poddawałam się totalnie.
Wtedy właśnie postanowilam sobie, że wszystko czego oczekuję to zgubić się, zjeść coś zachwycającego, wypić doskonałą kawę, wrzucić monetę z wypowiedzianym szeptem marzeniem, do fontanny di Trevi i poczuć puls miasta. Wszystko to spełniło się i sprawiło, że narazie nieśmiało, ale z coraz większą siłą – zakochuję się w Rzymie.

Dziś chcę ci pokazać prawie wszystkie zdjęcia, które zrobiłam podczas mojego krótkiego pobytu. Było ich niewiele i to jest wspaniałe. Wiesz dlaczego? Po postanowiłam podrózować minimalsitycznie. Przeczytaj więcej w tym poście, a zrozumiesz doskonale, co mam na myśli.

Zanim wsiadłam do samolotu, wstąpiłam do księgarni i kupiłam książkę z Rzymem w tle. Wiem, że wybrałam dobrze! To powieść napisana przez rzymskiego baristę, który do dziś prowadzi gdzieś na Zatybrzu swój bar. To oczywiście historia o miłości, mało skomplikowana rzecz jasna, ale tak bardzo naszpikowana opisami Włochów, Rzymu, klimatu pojedynczych uliczek, że już w samolocie byłam wprowadzona w odpowiedni nastrój. Kiedy wysiadłam na lotnisku w Fumicino, czekając na Tomka, usiadłam w jednej z kawiarni, zamówiłam cappuccino i przez pełne 2 godziny wsłuchiwałam się w język włoski i gapiłam się bezwstydnie na Włochów. Zabieganych (jak to na lotnisku), energicznie gestykulujacych, pijących swoje espresso przy kontuarze. To był mój pierwszy wyjazd do Włoch, dlatego wszystko było dla mnie tak jaskrawe, a ja dosyć…hmhhh rozemocjonowana 🙂

14009865_10210534044046387_1549514672_n
Zgadnij, gdzie udałam się w pierwszej godzinie po dotarciu do hotelu? Oczywiście na poszukiwania makaronu. Ten na zdjęciu to carbonara, która była pyszna, ale ja wiedzialam, że to jeszcze nie jest smak, który na mnie czeka, gdzieś tam – w Rzymie. Tę kolację zjedliśmy nad morzem, jeszcze w Fumicino. Przy akompaniamencie śpiewającego na żywo Włocha, który wyglądał jak z okładek płyt winylowych z 92 roku. Serio 🙂

2 24

Wieczorem znowu wróciłam do książki i już wiedziałam, gdzie chcę pojechać najpierw. Ominęliśmy z Tomkiem wszystkie obowiązujące punkty programu, których nie wypada nie zobaczyć i pojechaliśmy na Trastevere, czyli Zatybrze. Dzielnicę z mojej książki 🙂
Było leniwe popołudnie, było cudownie gorąco, a w restauracji, w której usiedliśmy byliśmy jedynymi klientami. I to bynajmniej nie dlatego, że była słaba. Trastevere odpoczywało. Siesta!
Poświęciłam sporo czasu, by nie jeść w przypadkowych miejscach, by znaleźć perełki. Jedną z takich perełek było właśnie Ai Spaghettari, restauracja z ponad stuletnią tradycją, serwująca podobno najlepsze jedzenie w tej okolicy. Postanowiliśmy się oczywiście o tym przekonać.
Zamówiliśmy pierwszą pizzę. Idealne ciasto, ale według mnie za dużo pieczarek, które skutecznie tłumiły inne smaki. Postanowiliśmy dać temu menu jeszcze jedną szansę i wybraliśmy Conchiglioni alla Boscaiola, czyli makaron muszelki z zielonym groszkiem, włoską kiełbasą, pomidorami, śmietaną i pieczarkami. Spróbowaliśmy pierwszego kęsu i … przestaliśmy mówić. Moje kubki smakowe po prostu oszalały. Dawno nie jadłam czegoś tak nieprawdopodobnie pysznego. Prostego i pysznego. Jako samozwańcza księzniczka i bohaterka wyimaginowanych filmów oraz teledysków, myślę, że wyglądałam wtedy dokładnie jak Elizabeth z filmu „Jedz, módl się i kochaj” w scenie, w której zajada się makaronem, właśnie w Rzymie. Dobry wybór Basiu!

3 7 25

Nie chciałam się ruszać z tego miejsca. Patrzyłam na całującą się nieprzyzwoicie, zakochaną parę, której nie przeszkadzało towarzystwo spacerujacych zakonnic. Sacrum i profanum. Parę, która była w wieku, który większość uzna za ten, w którym już nie wypada. Jak się okazuje – zupełnie niesłusznie. Szukałam na mapie bazyliki świętej Marii, która tak bardzo chciałam zobaczyć (znowu książka!). Piłam lodowate prosecco, karmiłam okruchami gołębie, niewiele mówiłam i doprawdy nie miałam ochoty ruszać się z miejsca.

4 5 8

Trzeba się jednak ruszyć, bo Rzym czeka. Bo czas na dobrą kawę, na nowe kadry, nowe uliczki brukowane, bo to miasto nie pozwala na lenistwo. Spacerujemy uliczkami, których nazwy nic nam nie mówią, ale ta niewiedza okazuje się być zbawienna. Sprawia, że zwalniamy, nie gonimy za kolejnym punktem turystycznego planu, bo nie mamy planu. Zgubiliśmy się. Co chwilę natrafiamy na znane nam przecież z książek, z Internetu budynki. Siadamy zmęczeni na jakiś schodkach, podnosimy oczy i pytamy siebie nawzajem „czy to Panteon? Czy to możliwe?” 🙂 Trafiamy tam zupełnie przypadkowo, mimo wnikliwego studiowania mapy.

1 9 10 13 14 28

Najchętniej zajrzałabym do wszystkich kamienic, podejrzałabym jak żyją mieszkańcy tego miasta. Najchętniej szerokim łukiem ominęłabym wszystkie te miejsca, oblebione turystami. Tak się jednak nie da. Rzym to turyści. W zatrważającej ilości i trzeba to zaakceptować. Możesz tak jak my uciekać od standardowych miejsc z przewodnika, możesz też tego nie robić. Możesz po prostu usiąść sobie na schodkach przy Panteonie, oprzeć głowę o chłodne mury i patrzeć na onieśmielające swoim wiekiem, historią i potęgą miasto. Mimo turystów, hałasu. Mimo wszystko. Ja zaglądam swoim obiektywem do mięsnego sklepu, do maleńkiego salonu fryzjerskiego, gdzieś na uboczu, gdzie dwie Włoszki prowadzą emocjonujący dialog, z którego niewiele rozumiem. Zaglądam ludziom do talerzy, obserwuję ukradkiem, po cichu. Obserwuję kelnerów czymś bardzo rozbawionych. Mężczyzn grających w karty, zakochaną parę mknącą wąskimi uliczkami po rozgrzanych uliczkach i piękną kobietę na rowerze.

18 19 23 29 31 32 33 34

Od samego początku wiem gdzie pójdziemy na kawę. Temat jedzenia to jedyny, który lubię sobie zorganizować. Prawie nigdy się nie zawodzę. Kocham jeść, kocham smakować, a pobyt w Rzymie sprawił, że znowu zapragnęłam odkrywania smaków w najprostszych potrawach. Powoli. Jedyne powoli, na które możesz sobie w Rzymie pozwolić to jedzenie właśnie.
Kawa w St. Eustachio. Esencjonalne espresso. Na stojąco. Na szybko. Z idealną cremą. Witamy w Rzymie.

11 17
12

Po kawie postanowiliśmy iść dalej. Trafiliśmy na Campo de fiori i Piazza Navona. Dziki tłum. Wszyscy chcą Rzymu. Dostrzegam kobietę podlewającą surfinie na balkonie, przyklejonym do ogromnego kościoła. Wygląda tak niepozornie. Jakby pielęggnowała swoje kwiatki w bloku na Mokotowie. Czy zdaje sobie sprawę, że jest w centrum mojej uwagi?

15 16 13
21

Nie poznałam rzymskich zabytków. Nie weszłam do żadnego muzeum. Nie powiem ci nic na temat Coloseum, ani Forum Romanum. Zrezygnowałam ze zwiedzania, bo uznałam, że tego nie chcę. Nie chcę stać w kilometrowej kolejce, bo tak trzeba. Czy mimo tych braków powinnam stwierdzić, że nie zobaczyłam i nie poczułam tego miasta? Moje miasto skryło się na talerzu z najlepszym makaronem, jaki udało mi się znaleźć, w maleńskiej filiżance espresso i we wszystkich ludziach, których spotkałam, a których ty możesz teraz obejrzeć na moich zdjęciach. Rzym jest tego wart. Jest wart tego, by wyrwać się do niego choć na dobę. Jest wart twoich oszczędności, które wydasz na bilet lotniczy. Jest wart twoich pęcherzy na nogach, zmęczenia, które przyjdzie choćbyś nie wiem jak bardzo się starała. Jest wart pękającej w szwach sukienki, która przed wyjazdem leżała jak ulał. Jest wart twojego czasu, twojej uwagi. Musisz jednak wiedzieć, że zawsze pozostawi niedosyt. To miasto, z którego wyjeżdża się złym. Z poczuciem, że dostałaś go za mało. Zawsze jednak możesz wrzucić monetę do Fontana di trevi. Bo oprócz tego, że spełnia twoje wypowiedziane szeptem życzenie, podobno sprawia, że do tego wiecznego miasta wrócisz. Prędzej czy później. Bo Rzym to miasto, za którym tęsknisz, zanim jeszcze z niego wyjedziesz.

35 30 27 26 22  20

Loading

Spodobają Ci się także:

27 komentarzy

tekstualna 17 sierpnia, 2016 - 10:30 am

aleeeeeeee <3

Reply
Kasia 17 sierpnia, 2016 - 10:43 am

Właśnie o takim Rzymie marze…uwielbiam Cie czytać pozdrawiam Basiu :*)

Reply
Ania 17 sierpnia, 2016 - 11:00 am

Cudownie się to czyta!

Reply
Dagmara 17 sierpnia, 2016 - 11:02 am

Byłam w dotąd w Rzymie dwa razy na jeden dzień. Zdecydowanie za mało, ale wystarczy, żeby się zakochać. Na Twoich zdjęciach miasto jeszcze piękniejsze niż je zapamiętałam :)))

Reply
Magda 17 sierpnia, 2016 - 11:41 am

Rzym… bylam tam 10 lat temu. Kiedy to zlecialo? Marze o tym aby pojechac tam jeszcze raz. I tak jak Ty zagubic sie w tym cudownym miescie. Dziekuje za ten spacer

Reply
Kasia 17 sierpnia, 2016 - 1:14 pm

Basiu, jak ja lubię Cię czytać! Tak się cieszę, że często teraz piszesz!
Pozdrawiam ciepło 🙂

PS. Zwiedzanie zgodnie z głosem serca, a nie przewodnika- tak, to jest to!

Reply
Joanna Szmit 17 sierpnia, 2016 - 3:06 pm

Podobnie zwiedzałam Wenecję. A teraz zrobiłaś mi apetyt na Rzym. Pozdrawiam serdecznie. Asia

Reply
Basia 17 sierpnia, 2016 - 3:07 pm

Dokładnie taki jest Rzym. Mnie rownież zachwycił i wróciłam do niego kolejny raz. Sama tez wolę sie zgubić i chodzić na oślep pomarłych uliczkach (tak samo jak w Londynie i Barcelonie) niż zwiedzać wszystkie najważniejsze zabytki i miejsca. Nam ostatnio nie udało sie znaleźć dobrego jedzenia ale za to polecam następnym razem pojechać poza miasto do maleńkich miasteczek, wktorych jedzenie jest fantastyczne. Ciekawa jestem jakie wrażenie wywrze na tobie Barcelona

Reply
Anna i Norge 17 sierpnia, 2016 - 4:03 pm

ależ piękny był Twój weekend Rzymie 🙂 Pozdrawiam 🙂

Reply
Agata 17 sierpnia, 2016 - 4:35 pm

Basiu, oglądałaś „Zakochanych w Rzymie”? 🙂

Reply
Basia Szmydt 17 sierpnia, 2016 - 4:47 pm

Nie, ale chyba wiem co będę robić wieczorem 😉

Reply
grhheen 17 sierpnia, 2016 - 6:37 pm

Uwielbiam Zatybrze! Byliśmy ok. 2-3 lat temu w Rzymie i zwiedziliśmy na prawdę wiele. W koloseum też byliśmy, mimo że musieliśmy odstać swoje w kolejce. Tak już mam, kiedy gdzieś jestem, chcę zobaczyć jak najwięcej. Żałuję jedynie, że nie widzieliśmy więcej obrazów Caravaggio (odkryłam oczywiście dopiero w Rzymie i zakochałam się bez pamięci). I tak jak Paryż kojarzy mi się z impresjonistami, tak Rzym właśnie z nim. Ale chyba pierwszego lub drugiego dnia, albo raczej wieczoru odkryliśmy Zatybrze. I wróciliśmy kolejnego… Tam jest tak cuuudownie. Nawet ostatnio będąc na sycylijskim weselu opowiadałam o tym Włoszce i choć nie wiedziałam jak się to miejsce nazywa po włosku, to ona od razu wiedziała, o którą dzielnicę mi chodzi. 🙂

Reply
Aga 17 sierpnia, 2016 - 7:16 pm

Już od dawna myślałam o Rzymie… Twoja opowieść tylko mnie utwierdziła… Dzięki za tą podróż 🙂

Reply
Ange76 18 sierpnia, 2016 - 7:26 am

Piękne zdjęcia, Basiu 🙂 Bardzo mis ie podoba Twoje zwiedzanie. ja tez czytanie każdego przewodnika zaczynam od tej części o jedzeniu 🙂 No i lubię się poszwendać po mieście, niekoniecznie głównymi szlakami.

Reply
Iri Sunshine 18 sierpnia, 2016 - 2:28 pm

Nie dość, że uchwyciłaś na zdjęciach kwintesencję Rzymu, to jeszcze sposób w jaki napisałaś post… Bellissimo, wspaniale się czytało:)

Reply
Katarzyna Grzebyk Blog 19 sierpnia, 2016 - 8:07 pm

Basiu, dopiero poznaję Twój blog i widzę wiele interesujących wpisów, które będę stopniowo czytać. Ale tu dodam komentarz nie na temat:-) Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Twoje zdjęcia na Instagramie i Fb, od razu zwróciłam uwagę na okulary…. Mam takie same;-) Chyba takie same.
Serdecznie pozdrawiam!

Reply
Basia Szmydt 19 sierpnia, 2016 - 9:43 pm

O proszę – dobry znak

Reply
Pola 20 sierpnia, 2016 - 5:26 pm

Rzym…kocham…uwielbiam…byłam 3 razy i ciagle mi mało…masz racje wart jest ostatnich oszczędności i można wracac tam wielokrotnie a i tak zawsze pozostawi niedosyt ! Ja już tęsknie !

Reply
Historynka 20 sierpnia, 2016 - 7:32 pm

Ktoś mi kiedyś powiedział że jak się zachwyciło Rzymem to już nic innego na świecie nie będzie takie piękne. Mnie świat zachwyca nadal, ale do Rzymu wracam. O moja czteroletni córka tez juz chce wracać.

Reply
Ania 21 sierpnia, 2016 - 12:44 pm

Rzym to jedno z moich najulubieńszych miast, ale nie ten Rzym z przewodników turystycznych, tylko Rzym odkrywany po mojemu, boczne uliczki, małe restauracyjki. Generalnie zawsze, w każdej podróży mam gdzieś obowiązkowe punkty programu, odrywam i zwiedzam po swojemu 😉 ps. fajna kiecka 🙂 http://codziennik-kobiety.blogspot.com/

Reply
Katarzyna Nowak 22 sierpnia, 2016 - 11:13 am

Mhmmm … 🙂 CHCĘ TAM <3
Basiu, teraz pora na … Barcelonę! Mam nadzieję, że będziesz nią równie zachwycona (co ja) jak Rzymem!

Reply
Asia 6 września, 2016 - 5:12 pm

Hey Basiu !
zdjęcia śliczne, Rzym śliczny, Wy śliczni, a skąd torebka ?? bo też śliczna 🙂 pozdrawiam Asia

Reply
Basia Szmydt 7 września, 2016 - 9:34 am

torebka od Mana MAna. Dziękuję 🙂

Reply
Asia 23 kwietnia, 2017 - 10:14 pm

Piękny wpis!
I Pani piękna:)
w cudownej sukience w krateczkę.. . -chce taką samą! proszę zdradzic gdzie kupiona? pozdrawiam serdecznie:*

Reply
Basia Szmydt 24 kwietnia, 2017 - 12:17 pm

dziękuję, Mohito ❤

Reply
Wolny 27 marca, 2018 - 3:02 pm

Bardzo fajny pomysł z tym zwiedzaniem na luzie. My za pierwszym razem zwiedziliśmy wszystkie „punkty obowiązkowe”, żeby następnym razem też sobie po prostu spacerować.

Reply
Izabela 17 stycznia, 2020 - 8:14 pm

Właśnie wróciłam z Rzymu i chce napisać artykuł. Pomyslałam, że najpierw przeczytam inne blogi. Wpadłam na ten i… tez chciałam się zgubić

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem