fbpx

WCIĄŻ SIĘ O NICH MARTWIĘ!

Autor: Basia Szmydt

Mówili, że jak podrosną to będzie z głowy. Będzie lekko, miło i przyjemnie.
Że to ząbkowanie, te kolki i noce nieprzespane to „niezły Meksyk” jest, ale później będzie już z górki.
Nie pamiętam kim byli sprawcy, którzy zaserwowali mi takie rewelacyjne newsy, ale racji to oni nie mieli. Przecież ja się o te moje dzieci non stop martwię! Wprawdzie robię to po cichu, tak żeby nie widzieli i nie słyszeli, wieczorami tylko zwierzając się mężowi mojemu osobistemu z tych trosk moich mniejszych i większych. I wstyd mi trochę, i poprawę sobie obiecuję swojego zachowania, ale to martwienie się to jednak wpisane w życiorys matek jest.

Martwię się o to czy zęby mają zdrowe i czy brzuchy w porządku.
Czy rozwijają się dobrze, bo przecież dziurkę w pasku muszę robić, bo chude to i długie, o głowę wyższe od rówieśników swoich (ciekawe po kim?).
Czy słuch mają w porządku, bo przecież wołam ich po imieniu, a oni nie słyszą.
Martwię się czy witamin mają ilość odpowiednią i czy kleszcza czasem nie złapią.
O kolana pozdzierane też się martwię, a jakże!
O to czy sobie poradzą, czy będą potrafili powiedzieć „nie” i „tak” w odpowiednich sytuacjach.
Czy wystarczająco głośno pokreślą swoje zdanie, czy będą się bać jeśli będzie inne, niż wszystkich?
Czy dadzą radę, by pozostać sobą w świecie, w którym wszyscy chcą być do siebie podobni?
Czy kiedy pobije ich silniejszy w szkole będą potrafili oddać?
Czy będą chcieli się uczyć? Czy to, że ja pokazuję im, że warto wystarczy?
Czy będą umieli powiedzieć czego chcą?
Czy będą w siebie wierzyć?
Czy nie zgubią drogi do domu i czy nikt nie zrobi im krzywdy?
Martwię się. Czy mamą jestem dobrą dla nich i czy czasu mam dla nich wystarczająco dużo?
Czy mi cierpliwości wystarczy na ich dzieciństwo całe i czy nie mówię zbyt często „zaraz, za chwilę, nie teraz”?

Matką wyluzowaną jestem tylko pozornie. I myślę sobie, że muszę te troski moje wziąć na klatę.
Bo nie przeżyję życia za moje dzieci. Nie uchronię ich przed całym złem tego świata i przed błędami, które mogą popełnić. Oni je muszą popełnić! Muszą upaść, zmarznąć, pobić się w szkole i dostać pałę. Tylko w ten sposób ukształtują swój charakter.
Ja tymczasem postoję sobie z boku i postaram się być gotowa.
By zupę ugotować ulubioną, pomidorową.
By bluzę dać ciepłą i pudełko z plasterkami na rany z wysokiej szafki zdjąć.
I  kopniaka na szczęście przed klasówką ważną.

Powiedz czy ty też tak jak ja martwisz się o swoje maluchy?
Czy przybijasz mi pionę choć trochę? Czy to mija z czasem czy zostaje już zawsze?

10

Loading

Spodobają Ci się także:

15 komentarzy

Magda 31 sierpnia, 2017 - 8:01 pm

Przybijam a jakże! Czy dadzą radę, czy będą spełnione, dobre, …., zdrowe, kochane, …. O dzień dzisiejszy, jutrzejszy, …. Czy my (rodzice) daliśmy radę dnia dzisiejszego, czy damy … Jutro młodsza wraca do swojego ukochanego przedszkola a starsza od poniedziałku rozpoczyna pierwszą klasę … Martwię się a z drugiej strony wierzę, że dadzą radę 🙂

Reply
Agnieszka 31 sierpnia, 2017 - 8:54 pm

Moje córki zaczynają przygodę ze szkołą. Oczywiście że się martwię! 🙂

Reply
Małgorzata 1 września, 2017 - 5:48 am

Nie chę Cię martwić, ale tak już zostanie 🙂 mój Syn ma już 27 lat (kiedy to zleciało?) i własną rodzinę a ja dalej się martwię, więcej, teraz martwię się jeszcze o Wnuki i Synową… zwłaszcz jak wyjeżdżają, jak dzieci idą do przedszkola bo chciałabym dla nich jak najlepszego życia bez zmartwień i kłopotów, aby nikt im nie zrobił krzywdy… i tak już chyba zostanie, będę się martwić bo ich KOCHAM 🙂 oczywiście o męża też się martwię 🙂 żeby nie było, że o nim zapominam 🙂 Pozdrawiam gorąco 🙂

Reply
Biedrona 1 września, 2017 - 6:36 am

Mam wrażenie, że straszenie ząbkami, kupkami czy nieprzespanymi nocami to taki kamuflaż. Gdyby człowiek wiedział jak ciężko jest z nastolatkiem to przestały się rozmnażać.
Martwienie się wcale nie mija i dobrze. Fajne jest uczucie, że jest się w czyiś myślach bardzo często.

Reply
kasia 1 września, 2017 - 6:39 am

Moja Malinka (3,5r. Zofia Danuta) poszła dziś pierwszy raz do przedszkola. Jest co prawda wprawionym żłobiaczkiem, ale aż mnie ściska, tak się martwię…

Reply
Iwona 1 września, 2017 - 6:41 am

Ja również się martwię. Zmieniamy teraz przedszkole od poniedziałki i martwię się czy da radę w nowym środowisku. Myśle ze te troski małe i duże wpisane już w scenariusz życiowy . Może są rodzice którzy tak bardzo się nie martwią ( ja im szczerze zazdroszczę) Zazdrozcze mojemu mężowi (chyba ogólnie facetom) za ich nie wybieganie z myślami w przyszłość . Sytuacja z wczoraj ,moje dziecko na placu zabaw samo ( bo u babci wakacje w blokowisku spędza) wiec podeszły jakieś dziewczyny może równieśczki i powiedziały ze pobawią się z nią jak da im jakaś słodka gumę. Wiec moje dobroduszne dziecko biegnie do sklepu po gumy. Częstuje dziewczyny niby koleżanki a one odchodzą i się z nią nie bawią ( moja córka ma 6 lat) i to są sytuacje w których mi się serce łamie ze wyrafinowanie wymuszanie, podstęp zaczynaja się już od przysłowiowej piaskownicy. Tych sytuacji teraz tak banalnych później pewnie większego kalibru będzie mnóstwo ale co poradzi serce mamy które dla swojego dziecka chce zawsze jak najlepiej ach… trzymam kciuki za wszystkie mamy u ich dzieci 😉 pozdrawiam serdecznie

Reply
su 1 września, 2017 - 7:24 am

Właśnie dodałam komentarz, nieco przydługi, o podobnych odczuciach. Moje dziecko tez podobnie reaguje, dzieli się, chce jak najlepiej a inni tego albo nie doceniaja albo wykorzystuja. Nienawidze tych dzieci wtedy, ich rodzicow za to ze nie umieli wychowac.

Reply
su 1 września, 2017 - 7:23 am

Tak samo się martwię, ale żeby nie powtarzać się napiszę o czymś konkretnym. Mój syn, 5 latek, jest bardzo mądrym chłopcem, wiem wiem, jak wszystkie dzieci swoich rodziców, ale nawet ludzie z zewnątrz mówią często „wychowaliście wspaniałe dziecko” itp, a ja wiem o czym mówią. On jest bardzo empatyczny, zauważa czyjeś nastroje, reaguje tak, że sami jesteśmy zaskoczeni. I problem jest taki, że jak widzę go w towarzystwie na placu zabaw, gdzie bawi się z dziećmi które widocznie zostały inaczej wychowane to boję się, że tego typu dzieci – później ludzie zniszczą ten jego entuzjazm, empatie. Nie wiem jak to opisać. Może przykład: Bawi się z 2 chłopcami. Nagle jeden z nich, taki „szukający problemów” woła drugiego na bok a mojemu mówi „Ty nie podchodz, my musimy na osobności porozmawiać”. Ok. Mój nic sobie z tego nie robi. Nie widać po nim, żeby mu było przykro (choć ten chłopak nr 1 mówi to wyjątkowo niemiło i tak, że widać, że chce sprowokować kłotnię czy coś) a mój po prostu czeka aż tamci porozmawiają. Mój się niecierpliwi, z uśmiechem, jakby nie podejrzewał, że ten 1 coś kombinuje, podchodzi w końcu do nich, nr 1 krzyczy „mówiłem, głuchy jestes? nie podchodz, nie chcemy Cie tutaj” Mój nadal nic, jestem zaskoczona, że dalej z uśmiechem po prostu czeka, w końcu zaczyna na tych zabawkach z placu zabaw wywijać sam, coś tam mówi do siebie (w sensie bawi się sam) a wtedy ten gówniarz nr 1 do tego drugiego chłopca – poniewaz nie sporowkował mojego syna, zaczyna go wyzywac „ale on glupi! widziales?! czy on jest nienormalny?” Moj syn odpowiada normalnym glosem „nie jestem glupi” i bawi się dalej a nr 1 „ty jestes nienormalny!” Wkurw*** sie tak ze zareagowalam i podeszlam do nr 1 mimo jego mamuśki ktyora stała i nic nie mowiła i powiedzialam, ze sam jest glupi. Zeby sie zastanowil po co tu jest na placu zabaw, bo zamiast sie bawic prowokuje klotnie miedzy dziecmi, dzieli je, po co wolali mojego do zabawy a teraz na sile chcą sprowokowac. Moj syn olał ich mądrym spojrzeniem, do nr 2 powiedzial „to czesc X” i poszlismy.

Wiem ze niepotrzebnie reagowalam ale to dziecko, ten gowniarz osiagnal to co chcial, tyle ze nie wyprowadzil z rownowagi mojego syna tylko mnie 😉 Ale wiesz o co mi chodzi? O takie zachowania innych niewychowanych dzieci, ktore nawet jak widza ze to ktoremu chcieli dokuczyc (odsuwajac sie, ze niby maja swoje sprawy).

Mój syn podchodzi do kolegi ktory się krzyczy do matki o gorfa (w parku na takim placu zabaw) a ta mu odmawia, moj podchodzi w koncu bo chce sie z nim bawic i mowi klepiac go po plecach „nie martw sie, moze nasteopnym razem mama Ci kupi, moze teraz nie mozesz bo juz jadles dzis? chodz sie gonic” To moj syn. Nie jest przemądrzałym bubkiem, trzeba byłoby widziec jego twarz, mimokę. On jest taki ze sama się dziwię. Ale tego właśnie się boję, żadko trafia na dzieci podobne, odpowiadające na jego empatię. Chocby nie odpowiadali ale nie gasili reakcji mojego syna. Ten od gofrów „daj mi spokoj, niecierpie cie, nie jestes juz moim kolegą!” :/ Mam wrazenie ze moj 5 latek jest jakis taki dojzalszy emocjonalnie od innych rowniesnikow i tylko niektore dzieci umieja zareagowac, np odebrac takie podejscie jako przyjazne. Moj sie nie narzuca, zwykle czeka zanim zareaguje, zanim poklepie po pleckach. Nie raz na porzegnanie obejmowal kolege tak „na misia” wiekszosc sie wstydzi, odpycha go. Moj wtedy 3, 4 latek bywal zaskoczony. Jest normalnym dzieckiem tylko wyjatkowo wrazliwym chyba i chcacym „pokoju” 😉 chcacym łagodzic klotnie, chcacym spokoju. A reszta dzieci takie niedojzale, wrecz wstretne zachowania jak ten gowmiarz nr 1.

Reply
Letty 1 września, 2017 - 7:23 am

Też się martwię, dziś zaczął przedszkole. Czy będzie potrafił powiedzieć STOP jak dziecko będzie go zaczepiać, czy będzie lubiany czy odludkiem, czy jemu tez jest przykro, że „te dziewczynki” nie chciały się z nim bawić czy tylko mi, czy jak nie mam cierpliwości i krzyczę to w dorosłym życiu bez psychoterapii się nie obejdzie 🙂 czy nie wpadnie w złe towarzystwo? Żeby mu nikt zły krzywdy nie zrobił. Żeby rozumiał, że narkotyki to syf. Czy będzie mi ufał? Cy jego żona będzie go szanować? 🙂 … czy będzie miał żal, że nie ma ojca …

Reply
Janina Mazurek 1 września, 2017 - 7:45 am

Myślałam, że tylko ja jestem taką nadopiekuńczą mamą 😉 Moja córcia w październiku kończy 10 lat, idzie do nowej szkoły, więc i też nowi nauczyciele. Ja jak to „taka właśnie mama”, ciągle się martwię, pomimo, że córka nie może się tej szkoły już doczekać 😉

Reply
Ewa 1 września, 2017 - 8:03 pm

Nieee, nie ma co się martwić. Będzie co będzie. Trzeba tylko dobrze wychowywać, dawać dużo miłości. Świata się nie zatrzyma, dzieci też nie.

Reply
Eboum 4 września, 2017 - 3:44 am

Zupelnie sie zgadzam! Zamartwianiem nic nie osiagniemy! Pozwolmy dzieciom zyc, robic glupoty, upasc, zedrzec kolano, biegac na bosaka, et.c. Nie potrafie chuchac i dmuchac i o wszystko sie zamartwiac. Môje dziewczyny (4&7lat) maja sporo luzu, pozwalam na wiele, ale tez duzo tlumacze, pokazuje. Martwic sie bede jak przyjdzie klopot. Dzisiaj szkoda mi na zamartwianie zycia!
I nawet ta 1wsza klasa mnie nie przeraza, bo niby dlaczego mialaby?

Reply
Anika 3 września, 2017 - 5:25 pm

Moja starsza córka ma 10 lat, a ja wciąż martwię się o nią jak głupia. Teraz to chyba nawet bardziej niż kiedyś, bo wchodzi w takich wiek, że głupoty w głowie i pomysły ma takie, bo strach się bać… No to piona;)

Reply
Anna 5 września, 2017 - 10:49 am

to samo, córka ma 5 lat, a ja staram się być o 5, ba 50 kroków przed nią ze wszystkim, analizuję każdą sytuację i warianty na każdą okazję, próbuję uprzedzić każdy możliwy jej błąd, wiem wiem…. zacznę się leczyć (może dlatego tak jest że to jedynaczka???)

Reply
Wanna 14 września, 2017 - 12:42 pm

Jako matka zawsze będę się martwić ale równocześnie wychodzę z założenia że nic ich nie ominie muszę przeżyć na własnej skórze zarówno wzloty jak i upadki 🙂

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem