– Z każdej pierdoły robisz event – powiedział on, z pretensją taką jakby w głosie, ale jednak i z błyskiem w oku.
– Ale, że co? – odpowiedziałam elokwentnie ja.
– No nic, po prostu ci mówię.
– Aha – odpowiedziałam, i uruchomiłam w swej głowie lawinę analitycznego, iście kobiecego myślenia.
Nie kłóćmy się już. Chodź, wyjdźmy z domu. Pojedźmy gdzieś, odklejmy te nasze dzieci od sofy. Pojedźmy gdzieś niedaleko. Tu zaraz za zakrętem jest kawałek lasu. Weźmy koc, kanapki z kiszonym ogórkiem i termos z herbatą. Ja wiem, że ta Tajlandia taka kusząca, ale nie damy rady tym razem. Zobacz, tu też jest fajnie. Tylko proszę załóż chłopcom koszule w kratę. Tak sobie dzisiaj wymyśliłam. Bo widzisz ja wezmę aparat i jak zwykle z resztą będę uwieczniać momenty. Kocham je kolekcjonować, wiesz? A potem oglądać już wywołane, te chwile, wklejone w album, który z rąk do rąk będzie przechodził w zimowe wieczory, kiedy zatapiamy się w nasze sofy. Kocham mieć poczucie sprawczości, a mam je wtedy, kiedy mówisz mi, że z każdej pierdoły robię event. Zatem zróbmy sobie event z życia Kochanie! Dlaczego nie?
Upiekę buraka, pokroję go w cienkie plasterki, a potem nazwę go „carpaccio”, bo to jedno z ładniejszych słów, jakie ostatnio słyszałam.
Zrobię kolację we włoskim stylu, choć przecież nic z tych Włoch sobie nie przywieźliśmy. Kupię włoskie wino w Biedronce, a Ty mi powiesz, że to przecież nic nie szkodzi, bo jest naprawdę dobre. Założę sukienkę w kratkę, tę samą co na Travestre, i to nic, że jesteśmy teraz na naszej wsi, i że pada. Przecież wiesz doskonale, że jestem mistrzynią w budowaniu nastroju. Tym razem może być włoski.
Zrobię ci rano espresso i powiem, że jeśli nie wypijesz go ze mną na tarasie, to się obrażę. A potem ty mnie przytulisz i powiesz, że mam rację, i że to przecież ważne jest, by tę kawę rano razem pić.
Nazbieram do wazonu kwiaty, a ty nawet nie zauważysz, że to chwasty, na które jeszcze niedawno tak kląłeś.
Cały dzień będę nadużywać zbyt egzaltowanych słów. Wszystko będzie dla mnie „amejzing”, „absolutnie wyjątkowe”, „zachwycające” i „cudowne”. I pewnie przesadzam, ale tak mi tu dobrze z wami.
Więc chodź na tę polanę, powiedz czy tu jest dobre miejsce? Zawołaj chłopców. Ja rozłożę kawałek tkaniny, który wziął się w aucie nie wiadomo skąd. Dam wam po kanapce i po kubku herbaty, a Wy powiecie jak tu cicho i jak pachnie. I że jak to dobrze, że się z domu ruszyliśmy, i że to był pomysł wspaniały. A ja wtedy pomyślę sobie, że udał mi się ten event.
25 komentarzy
no bo życie to przecież JEST event niesamowity-najważniejsze to sobie w porę uświadomić, tak jak Ty, Basiu!
otóż to 🙂
Tak, takie eventy (choć nie znoszę tego słowa) robimy sobie już tak od 12 lat. I w zasadzie nie używamy słów – włoskie paryskie tajlandzkie itd – to jest po prostu NASZE. Uwielbiam! A nauczył mnie tego mój mąż <3
ja to słowo traktuję z przymrużeniem oka 🙂 super, że tak macie! U nas też 12 🙂
Basiu! Uwielbiam! 🙂
:*
W bardzo fajnym stylu napisane. Mozna tylko chlopcom (tym mniejszym i temu wiekszemu) pozazdroscic, ze maja w domu taka klawa organizatorke, ktora z niczego tworzy piekne chwile….
jaka Ty jesteś fajna Barabarro <3
Ty również Dominiko, i jakie boskie zdęcia robisz!
I pięknie. Bardzo po mojemu, też często robimy sobie takie święta bez powodu. Romantyczna kolację we dwoje w domu, gdy maluchy pójdą spać, albo wycieczki.
Serio, żeby dzień, weekend, czy wakacje były
Wydarzeniem, nie potrzeba parków rozrywki , all inclusive i brokatowych szpilek 🙂
Niedawno wróciliśmy z wakacji, na Podlasiu, pod namiotem i bez ciepłej wody ale codziennie oglądaliśmy wschodząca księżyc, chodziliśmy po tym samym lesie co polscy królowie, przeżyliśmy na płonące ogniska i wielkie szczęśliwe uśmiechy naszych dzieci.
marzą mi się takie wakacje na Podlasiu 🙂
Jak zwykle piękne zdjęcia. A Tajlandia też będzie. 🙂
Bardzo lubię Cię czytać. Czasem jak czytam to jakby mi się w głowie wyświetlał film. To wyższy stopień przyjemności z czytania. Dzięki!
oh wow, a Twój komentarz to wyższy stopień czerpania przyjemności z czytania komentarzy czytelników 🙂
Otóż to 🙂 Celebrować można tak naprawdę wszystko, każdy dzień, każdą chwilę 🙂 https://codziennik-kobiety.blogspot.com/
Genialnie zaplanowane! Ważne by chciało nam się cieszyć mały rzeczami, wtedy i te większe będziemy przeżywać intensywniej. Świetna nazwa na wspólne spędzanie czasu – „event”!
Czytając ten post, non stop się uśmeichałam 🙂
Cieszmy się życiem, ot co!
🙂
Bardzo ciekawy blog , przepiękne zdjęcia . Serdecznie zapraszam do mnie https://stylowo-mieszkam.pl/
Ej, no trzeba, trzeba tak celebrować, nudne byłoby takie egzystowanie, że tylko praca – dom – praca – dom i żadnej frajdy, nawet takiej z siedzenia na kocu w lesie tuż za rogiem.
Tak jest! Róbmy event z każdej pierdoły! <3
I tak trzeba żyć, genialnie spędzony czas 🙂
Też zrobię taki nastrój, przywołujący atmosferę ciepłych chwil, niech no tylko pomyślę jak 🙂
Pięknie o tym opowiedziałaś, aż chce się człowiek zainspirować i tym tropem podążać bo nie można odkładać celebracji życia na później, jak dobrze, że często o tym przypominasz. Dziękuje ! :*
Przepięknie napisane
Podoba mi się nadmierne słodzenie życia słowami 🙂