To całkiem przyjemne uczucie tak wracać do domu. Przemieszczać się pomiędzy dwoma skrajnymi światami.
Ten pierwszy to prawdziwa gra świateł i dźwięków. Potrafi zmęczyć, choć męczy mniej, kiedy ma się świadomość, że można wrócić.
Wrócić tam, gdzie jest spokojniej i gdzie ciszę można kroić nożem. Ciszę, którą raz na jakiś czas przerywa przejeżdżajacy pociąg.
Balansuję sobie. Między światem kawy w papierowych kubkach, która grzeje ręce podczas listopadowego poranka.
Światem, w którym co chwilę spotykam celebrytów. Gdzie na każdym kroku jestem zapraszana na nową wystawę, na inaugarcję najnowszej kolekcji sieciówki, na promocję, na happening, na wszystko. Mimo, że wyszłam tylko po bułki. Uciekam przed tym światem, gdy tylko światła samochodów zwiastują nadchodzące korki. Uciekam pociągiem, rzadziej samochodem. I nagle zderzam się z czymś zupełnie innym, skrajnie różnym. Potrafię zatrzymać samochód w środku pola i zrobić zdjęcia takie jak te dzisiaj. Magia. Magia, która zyskuje najbardziej wtedy, kiedy jednego dnia mam prawo być obywatelem obydwu tych światów.
Choć Warszawa wzywa, śni się, kiedy za długo się nie pojawiam, to uciekam, by schować się pod ukochaną, szara pościel, by założyć piżamę w renifery, by wypić kawę z ulubionej filiżanki i by wciąż gapić się na jeden i ten sam obraz przez wielkie okna.
To był dobry pomysł, by zamieszkać tutaj.
10 komentarzy
Basia pięknie zilustrowany post! 🙂 Przyznam szczerze, że nie przeczytałam tekstu, ale po zdjęciach widać wszystko – super wrażenie 🙂 Sama od małego mieszkam w domu, właśnie w takim innym świecie niż miasto, zakorkowane centrum itd. i dokładnie tak samo postrzegam mieszkanie poza miastem, jak Ty przedstawiłaś to w poście. Życzę Ci wspaniałej zimy spędzonej w Waszym nowym domu 🙂 Buziaki! :*
Lubię kiedy piszesz. Czasem czuję tak samo, wczasami odnajduję mój świat w Twoim. Czasem też różnimy się wszystkim chyba dlatego wracam. Bo jesteś prawdziwa.
Im dłużej Cię czytam, tym, mam wrażenie, więcej harmonii w Twoim życiu. Zarażam się nią, chociaz u mnie tylko małe zmiany w porównaniu do Twoich. Ale wystarcza mi nowy pokój dla dzieci (kosztem naszej sypialni), wybieranie kolorowych pudełek do nowej szafy, bielone łóżeczko piętrowe i wyrzucanie tony niepotrzebnych rzeczy, zeby zmieścić się w nowym układzie naszego dwupokojowego lubelskiego mieszkanka. Zmiany są potrzebne, życie płynie pięknie do przodu. Życzę Co, Basiu, coraz większej harmonii z każdym nowym meblem i kafelkiem w Twoim nowym domu 🙂
Kocham Warszawę i ciężko byłoby mi zamieszkać w małym miasteczku. Mamy to szczęście, że to tu mamy swój mały domek 🙂
Basiu, Basieńko masz racje! ale skąd ten plakat mi powiedz lepiej !
Dekornik 🙂
Tekst naprawdę zwraca uwagę na te najmniejsze rzeczy… Bije od niego taki spokój. Można całkowicie zmienić nastawienie. Dlatego tak czekam na każdy post. 🙂
Mnie również plakat zachwycił! Ja zawsze mówiłam, że nie lubię Warszawy. Wydawała mi się taka szara, zatłoczona. Kiedy wysiadłam z autobusu relacji Koszalin-Warszawa w Mikołajki tamtego roku, zmieniłam zdanie. 7 rano, zatłoczone ulice. Uśmiechnięci ludzie. Wszędzie naokoło kawa. Chłód, piękne płaszcze i szale. Barwni ludzie i barwne ozdoby świąteczne. No i brak planu, mapy, czegokolwiek. Po prostu włóczenie się uliczkami i poznawanie miasta. Urzekł mnie klimat. Chcę tam znowu wrócić, tym razem na dłużej niż jeden intensywny dzień.
Pięknie tam u Ciebie Basiu. Marzy mi się dom z dala od zgiełku miasta. Kiedyś się to spełni, ale jeszcze muszę chwilę poczekać. 🙂
Bardzo bym chciała za kilka lat wypowiedzieć to ostatnie zdanie! Głośno, dobitnie i z przekonaniem! Tymczasem teraz głowa pełna dylematów.
Cieszę się Basiu! i bardzo Cię lubię czytać tu, na basiaszmydt,pl :))