Wiem, że czekacie na moje sobotnie inspiracje z niecierpliwością! Ja też czekam na moment, w którym zaparzam ulubioną herbatę, wyjmuję wielki karton papieru, flamastry, kredki, farby, nożyczki i klej. Potem zastanawiam się co urzekło mnie ostatnio najbardziej.
Patrzę w kierunku szafki, na której układam wycinki z gazet i swoje notatniki, do których jak nastolatka wciąż niezmiennie wklejam przepisy, porady i złote myśli, a potem staram się to wszystko złożyć w całość i skomponować kolejny, sobotni plakat.
Ciekawe co przygotowałam dla was w tym tygodniu? Częstujcie się!
W tym tygodniu przed wami Helena Norowicz. Ta aktorka, a dzisiaj również modelka zachwyca mnie swoją urodą i klasą, a ma ponad 80 lat. W nowej kampanii Bohoboco jest po prostu zjawiskowa. Wyglądać tak jak ona w tym wieku, nosić długie włosy i usta pomalowane karminową szminką. Do tego ta pewność siebie na twarzy i ubieranie się w to, na co ma się ochotę, a nie w to, co nakazuje … hmhhh etykieta?
Ulubiona piosenka? Beyonce ze swoim „Haunted” przypomniała mi jak bardzo tęsknię za randką. Taką ze spontanicznym scenariuszem na wieczór i zastanawianiem się co by się zjadło. Taką, kiedy czasu jest aż nadto, a nie tylko do pierwszej pobudki twojego dziecka w nocy.
Takiej kiedy zupełnie nie wiadomo kiedy wchodzisz w taki stan, kiedy bawisz się kosmykiem włosów i czujesz się piękna. Kiedy zupełnie, ale to zupełnie nie masz potrzeby, by otagować się na fejsie : gdzie jesteś, co robisz i ile to ma lajków. Posłuchajcie tej piosenki. Jestem pewna, że będziecie doskonale wiedziały o co mi chodzi.
Ulubiony smak to drożdżówki zrobione według przepisu wydartego z gazety. Są idealne! Takie jak robiła moja babcia. Z serem i rodzynkami. Zrobiłyśmy je z Mariolą w ostatnią sobotę – zniknęły w pół godziny. Najlepsze prosto z pieca. Niedługo na blogu.
Ulubiony kosmetyk to odżywka na końcówki. Kiedyś poleciła mi ją Edyta. Sprawdza się idealnie teraz, kiedy rozjaśniłam swoje włosy o dwa tony, a przed nimi kolejne wizyty u fryzjera. Wystarczy kropla na świeżo wysuszone włosy i można zapomnieć o puszeniu. Do tego obłędny zapach. Tanie i przyjemne.
Ulubiona książka. Jedna z najpiękniejszych jakie czytałam. Shantaram to książka, która wciska cię w fotel, nie pozwala się oderwać. Jest w niej wszystko: świetne pióro, przygody, sensacja, Indie i Afganistan, miłość, bieda i bogactwo, ale przede wszystkim historia głównego bohatera Lima, który uciekając przed więzieniem i przed samym sobą, odnajduje w indyjskich slumsach sens całego życia. Przepiękna książka. Polecam.
Ulubione słowo. Przyjemność. Przyjemnie jest wtedy, kiedy odwiedzają mnie przyjaciółki, i kiedy kupujemy w sklepie 3 batony, a potem chowamy się w łazience przed własnymi dziećmi, żeby je zjeść w spokoju, popijając kubkiem kawy. A potem udajemy głupie, kiedy ci mali chłopcy znajdują papierki. Przyjemnie jest mi wtedy, kiedy kupując karnet na siłownię marzę tylko o tym, by wejść do sauny, która się tam znajduje, i robię to – z przyjemnością. I czuję jak moja skóra zaczyna znowu żyć po zimie, czuję wypieki na policzkach i gęsią skórkę. Przyjemne przebudzenie! Przyjemnie jest wybrać się w sobotę na pchli targ, a potem wyjmować ze zmywarki kolejne, przepiękne kubeczki. Przyjemnie jest, gdy w domu powietrze jest gęste od zapachu cebuli, bo Monia postanowiła zrobić swoje autorskie mielone. Trzeci dzień wietrzę dom, ale to takie przyjemne. Przyjemnie jest mi, gdy sobie uświadamiam, zazwyczaj wieczorem, gdy maluchy już śpią, że nic, absolutnie nic nie muszę. I to słowo „przyjemność” mam zamiar sobie wbić do głowy na dłużej. Bo życie ma być przyjemne.
Ulubiony drobiazg to odkrycie, że w kwiaciarni mogę dostać gałązki eukaliptusa, który włożony do wazonu z tulipanami pachnie na całe mieszkanie. Mała rzecz, a cieszy.
Ulubione momenty tego tygodnia to zdecydowanie odwiedziny przyjaciół. Na plakacie swych dłoni użyczyły Monika i Mariola.
Ostatni weekend to mnóstwo ludzi w naszej kuchni, każdy zajęty przygotowywaniem swojej potrawy.
To jest sens wszystkiego. Ludzie, którzy nas otaczają, z którymi jesteśmy w stanie zawiązać relacje o niebo głębsze niż lakoniczna wymiana kilku zdań na fejsie. Ludzie, którym chce się wsiąść w pociąg, samolot nad ranem i przyjechać do nas, choć ta nasza wieś najmniej im po drodze, wiadomo. Ludzie, którzy nie przeszkadzają sobie w kuchni podczas gotowania, i którzy mówią głośne i piękne „dzień dobry” rano.
Dobrego tygodnia wam życzę. Sprawiajcie sobie przyjemności te drobne i te większe też. Zadzwońcie do przyjaciela i niech wam się chce pojechać na spotkanie, mimo potwornego zmęczenia „po robocie”. Wszyscy dziś są zmęczeni i mam duże podejrzenia, że już bardziej wypoczęci, by się spotkać nie będziemy. Na zmęczenie najlepsza jest herbata i książka – polećcie mi coś z efektem „wow życie jest piękne”.
Uściski
21 komentarzy
Uwielbiam te Twoje sobotnie inspiracje, bo naprawdę mnie inspirujesz 🙂 O książce słyszałam wiele dobrych opinii, dlatego jest na mojej liście do przeczytania. Szczerze mówiąc, mam cichą nadzieję, że będzie to mój prezent na dzień kobiet 😉
trzymam kciuki 🙂
Shantaram ma tak sprzeczne recenzje, że jestem bardzo ciekawa tej książki. Na przepis na drożdżówki czekam, bo drożdżowe kocham miłością ogromną 😀 u nas w niedzielę mieszkanie pełne gości- domowe sushi i ciasto czekoladowe, przepyszna (kupna) kostka hiszpańska i hektolitry kawy. A do tego mnóstwo śmiechu, rozmów i dobrej zabawy 🙂
koniecznie daj znać jak Ci się podobała 🙂
<3 <3 <3 <3 cokolwiek by się nie działo, chciałabym mieć u Was swoją bazę <3
<3 U mnie nadal serum jest i chyba zawsze będzie. Piękne te Twoje sobotnie inspiracje!
Na to czekałam, znów! I czekam jeszcze bardziej na kolejną sobotnią odsłonę. Ciekawe czym znowu zaskoczysz.
A propos czucia się piękną, bawienia się kosmykiem włosa i braku potrzeby tagowania się na fb – wierzę głęboko, że to nie kwestia piosenki, a nastawienia do życia, ale jeśli właśnie muzyka ma zainspirować do takiej randki to… czemu nie?
nastawienie swoją drogą, dźwięk ulubionej płyty w tle, zamiast tytułowej piosenki z Gumisiów to dla mnie też synonim randki 🙂
a ja już od kilku tygodni chodzę po kwiaciarniach i pytam o tego eukaliptusa …
chyba szybciej będzie jak polecę do Australii i sama se go przywiozę 😀 😛
super plakat! ;)))
możę zapytaj o drobną zieloną gałązkę do bukietu z takimi okrągłymi listkami – u mnie pani nie wiedziała, że to eukaliptus 😀
Efekt WoW, paradoksalnie, ostatni czytajac najnowszy wpis Adamant Wanderer. O przyjazni, milosci, odejsciu przyjaciela… uronilam łzę, tak pozytywnie. Czasem niewiele trzeba by docenic co w zyciu jest najwazniejsze 🙂
bardzo lubię ten blog 🙂
Zdjęcie ekipy gotującej wymiata – chciałabym dać się kiedyś tak poskromić w kuchni 😉
Ciekawa znów jestem, co później dzieje się z tymi pięknymi plakatami?
recycling 🙂 z tego powstała maska star wars 🙂
Basiu, to jest tak urocza odpowiedź że nie wiem co powiedzieć. Wiesz, najważniejsze jest to że to jest prawdziwe. Po prostu. Szacunek prosto z Gdańska. Dzis w tle mecz, ktory ogłada maz i Wysokie obcasy. Po prostu.m.
Brawo Ty 😉
Basiu, prawda, sama prawda w tym co piszesz. Zwłaszcza o ludziach. Bez ludzi, ich historii zagmatwanych, pięknych, czasem tragicznych a czasem niesamowitych – nie funkcjonuję. Efekt wow gwarantowany: „Wszystko za życie” film z 2007. Jeden z piękniejszych jakie w życiu widziałam. Polecam 🙂
Książka ląduje na liście do przeczytania:) czekam teraz na przepis na drożdżówki:)
Inspiracje – wiadomo, bardzo lubię tego typu wpisy, ale Twój „plakatowy” sposób ich pokazywania jest najlepszy <3
Nie wiem jakie klimaty lubisz, ale ja dokonczylam sage Ficner-Ogonowskiej po rocznej czy dwuletniej przerwie od poprzedniego tomu i bylo to fajne lekarstwo na chandre;) z filmow urocza Przeprowadzka i Z dala od zgielku. Takie good feeling movies. Chyba ze wolisz horrory ;p
nie cierpię horrorów, moja górna granica to w11 🙂 dzięki za polecenia 🙂