Piątek, piateczek i w dodatku zima. Wczułam się w tym sezonie wyjątkowo dobrze w tę porę roku i nadrobiłam oglądanie filmów za wszystkie czasy. Miska popcornu, herbata z cytryną, wysłużony, najbardziej miękki koc, abonament na Netflixie i idealny, zimowy wieczór robi się w zasadzie sam. Do tego jakiś odpowiednio wyciągnięty dres, moje nogi wyciągnięte na jego kolanach, wszystko pod ręką, tak, żeby nie trzeba było wstawać absolutnie po nic i filmy! Dziś mam dla ciebie kilka, na które według mnie warto poświęcić swój piątkowy wieczór.
1. WYBORY ŻYWIENIOWE – FOOD CHOICES
Zaskoczenie, bo to nie żaden pasjonujący thriller, ani horror, który pozwoli ci się schować w jego ramionach. Może ci się wydawać, że to kompletna strata czasu, że nuda i w ogóle. Ja myślę, że to najlepiej zagospodarowana godzina.
„Wybory żywieniowe” to dokument dostępny na Netflixie, który powinien obejrzeć każdy z nas. Bardzo dobrze zobrazowany i poparty szeregiem badań naukowych, albo też po prostu obrazem naszej cywilizacji i stanu w jakim znajduje się nasza planeta. Pokazujący to, jaki wpływ na nasze zdrowie, na długość naszego życia, na ochronę środowiska mają nasze wybory żywieniowe. To na podstawie między innymi tego właśnie dokumentu doszłam do pewnych wniosków, które opisałam w tym poście. To zadziwiające jak prostych wyborów musimy dokonać w istocie. Zadziwiające, motywujące i pocieszające wbrew pozorom. Bardzo Ci polecam. Pamiętaj, najgorsze to być ignorantem.
WIELKY GATSBY – THE GREAT GATSBY
Najpierw była ta piosenka Lany del Rey, i ten teledysk. Słuchałam jej 2 lata zanim wpadłam na pomysł, by może tak w końcu obejrzeć film. Dlaczego warto? Chociażby dla muzyki, która w tym filmie jest po prostu świetna. Dla doskonałego Leonardo di Caprio, którego oglądanie sprawia mi prawdziwą przyjemność. Dla bajkowej scenerii Nowego Jorku lat 20 tych. Dla scen pokazujących niewyobrażalne imprezy w domu Wielkiego Gatsby’ego.
Choć wydaje się, że to wesoła komedia film dla mnie okazał się być smutny, a jego finał brutalnie przewidywalny.
Zepsuty świat, przepych, wielka miłość i jeszcze większa samotność, i pieniądz, który na koniec zwycięża. Obejrzałam z przyjemnością.
SULLY
Kolejny, bardzo dobry film. Opowiadający o awaryjnym lądowaniu samolotu na rzece Hudson w Nowym Jorku sprzed 8 lat. „Opowiadający” to wystarczające słowo, bo reżyser Clint Eastwood nie zrobił z tego filmu hollywódzkiego show. Akcja trzyma w napięciu. Jakże by miała tego nie robić, skoro samo realne wydarzenie jest wystarczająco przerażające. Idealnie odtworzone sceny z samolotu, lądowanie i happy end to jedno, a pokazanie jak później wygląda cały proces dochodzenia i przesłuchań pilotów, którzy nie od razu są uznawani za bohaterów – to drugie. Dla mnie takie filmy mają szczególnie emocjonalny wydźwięk, ze względu na pracę Tomka. Oglądał go razem ze mną, z wypiekami na twarzy. Doskonały jak zwykle Tom Hanks.
BLACK MIRROR, sezon 3, epizod 1 „NOSEDIVE”
Słyszałaś o serialu „Black mirror”? Wiesz jakie jest najczęściej powtarzane zdanie opisujące ten serial? „Ryje beret”. Może nie jest to najbardziej wysublimowany dobór słownictwa, ale uwierz mi, że najdosadniejszy. Każdy odcinek jest od siebie niezależny, więc nieistotne jest to czy obejrzysz wszystkie sezony czy tylko ten, który ci dzisiaj polecam. Jednak każdy z nich pokazuje zagrożenia, jakie niesie za sobą połączenie dzisiejszej technologii, sytuacji społecznej i politycznej. Włącz ten odcinek, a zobaczysz świat, w którym o tym czy wynajmiesz dom, znajdziesz partnera, przejedziesz autostradą czy zostaniesz zaproszona na imprezę decyduje ilość lajków, które zdobyłaś. Wiesz co jest najbardziej niepokojące, i co najbardziej „ryje beret”? To, że oglądasz to i nie widzisz w tym nic abstrakcyjnego. Bo masz wrażenie, że cały proces się już rozpoczął. To jeden z tych filmów, po których wiele rzeczy ci się w głowie układa, mimo wszystko. A dla ludzi internetu, blogerów, instagramowiczów i tych, którzy tylko „zbierają lajki” – pozycja obowiązkowa! Puszczę to swoim synom już niedługo.
WIEK ADALINE
To przyjemne, kobiece kino. Nie żadne tam ekscytacje niczym z Greya, nie. To taki film na babski wieczór, albo samotny. Z pudełkiem lodów i winem.
Adaline jest zwyczajną 30 latką. Mamą, żoną, wreszcie młodą wdową, która pewnego dnia ulega wypadkowi samochodowemu i jej zegar biologiczny staje. Adaline przestaje się starzeć. Od tej chwili musi uciekać, zmieniać miejsca zamieszkania, kłamać i żegnać się z ludźmi, których kocha, a którzy starzeć się nie przestali. Pewnego dnia, jak to w romansach bywa, poznaje chłopaka, dla którego tym razem chciałaby przestać uciekać.
No oczywiście, że to kino z happy end’em.
Podobał mi się. Plus za doskonały styl Adaline granej przez Blake Lively.
MUSTANG Z DZIKIEJ DOLINY
Och jak ja kocham bajki! To nic, że są przewidywalne, że dzielą bohaterów na dobrych i na tych złych, że wszystko jest takie oczywiste. U nas w domu to ja namawiam swoje dzieci na pełnometrażowe bajki, a nie odwrotnie. I wiesz co? Ryczę na nich jak bóbr. Żaden film nie doprowadza mnie do łez tak jak bajki. A ta jest wyjątkowa. Nakręcona dwiema technikami: klasycznej animacji dwuwymiarowej i w trójwymiarze. To trochę tak, jakbyś oglądała bajkę ze swojego dzieciństwa, ale pewne sceny są upiększone. O czym jest ta bajka? O dzikim koniu, mustangu, który pewnego dnia zaciekawiony światłem w oddali, zbliża się do ludzkiego obozu i zostaje schwytany. To piękna opowieść o walce o wolność, cudnie pokazana przyroda i świetna ścieżka dźwiękowa (zwłaszcza w oryginale). Plusem jest to, że główny bohater nie mówi i dzieciaki domyślają się jego myśli i uczuć obserwując mimikę i zachowanie. Wzruszająca opowieść idealna na rodzinny wieczór.
ŚNIADANIE U TIFFANY’EGO
Jakiś czas temu, kiedy podróż do Stanów była jednym z moich priorytetów, obiecałam sobie obejrzeć tyle filmów z Nowym Jorkiem w tle, ile tylko uda mi się znaleźć. Później życie nieco zweryfikowało te plany, a i ja przerzuciłam się na inne produkcje, ale za każdym razem, kiedy w filmie widzę mój upragniony „Nju Jork”, moje serce bije szybciej. I fabuła przestaje być dla mnie aż tak istotna 🙂 Skupiam się na tych kamienicach pięknych, na mikroskopijnych mieszkaniach, na wszelkich szczegółach zbliżających mnie do tego miasta. „Śniadanie u Tiffany’ego” to podobno klasyk, którego nie wypada nie obejrzeć choć raz w życiu. Jeśli tak jak ja zachwycasz się wszystkim, co nowojorskie – obejrzyj tę historię o luksusowej prostytutce, która żyje jak chce, non stop imprezuje i ucieka przed jakąkolwiek odpowiedzialnością. Nigdzie indziej na tak małym metrażu nie zobaczysz podobnego przyjęcia, na którym wszyscy palą papierosy, tańczą i różnię się od siebie wszystkim. Oglądałaś „Śniadanie u Tiffany’ego? Lubisz?
To wszystko na dziś – mam nadzieję, że znajdziesz coś dla siebie.
Szykuj miskę popcornu, wskakuj we flanelową piżamę, zrób dzbanek herbaty z cytryną, albo otwórz butelkę wino i świętowanie piątku czas start.
Uściski
15 komentarzy
Ja dziś ogladam ” Dziewczyna ma kłopoty ” reż.Julius Onah , z Bachleda Curuś na C+ podobno ma być dobry a co się okaże ????
Spadasz mi z nieba z tym zestawieniem dzisiaj 🙂 Po wykonaniu wszystkich obowiązków, błąkam się po mieszkaniu i nie mam co ze sobą zrobić a w internetach nic fajnego nikt nie polecił. A teraz Ty przypomniałaś mi, że przecież miałam obejrzeć Wiek Adaline! Włączam Netflix’a i realizuję zapomniany dawno plan.
Miłego wieczoru, Basia 🙂
O nie, okazało się, że na netflixie nie ma! Zmyliłaś mnie zdjęciem tytułowym 🙁
obejrzyj Black Mirror ten odcinek – proszę 🙂
jest na zalukaj.com 😉
Ja mam sesję z „Gilmore Girls” 🙂 Kocham Netflixa!
Black Mirror, tak jak napisałaś, pozycja obowiązkowa dla każdego. Ku przestrodze.
Polecam Ex-machina, w podobnym klimacie
Pierwszy film dzisiaj wpada na moją listę, ale z tym Gatsbym trochę zaspoilerowałaś ;P
haha sorry 🙂 muszę popracować nad recenzjami 😀
Black mirrow robi wrazenie, juz czas na takie filmy ku przestrodze przed wirtualnym, idealnym swiatem. Idealne ciasteczko z idealna kawa ale tylko na zdjeciu, bo w rzeczywistości okazala sie nie do wypicia, a ciastko nie do zjedzenia. Nieraz ogladajac zdjecia na instagramie takie dopracowywane, wrecz idealne zastanam sie ile tych ciast, kaw czy innych rzeczy byly zrobione glownie na potrzeby zdjecia. I co wtedy robily w tym czasie dzieci, moze wlasnie domagaly sie uwagi? To tak o drugiej stronie medalu insta. Nie jestem swieta tez lubie popatrzec na ladne zdjecia ale chyba powoli juz mi sie przejada ta instarzeczywistosc. I pewnie dlatego lubie twoj blog … ma pokore.
podpisuje się pod Twoim komentarzem obiema rękami.
Ha! Dzięki tygodniowemu L4 – nadrobiłam WSZYSTKIE odcinki „Black Mirror”! Wszyscy, wszędzie się zachwycali, pisali, że „Przerażający!”, „Okropnie prawdziwy” – więc po prostu – musiałam to sprawdzić. Zgadza się. Każdy odcinek wciska w fotel. Tylko ten strach o przyszłość (przyszłość naszych dzieci/wnuków) pozostaje …
I nie rozumiem zachwytów (nie tylko Twoich) „Wiekiem Adaline” 🙂 Jak dla mnie strrrrasznie przewidywalny i taki nijaki. Można popatrzeć na śliczną twarzyczkę Blake, ale gorzej z jej grą – mnie nie przekonała.
„Śniadanie u Tiffany’ego” kocham! <3 Te wnętrza! Te stroje! No i Audrey, ach ta Audrey <3
Dzięki za polecenie Food Choices. Troche sie usmialam bo akurat wczoraj skonczylam czytac ksiazke Richa Rolla (ktora polecam), a tu jego buzia w dokumencie ;). W podobnym klimacie polecam Cowspiracy (do obejrzenia na Netflixie).
Mogę dodać do tych twoich filmów jeszcze nieoszlifowany diament produkcji netflix 🙂
Dzięki 😉