Jak co roku należało być w Poznaniu. Blog Conference Poznań to znak, że szykuje się weekend szaleństw, doskonałej zabawy, wspólnego jedzenia i przede wszystkim spotkań. Z tymi wszystkimi, których na co dzień oglądam na ekranie swojego smartfona czy laptopa. To ważne dla mnie dni. Serio. Czekam na nie, przebieram nóżkami, bo wiem, w 100 % wiem, co mnie spotka. I wiem, że to będzie mnóstwo dobrych i smakowitych rzeczy. Strasznie jestem za nie wdzięczna.
ZA POZNAŃ
Uwielbiam Poznań. To jest naprawdę piękne miasto, a jego architektura niezmiennie mnie zachwyca. Te kamienice, te mieszkania wysokie na kilka metrów. Wiesz jak bardzo lubię takie klimaty. Do tego kontenery nad Wartą, Jeżyce i Śródka ze swoją najlepszą kawą. Lubię bardzo poznański rynek. W tym roku nie zobaczyłam niczego nowego niestety. Kolejny raz obiecałam sobie, że wrócę tu jako turystka, a nie zajęta wciąż rozmowami albo jedzeniem blogerka. Lubię wracać do Poznania. Kojarzy mi się tylko z dobrymi rzeczami.
Mój przewodnik po Poznaniu wciąż jest aktualny. Jeśli będziesz chciała spędzić tam weekend koniecznie zajrzyj do polecanych przeze mnie miejsc — > PRZEWODNIK KILK!
ZA LODY W KOLOROWEJ.
Ta lodziarnia zawsze była nam nie po drodze. Wciąż ktoś nam ją polecał. Tym razem udało nam się dotrzeć razem z Adą (<3) i Arturem, naszymi poznańskimi znajomymi. Oczywiście zachwyt. Kilometrowa kolejka była najlepszą rekomendacją tego miejsca. Domowe lody były gęste, kremowe i naprawdę pyszne. Do wyboru kilka smaków. Mój wybór to mascarpone z czarną porzeczką.
ZA POWTARZALNOŚĆ
Co roku od trzech lat właściwie robimy to samo, w towarzystwie tych samych osób. I ta powtarzalność jest bardzo, bardzo komfortowa. Co roku na przykład chodzimy na śniadanie do Artisanu, choć nie wiemy nawet czy to jest jakaś najlepsza miejscówka w Poznaniu. Wiemy natomiast, że nam smakuje 🙂 Świeże pieczywo, tradycyjna jajecznica z szyneczką, pyszne, domowe ciasta i całkiem przyzwoita kawa. Dobrze, sycąco – można iść dalej. Tak się składa, że Artisan jest zawsze niedaleko hotelu, w którym mieszkamy, i zawsze tak się gubimy, że trafiamy na to miejsce. Polecam.
ZA TAPASTĘ.
Tapasta to restauracja, którą odkryliśmy zupełnie przypadkowo tuż po jej otwarciu, czyli 3 lata temu. I powiem Ci, że chociażbym obiecywała sobie, że tym razem pójdę zjeść co innego i gdzie indziej to i tak moje serduchu rwie się w kierunku Kwiatowej. Bo Tapsta to dla mnie już nie tylko restauracja, ale mnóstwo cudnych wspomnień. Bo to miejsce ma dobrą energię. A oprócz dobrej energii ma też po prostu absolutnie pyszne jedzenie. Makaron z chorizo, pomidorami i zielonym groszkiem. Idealne tiramisu. Carbonara z zielonymi szparagami. Beza z sezonowymi owocami. Jest pysznie. Do tego właściciele, których uwielbiam. Będę tam wracać za każdym razem, kiedy będę w Poznaniu. Tobie polecam zrobić to samo – nie zawiedziesz się. Spójrz na miny dziewczyn z michą makaronu.
ZA LUDZI.
To oczywiste, że jadę tam dla nich. Dla mojej ekipy, z którą głównie się śmieję i cofam się w czasie o jakieś 15 lat. Ten rok był wyjątkowy, gdyż z przyjaciółką mą Moniką spełniłyśmy swoje marzenie i trafiłyśmy na karaoke. Była „Dżaga” zespołu Virgin, „Oczy zielone” Zenona Martyniuka oraz Wilki „Nie stało się nic”. Był ogień. Monika skomentowała to najlepiej – nas w Opolu również nie będzie 😀
Uwielbiam energię, którą przywożę z Poznania. Uwielbiam to, że każdy z nas czuje się tam jak na wakacjach. Wciąż młodzi, wciąż piękni, w najlepszym momencie naszego życia. Nikomu nie musimy się z niczego tłumaczyć, jesteśmy niezależni, lubimy siebie samych i siebie nawzajem. Śmiejemy się ze swoich żartów, nawet jeśli nie są śmieszne. Trochę gadamy o blogowaniu, choć bardziej o życiu po prostu. Wciąż się w tym Poznaniu gubimy i wciąż szukamy. Wciąż do siebie dzwonimy i się wzajemnie lokalizujemy, bo przecież najlepiej jest, kiedy je się razem obiad, albo się siedzi razem na trawie i pije prosecco, albo kiedy pić nie można i nie wypada i się wtedy na przykład alkohol ukrywa w plecaku, albo w butelce po coli. Wtedy to się człowiek naprawdę czuje młodo.
Monika – za to, że idziesz ze mną w ciemno, nawet jeśli wiadomo, że będzie obciach. Za ciepło i zachwyt nad tym samym co ja. Za poczucie rytmu na densflorze i w życiu 🙂
Emilka – za wszystkie uwiecznione na zdjęciach momenty, za to że rozumiesz w sekundę, kiedy błagalnym wzrokiem proszę o zdjęcie 🙂
Justyna 10 minut – za tę samą częstotliwość w odbiorze większości spraw. Za flow mimo tak krótkiego czasu jaki się znamy.
Justyna Flow – za inspirację w dążeniu do celu, konsekwencji, za to, że lubisz mieć głupawkę tak jak ja i za poczucie humoru w 100 % moje.
Mateusz – no lubię Cię chłopaku fest.
Haniu i Aga – i za wasze towarzystwo w tym roku <3 Aga za twoje zaangażowanie na karaoke i za dodanie mi odwagi wiśniówką 😀
Dziękuję moim czytelniczkom, które do mnie podchodziły i mówiły mi ogrom ciepłych słów. Przepraszam, ale nigdy nie wiem jak się zachować. Gadam głupoty i patrzę na czubki swoich butów 🙂
Ah i dziękuję Elwirze, Kasi Ogórek i Radziowi za pasjonujące rozmowy na dworcu PKP o 3 nad ranem 🙂
Dziękuję wreszcie mojemu wspaniałemu mężowi za to, że jest po prostu. Nieważne czy w Poznaniu czy na naszej wsi. Wciąż nie mogę oderwać od niego oczu. I za nasze miny, kiedy dzwonimy do naszych dzieci i pytamy czy za nami tęsknią. Oczywiście nie tęsknią.
Wreszcie dziękuję swojej czerwonej sukience, którą kupiłam kiedyś za 30 zł w podziemiach Dworca Centralnego za to, że czułam się w niej jak milion dolarów.
Puenta jest taka, żebyście nie bali się poznawać ludzi w internecie, a już zwłaszcza zakładać bloga.
To fajna przygoda jest.
Część zdjęć w poście jest autorstwa Emilki Pryśko <3
9 komentarzy
Ty i Tomek pasujecie do siebie chyba coraz bardziej 🙂 Piękna relacja!
Dziekuje bardzo za ten wpis.Zawsze trafiasz w punkt ze swoim przekazem.Ja jestem obecnie na nowym etapie swojego zycia.Wracam do Polski po 13 latach emigracji.Bardzo chcialabym zalozyc bloga na temat emigracji,dylematow zyciowych .O tym jak czlowiek zmienia sie pod wplywem roznych zdarzen i tym, ze jesli nie czujemy sie dobrze w jakims miejscu to trzeba to zmienic.Moze kiedys sie odwaze.Basiu napisalas o tym ze nie trzeba bac sie poznawac ludzi w internecie.Zgadzam sie z tym w 100%.Czasami trzeba wyjsc z inicjatywa,otworzyc sie na innych a nasze zycie moze zmienic sie nie do poznania.Bo to jakimi ludzmi sie otaczamy ma wplyw na nas.A juz napewno ludzie pozytywnie zakreceni.Pozdrawiam serdecznie
No serce mi rośnie no! <3
To ja Poznaniara!
Żałuję tylko, że za późno zauważyłam Twój post z pytaniem o knajpy bo KONIECZNIE bym poleciła "Suszone Pomidory" – najlepsza pizza i makarony (choć makaron z chorizo i zielonym groszkiem w Tapaście jest mhhmmmmmmmmm …)!
Jezu, jak miło się czyta o swoim mieście a jeszcze milej ogląda Poznań Twoimi oczami … też wielbię to miasto niezmiernie.
Muszę mieć rynek a nawet Rynki (Stary, Łazarski, Jeżycki, Wildecki), Śródka to mój fyrtel!!! (okolica – przyp. LJ), kamienice, stare dzielnice . Tak, nie bójmy się poznawać ludzi w Internecie – ten szczery uścisk Basiu – It means the world to me <3
I potwierdzam, wyglądasz jak 1 000 000 $$$
Szalona ty!!! Az sie czuje atmosfere tego wyjazdu. Mysle ze jezeli pewnego dnia by odwolali te blogowe mitingi w Poznaniu to i tak byscie pojechali swoją ekipą. To chyba juz sie staje pewien rytual i odskocznia.
Ta pierwsza Wasza sklejka cudna <3
Basiu,nie wiem czy dobrze mi coś świta,ale robiłaś chyba keidyś porządki i miałaś się pozbywać papierów do scrapbookingu. Pozbyłaś się ich już ,czy gdzieś można na nie czatować by je kupić?
Niesamowita fotorelacja, ale Wam zazdroszcze;)
Często zaglądam na twojego bloga i zawsze napawa on optymizmem 🙂
Zastanawiam się właśnie nad założeniem swojego i takie wpisy na pewno motywują, bo strachów jest niestety wiele… 😉
Cudnego kolejnego weekendu życzę!