Świąteczny weekend za nami. Tylko jeden kilogram na plusie, choć czuję się jakby to było conajmniej dziesięć. Wczoraj w moim biedronkowym zakupowym koszyku wylądował szpinak, jarmuż, kiwi – czas na koktajle. Ale o tym kiedy indziej. Dziś jeszcze trochę światecznie w naszych zdjęciach.
Przygotowania świąteczne z dwójką malutkich dzieci mogą mieć dwa scenariusze. Można albo rozpalić się do czerwoności, kiedy na świeżo umytych oknach ląduje odbita czekoladowa łapka, albo kiedy Twoja pociecha chce Ci pomóc i poprawia po tobie mycie mokrą chusteczką. Można też odpuścić to wszystko, upiec chleb, nalać wina, zaprosić tych, z którymi czujesz się doskonale i łapać chwile. Te świąteczne również.
Wybraliśmy drugą opcję.
Święta to dla mnie moja rodzina. Nic poza tym. To miłość i staranie się ze wszystkich sił, żeby się nie spinać. Mam nieumyte okna, jedzenie w słoikach przywiezione od mamy (dziękuję!) i zaglucone dzieci w piżamach. Mam też cudowne poranki, wiejskie spacery i mnóstwo ściętych, kwitnących gałązek w wazonach. Godziny przytulania się, tłumaczenia, uspokajania buntu i kłótni między braćmi. Dwie moje miłości, dwie skrajności. Czarny i biały. Ogień i woda. Są tak różni, jak tylko można być. Obaj moi. Muszę się w tych skrajnościach odnależć, tak żeby uszanować tę ich inność. Michał – delikatny, indywidualista, lubi być sam, lubi mówić. Tak naprawdę nie przestaje mówić. Marcin – siłacz, chodzi z drewnianą łyżką i terroryzuje otoczenie, zwłaszcza starszego brata. Nie przestaje się uśmiechać. Są idealni. Dokładnie tak jak Wasze dzieci według Was – mam rację?
W całej tej zabawie muszę tłumaczyć sobie, że to jest ok. że nie muszę mieć wyrzutów sumienia. Czasem cięzko, ale osiągam coraz większe sukcesy na tym polu 🙂 Pomaga mi w tym moja mama, która jak co roku zaprasza nas do siebie, gdzie serwuje najlepsze jedzenie w tym kraju. Jestem tego pewna 🙂
Jak Wasze Święta? Odpoczęliście?
9 komentarzy
Ale mi zrobiłaś smaka na miód, który zobaczyłam na zdjęciu! Mmm. Przeklęta dieta 😉
My w tym roku nie mieliśmy Wielkanocny. Z wyboru 😉 tez było fajnie.
P.S. skąd ta czarno-biala kiecka? 😉 czad!
uszyta 🙂
Uwielbiam Cię! Emanujesz spokojem… wyciszam się czytając Cię…
Ściskam!
Ale piękne miałaś Święta, Wasze portrety rodzinne są przeurocze
A nasze Święta i przedświąteczne dni spędzilismy w szpitalu z rotawirusem. podobno ten rządzi teraz w Lublinie. Potem jeszcze zaraziliśmy się od synka razem z mężem i teraz ciągle powtarzam, że nawet nie żałuję, że nie było żurku,sernika i jajek. ważne, że zdrowie wróciło! odbijemy sobie w długi weekend, upiekę najpyszniejszy sernik pod słońcem:) A na Was bardzo miło popatrzeć, jesteście dla mnie estetycznym wzorem świętowania:)
Piękne zdjęcia 🙂 Mi się marzą kiedyś święta na kanapie z kocem i książką. Narazie jeździmy między jednym domem a drugim. Na święta swoje własne jeszcze chyba poczekamy.
Takie swieta sa najwspanialsze..z najblizszymi..ze znajomymi..pod kocem..bez pospiechu..bawiac sie ze swoimi dziecmi i bez wyrzutów sumienia poswiecajac Im czas..tak powinno byc zawsze..a zawsze jest odwrotnie..szybko sniadanie
.szybko wyjazd do tesciow..szybko powrót. .A w tym roku na szczescie spokojniej i nawet znalazl się czas na pieczenie mini babeczek…pozdrawiam
oj, za 2 tyg będę rozkładała czerwony dywan przed klatką ;PP
Trzeba przyznać że to łóżko jest genialne (tak wiem, że nie w temacie 😀 ) !