Jak po każdej niedzieli przeglądam zdjęcia na karcie nieodłącznego aparatu…Oglądam buzie moich dzieci, złapane momenty, mojego męża. Zmęczonego, uśmiechniętego, z każdym rokiem coraz bardziej przystojnego i z tym ogromem miłości w oczach, kiedy patrzy na chłopców. Wybieram, wklejam, piszę, przedstawiam…Dziś nie wiem o czym napisać. Serio.
Mam wrażenie, że wszystko już powiedziałam. Bo ileż można pisać o celebrowaniu każdej chwili, o tym jak piękne jest życie, o tym jak cudownie smakuje kawa po południu ? Myślę sobie: Baśka zejdź na ziemię, nie bujaj wciąż w obłokach. I przychodzi wiadomość. O czyjejś śmierci. Za szybkiej, niepotrzebnej. I wtedy wracam z podwójną siłą. Do mojego bujania w obłokach. Do celebrowania kromki chleba z rzodkiewką. Do wymyślania nowych randek. Do zachwycania się banałami. Znów staję się Księżniczką w myślach biegającą boso po trawie. I uwierzcie mi. Gdyby nie trzeba było chodzić do pracy, płacić zusu, robić zakupów – biegałabym po tej trawie przez większość życia. I zastanawiam się czy gdyby jutra miało nie być, to czy przeżyłam wystarczajaco dużo? Czy robię wszystko, żeby każdy dzień był wart zapamiętania. Dla mnie, dla moich dzieci, dla nas? I wiecie co? Robię! I wiem, że moi chłopcy nie zamieniliby mnie na żadną inną. I wciaż widzę sens i misję w tym, aby pokazywać im świat widziany moimi oczami. Ten kolorowy, pełen małych przyjemności. I kiedy mój syn idąc ze mną za rękę na spacerze, mówi „Mamo! Zatrzymaj się! Powąchaj las.”-wtedy wiem, że wypełniam moją misję w 100%..
Zacznijmy od tego, że zaczynam być dostrzegana jako blogerka 🙂 Pomijam już fakt, że od samego początku piszę głównie dla własnej przyjemności, wrodzonego ekshibicjonizmu i dla chęci posiadania grona czytelników takich jak Wy. Miło jest jednak dostać maila z zaproszeniem na warsztaty, których tematyka jest mi szalenie bliska. Jeszcze milej, kiedy te warsztaty są merytorycznie naprawdę dobre, ważne i istotne. Kiedy mam przyjemność dyskusji i dialogu z mega kompetentnymi specjalistami. świadomość, że wybrali oni bloegrów, w tym mnie jako medium najlepiej przekazującą ich wiedzę i cele dalej – buduje! O warsztatach napiszę pod koniec tygodnia.
Wybrałam się na nie z M&Msami sama. Rano szybkie zakupy: kalosze, płaszczyki przeciwdeszczowe, parasolki – pełen zestaw. Droga do Warszawy cała przespana, matka spokojnie prowadzi auto – sukces wychowawczy, znowu wstrzeliłam się w ich rytm dnia. Sukces – moje dzieci mają rytm dnia! 🙂 Warszawa wita nas ulewą więc prawie cały dzień spędzamy w Kredkafe. Dzieci się bawią, matka spokojnie pije kawę. Idealnie. Wieczorem witamy tatę na lotnisku i jedziemy do hotelu.
Reszta weekendu spędzona w parku.
Niby nic, a tak dużo.
Michał królem lubelskiej sceny.
Kim będzie ten chłopiec, kiedy dorośnie? Ze swoją wrażliwością, zawzięciem i byciem upartym jak jego matka.
Co do jego młodszego brata nie mam wątpliwości – będzie biegaczem.
Najlepszym w kraju.
Jak minął Wasz weekend? Co dobrego Was spotkało? Czym się zachwyciliście? Ściskam i dobrej reszty tygodnia życzę.
12 komentarzy
Pięknie 🙂 Podobnych sukcesów życzyłabym sobie 😉 póki co zastanawiam się jaką, ta mała istota co sobie pływa w moim brzuchu, bedzie osobą 😉
Na Twoich fotkach kipi od szczęścia!
Uwielbiam czytac o takich malych-duzych radosciach! Wiadomo, ze kazdy ma swoje smutki, ale po co sie na nich skupiac. Bardzo lubie tu wracac. Pozdrawiam serdecznie!
Basiu, jak zawsze pięknie napisane. Od serca, do serca. Dla mnie fantastyczne jest to, że blogowy wirtualny świat, powoli zamienia się w dotykalny, pachnący, pełen życzliwej i serdecznej obecności tych, których poznaje przez okienko bloga. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać Ciebie i Twoich Trzech Wspaniałych. I mam nadzieję do zobaczenia w czerwcu. Super z Ciebie kobietka.
Wybieracie się na TSTM do Rybnika? Jeśli tak to daj znać, zapraszamy na kawę! 🙂
Wspaniałe… <3
Baśka jak zawsze dajesz niezłego kopa i pełno inspiracji hihi powinnaś nazywać się Baśpresso 😉 czyli połączenie Baśki super kobity i mojej ulubionej kawy, która pobudza do życie prawie tak dobrze jak Twoje posty ;)))
Basiu, ten Twój chleb z rzodkiewkami często mi przypomina o tym co czasem gubie, więc pisz, pisz co tydzien Kochana. Albo i częściej!
Pozdrawiam baaaardzo słonecznie 🙂
W Saskim jest tak pieknie? Juz nie moge sie doczekac jak zobacze na wlasne cozy 🙂
chodziło mi oczy nie jakieś cozy 😀 tak to jest jak się pisze z telefonu lub cudzego komputera
zrozumiałam 🙂
hehe 🙂 to dobrze 😉