Podobno najlepszym lekarstwem na depresję, złamane serce i inne duże kłopoty jest podrózowanie. Na te małe i wszystko inne pewnie też. Dla mnie na pewno. Perspektywa zmiany otoczenia, pooddychania innym powietrzem, przespania się w obcym łóżku – ekscytuje mnie! Zapach przygody to zdecydowanie jeden z moich ulubionych.
Moje podróże choć często nie są dalekie ani egzotyczne, wręcz lokalne możnaby rzec – dla mnie pozostają mega wyprawami, które pamiętać będę chyba do końca życia. Nie tylko ze względu na setki zdjęć, które robię. Umówmy się wyjazd do Trójmiasta, we dwoje jest zawsze dobrym pomysłem (we troje, czworo itd pewnie też 🙂 ). Jeśli do tego dochodzi wspaniałe towarzystwo, pyszne jedzenie, wygodne buty, kurtka przeciwdeszczowa, naładowana bateria w aparacie i świadomość, że moje dzieci właśnie przednio się bawią, skacząc do woli po swoich ukochanych Dziadkach – wtedy jest IDEALNIE.
To była wspaniała randka i naprawdę niewiele mi potrzeba, żeby naładować baterie, a takie mikropodróże są dla mnie najlepszym na to sposobem. Wracając do domu uśmiecham się, mimo że witam tę samą rzeczywistość, która jeszcze 3 dni temu mnie frustrowała. Niepotrzebnie rzecz jasna.
Będąc turystką czasem lubię wtopić się w lokalny tłum, kiedy indziej tańczę przeszczęśliwa, tak jak to miało miejsce tym razem. Tańczę na plaży, na końcu Polski i czuję się jak Królowa Życia, choć dla większości wyglądam pewnie jak mewa wzbijająca się do lotu. Piasek, Tomek szukający usilnie bursztynów, zjawiskowe niebo nad Bałtykiem… stoję na jakimś pniaku z Moniką i myślę sobie, że jestem mega szczęściarą. I że na to swoje szczęście cholernie cięzko pracuję. Bo żeby przeżywać takie chwile, które uwierzcie mi nie kosztują dużo – trzeba chcieć. Chcieć ruszyć dupencję, zrobić coś inaczej niż zwykle. Chcieć wyłączyć kompa i spotkać się twarzą w twarz, z kimś kogo znasz z Internetów. Ja chcę, robię to i jest mi z tym cudownie.
Polska jest przepiękna! Morze jest przepiękne! Odcina mnie grubą krechą od wszystkiego co nieważne. Niesamowita przestrzeń, która pokazuje mi jak bardzo mali jesteśmy. Prawie bezludna plaża w Sobieszewie, surowy krajobraz i my. Wracamy uśmiechnięci, wyciszeni i z mocą, której mógłby pozazdrościć nam Człowiek Pająk.
ps. Podziękowania dla Tomka za to, że znalazł bilety 🙂
PS II. Podziękowania dla Moniki, Marka i Inulki za wspaniałą gościnę :*
i za Polskę za to, że taka piękna jest.
24 komentarze
Tańcząca mewa jest przepiękna 🙂 Jestem ciekawa jak spożytkujesz tę naładowaną nad morzem energię? 🙂
haha dziękuję 🙂 energię pożytkuję na siłowni 🙂
No pięknie. Pięknie się bawiliście. My to raczej nad morze na weekend nie wypadniemy, za daleko na drugi koniec Polski, ale już w góry… bliżej.
Ps. Inulka jak zwykle śmiejąca się. Czy ta dziewczynka kiedykolwiek płacze? Chyba nie. Pozdrowionka.
widziałam ją płaczącą raz:) morze to dla nas też drugi koniec Polski 🙂
Ja też uważam, że Polska jest piękna. Nie trzeba daleko i drogo podróżować.
Dobrze, że pogoda sprzyjała Waszej randce 😀
zakochujemy się w Polsce na nowo 🙂
Taka odskocznia to jak inny świat:) Ale warto też, by codzienność dostarczała podobnych wrażeń, by nie frustrowała. Wtedy ową podróż ma się pod swoim kawałkiem nieba na zawołanie:) dziękuję za piękną podróż…
zgadzam się w 100 % 🙂
następnym razem, jak będziesz w Trójmieście zapraszam również do siebie 🙂
gdybym tylko mogła byłabym tam co weekend – dziękuję! 🙂
Bylo mnie stac na odwage zamieszkania za oceanem, a nad naszym polskim morzem nie bylam nigdy. Niestety. Piekna Polska i piekni ludzie jestescie 🙂
morze ciągle jest w tym samym miejscu – nic straconego 😀
a za oceanem to moje marzenie czeka 🙂
Taaaa i w tym momencie lista za tym, żeby założyć bloga znowu się powiększyła 😉 no normalnie Wam zazdraszczam takich chwil i znajomości i obiecuje wziąść się w końcu do pracy i zacząć pisać ;)))))
obietnica poszła w „eter” – czekamy 🙂
Do nas również zapraszamy, podczas kolejnej wyprawy nad morze:)
wpadniemy wpadniemy 🙂
Kochana, cudowny wyjazd, cudowny wpis! podpisuje się pod wszystkim co napisałaś i dziękuje ci za motywacje i inspiracje każdego dnia!
Byliście w Bieszczadach? polecam gorąco!
P.S. bardzo bym chciała kiedyś wypić z tobą kawę 🙂
Pozdrawiam ciepło,
Kasia
Kasiu kawa zawsze. Bieszczady jesienią – najcudowniejsze 🙂
piękna afirmacja życia!!!!:)
:*
Rany dlaczego, co wejdę na bloga, to widzę morze? I to poza sezonem, czyli w wersji, która ma zdecydowanie najwięcej czaru? A ja siedzę w domu, w okolicach wybitnie nienadmorskich i nawet w najbliższej perspektywie nie mam szans na taką wycieczkę :/ Ale dobrze widzieć waszą radość i dzięki za takie urocze fotki. Cieszą oko i wracają wspomnienia. Bomba!
cudownie. wspaniała randka. trochę zazdroszczę. ale my też nad morze planujemy jechać ale w licu dopiero. pozdrawiam
Dzięki takim gościom w Gda jak Ty aż zachciało mi się na plażę co też zrealizowałam- wracając zmokłam jak kura- przez Ciebie Baśka;)
cudownie 😛