– O której wyruszasz z Gdańska?
– O 4:30 wsiadam w pociąg. Na 13:00 będę w Lublinie.
Można? Można.
Wsiąść tak po prostu w pociąg na jednym końcu Polski i wysiąść z niego po 10 godzinach na jej drugim końcu?
Po co?
By zjeść razem ukochanego Cezara.
By wspierać się nawzajem, kiedy macierzyństwo nokautuje.
By będąc gościem zrobić całej mojej rodzinie śniadanie, kiedy widzi że nie spałam pół nocy.
By cały boży dzień spacerować po Lublinie dziwiąc się, że czas tak szybko płynie.
By gotować razem.
By ciastka w kawiarni podzielić na pół, bo to logiczne, że trzeba spróbować obu.
Razem snuć plany i o marzeniach opowiadać.
Razem obejrzeć The Voice of Poland.
Razem zrobić dziesiątki zdjęć.
I dziwić się, że tak można.
Można bezkarnie poznać się jak małolaty na czacie, a potem jechać do siebie przez pół Polski.
Takie weekendy jak ten sprawiają, że nie da się nie wierzyć w drugiego człowieka. Po prostu się nie da.
17 komentarzy
<3
Przyjaźń w każdym tego słowa znaczeniu <3
Ależ Wam dobrze było! 🙂
W grudniu będzie jeszcze lepiej 🙂
Super kobiety. Takie przyjaźnie są dziś rzadkością więc tymbardziej miło się na Was patrzy i Was czyta:) pozdrawiam
Pozazdrościć weekendu 🙂 Oby więcej takich!
Wspaniale macie!!Podziwiam determinację (10 godz.), to musi być naprawdę wspaniałe odnaleźć w dorosłym życiu bratnią duszę:)
Wspaniałe 🙂
Ależ Wam pozazdrościłam tego weekendu… Czas spotkać się z moją przyjaciółką, która też mieszka daleko.
My mamy musimy się czasami odmóżdżyć a babskie spotkanie jest do tego najlepsze:)
Dzwoń do przyjaciółki 🙂
Po prostu pięknie…szczerze się wzruszyłam tymi słowami, fotkami. Oby jak najczęściej takie wspólne chwile się zdarzały, tego Wam życzę:)
Dziękuję 🙂
Mieć taką osobę, to takie ważne..
Ależ jesteście podobne! 🙂 niczym siostry
Suuper dziewczyny, tak trzymać !
Ojej, rozmarzyłam się 🙂 Studiowałam w Lublinie i patrząc na Twoje zdjęcia zapragnęłam znów tam zawitać. Dopisuję do listy rzeczy do zrealizowania w najbliższym czasie.
Ale wy jesteście sympatyczne 🙂