Nasze weekendy są z reguły takie same.
Zazwyczaj wtedy kochamy się jeszcze mocniej, gotujemy smaczniejsze obiady, a chęć wyjścia z domu jest wtedy silniejsza.
To takie docenianie prostych rzeczy płynące we krwi. (i piszę o tym tutaj od jakiś dwóch lat. nuda.)
Po prostu.
Nieważne czy jesteśmy we czwórkę, czy we trójkę.
Nieważne czy dzieci są nieznośne, a on znów doprowadza mnie do szału i jeszcze chwila, a wniosę pozew o rozwód.
Kiedy jesteśmy razem to się kochamy.
Patrzymy na nasze dzieci, wciąż łapiąc się na tym, że jesteśmy zaskoczeni faktem bycia rodzicami.
Opowiadamy sobie nawzajem jakie mamy fajne życie.
Planujemy. Robimy kawę. Kłócimy się i sprzątamy.
Pocieszamy się nawzajem i wzajemnie dajemy sobie dużo spokoju.
Kombinujemy jak by tu znaleźć opiekę dla M&m’sów, żeby móc wyjechać do jakiegoś miłego pensjonaciku.
Mówimy sobie tonę komplementów.
Każdemu z chłopców powtarzamy, że jest naszym najukochańszym synem na literę M.
Walczymy o siebie, wśród pokładów zmęczenia, z nieprzespanymi nocami wpisanymi w nasz rodzicielski życiorys.
Tak wygląda nasze życie. Cholernie piękne życie. Piękne w swej zwyczajności i ekscytujące w swej prostocie.
I naprawdę niesamowicie mnie mierzi, kiedy czytam kolejne statusy na fejsbuku, że oto w obliczu śmierci cudownie przepięknej i fantastycznej aktorki, tysiące ludzi zaczyna doceniać swoje życie. A wcześniej co? Marazm? Wcześniej się nie doceniało? Wcześniej lato inaczej pachniało, liście jesienią nie były tak żółte, a poranna kawa smakowała jakoś inaczej? Co jest do cholery? Gdzie się podziała radość w ludziach? Skąd w człowieku tyle autodestrukcji? Skąd to ciągłe narzekanie?
Zmarła fantastyczna kobieta, a większość z nas czuje się, jakby odszedł ktoś bliski. Dlaczego? Bo była dokładnie taka jak Ty czy ja. Młoda, fajna, piękna i normalna.
Uśmiechajmy się, wróćmy do początku, cofnijmy się. Myślę, że jakieś 10 lat wstecz i będzie dobrze.
Bo to, że w pracy szef wkurza, dziecko marudzi, pani w ZUSie jest niemiła, a Ty masz 5 kilo na plusie to jest pierdoła. Nie problem – pierdoła.
Problemem jest to, że się nie uśmiechamy. Nie cieszymy się z tego jak jest fajnie.
Bo jest fajnie? Tak?
Poniżej Nałęczów. Najpiękniejsze uzdrowisko pół godziny od domu.
Dzieci takie fajne.
Ja taka fajna i młoda wciąż.
Kuracjusze tacy rozmarzeni. Siedzący na ławeczkach w jesiennym słońcu. W tle „Ta ostatnia niedziela”
Dzień taki piękny, a kawa w pijalni Wedla taka dobra.
I
23 komentarze
Zawsze tak ciepło opisujesz Wasze weekendy, że zaczynam tęsknić za domem. Przypominasz mi moją siostrę i jej fantastyczną rodzinkę. Dobrze Cie poczytać przy jesiennej herbacie po długim dniu 🙂
dziękuję 🙂
I masz rację. Jesteśmy okropnie szczęśliwi. 🙂
Piękna jesteś, naprawdę piękna 🙂
Taka „nuda” jest często i u mnie i kocham ten stan! ;)))
Uwielbiam Cię mądra i wspaniała kobieto 🙂
Ale Wam rosną te dzieciaki! Cudo!
Basiu tak właśnie niestety jest, myślę że to duży problem dzisiejszych czasów, ze się nie uśmiechamy, brakuje nam radości życia.Wiele ludzi nie potrafi doceniać tego co ma, nie potrafi czerpać radość z zwykłych chwil. Jasne, że znajdzie się coś na co moglibyśmy ponarzekać ale nie warto. Myślę, ze wiele zależy od nas samych, od tego czy umiemy odnaleźć radość z życia, czy mamy w sobie tą wewnętrzną pogodę ducha. I choć mi się zdarzają gorsze chwilę i czasem marudzę to wiem że mimo to jestem mega szczęśliwa.
I czasem mam wrażenie ze u nas nuda na weekendach bo ileż można się ekscytować, przeżywać i cieszyć zwykłymi prostymi chwilami z dziećmi,spacerami,kawami. A no można, i właśnie w tym szczęście widzę.
Nigdy nie wiadomo ile takich dni, chwil nam zostało. Dlatego cieszmy się, uśmiechajmy się. Doceńmy zdrowie, bliskich po prostu bądźmy tu i teraz.
Pozdrawiam Was bardzo ciepło!
Kasia
I jak tu nie żyć od weekendu do weekendu ? Skoro w te dwa dni nadrabiamy to na co w tygodniu czasu braknie.
Byłam kiedyś w Nałęczowie, dawno, dawno temu…
Wiesz, miałam w sobie wczoraj podobne pokłady złości do tych ludzi, którzy tak żałują Aktorki. Znali ją? Byli przyjaciółmi? Nie, ale choć w polskich szpitalach onkologicznych umiera sporo kobiet, to przeżywają tą śmierć jako wyjątkową, bo to tak bardzo nie pasuje do Jej image’u: była młoda, pełna życia, miała całe pieniądze tego świata na leczenie, ale to nie wystarczyło. Płaczą nie nad Aktorką, ale nad swoimi lękami, głęboko zakorzenionymi, że nie wiedzą na kogo trafi ta paskudna choroba, obawiają się bezsilności, cierpienia. A jeśli chodzi o to, dlaczego nie potrafimy się cieszyć – tak nas wychowano. Mama nie mówiła, jak cudownie, że dostałaś piątkę w szkole, ale jak dostaniesz dwóję, usłyszysz, że jesteś jełopem. Jesteśmy, więc nauczeni by dostrzegać to, co najgorsze i być smutni, a taka wiadomość jest młynem na wodę własnej bezradności i utwierdzenia się w roli ofiary.
Wiem coś o tym 🙂 dziękuję za komentarz
Oj… Wstęp jest tak prawdziwy… Kochajmy się jak najmocniej i nie dopuszczajmy do siebie tych złych myśli 🙂
Kochajmy się ze świadomością, że jutra może nie być.
Cudownie inspirująco życiowy wpis. Uśmiecham się !
Lubię czytać Twojego bloga.Ale uważam ze delikatnie przesadziłaś w tym poście.Może cześć ludzi wlasnie sie obudziła że życie jest krótkie,ulotne.Nie rozumiem dlaczego stawiasz sie protekcjonalnie nad nimi?
Myślę, że źle zrozumiałaś mój tekst.
Też uważam, jak Basia, że źle, Gosiu, zrozumiałaś ten tekst. Basia nie stawia się ponad innymi, ale uświadamia, że nie warto z radością czekać na uświadomienie jej sobie, gdy wydarzy się coś smutnego i przytłaczającego, tylko trzeba cieszyć się już, teraz. To jest mądre i absolutnie nie ma w tym (przynajmniej ja tego nie widzę) wywyższania się.
Basiu,
Piszesz samą prawdę. Brak uśmiechu to zmora naszych czasów. Jesteśmy smutni i przytłoczeni. Czasem uśmiecham się do ludzi na ulicy. Nikt się nie oduśmiecha. Niestety. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni,
Póki co cieszę się swoim dobrym, zwyczajnym życiem i staram się tę radość dawać innym.
Pozdrawiam,
Basia
Ja myślę, że nam się trochę w głowach poprzewracało. Dopóki nie uderzy tuż obok prawdziwe nieszczęście, nie widzimy tego, jak wiele mamy. I przejmujemy się tymi „pierdołami”.
Wyjelas mi to z ust. Lubie takie podejscie do swiata. Usmiechajmy sie czesciej do siebie, nawet do obcych na ulicy! Rodzina jest piekna, a najlepiej sie spedza dni razem. My tez zawsze gdzies musimy isc! To jak dwodniowe wakacje, zawsze cos musimy dzialac.
Basiu, trafiłaś w sedno. Uważam, że w ludziach za dużo jest malkontenctwa. Zwłaszcza w młodych. Ja staram się chwytać dzień. Czasem narzekam, ale mimo wszystko uważam, że mam powody do radości. Staram się ją okazywać tym, z którymi codziennie pracuję. I łapię od nich to samo:) Piękne zdjęcia, jak zawsze.
Basiu, czy na zdjęciu z synkiem i łabedziem jest Twój teść? Bardzo podobny do męża:)
mój tata 🙂
Też fajnie;)