Zacznę od piosenki. Nie bez przyczyny znajduje się dziś w samym centrum mojego plakatu. Włącz ją i spróbuj się nie ruszać. Z tą piosenką wiąże sie bardzo miłe wspomnienie. To właśnie przy niej szalałam w Poznaniu do 5 rano w pewnym klubie. Dla mnie i dla Tomka to niekwestionowany hit lata 2016. Absolutnie fantastyczny kawałek. Włącz go i poczuj lato. U mnie gra jak zdarta płyta – od rana do nocy. W słuchawkach, w samochodzie, w łazience i przy kuchence.
Hit numer dwa to moja własna, samodzielnie wyhodowana rzodkiewka. Prawdziwa, szczypiąca w język i brudna od ziemi. Krzywa, niewielka i w ogóle. Niby nic wielkiego – wyhodować rzodkiewke. Musze Ci się jednak do czegoś przyznać – mój warzywniak najprawdopodobniej padł i będę musiała o niego zawalczyć w przyszłym roku. Trochę mi smutno, trochę się dziwię, bo przecież mieszkając w Lublinie miałam pokażnych rozmiarów poletko z całą masą pięknych warzyw. Tym razem zabrakło mi chyba energii, zabrakło też mnie samej. W najbardziej newralgicznym okresie maleńskich siewek wyjechałam na ponad tydzień i bidulki nie dały rady bez podlewania. Poza tym zostały totalnie stłamszone przez chwaściory, które rozmnażają się na naszej ziemi jak króliki (część tych chwatsów możesz zobaczyć na dzisiejszym plakacie). Sąsiadujemy z łąkami i niezagospodarowanymi działkami. Dopóki nie sprawimy sobie płotu, ogrodzenia – przegrywam walkę z tym cholerstwem. Póki co przeniosłam się z moją hodowlą na taras i część dobrodziejstw uprawiam w doniczkach. Powoli, dobry i szczypior na początek. Narazie jest ciężko, ale pewnego dnia udzielę wywiadu lokalnej gazecie ogrodniczej 🙂
A propos robót ogródkowych 🙂 Jeśli tak jak ja jesteś mistrzynią niedokończonych, aczkolwiek genialnych projektów, jeżeli Twoim ogromnym talentem jest odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę, ale mam na myśli – O.S.T.A.T.N.IĄ C.H.W.I.L.Ę, koniecznie sięgnij po tę książkę. Okoliczności jej zakupu były nieco śmieszne, bo była jedną z pozycji, która pozwalała mi szkolić się na cudownego sprzedawcę. Kiedyś byłam przedstawicielem handlowym. Pracy dziś nawet nie wpisuję w cv, ale książka na półce została. Przeczytałam ją ostatnio ponownie odkrywając na nowo i tym razem wprowadzając wskazówki autorki w swoje codzienne domowe, blogowe życie. Działa, choć tak samo jak wypracowanie kolejnego nawyku. Najgorsze w tym odkładaniu rzeczy na później jest to, że często zwykła pierdoła urasta do rozmiarów kolosalnych – efekt kuli śnieżnej. Zrób to od razu! Najlepiej od razu kup ją gdzieś on line i zabierz się do czytania. Lubię tę książkę, bo nie jest zbiorem tylko pustych, motywacyjnych opowieści o sukcesie. Daje narzędzia. Bardzo proste z resztą. Mnie pomagają. SPinają mój dzień w całość. Zwłaszcza, gdy Tomka nie ma i muszę wyrabiać 200 % normy. Polecam.
Gdy Tomka nie ma przydaje się też kubek kawy więcej w ciągu dnia 🙂 Przez kilka ostatnich lat jestem wierna złotej lavazza. Ostatnio z braku królowej kupiłam tę w Tesco i …wow! Jest świetna! Mocna, aromatyczna, idealna do espresso. Odkąd zdecydwałam wziąc rozwód z kawą rozpuszczalną i związać się z tą parzoną moje poranki mają zupełnie inną jakość. To jak z robieniem samodzielnie sosu do spaghetti bolognese albo kupieniu fixa w proszku. To drugie piecze w język. Z kawą jest podobnie. Rozpuszczalna to nie kawa. (nawet Monikę namówiłam do kupna kawiarki :D). Nie musisz kupować mega drogiego ekspresu. Na początek wystarczy prosty młynek do ziaren, prosty sprzęt do zaparzania na gazie, albo nawet ekspres przelewowy i poczujesz różnicę. Będziesz szukać odpowiednich aromatów, mocy i smaku i gwarantuję Ci, że to będzie super przygoda. Ta z Tesco kosztowała ok. 16 zł. Trzymam ją w lodówce. Uczono mnie kiedyś, że każde ziarenko jest pokryte warstweką olejku, i że należy trzymać je w chłodzie, żeby nie wietrzały.
A do kubka kawy ostatnio sięgam po swoją małą książeczkę od Instabook.pl. Nie muszę Cię chyba przekonywać jak wielką moc mają zdjecia, których możesz dotknąć? Te z Instagrama to nie tylko bezsensowne kafelki. Kiedy tworzyłam swój instabook miałam masę zabawy i wzruszeń, bo te małe kwadraciki przypomniały mi mnóstwo cudownych momentów. To wszystko tworzy historię – zdjęcie brudnych buź od truskawek, zdjęcie rogalika, którego zjedliśmy na pierwszym śniadaniu bez maluchów, zdjęcia Warszawy nocą kiedy wracaliśmy z budowy – coś pięknego. Dziś mam to nie tylko na swoim smartfonie. Maleńkie zdjęcia awansowały do miana albumu.
Mam dla Ciebie dziś dwa kosmetyczne hiciory. Pierwszy to rosyjska, drożdżowa maska do włosów Babci Agafii 😀 Taka wdzięczna nazwa. Wydaje mi się, że ta maska nie ma żadnych wad oprócz jednej – zawsze mi przykro, kiedy się kończy. Po pierwsze bez parabenów, po drugie obłędnie pachnie (jak waniliowe ciasteczka), po trzecie jest tania i wydajna (300 ml za 11-14 zł), po czwarte ratuje moje włosy po hardkorowych zabiegach. Ostatnio przechodzę z prawie czarnych na blond – tylko dzięki mojej fryzjerce i tej masce nie wypadły mi wszystkie włosy i nie ścięłam się na łyso. Polecam, rekomenduję, jako blogerka nie modowa, nie kosmetyczna, ale z życia wzięta. Będzie Pani zadowolona.
Drugi kosmetyk do krem do pięt. Nie wiem czy masz podobnie, ale latem moje pięty przypominają papier ścierny. Choćbym ile pedikjurów nie poczyniłą, wystarczy, że gdzieś raz przejdę się na bosaka, że nie daj Boże kilka nocy pod rząd nie położę na pięty kremu i nie jest wesoło. Do tego kremu wracam co roku. Ratuje moje stopy i daje szybki efekt wow, nawilża te pięty, bardzo szybko się wchłania i daje nadzieję na stopy jak z reklamy, nawet jeśli aktualnie mam ochotę ukryć je w gumowcach, bo przecież do ogródka muszę iść 🙂
Pozostając w temacie stóp 🙂 Musisz moja droga obejrzeć ten film. Po prostu musisz. Jakiś czas temu wkręciłam się w oglądanie filmów z kuchnią i gotowaniem w tle. Póki co stworzyłam swoją subiektywną listę siedmiu najlepszych, o której niedługo napiszę na blogu, ale już dziś daję Ci tytuł jednego z nich. Mnie poleciły go czytelniczki na Fejsie. ja polecam Tobie. Włączasz „Podróż na sto stóp” i przenosisz się do francuskiej wsi, na której osiedlają się hindusi. Bajkowa opowieść o sztuce gotowania, przepiękne krajobrazy, przepiękne sceny i absolutnie przepięknie główni bohaterowie. Wzruszająca historia, którą włączysz nie raz. Ten film pokazuje, że gotowanie i jedzenie ma moc i potrafi przełamać największe lody. Za pomocą jedzenia się rozmawia, kłoci, kocha i nienawidzi. Nie znam osoby, której nie podobałby się ten film.
Na koniec miła dla mnie głównie wiadomość. Jak zapewne wiesz mieszkam na wsi. Takiej z krowami, kurami, sarnami i zającami. To dla mnie nowe miejsce, a ja jestem tu N.O.W.A. Cenne są dla mnie nowe znajomości, cenni są dla mnie sąsiedzi i każde „dzień dobry”. I kiedy okazuje się, że moja najbliższa sąsiadka to właścicielka firmy Tiny Star szyjącej przepiękną pościel, kocyki i akcesoria dla maluchów – szczęka mi opadła. Nie dość, że to kobieta biznesu, nie dość, że czyta wszystkie parentingowe blogi moich koleżanek to jeszcze jest wymiataczem na Facebooku. Odwiedźcie jej sklep koniecznie.
Na koniec chcę Ci napisać o pewnej inicjatywie, którą wspieram całym serduchem. Jest grupka dziewczyn na Lubelszczyźnie, która chce zorganizować Forum Kobiet Aktywnych w dniach 1-2 lipca w Urszulinie. Na tym forum chcą wesprzeć kobiety mieszkające na wsiach województwa lubelskiego. Chcą im pokazać, że drzemie w nich niesamowity potencjał, nauczyć tego jak swoje codzienne, często niedoceniane umiejętności przekuć w pomysł na biznes i nie myśleć o sobie gorzej tylko dlatego, że są mieszkankami wsi, a nie wielkich miast. Doceniają lokalne rzemiosło, często zapomniane zawody, organizują warsztaty, pokazy mody folkowej, koncerty. Jednym słowem jedna wielka impreza, która dam tym „kobitom” kopa do działania, wiedzę i narzędzia na start. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę. Dziewczynom brakuje im ponad 4700 zł, żeby zorganizować imprezę. Potrzebują promocji, potrzebują wpłaty nawet 2 zł na konto. Jeśli masz chęć udostępnij ten projekt na swoim Facebooku, wyślij komuś maila z informacą o projekcie. Zostało 4 dni na zebranie kasy. Jako kobieta ze wsi wspieram 😀 Tak sobie myślę, że nikt nie powinien, ba! nie ma prawa czuć się gorszy, pominięty ze względu na to gdzie mieszka. Sukces jest kobietą. Więcej o projekcie przeczytasz tutaj, albo na Fejsie Dziewczyn.
Czy znalazłaś dzisiaj coś dla siebie? Czy obiecujesz mi, że obejrzysz „Podróż na 100 stóp”? Czy polecisz mi coś fantastycznego do pięlegnacji twarzy po 30 roku życia (dla osób, które się czują na 25 :D)? Czy jest jakaś piosenką, którą katujesz tak jak ja – „myljony razy”? Opowiedz mi o tym! 🙂
Uściski
Basia
14 komentarzy
dziękuje za kolejną piosenkę do ,,katowania” ( chwila odpoczynku dla ,,cheap thrills”) uściski 😉
Ja „katuję” siebie i rodzinę nowa piosenka Justina Timberlake’a „Can’t stop the feeling ” no uwielbiam po prostu no ! Maskę drożdżowa również wielbię, za właściwości i za ciasteczkowy zapach polecam na włosy również Babci Agafii wzmacniające maski do włosów w takich małych tubkach,kosztuja coś koło 5-6 zł w necie,a mi starczają na jakieś cztery aplikacje, a na twarz krem biolaven i tonik Sylveco hibiskusowy W moim warzywniku rzodkiewka rosnąć nie lubi za to szpinak,rukola i inna zielenina super,a jaka satysfakcja z posiadania własnych warzywek
muszę w końcu wypróbować te maski w saszetkach – dziękuję 🙂
bardzo polubiłam te Twoje inspiracje. „Podróż na sto stóp” mi przypomniałaś, ze przecież chciałam to kiedyś obejrzeć 🙂
Co do kosmetyków – do stóp: krem Cerkoderm z kwasem mocznikowym 15%. Jak go sobie ostatnio nałożyłam na łokcie, to miałam skórę jak bobas. na stopy te działa świetnie, choć moje stopy są fatalne raczej w zimie. W lecie, gdy mogą „oddychać” są w o wiele lepszym stanie 🙂
A do włosów – też od Agafii – czarne mydło syberyjskie. U mnie działa jak szampon i odzywka, jak nie mam czasu bawić się w maskę i olej 🙂 Poza tym ma świetny zapach i jest też do mycia ciała. Z innych rosyjskich kosmetyków – czarna maska marokańska – genialna, wystarczy nałożyć na chwilę i włosy dostają kopa 🙂
dzięki za polecenie nowości! 🙂
Bardzo dobry tekst. Co do kawy to od ponad 6 lat również nie przepadam za rozpuszczalną. Kafetierka i młynek zastępują ekspres:)
pozdrawiam
A ja polecam najlagodniejszy szampon na swiecie -ducray ultra doux (poczatkowo kupilam dzieciom, by pozbyc sie lupiezu, dzisiaj uzywa go cala rodzina!).
Kolejna propozycja to olej z lnu i obojetnie-jaka-odzywka-do-wlosow. Dobrze wymieszane dwa skladniki nakladam na wlosy 10-20 min przed ich umyciem (2-3 razy / tydzien). Wlosy sa lsniace, latwo sie rozczesuja i sa takie „lekkie”.
Rzodkiewka cudowna i Wasza!
Eboum
o! oleju lnianego nigdy nie próbowałam – dzięki! 🙂
Nie wiem czy wiesz ale mnie bardzo bardzo bardzo inspirujesz i wzruszasz. dzięki, że jesteś sobą!
Basiu, wyrazy uznania za te piękne plakaty, na tle których zamieszczasz inspiracje-fascynacje. Są cudne, ile pracy, pietyzmu. Doceniam bardzo. Sama jestem estetką 🙂 …. i dopiero zaznajamiam się z Twoim Blogiem.
Dziękuję 🙂
Hit na stopy! Właśnie, muszę zrobić zakupy 😉
Czuję się zainspirowana 🙂 film obejrzę na pewno, instabook bardzo mi się spodobał i zabieram się za robienie takiego z wakacji i podróży poślubnej zarazem 🙂 jestem kawoszem, więc kawy pewnie też spróbuję.
Ja ostatnio słuchał ciągle piosenek Julii Pietruchy:
https://www.youtube.com/watch?v=yaVh6Sjh9f0
A co do kosmetyków to kilka miesięcy temu zakochałam się w kosmetykach z Tołpy, zwłaszcza krem do twarzy z czarną różą.