Ilekroć jestem u moich rodziców, wyciągam albumy ze zdjęciami i znikam na parę godzin. Wynajduję takie perełki i po prostu na zmianę kiwam głową z niedowierzaniem, że mogłam tak wyglądać i sikam ze śmiechu. Jestem pewna, że każdy z nas reaguje podobnie na swoje stylówki z lat 90- tych. Kiedyś pisałam o moim cudownym dzieciństwie i wtedy również zamieściłam na blogu kilka zdjęć. Koniecznie zobacz te fotki. Mnie się łezka w oku kręci za każdym razem, kiedy przypomnę sobie wakacje u babci.
Wróćmy jednak do perełek, które chcę Ci pokazać dzisiaj.
Dziś będzie o moich styłowkach, outfitach, zwał jak zwał. Otóż na codzień ubierałam się raczej w stylu „dziecko niczyje, wyszło z domu, zaraz wraca”. Wiesz to były czasy bez Internetu. Kompromitacją nie było złe ubranie, ale brak znajomości marek poszczególnych aut na historyjkach turbo. Tak więc mój styl ewoluował, aczkolwiek do osiągnięcia pełnoletności był podobny zupełnie do niczego. Jeśli jednak nadarzała się okazja, by błysnąć to outfit był już z tak zwanym pierdolnięciem 😀
Proszę bardzo – Boże Narodzenie, rok 91. Wiadomo – okazja nie byle jaka. Na uwagę zasługuje nie tylko moja obłędna, satynowa bluzka, hand made by Babcia Teresa, nie tylko świeżutkie, wyjęte prosto z opakowania, śnieżnobiałe rajty, które w całości, bez dziury na kolanie przetrwały jakąś godzinę, nie tylko moja spódnica lambada, która mój status społeczny podciągała do maksimum, ale i mój tata, który w swoim khaki garniturze i czarnym t-shircie mylił mi się z głównym bohaterem serialu „Żar Tropików”. Moja siostra tego dnia założyła również to, co miałą najlepsze czyli dres. Złote czasy!
Na tym zdjęciu jej nie widać, ale była piękna. Sukienka, którą moja babcia uszyła mi z czerwonej podszewki, która została jej po jakiejś klientce (babcia była krawcową). Moja mama tego dnia zabrała mnie do fryzjera, założyłam swoje białe rękawiczki komunijne i do dziś pamiętam, że czułam się wtedy jak milion dolców. Skoro jednak nie mogę Ci w całości pokazać mojej kreacji, koniecznie zobacz jak cudnie się wtedy bawiliśmy z moimi kuzynami. Impreza była w jakimś zakładzie pracy, moja ciocia była księgową i po imprezce pozwalała nam bawić się w swoim pokoju wszystkimi magicznymi maszynkami. Prototypami dzisiejszych komputerów, faksów, kalkulatorów – już wtedy wiedziałam, że klawiatura będzie odpowiednim przedłużeniem mojej ręki w przyszłości 🙂
Dalej stawiałam na mocne i wyraziste elementy, jak chociażby ten outfit. Bluzka w łączkę, która choć szalenie modna odsłaniała brutalnie zbyt wolny przyrost biustu, jeansowe rybaczki – jeden z moich pierwszych projektów diy i … vansy – marzenie wszystkich 12 latków. Do tego zamszowy plecak i stylowy rzemyk – im bardziej wytarty, tym większy szacunek wzbudzał. Wszystko to mówiło, że doskonale wiem, co chcę mieć na sobie i co chcę reprezentować swoim stylem – peace&love. Zdjęcie pod tytułem „Ja z dzikiem i sarną”. Klasa.
7 klasa. Byłam ogromną fanką Kelly Family. Do pełni szczęścia potrzebowałam tylko mojego albumu, w którym to zbierałam wszystkie ich plakaty i wycinki z gazet na ich temat. Nosiłam go ze sobą wszędzie razem z walkmanem, w którym grało „I can’t help myself”, znałam wszystkie teksty na pamięć, choć mój angielski był raczej improwizowany. Kochałam się na zmianę w Jimmym i Johnym i obmyślałam jak tu nazbierać hajs na ich koncert. Doprawdy, nucąc dziś ich piosenki nie rozumiem dlaczego mi przeszło 🙂 Styl zakochanej w zespole nastolatki to trapery, jeansy, golf i kurtka jeansowa. Minimalizm powiązany raczej z kompleksami i brakiem zrozumienia od świata. Boże dlaczego korektory i konturowanie twarzy wynaleziono tak późno!
Po trudnym i smutnym okresie trudnych i smutnych piosenek, wkroczyłam pewniejszym krokiem w ostatnie lata podstawówki. Dalej wielką miłością dażyłam oversizowe swetry, a pod nimi golfy. Wciąż doskonale czułam się w grzywce na pół twarzy. Było jednak coś jeszcze – spodnie w kratkę! Jeśli jesteś w podobnym do mnie wieku, musisz je pamiętać, po prostu musisz. Były niekwestionowanym hitem. Dobre na szkolną wycieczkę, świeżo uprane cieszyły mnie rano, bo znowu mogłam je założyć do szkoły, a w połączeniu z nowymi adidasami gwarantowały sukces na szkolnej dyskotece, podczas której kochane nauczycielki zaklejały okna czarnymi brystolami dla klimatu.
Następnie, dzięki moim rodzicom, którzy wspaniałomyślnie zamiast na kolonie, wysłali mnie na oazę dzieci bożych, w moim sercu na długie lata zamieszkał Jezus. Ten strój niech będzie tego dowodem. Białe, swetrowe rajstopy 120 den, obowiązkowa spódnica w każdy dzień tygodnia, swetry po babci i bambosze. Byłam wtedy animatorką małych dzieci, czyli tłumaczyłam im zawiłości Biblii. Swoją przyszłość wiązałam z kościołem, a swoim rodzicom robiłam karczemne awantury za to, że piją na przykład wieczorem wino. Chodziłam codziennie na mszę, a wolnych chwilach siedziałam na łące czytając Pismo Święte. Dziś nie twierdzę, że to było złe, aczkolwiek cieszę się, że wybrałam nieco inny kierunek i pomysł na życie 🙂
W niedalekiej przyszłości, czyli po jakiś 6 latach, zboczyłam z drogi wyznaczanej przez kościół, co oczywiście od razu objawiło się zmianą stylówki. Na głowie pojawiły się pierwsze pasemka, odkryłam tusz do rzęs, błyszczyk i buty na obcasie. Byłam gorącą 17 – latką i miałam tak zwane branie. Nic dziwnego, skoro na wesele potrafiłam ubrać się tak. Ps. To nie prześwietlone zdjęcie, tylko kolor mojej skóry. Idealnie komponowała się z szaro – fioletowymi cieniami na powiekach i bordową szminką. Nie rozumiałam dlaczego tata kazał mi się wracać do domu i szorować twarz mydłem. Przecież ja właśnie znalazłam idealny dla siebie make – up!
Doskonaliłam się w makijażu, stawałam się mistrzynią używania korektora, a uwierz – był mi naprawdę potrzebny. Na zdjęciu moje ukochane jeansy, z klamrą, przecierane, dzwony, które w talii miały chyba ze 30 cm. Mój styl ewoluuje coraz bardziej i ewidentnie rodzi się we mnie kobieta! Do tego ta opalenizna! Tutaj najprawdopodobniej uzyskana za pomocą samoopalacza. Rodzice nie widzieli, bo byłam na wakacjach w Paryżu 😀 Ah cóż to był za piękny czas. Niedługo po powrocie poznałam swojego pierwszego chłopaka – Rafała. Patrząc na to zdjęcie nie dziwię się, że zakochał się we mnie bez pamięci na całe 3 miesiące.
Tego właściwego poznałam trochę później. Miał na imię Tomek. Mam z nich dwóch synów i nieco planów na przyszłość. Choć wyglądaliśmy jak dwa pączki z twarzami jak księżyc w pełni, choć nasze okulary przeciwsłoneczne, tak pieczołowicie dobierane do reszty stroju mogłyby z powodzeniem być używane przez zespół Scooter, to wtedy uważaliśmy, że piękniejszym już być nie można. On dla mnie, ja dla niego. Wielbiłam jego grzywkę zaczesywaną do góry na Arniego, a on wielbił… W zasadzie to nie pamiętam co, ale coś na pewno musiał, skoro wciąż jesteśmy razem 😀
Jak Ci się podoba ewolucja mojego stylu? Może też wyciągniesz swoje zdjęcia z dzieciństwa? To cudowne, że nie byliśmy stylizowani, że zdjęcia były robione aparatem analogowym, bez poprawek, bez oczywistości, bez pozowania – 100 % prawdziwe. Nie sądzisz ? 🙂
23 komentarze
i ani jednego zdjecia „z dziubkiem” jak to teraz nastolatki robią!
ja myślę, że Twój styl jest idealnym znakiem czasu, więszkość dziewczyn urodzonych w tych latach wyglądało tak samo,, nosiło podobne kurtki, spodnie czy buty (papcie).
Taka realność polska, taka Ty 🙂
Cha cha ubawiłam się bardzo zwłaszcza opisami:D Kocham Twojego bloga:D
O jessuuu… ależ się ubawiłam! Świetny post! 🙂 I tyyyle wspólnego… moja Babcia również była krawcową, także wczesne dzieciństwo oznaczało dość unikatowe stylówki. Paddy Kelly- moje największe podstawówkowe zauroczenie! I te albumy, kasety, koszulki- szał, dziki szał 😉 A później oazowe klimaty- rekolekcje, gitara, długie spódnice… dość ciekawy czas, ale szczęśliwie udało się znaleźć inny pomysł na siebie ;)) Pozdrawiam serdecznie, Aga – rocznik 83 😉
PS. Czytam Cię od dawna, ale to mój pierwszy komentarz- nie mogłam się powstrzymać 🙂
Super!! Też miałam spodnie w kratkę 😛
Przeczytałam z prawdziwym wzruszeniem! Uwielbiam twoje posty – są prawdziwe i pełne emocji, do tego bywają naprawdę zabawne – czego chcieć więcej. Chyba dzisiaj wykopię moje pudło ze zdjęciami i sama odbędę taką sentymentalną podróż.
Ewa – rocznik 84 (sierpień)
A nie Paddy albo Angelo??!:) ja bylam z bandy Backstreet Boys (w sumie dalej jestem:)) zdjecia komedia:) ale zabilas mnie ta oaza i tym strojem zakonnym:) pozdrawiam z Lbna
Spodnie w krate pamiętam choć nigdy ich nie posiadałam. Ale lambade jak najbardziej! pamiętam że gdy była już na mnie za krótka to babcia doszyła mi pod spodem kolejna warstwę bo nie chciałam się z nią rozstać! Też wielbilam Kelly Family, tylko mi serce skradł Paddy Pozdrawiam, Marta rocznik ’85
ah ta babcina kreatywność – najlepsza 🙂
Genialny wpis! A Ciebie w wersji przy choince na katechetkę – uwielbiam. 😀
Basiu kochana 🙂 ja też byłam (i jestem) oazówą, rocznik 89 🙂 szczerze uwielbiam tamte czasy i oazową modę, wywarła duży wpływ na mój styl i kobiecość teraz, m.in. dzięki temu noszę dziś sukienki i spódnice. Dzięki temu zrozumiałam też że podkreślenie swojej kobiecości strojem to niekoniecznie pokazanie jak najwięcej ale pokazanie jak najpiękniej. W oazie jestem do dziś (choć już wśród dorosłych, nie w młodzieżówce) i zapewniam Cię że długie spódnice, nieogolone nogi, tureckie swetry i tłuste włosy to relikt przeszłości 🙂 Najfajniej ubrane dziewczyny spotykam o dziwo właśnie w Kościele 😀
Rozbawił mnie Twój wpis i zdjęcia – najbardziej tata z żaru tropików , ty oazówa no i ostatnie Wasze wspólne zdjęcie. Muszę siąść do swoich starych zdjęć. Fajnie jest się pośmiać i powspominać. Ja jeszcze mam w dorobku trwałą ondulację, którą obowiązkowo robiło się po zakończeniu 8-klasy hi hi
marucia
Stylówa kiedy w Twoim „sercu na długie lata zamieszkał Jezus” jest najlepsza!. Uśmiałam się po pachy z komentarzy (co nie oznacza że ja wyglądałam lepiej w tamtych czasach i też strasznie żałuję że oprócz szminek i cieni do oczu nie miałam pojęcia o innych kosmetykach, a korektor by się przydał :/ )
Ale cudownie! Uwielbiam taki dystans do siebie 🙂
Też wielbiłam Kelly Family i też jeździłam na rekolekcję, więc Twoje stylóweczki są jak najbardziej bliskie mojemu sercu 🙂
Podpisuję się pod poprzedniczkami: ten styl też mi jest znany. Lata grania i śpiewania w scholi:) Świetny tekst! Pozdrawiam:)
Wiedz że Pan Jezus nadal w Twoim sercu mieszka i czeka 🙂
Najprzyjemniejsze co dzisiaj czytałam <3
Świetny tekst. przypomniałam sobie te wszystkie koszulki na jedno ramie, sztruksowe spodnie, opaski do włosów z bandamką i sztucznymi włosami <3
Basia, czy to zdjęcie z dzikiem jest z Białowieży? Pamiętam tą wycieczkę! I Ciebie z tamtych czasów 🙂 Zaskoczyłaś mnie wersją katechetki! Ale stylówki taty nie przebiłaś 🙂 Kozak garnitur! Sprawdź czy nie ma go jeszcze w szafie, teraz byłby dużo wart!
Spodnie dzwony, bluzki na jedno ramię i okulary lenonki to były czasy! 🙂
Nie pamiętam 😀
Świetny post! Jestem od Ciebie trochę starsza, ominęły mnie np. Spodnie w kratę, ale patrząc na swoje zdjęcia tez pękam ze śmiechu. Pozdrawiam!
Cudowny tekst! Obśmiałam się nie tylko pod nosem, ale także na głos co tak koszmarnie rzadko mi się zdarza, ponieważ na ogół jest scroll blogowy (nie Twój) to mast hef rzeczy, które przydają się tylko wtedy gdy trzeba coś napisać na blogu. Anyway! Chciałabym pogratulować powiedzieć „cześć” bo jakoś mnie wysłało tu na odpowiedź po całym dniu rezania wymyślnych potraw dla syna, który i tak skończył z białą bułą z masłem. Nie wiem nawet po co o tym piszę. Ta nagła aura jesieni, która wylała się dziś na mnie i chce wciąż coś dodać, choć wystarczyłoby zwykle zdanie winszujące. Co do lat, jestem z Tobą w spodniach w kratę, rzemykach i dorastających cyckach, więc pewnie stąd moje bu ha ha ha. Obraz jak z lustra. BTW Fajnie, że Karaiby na Was czekają 🙂
Mega poczucie humoru i dystans do siebie …sztos … rocznik 84 / Lipiec ….wszystko the same …no wszystko tylko wolałam Paddiego…