Jestem nadwornym fotografem – amatorem od dnia, w którym dostałam do ręki swój pierwszy aparat. Pokochałam fotografię i robię zdjęcia naprawdę często. A od kiedy na świecie są moje dzieci to w fotografowanie i wywoływanie zdjęć angażuję się jeszcze bardziej. Ale nie tylko dzieci są obiektem moich zdjęć. Cześć jestem Basia i moim hobby jest tworzenie kroniki życia mojego i mojej rodziny 🙂
Pojawiam się znienacka, tak by nikt nie poczuł się speszony obiektywem mojego aparatu albo wysuniętego niepozornie telefonu. Jestem na imprezach z przyjaciółmi, na urodzinach naszych dzieci, na wszystkich świętach i przedstawieniach w szkole. Jestem z aparatem podczas sierpniowej kolacji z przyjaciółmi, zimowego zjeżdżania na sankach, wszystkich mniejszych i większych podróży. Najczęściej jednak mój aparat towarzyszy mi w zwykłej, codziennej i pięknej codzienności. Łapię to wszystko w swoje kadry. Nienachalnie, nie za często i niezbyt ostentacyjnie. Ot przypadkiem zupełnym, tak żeby nikt mi nie pozował, tak żeby uwiecznić na zdjęciu jak najwięcej emocji. Zazwyczaj gdy pokazuję komuś zdjęcie, które zrobiłam słyszę „Ale jak to? Ale kiedy? Ale ładne!”. Lubię to swoje hobby, bo dzięki niemu wiem jak zatrzymać najpiękniejsze wspomnienia. W ten właśnie sposób tworzę kronikę naszego życia.
Jeśli znasz mnie choć trochę to wiesz, że nie przywiązuję się do przedmiotów. Lubię, gdy są ładne, lubię urządzać nimi dom, ale jednocześnie niewiele mam takich rzeczy, których nie mogłabym oddać czy sprzedać, gdyby sytuacja tego ode mnie wymagała. Ostatecznie to tylko rzeczy. Jest jednak wyjątek i gdybym w ogromnym i niespodziewanym pośpiechu musiała zabrać ze swojego domu najpotrzebniejsze i najcenniejsze rzeczy to byłyby to zdjęcia.
Zdjęcia, które mam i te które dopiero czekają na wywołanie to są moje największe skarby. Wiem o tym, bo już nie raz przekonałam się jak to jest je stracić.
JAK STRACIŁAM SWOJE ZDJĘCIA?
Pierwsze takie straty, które pamiętam to płyty CD, na których miałam nagrane różne zdjęcia z liceum, ze studiów itp. Porysowane do granic możliwości nie nadawały się do użytku.
I płyty i zdjęcia trafiły do kosza.
Druga strata, najbardziej dotkliwa to zgubienie dysku przenośnego, na którym trzymaliśmy wszystkie zdjęcia z pierwszych lat życia naszego synka Michała. Jego pierwsze kroczki, ząbki, zupki, urodziny – wszystkie te cenne momenty mam teraz tylko w swojej pamięci i w formie niewielu fotografii, które zdążyłam wywołać.
Potem był jeszcze jeden utopiony telefon i zepsuty komputer. Oczywiście zdjęcia, które miałam na tych sprzętach również straciłam.
Od tamtej pory nie wierzę już absolutnie w moc sprawczą sprzętów i zdigitalizowane albumy fotograficzne. Nie dla mnie pendrive’y, płyty, dyski przenośne i wirtualne chmury. Wszystkie ważne dla mnie zdjęcia WYWOŁUJĘ! W tym aspekcie żadna ze mnie minimalistka. I dobrze mi z tym.
DLACZEGO WYWOŁYWANIE ZDJĘĆ JEST DLA MNIE TAK WAŻNE?
- Jestem staroświecka. Lubię pisać ręcznie w notesie zamiast w Wordzie na komputerze. Lubię spotkać się z ludźmi na żywo zamiast łączyć się z nimi na Skype’ie. I ze zdjęciami mam dokładnie tak samo. Lubię wyjąć albumy z szafki, usiąść na sofie z kubkiem herbaty i oglądać je cały wieczór. Lubię przeżywać raz jeszcze te emocje uwiecznione na fotografiach. Nie mam w sobie za grosz motywacji, by robić to samo z folderami na komputerze.
- Zdjęcia z mojego dzieciństwa, które znajduję w albumach u moich rodziców to dla mnie ogromna pamiątka. Gdyby nie uwiecznienie wakacji u babci, szkolnych przedstawień i wszystkich wycieczek, na które jeździłam z rodzicami kiedy byłam mała, pamiętałabym może ułamek. Jestem wzrokowcem. Chcę, żeby moi synowie też mieli takie pamiątki, i żeby kiedyś mogli usiąść ze swoimi albumami z dzieciństwa na sofie i powspominać, tak jak ja teraz.
- Bo dzieciaki szybko rosną, a ja chcę mieć na zdjęciach ich każdy rok życia. Bo samo życie mija tak szybko jak sen i przyjemnie jest sobie powspominać wakacje 2014 czy randkę w Maladze.
- Bo zdjęcia to dla mnie najfajniejsza forma prezentu. Moi rodzice i teściowa na pytanie co chcieliby dostać na wszelkie możliwe okazje, zawsze zgodnie odpowiadają, że zdjęcia. Najlepiej jak najwięcej. Więc wywołuję im te zdjęcia, oprawiam w ramki, robię fotoksiążki, plakaty i fotokalendarze, bo widzę ile radości im te prezenty sprawiają. Sami jakoś nigdy nie mają motywacji do tego, by pójść do zakładu i wywołać fotki. Nie wiedzą też, że dzisiaj istnieją tak duże możliwości, by mieć wszystkie cenne, wywołane fotografie u siebie w domu, bez wychodzenia z niego. Ja od lat korzystam z aplikacji Empik Foto i regularnie wrzucam do niej zdjęcia z telefonu, a potem po prostu zamawiam kuriera albo odbieram w najbliższym salonie. Wrzucanie zdjęć do aplikacji weszło mi już w nawyk. Robię to nawet stojąc w kolejce 🙂 Na imieniny wysłałam mojej babci pudełko z wywołanymi zdjęciami z ostatnich wakacji, podczas których udało się zebrać na wsi niemal jej wszystkim wnukom i prawnukom. Bezcenne momenty. Moja babcia była bardzo wzruszona 🙂
JAK TWORZĘ ALBUMY I JAKIE ZDJĘCIA WYWOŁUJĘ?
SELEKCJA
Tak jak napisałam wcześniej – fotografuję naprawdę dużo. Nie sposób wywołać wszystkie zdjęcia. Jest to też również niepotrzebne. Po pierwsze staram się robić selekcję zdjęć jeszcze na komputerze czy w telefonie. Wyrzucam te dublujące się, rozmazane czy te, w których coś mi nie pasuje. Zostawiam sobie perełki, ale też te, które pokazują naszą codzienność bez filtra: umorusane buzie, głupie miny, płacz, złość i fochy czy zdjęcia z zaskoczenia. Do takich lubię wracać jeszcze bardziej.
Zdjęcia lubię wywoływać tematycznie i na bieżąco. To jest też dobra opcja dla kogoś, komu nazbierało się tych fotografii naprawdę dużo i sam fakt, że trzeba się za to zabrać nieco przytłacza. Też tak miałam i mam jeszcze sporo zaległości. Wybieram sobie 2-3 wydarzenia z życia, podczas których były robione zdjęcia i zbieram je w foldery. U mnie to byłby np. folder „Wakacje w Chorwacji 2018”, „Wigilia 2020”, „Lato 2019”. Dałabym sobie limit powiedzmy 50 zdjęć do wywołania dla każdego z tych albumów, a resztę wrzuciłbym na dysk zewnętrzny (tym razem kupiłam wodoodporny, wstrząsoodporny i w jaskrawym kolorze).
TWORZENIE ALBUMU
Są różne rodzaje albumów. Ja najbardziej lubię takie, do których zdjęcia przykleja się klejem. Takie, które mają grube karty ze sztywnego, eleganckiego papieru, a pomiędzy kartami jest jeszcze np. bibułka. Ważne, żeby te karty były matowe i żeby można było po nich swobodnie pisać, bo ja podpisywać zdjęcia KOCHAM! Już mówiłam – tworzę kronikę 🙂
Taki album kupiłam na zdjęcia z naszych ostatnich, wspólnych wakacji we 3, kiedy byłam w ciąży z Marcinkiem. To był trudny, ale i piękny wyjazd. Wyjazd, którego bardzo potrzebowaliśmy. Dziś te zdjęcia i moje szczere podpisy o buncie naszego 2 latka, o moich ciążowych hormonach, które sprawiały, że byłam nie do zniesienia, ale i o przepięknych widokach nad morzem we wrześniu 2012, które przyniosły po kilku dniach wszystkim upragniony spokój to dla nas najpiękniejsza pamiątka.
Kiedyś robiłam albumy całkiem sama. Wykorzystywałam gruby papier. Okładkę robiłam z jeszcze grubszej tektury, a całość bindowałam bindownicą. Tan poniżej to jedno z moich ostatnich dzieł. Za każdym razem, gdy biorę go do ręki po pierwsze wspominam jeden z naszych najpiękniejszych wspólnych wyjazdów we dwoje, a po drugie obiecuję sobie, że muszę wrócić do tworzenia takich ręcznie robionych albumów. Sprawiało mi to tyle frajdy! Ten, który Ci dzisiaj pokazuję dokumentuje nasz małżeński wyjazd do Malagi z okazji moich 30 urodzin. Było absolutnie cudownie! Album z powklejanymi zdjęciami został zrobiony z papierniczych resztek: szarego papieru, kolorowych ścinek, wstążek, farb akwarelowych i mojego starannego pisma, którym opisałam najważniejsze wspomnienia.
W te zupełnie zwyczajne albumy wkładam zdjęcia, które do tej pory były wszędzie, czyli tworzyły bałagan. Trochę w pudełku, trochę w szufladzie, trochę w jakiejś kopercie. Staram się zebrać je wszystkie i ułożyć w miarę chronologicznie i tematycznie. W albumach są bezpieczniejsze.
Czasem zamiast z albumów korzystam z twardych i mocnych ozdobnych pudełek i to do nich wkładam fotografie. Tak zrobiłam prezentując mojej babci zdjęcia z wakacji, o których już dzisiaj pisałam. Takie pudełka zrobiłam też rodzicom i teściowej na ostatnie święta. I to są zawsze trafione prezenty 🙂 Pudełko, które pokażę Ci dziś zrobiłam sama i mieści nie tylko zdjęcia, ale i inne cenne pamiątki po moich synkach. Maleńkie śpioszki, zdjęcia USG, ich pierwsze rysunki itd. W kwestii moich dzieci jestem dosyć sentymentalna.
Korzystam z różnych opcji w Empik Foto. Do tej pory robiłam kalendarze i fotoksiążki. Teraz skorzystałam z opcji stworzenia fotoplakatu. Wykorzystałam moje zdjęcia z Instagrama, a sam plakat będzie prezentem dla rodziców, którzy są fanami mojego Instagrama i wciąż dopytują jak mogą zapisać sobie zdjęcia, które tam wrzucam. Zatem oto jest – ogromny plakat, kolaż ze zdjęć, na których główną rolę oczywiście grają moi synowie. Zawiśnie zapewne w salonie, bo moi rodzice zdjęciami wnuków najchętniej pokryliby każdy skrawek wolnej ściany w domu.
Podobny fotoplakat możesz zamówić na stronie Empik Foto. Po wejściu na stronę znajdziesz różne szablony. Niektóre są gotowe i od razu możesz dodać je do koszyka, a inne to szablony, którymi możesz się chwilę pobawić, by stworzyć taki plakat, jaki chcesz. Tak wygląda panel klienta i pusty szablon, na który możesz nanosić różne elementy, teksty etc. Masz też różne rozmiary plakatów do wyboru. Ja wybrałam 50 x 70 cm. Ten rozmiar zadowolił moich rodziców 😀 A zdjęcia z instagrama na plakacie są w bardzo dobrej jakości.
Na koniec – ramki. Fanami ramek są tak jak wspomniałam moi rodzice. Ja mam ich w domu teraz tylko kilka. Chciałabym mieć kiedyś całą ścianę pełną zdjęć przypominających mi o cudownych momentach z naszego życia. Dziś kilka z nich mi o takich przypomina.
To zdjęcie mojej najukochańszej babci, której już ze mną nie ma. Na zdjęciu, które oprawiłam w złotą ramkę ma dwadzieścia kilka lat i stoi w sierpniowym zbożu, szczęśliwa i uśmiechnięta. Za każdym razem gdy wyjmuję talerz ze szklanej witrynki patrzę przez kilka sekund na tę fotografię. Babcia jest też na zdjęciu przyczepionym do lodówki magnesem. Te zdjęcia to moje amulety.
W ramkach są też moje ukochane zdjęcia chłopców, które zrobiłam im na Karaibach. Pomalowałam stare i porysowane ramki na zielono i powiesiłam je na końcu korytarza.
Kocham ich miny na tych zdjęciach i kocham wracać wspomnieniami do tamtych miesięcy.
Mam nadzieję, że moim dzisiejszym wpisem zmotywowałam Cię odrobinę do wywoływania zdjęć. Zacznij pomalutku. Folder po folderze. Zastanów się, które z nich chciałabyś mieć w swoich albumach. Zastanów się czy kiedykolwiek będziesz miała czas i siłę, żeby za parę lat usiąść i poprzeglądać zdjęcia, które masz na komputerze i czy sprawi Ci to tyle samo przyjemności, co zdjęcia na papierze. Bardzo polecam Ci podpisywanie zdjęć, tworzenie osobistych albumów, przykładanie się do tego. To duży relaks. To naprawdę przyjemna rzecz móc usiąść w wolnej chwili i wziąć do ręki album pełen wspomnień albo spojrzeć na ścianę, na której wiszą ramki czy kolaż ze zdjęć w formie fotoplakatu. Nie czekaj aż zepsuje Ci się komputer albo tak jak ja zgubisz dysk zewnętrzny. Takie rzeczy dzieją się w najmniej oczekiwanym momencie.
———————————————————————————————————————
Mój dzisiejszy wpis powstał przy współpracy z marką Empik Foto. To właśnie tutaj od lat wywołuję swoje zdjęcia łatwo i przede wszystkim wygodnie. Polecam bardzo, zwłaszcza aplikację Empik Foto, bo dzięki niej można załadować zdjęcia do wywołania nawet w tak zwanym „międzyczasie”. Dodatkowa zaleta to niska cena odbitek plus wiele promocji pojawiających się co jakiś czas na stronie. To wszystko to chyba wystarczająca motywacja do tego, by w końcu zabrać się za swoje najpiękniejsze albumy? 🙂
17 komentarzy
Basiu, ja żadnych zdjeć na szczęście nie straciłam, ale cały czas się boję, że tak może się zdarzyć, nie ufam tym nowoczesnym technologiom, chmurom itp. Wywołuję regularnie do albumów i do ramek. Od kilku lat robię jedną wielką fotoksiążkę z całego roku, wybieram takie naj naj ładniejsze zdjęcia a reszta zostaje sobie w folderze.
Odkąd tylko mam zdjęcia w formie elektronicznej to każdy folder nazywam np. 2020-04-15 urodziny Ignasia albo 2019 Boże Narodzenie i wtedy łatwo mi się je segreguje chronologicznie 🙂
I super trafiłaś z tematem, bo akurat tworzę kompozycję z ramek na pustej dotąd ścianie i czekam na potwierdzenie z empiku, że mam do odbioru kolejną fotoksiążkę 😀
Pozdrawiam
(a zdjęcia chłopców z Karaibów są genialne!)
Marta robienie fotoksiążki z całego roku to jest super pomysł. Muszę też w to pójść, bo niedługo zabraknie mi półek na albumy. A z tym nazywaniem folderów na kompie – to też muszę się za to wziąć. Dzięki Marta
O tak! Już dobrych kilka lat temu moim postanowieniem noworocznym było wywołanie zaległych zdjęć i tak od tamtej pory systematycznie je wywołuje. Ostatnio zaliczyłam nasze albumy jest ich 10 nie licząc innych mniejszych czy jednej fotoksiażki. Kocham robić zdjęcia, zatrzymywać chwilę ale zdecydowanie muszę wprowadzić większą selekcję w wywoływaniu 🙂 Fajny post, a na plakat z chęcią rzucę okiem 🙂
Pozdrowionka
Patrycja
Patrycja powodzenia w tej selekcji 🙂 wiem jak o to trudno, gdy się kocha robić zdjęcia 🙂
Basia, a ja dzięki Twoim ostatnim postom mam 2w1. Wczoraj zainspirowałam się Twoją listą 30 rzeczy do zrobienia w czerwcu. Nawet nie wiesz ile razy w przeszłości próbowałam stworzyć taka listę i zawsze konczyło się fiaskiem. Ale teraz czułam, że bardzo chce taką listę mieć, bo mam wrażenie, że przy dwójce małych dzieci i pracy na etacie życie przecieka mi przez palce. Stworzyłam wczoraj 29 punktów. Wiem, że nie musi być 30, ale te 29 totalnie mi nie leżało. I dziś olśnienie – też muszę zrobić porządki z fotami. Mam baaaardzo mało wywołanych zdjęć dzieci. A już straciłam foty (nie tak hardcorowo jak Ty) z 3 pierwszych tygodni życia Ignacego – bolało bardzo, bo nie mam jego zdjęć jak się urodził, a że było to przed Bożym Narodzeniem nie mam też jego pierwszych zdjęć ze świat itd. Także mam 30 punkt na swojej liście i działam! Dzięki Basia.
Super! Może być nawet 3 punkty
jeśli ktoś twierdzi, że zrobienie fotoksiązki w empiku to szybka sprawa, to nic bardziej mylnego 😀 hahah
przysiadłam, żeby zrobić fotoksiażkę z zaręczyn (zimowe Bieszczady, śnieg po pas, wiatr mrożący policzki, puste piękne szlaki, cudne zachody słońca – moja oaza szczęścia od wielu lat)… zginęłam na ponad 4 godziny, zatopiona w zdjęciach, śmiechu, łzach, wybieraniu zdjęć (które wybrać?!)
też postanowiłam wywoływać jak najwięcej fotoksiążek (chociaż zgodzę się, że tradycyjne zdjęcia to o niebo lepsze, ale miejsca na albumy coraz mniej, więc to kompromis między trzymaniem zdjęć na dysku i nie zaglądaniem tam, a możliwością wracania do zdjęć jak najczęściej)
Wiem o czym mówisz, mnie też z fotoksiążką trochę schodzi
fajnie mieć taki album tylko nie wszystkie fajnie chwile są na zdjęciach;/ ale tez mam taki pomysł aby zebrać wszystko do początku 🙂
Bardzo fajne są albumy które robi się samemu, mają w sobie „to coś” 😀
Basiu czy mogła byś polecić jakiś aparat komuś kto dopiero chce zacząć?
Asiu ja zaczynałam z canonem lustrzanką używaną, ale ważny był dla mnie obiektyw – koniecznie 50 mm, do portretów. Używałam go 12 lat, zanim przesiadłam się do mercedesa wśród aparatów 😉 do dzisiaj mam sentyment do starego aparatu.
Piękny i wzruszający wpis. Popłakałam się 🙂
Ściskam mocno,
Basiu,
Twojego bloga przeglądam, gdzieś od ponad roku. Lubię czytać Twoje rady i porady. Czasami mam inne zdanie, ale zazwyczaj podobne. Niektóre wpisy mnie rozzłościły. Ale zawsze mnie ciągnie na Twojego bloga. Zastanawiałam się, dlaczego?. Po tym wpisie wiem. Czy Ty napisałaś o mnie? każdy punkt odnosi się do mnie:). Wiesz, że jak słyszę jakieś informacje, że komuś spalił się dom to myślę sobie, jak zabezpieczyć nasze albumy.
Cieszę się ❤️
Dzień dobry Basiu, wooow. Cudowny temat. Tak bardzo przyjemnie jest mi wracać do albumów ze zdjęciami. Te zdjęcia, które mam to nie są usystematyzowane. Wiesz, dostałam od Ciebie bakcyla, przecież to jest historia. Dziękuję kochana
Cudowne! Bardzo Ci dziękuję za ten wpis!