Czasem jest tak, że coś za mną chodzi. Zazwyczaj jest to czekolada albo wielkie pudełko lodów pistacjowych – wiadomo. Tym razem chodził za mną smak łososia, którego nie jadłam całe wieki. Nie dlatego, że nie spotykałam go w sklepach, wręcz przeciwnie. Całkowicie świadomie i z premedytacją zrezygnowałam jakiś czas temu z jedzenia tej ryby i innych hodowlanych tak często, jakbym sobie tego życzyła. Raz na jakiś czas, raz na kilka miesięcy przyrządzam go w ulubiony dla mnie sposób. Tym razem rozsmakowałam się w łososiu w sosie teriyaki. Jego zrobienie zajmie ci tylko kilka minut, prościzna.
Oto czego potrzebujesz:
kawałek łososia, z pewnego źródła, najlepiej dzikiego (jest dużo droższy od tego hodowlanego, ale warto)
2-3 pomarańcze
3-4 łyżki sosu sojowego
mały kawałek kory cynamonu
1 ząbek czosnku
2 plasterki świeżego imbiru
Wyciśnij sok z pomarańczy i podgrzej go w rondlu lub woku. Dodaj do niego rozgnieciony czosnek, imbir, cynamon i sos sojowy. Gotuj chwilkę, aż sos się nieco zredukuje. Łososia pokrój w dużą kostkę i podsmaż przez chwilkę na patelni z każdej strony. Potem zalej go sosem i delikatnie obróć każdy kawałek. To zajmie ci tylko moment.
Podawaj go na brązowym ryżu w towarzystwie pysznej sałatki z zielonego ogórka.
Obieraczką do warzyw pokrój ogórka wzdłuż na wstążki. Przygotuj sos. W miseczce wymieszaj 2 łyżki oleju sezamowego, 2 łyżki octu ryżowego, 1 łyżkę sosu sojowego, łyżeczkę cukru i ziarna sezamu. Zalej ogórki sosem i podawaj od razu z ryżem, łososiem i sporą ilością natki kolendry.
Inspirację do przyrządzenia tego łososia znalazłam w książce Marka Zaremby „Jaglany detoks cz.2”.
6 komentarzy
Wygląda obłędnie! Muszę spróbować 🙂
Basiu jakie książki kulinarne polecasz
Aga napiszę niedlugo o tym post 🙂
zjadłabym te zdjęcia! 🙂
na zdrowie 😀
Jej, ale mi smaku narobiłaś 🙂 Pysznie wygląda!