fbpx

MÓJ KLUB KSIĄŻKI MA JUŻ ROK! OTO KSIĄŻKI, KTÓRE PRZECZYTAŁYŚMY.

Autor: Basia Szmydt

Ponad rok temu zrealizowałam jedno ze swoich marzeń – założyłam Klub Książki! Skąd pomysł? Chyba naoglądałam się, jako młoda dziewczyna tych wszystkich amerykańskich filmów, w których bohaterki organizowały spotkania, podczas których dyskutowały nie tylko o książkach, ale i o życiu, o problemach, smutkach i radościach. Poza tym ja po prostu kocham czytać i czytam nałogowo w każdych, możliwych okolicznościach. Obserwowałam też na Instagramie Anię Szczypczyńską, która ma wspaniały klub książki w Szklarskiej Porębie i sama jest autorką kilku poczytnych powieści. Pomyślałam, że to przecież nic trudnego i wymagającego, by zorganizować taki klub i znaleźć osoby, które tak jak ja mają hopla na punkcie czytania. Udało się! Na pierwszym spotkaniu klubu, które zrobiłam jeszcze w kamienicy przy Ogrodowej w mieszkaniu, które wynajmowałam, zjawiło się prawie trzydzieści osób! Dzisiaj po kilkunastu spotkaniach i roku działalności, grupa nam się wyklarowała i spotykamy się w stałym gronie dwunastu dziewczyn. Spotykamy się raz w miesiącu i dyskutujemy o kolejnej, wybranej książce. Wiosną i latem spotykałyśmy się pod drzewem na Błoniach pod Zamkiem Lubelskim. Rozkładałyśmy koce, przynosiłyśmy coś do jedzenia i było fantastycznie. Jesienią i zimą umawiałyśmy się w knajpkach przy korzennej herbacie albo winie i też było super!

Zachęcam do założenia takiego klubu w swoim mieście czy wsi. To super okazja, żeby poznać nowych ludzi o podobnych zainteresowaniach, pogadać, spotkać się i znaleźć motywację do czytania. Ja nie mogę się doczekać każdego kolejnego spotkania, a dwanaście dziewczyn to dwanaście często różnych opinii, różnych punktów widzenia i interpretacji książki. Fajne jest to, że podczas dwugodzinnego spotkania, pierwsze trzydzieści minut to rozmowy o książce, a później następuje prawdziwa lawina tematów okołożyciowych, polecajek kolejnych książek, filmów albo miejsc do odwiedzenia.

Przygotowałam dziś zestawienie książek, które przeczytałyśmy i omówiłyśmy do tej pory. Niektóre były zupełnie nietrafione, inne całkiem ciekawe, a jeszcze inne mogę śmiało określić najlepszymi, jakie przeczytałam w tym roku. To oczywiście tylko moje subiektywne opinie, twoje mogą być zupełne inne i możesz się z nimi nie zgadzać. Właśnie to w dyskusjach na temat książek jest najfajniejsze.

Gdy klikniesz w tytuł i autora danej książki, zostaniesz przeniesiona do strony internetowej Tania Książka, gdzie wyszukałam najtańsze produkty. Linki są afiliacyjne, co oznacza, że jeśli kupisz daną książkę z podanego przeze mnie linku, ja otrzymuję kilka procent prowizji.

1. „Życie Violette” Valerie Perrin

Pierwsze spotkanie klubu przypadało w okolicach Wszystkich Świętych, a ja chyba nie mogłam trafić lepiej z wyborem książki, której akcja głównie toczy się na cmentarzu gdzieś na francuskiej prowincji. Violette, tytułowa bohaterka, tajemnicza dozorczyni cmentarza intryguje czytelnika od pierwszych stron książki. Książki, która swoimi zwrotami akcji nie raz po prostu wbiła mnie w fotel. To książka o tym, że nie zawsze wszystko jest tym, czym nam się wydaje i z reguły nie warto pochopnie oceniać drugiego człowieka, którego historii nie znamy. To książka o ogromnej, niewyobrażalnej stracie i nadziei na to, że pomimo tak wielkiego bólu, życie wciąż może być piękne. I wreszcie to książka o tęsknocie za bliskością i drugim człowiekiem, o miłości odnalezionej pośród cmentarnych alejek.

Piękna, wzruszająca, z doskonałą narracją, wielowątkowa, zaskakująca. Zostaje w pamięci na długo. Podobała się wszystkim klubowiczkom.

2. „Wyznaję” Jaume Cabre

Informację o tym, że przeczytałam osiemset stron tej książki, powinnam umieścić na szczycie mojego CV. Matko jedyna jak bardzo ta książka mi się nie podobała! Jak źle ona jest napisana. Jak bardzo jest przeintelektualizowana! Tyle zdobytych nagród, tyle osób, które mi ją polecało, jako tę, którą po prostu trzeba przeczytać, tyle gwiazdek na Lubimy Czytać, a ja wciąż zastanawiam się DLACZEGO?!?

Gdybym miała swoimi słowami opisać o czym była taka książka, to miałabym pewien problem. Dlatego pozwolę sobie zacytować fragment z recenzją ze strony Lubimy Czytać.

„To trzymające w napięciu do ostatniej strony wyznanie miłosne i spowiedź człowieka starającego się przeniknąć istotę zła – w świecie i sobie samym. Historia chłopca dorastającego samotnie wśród książek, który musi zmierzyć się z rodzinnymi tajemnicami. Za sprawą osiemnastowiecznych skrzypiec zagłębia się w mroki dziejów hiszpańskiej inkwizycji i piekła dwudziestowiecznej Europy.”

Ja niestety nie doceniłam tego arcydzieła i literackiego kunsztu katalońskiego pisarza. Nigdy więcej książek Jaume Cabre!

Chyba tylko jednej klubowiczce książka się podobała. Reszta przerwała czytanie.

3. „Miłość na święta” Christina Lauren

To była nasza grudniowa książka. Po trudnym „Wyznaję” wszystkie miałyśmy ochotę na coś ultralekkiego i niewymagającego. I ta książka taka właśnie była. Niezobowiązująca jak filmy o miłości dla nastolatków. Z idealnymi Świętami Bożego Narodzenia w tle. Takimi, gdzie cała rodzina i przyjaciele przyjeżdża do drewnianej chatki, by wspólnie piec ciasteczka, oglądać świąteczne filmy w takim samych piżamach, śpiewać kolędy, dekorować choinkę i rzucać się śnieżkami. Fabuła książki to głównie miłosne perypetie Maelyn, która nienawidzi swojej pracy i wciąż dokonuje złych, sercowych wyborów. Wracając z idealnych, rodzinnych świąt, podczas których choć na chwilę zapomniała o prozie życia, ma tylko jedno życzenie, by przeżyć ten czas jeszcze raz. Jej życzenie staje się rzeczywistością i dziewczyna budzi się kilka dni wcześniej. Ten sam dzień będzie przeżywać jeszcze wiele razy. Oczywiście wszystko po to, by jej miłosna historia mogła mieć wreszcie happy end.

Banalna, pachnąca świętami historia o miłości, którą od czasu do czasu każda z nas potrzebuje przeczytać.

4. „Simona” Anna Kamińska

Dziewczyny z klubu zapragnęły przeczytać biografię. Zupełnym przypadkiem trafiłam na biografię Simony Kossak. Ach co to była za kobieta! Wychowywana w domu TYCH Kossaków, od dziecka niepokorna, nie chciała dać się włożyć w odgórnie narzucone, sztywne ramy. Wychowywana przez zimną, nieczułą matkę, rozpaczliwie szukała miłości wśród przyrody i zwierząt.

Ta miłość do przyrody zaprowadziła ją z Krakowa na Podlasie, do Białowieży, gdzie przez wiele lat prowadziła działania na rzecz ochrony zwierząt Puszczy Białowieskiej. W jej domu w Dziedzince, drewnianej leśniczówce, mieszkały rysie, łosie, dziki, sarny, kruki i sowy. Pisząc „w domu” mam naprawdę na myśli wnętrze domu. Dzik przez kilkanaście lat spał na tapczanie w salonie, oswojony i uratowany z potrzasku ryś również. Wśród zwierząt odnajdywała to, czego nie była w stanie znaleźć wśród ludzi. Dla przyrody była w stanie poświęcić wszystko i była w tym nieustępliwa!

Na Podlasiu w tym roku byłam dwa razy. Za każdym razem poznawałam ludzi, którzy byli blisko z Simoną. Wystarczyło, że wspomniałam o niej czy o przeczytanej książce i za chwilę słuchałam długich, pasjonujących historii o tej kobiecie, o jej działaniach dla puszczy i o tym jak wielki miała wpływ na ludzi.

To świetnie napisana, bardzo taktowna i wyważona biografia Simony autorstwa Anny Kamińskiej. Przez cały czas czytania tej książki, niezmiennie doceniałam klasę autorki.

Niedługo wychodzi film fabularyzowany o życiu Simony Kossak. Nie mogę się go doczekać.

Książka podobała się wszystkim klubowiczkom.

5. „Być tak naprawdę” Marianna Gierszewska

Jedna z ważniejszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Książka, do której będę wracać, która cała jest przeze mnie pozakreślana, ma mnóstwo notatek na marginesach i zakładek pomiędzy stronami. To książka, której czytanie przerywam co jakiś czas, analizuję to, co przeczytałam, a potem wracam do kolejnych rozdziałów. Lubię mieć ją na nocnej szafce.

Marianna Gierszewska to według mnie objawienie Internetu i dziękuję, że pewnego dnia postanowiła dzielić się swoimi treściami na Instagramie. Gdy ja odbierałam na scenie nagrodę dla Blogerki Roku, ona na tej samej scenie trzymała statuetkę dla najlepszej Instagramerki Roku. Według mnie w pełni zasłużoną! Jej live’y, podcasty, warsztaty, kursy, posty czy książki są dla mnie i dla wielu, wielu innych osób, jak terapia. Pomagają skonfrontować się z tym, co wyparłyśmy, a co tkwi w nas, jak zapomniana, ale wciąż bolesna drzazga.

Książkę „Być tak naprawdę” chętnie podarowałabym siostrze, mamie i przyjaciółce. To książka o samoświadomości, odwadze, dorosłości, o odkrywaniu kim tak naprawdę jesteśmy i co nas ukształtowało. O tym jak w końcu być w pełni sobą, być tak naprawdę. Odważnie, po swojemu, bez oglądania się na to, co inni powiedzą. Wspaniała.

Podobała się wszystkim klubowiczkom.

6. „Siła kobiet” Barbara Wysoczańska

Ta autorka jest moim odkryciem, a ja właśnie jestem w trakcie czytania trzeciej jej książki. W klubie omawiałyśmy „Siłę kobiet” i bardzo się nam wszystkim ta książka podobała. Barbara Wysoczańska pisze po prostu świetnie. Koniec, kropka. Nie mogę oderwać się od jej książek, a „Siłę kobiet” przeczytałam w jeden dzień!

Akcja tej powieści dzieje się w międzywojennej Polsce, gdzie konserwatyzm ma się doskonale, a kobiety w zasadzie nie mają zbyt wielu praw i możliwości, by wyrażać swoje opinie. Zdecydowanie zbyt więcej rzeczy im nie wypada, niż wypada i choćby z tego powodu ta książka bywa trudna. Bo przecież te czasy były całkiem niedawno. Dziś nie mieści się nam w głowie, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu kobietom nie wolno było siedzieć przy kawiarnianym stoliku z obcym mężczyzną, a do swojego męża zwracały się per pan aż do dnia ślubu. Nie wolno im było niestosownie się ubierać, a za niestosowne można uznawano na przykład zbyt krzykliwy kolor długiej do połowy łydki sukienki.

„Siła kobiet” to opowieść o trzech kobietach, których los połączony został za sprawą jednego mężczyzny. To opowieść o nieprawdopodobnej sile kobiecej przyjaźni, która nie miała prawa się zdarzyć, ale dzięki której los tych trzech kobiet w trudnych czasach, zupełnie się odmienił. To pozytywna, dająca nadzieję i bardzo wzruszająca książka, która pokazuje, że nawet najczarniejszy scenariusz ma szansę się zmienić i że w nas kobietach tkwi niesamowita siła.

Bardzo polecam. Książka podobała się wszystkim klubowiczkom.

7. „Mniej, intymny zakupowy portret Polaków” Marta Sapała

Do tej książki wracałam w swoim życiu przynajmniej trzy razy. Za każdym razem działała na mnie jak zimny prysznic. Autorka, Marta Sapała, postanowiła zrobić eksperyment społeczny, do którego zaprosiła dwunastu uczestników i uczestniczek. Zadaniem osób biorących udział w wyzwaniu było maksymalne ograniczenie zakupów i kupowanie przez rok tylko tego, co absolutnie niezbędne. Grupę stanowiły bardzo różne osoby, o różnym statusie materialnym, różnym stylu życia, dla których słowo „niezbędne” miało również różne znaczenie. Mimo że książka jest sprzed prawie dziesięciu lat, gdy zarówno potrzeby, jak i ceny były zupełnie inne, to inspiruje i motywuje cały czas. Ja sama, gdy pierwszy raz przeczytałam „Mniej”, przez kilka miesięcy starałam się kupować tylko to, czego rzeczywiście potrzebowałam i było to dla mnie niesamowite doświadczenie. Jedynym minusem tej książki jest chwilami irytująca narracja autorki, która przyznaję, bywa męcząca do tego stopnia, że omijam całe fragmenty, ale to tylko moje subiektywne odczucia.

Mimo wszystko, jeśli bliskie są ci tematy minimalizmu, rzeczozmęczenia, oszczędzania, kontroli nad budżetem i uporządkowania swojego otoczenia, to bardzo polecam ci tę lekturę. Daje prawdziwego kopa do działania.

8. „Sydonia, słowo się rzekło” Elżbieta Cherezińska

Przyznaję się bez bicia, że to jedyna książka z wybranych do klubu, której nie przeczytałam. Nie cierpię książek historycznych. No nie potrafię przez nie przebrnąć, męczą mnie i nudzą okrutnie. W naszym klubie połowa dziewczyn, jako miłośniczki takiego rodzaju literatury była nią zachwycona i nie mogła się od tej powieści oderwać, a połowa rzuciła książkę po kilkudziesięciu lub nawet kilkuset stronach.

Jako że ja należałam do tej drugiej grupy, pozwolę sobie wkleić cytat z recenzji na Lubimy Czytać.

Na przełomie XVI i XVII stulecia Księstwo Pomorskie przeżywało swój złoty wiek, a przez Europę przetaczała się fala polowań na czarownice. Dotarła do Szczecina. Tam, w 1620 roku stracono Sydonię von Bork. Jej procesem żyło całe Księstwo, bo oskarżona należała do najstarszego szlacheckiego rodu Pomorza, a wśród stawianych jej zarzutów znalazł się jeden szczególny: uśmiercenie panującego księcia. Broniła się niemal rok. Odwoływała zeznania złożone podczas tortur. W końcu przyznała się i została stracona. Tyle że po jej śmierci książęta z panującego rodu Gryfitów zaczęli umierać jeden po drugim. Na oczach przerażonych Pomorzan wymarła ich rodzima dynastia, a księstwo zniknęło z map, rozszarpane pomiędzy Szwecję i Brandenburgię. Legenda o klątwie rzuconej przez Sydonię na ród Gryfitów na trwałe zagościła w umysłach mieszkańców. Mówiono, że to zemsta za niedotrzymaną obietnicę.

Ps. Moja przyjaciółka Monika Mrozowska książką była absolutnie zachwycona i wykupiła wszystkie pozycje tej autorki, więc nie sugeruj się tylko moją opinią 🙂

9. „Gdzie śpiewają raki” Delia Owens

Za to ta książka jest tą, którą zaliczam do moich ulubionych. Uwielbiam taki rodzaj literatury, która maksymalnie uruchamia moją wyobraźnię, przenosi mnie w czasie i miejscu i jest po prostu wielowymiarową ucztą. „Gdzie śpiewają raki” to opowieść o życiu dziewczyny imieniem Kya, zwanej także Dziewczyną z Bagien, o której wciąż gadają w małym, sennym miasteczku gdzieś w Karolinie Południowej. A gadają jeszcze głośniej, gdy na bagnach zostaje odnalezione ciało najpopularniejszego i najprzystojniejszego chłopaka w miasteczku, Chase’a. Wszyscy zwracają się przeciwko tej dziwnej dzikusce, z miejsca ją osądzają i rozpoczyna się jej proces. Czy zabiła? Żeby to zrozumieć, cofamy się o kilkanaście lat i poznajemy nieprawdopodobną historię dziewczynki zostawionej na bagnach przez rodziców, gdy miała zaledwie dziesięć lat. Kya zdołała sama przetrwać na mokradłach w małej chatce bez prądu i wody, ale przede wszystkim bez bliskości ludzi, za którymi jednocześnie tak bardzo tęskniła i się ich bała. Ludzi zastąpiła jej przyroda, którą dziewczyna odczytywała bezbłędnie, i która każdego dnia dawała jej schronienie. Do momentu, w którym piękną, dojrzewającą Kya’ą nie zainteresowało się dwóch młodych chłopaków.

„Gdzie śpiewają raki” to według mnie nie tylko świetna fabuła, ale również zachwycające opisy przyrody. Kwestią czasu było powstanie na kanwie książki filmu. Za jego reżyserię odpowiedzialna jest Reese Whiterspoon i uważam, że film jest równie piękny jak książka. Bardzo, bardzo polecam.

10. „Mężczyzna imieniem Ove” Fredrik Backman

To dla mnie zdecydowanie lektura numer jeden ze wszystkich, jakie przeczytałyśmy w naszym klubie. Uwielbiam tę książkę!

To opowieść o gburowatym, narzekającym na wszystko i wszystkich mężczyźnie imieniem Ove. Życie Ove’go jest na tyle irytujące, że ten postanawia je sobie w końcu odebrać. Niestety kilkukrotnie przeszkadzają mu w tym nowi sąsiedzi, którzy nic nie robią sobie z tego, że Ove jest najbardziej niemiłym i niegościnnym sąsiadem na świecie.

To przepiękna, niesamowicie zabawna historia o przywracaniu do życia, o sile ludzkich relacji i o tym, że nikt nigdy nie powinien czuć się na tym świecie samotnym.

Wzruszyłam się podczas czytania tej książki przynajmniej kilkanaście razy.

11. „Przyjaciele, kochankowie i to Wielka Straszna Rzecz” Matthew Perry

Ostatnią książką, jaką omawiałyśmy kilka tygodni temu była biografia Matthew Perry’ego, czyli Chandlera Binga z kultowego serialu „Przyjaciele”. Chwilę później dotarła do nas smutna informacja o śmierci aktora.

„Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka, Straszna Rzecz” to poruszająca, zabawna, szczera, chwilami przerażająca autobiografia aktora, który przez większość swojego życia zmagał się z uzależnieniem od alkoholu, leków i narkotyków. Smutna historia o tym, że posiadając miliony na koncie, najpiękniejsze domy z widokiem na ocean, główną rolę w najpopularniejszym serialu, sławę, przepiękne kobiety u boku, wciąż można czuć się tak do bólu samotnym i nic nie wartym. Paradoks polega zazwyczaj na tym, że ci, którzy bawią nas do łez na ekranach telewizorów, sami w pustych pokojach płaczą w samotności popijając wódką antydepresanty.

Kończąc czytanie tej książki, miałam nadzieję, że ta historia będzie miała happy end.

To już wszystko. Przed nami kolejny rok w Klubie Książki. Jestem ciekawa czy czytałaś którąś z książek, które omawiałyśmy? Jeśli tak, napisz swój komentarz na jej temat, jestem ciekawa!

I niezmiennie zachęcam do zorganizowania swojego klubu w okolicy.

Loading

Spodobają Ci się także:

5 komentarzy

Joanna 6 listopada, 2023 - 11:54 am

„Gdzie zimują raki” to także mój hit, abolutnie zachwyciła mnie ta książka.
Bardzo polecam „Lekcje chemii” B.Garmus – kupiłam przypadkiem na lotnisku i nie odlozylam dopóki nie skończyłam. Niebanalna, bardzo ciepła i dobrze napisana historia.

Reply
Basia Szmydt 6 listopada, 2023 - 1:15 pm

Dziękuję, zapisuję ❤️

Reply
Kajka 13 listopada, 2023 - 12:21 pm

Basiu, z Twojej listy przeczytałam Violette, Gdzie śpiewają raki i Wyznaję i wszystkie mnie pochłonęły- Cabre również- kilka z listy trafiło na półkę do przeczytania, inne dzięki Twojemu opisowi wiem, że nie dla mnie. Fantastyczny pomysł z tym klubem

Reply
Basia Szmydt 13 listopada, 2023 - 1:23 pm

A może właśnie nie powinnaś kierować się moimi opisami, skoro Cabre Cię zachwycił ❤️

Reply
Justyna 22 listopada, 2023 - 9:25 am

Chętnie dołączyłabym do tego Waszego klubu 🙂

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem