fbpx

WRZESIEŃ I PAŹDZIERNIK W MOIM OBIEKTYWIE

Autor: Basia Szmydt

Z tą jesienią to bywa różnie. Wiem, co mówię. Do pełni szczęścia potrzebuję słońca i mogę śmiało stwierdzić, że jestem meteopatką. Przyznaję, całkiem ładna nazwa na stan, kiedy to człowiek ma ochotę zawinąć się w koc jak burrito. Jestem z tych osób, które właśnie to robią, gdy na ich kark spadną pierwsze, jesienne, lodowate krople deszczu, gdy wiatr sprawia, że z oczu lecą czarne od tuszu łzy i gdy trzeba zapalać światło w mieszkaniu o 12:00 w południe. Zawijam się w koc, narzekam i nałogowo przeglądam stronę z wyszukiwarką okazyjnych lotów, gdzieś gdzie w naturalnym środowisku rosną palmy kokosowe.

A w tym roku niespodzianka! Lato we wrześniu i październik jak ze szkolnego elementarza. Jak może być jeszcze lepiej? Słońce…słońce to jest życie! Kiedy piszę te słowa w moim notesie, siedzę na ławce na Placu Litewskim w Lublinie i wystawiam buzię do październikowego słońca. No jak może być jeszcze lepiej? 🙂

Zapraszam na podsumowanie dwóch pięknych, jesiennych miesięcy w moim obiektywie.

Kajaki we wrześniu? Tak i to w prawdziwie letniej scenerii. Kocham kajakować z moimi chłopcami. I choć raczej boję się wody, a pływak ze mnie żaden, to w kajaku i kapoku czuję się całkiem bezpiecznie i to ja zazwyczaj jestem pomysłodawczynią tych weekendowych, rodzinnych rozrywek. We wrześniu spływaliśmy rzeką Bystrzycą do Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie. Cudne wspomnienia z moimi dziećmi, które jeszcze udaje mi się namówić na wspólne weekendy i bardzo przyjemna trasa do spływania. Polecam 🙂

Światło wpadające do domu przez otwarte na oścież okna i drzwi tarasowe. Rano, popołudniu i wieczorem. Przeciągnęliśmy to lato do granic możliwości siedząc na naszym tarasie.

ZOBACZ TUTAJ JAKĄ METAMORFOZĘ TARASU ZROBILIŚMY.

We wrześniu można mnie było niemal codziennie spotkać na ulicach mojego miasta Lublina. Byłam w 100% zaangażowana w projekt filmowy, który realizowałam we współpracy z Ambasadą Polski w Paryżu. Moim zadaniem było pokazać Lublin i Lubelszczyznę w formie 8 filmów. Ależ się wkręciłam w ten projekt! To była dla mnie ogromna frajda i przyjemność, a przy okazji ta współpraca napawała mnie ogromną dumą. Już niedługo wrzucę na mój kanał na YouTube wszystkie filmy o Lublinie. Teraz zapraszam Cię do obserwowania i śledzenia instagramowego profilu o Lublinie, który założyłam we wrześniu i na który kilka razy w tygodniu staram się wrzucać posty i stories. Te materiały to fajne wskazówki i tipy podróżnicze, jeśli zdecydujesz się kiedyś odwiedzić mój Lublin. Chciałam, żeby ten profil był takim instaprzewodnikiem po mieście. Prowadzę go również po angielsku. Staram się nie robić błędów, ale bardzo dawno nie używałam języka, więc jeśli jakieś znajdziesz, to z góry przepraszam.

MAGIC LUBLIN – kliknij tutaj i obserwuj

Pod koniec września miałam okazję sprawdzić się w nowej roli. Przygotowałam i poprowadziłam dwudniowe szkolenie z content marketingu, czyli tworzenia treści promujących siebie, swój biznes, produkty czy też obiekty turystyczne w Internecie, a konkretnie na Instagramie. Choć był to mój pierwszy raz w takiej pracy, to czułam się jak ryba w wodzie. Okazuje się, że o tworzeniu spójnych treści, zdjęć, filmów i o savoir-vivre w Internecie wiem naprawdę sporo i cudownie było móc się tą wiedzą podzielić z uczestnikami szkolenia. Przygotowałam naprawdę super prezentację i myślę, że pokazałam, że ten Instagram po pierwsze nie jest taki zły, a po drugie jest doskonałym, darmowym narzędziem dającym ogromne możliwości w biznesie.

Podczas szkolenia był czas zarówno na mnóstwo teorii, jak i praktykę w terenie. A teren był nie byle jaki, bo przecież byliśmy w Hajnówce na cudownym Podlasiu. To miejsce ma w sobie absolutną magię.

Zawsze powtarzam, że w życiu mam przede wszystkim szczęście do poznawania fajnych ludzi, od których często dostaję więcej, niż daję im ja. Tak było i tym razem. Uczestniczki szkolenia, Laura i Marzanna, zabrały mnie na poranne zwiedzanie puszczy. Pobudka przed 5 rano, kawa z cynamonem i kardamonem w termosie, a nawet piknik z regionalnych, podlaskich produktów zorganizowany na szczycie wieży widokowej! Ale to nie wszystko. Bo na kilka chwil przed wschodem słońca, na polanie, w swoim naturalnym środowisku, pojawił się on, Król Puszczy, czyli najprawdziwszy, przepiękny żubr. Przysięgam, że ten moment zapamiętam do końca życia. Był po prostu bajkowy.

A wyjeżdżając z Podlasia, pożegnał mnie taki wschód księżyca. To jest dla mnie taki region Polski, do którego wracałabym nieustannie. Przyciąga jak magnes i opowiem o nim w osobnym poście, obiecuję.

A październik to już Porto, o którym marzyłam od bardzo, bardzo długiego czasu, i do którego trafiłam, można powiedzieć dosyć spontanicznie razem z moją serdeczną koleżanką Sylwią Lasok. A było to tak, że Sylwia podczas pewnego, letniego wieczoru z pizzą i winem w tle, rzuciła do mnie hasło: „Jedź ze mną do Portugalii w październiku, mam tam bieg po górach”. A potem od razu kupiłyśmy bilety w myśl zasady „teraz, prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu”. No i poleciałyśmy. I było wspaniale! I Porto też jest wspaniałe! Oczywiście „napykałam” mnóstwo zdjęć i niedługo wrzucę je tutaj na blogu z kilkoma wskazówkami, co według mnie warto zobaczyć w tym pięknym, portugalskim mieście.

W październiku mogłam liczyć na moich przyjaciół. Nie tylko tych, których widać na zdjęciach poniżej (Madzia, Monika <3 ). Miałam mega słaby czas i sporo zmartwień. Miałam też i mam cały czas tendencję do duszenia wszystkiego w sobie i zgrywania superbohaterki. Ciężko jest mi prosić o pomoc, bo z reguły wydaje mi się, że powinnam dawać sobie radę sama, że to nic wielkiego, że przeorganizuję się i wszystko ogarnę. Sama! Na szczęście mam takich przyjaciół, którzy nawet jeśli ja milczę, oni wiedzą, że coś jest nie tak. Potrafią przyjechać w środku dnia, zrobić niespodziankę, wyciągnąć na spacer, pobyć, wysłuchać, wesprzeć i wbić do głowy, że po to się ma przyjaciół, żeby nie być samej ze swoimi problemami. Bardzo, bardzo mocno to doceniam. Uczę się pokazywać swoje słabości i uczę się mówić głośno, kiedy jest mi źle. To nie zawsze jest łatwe, ale idzie mi coraz lepiej.

W październiku wydałam swój czwarty e-book kulinarny „Pyszna jesień” pełen pysznych, prostych, sezonowych przepisów. To już kolejna moja publikacja zamykająca roczny cykl gotowania. W serii „Pyszne” ukazały się już: zimowe „Pyszne Święta”, wiosenna „Pyszna Wielkanoc”, „Pyszne Lato” i „Pyszna Jesień”

Jestem szalenie dumna z tych książek, tych zdjęć, które do nich zrobiłam i z każdego przepisu, jaki stworzyłam.

TUTAJ ZNAJDZIESZ WSZYSTKIE MOJE E-BOOKI KULINARNE

Zdjęcie na okładkę mój mąż zrobił mi na naszym październikowym tarasie. Obok ostatni zlew pełen naczyń, które zabrudziłam podczas gotowania do jesiennego e-booka. Tych pełnych zlewów było dużo, dużo więcej! Kilogramów zużytej dyni, cebuli, czosnku, papryki, pomidorów, masła, cynamonu, kardamonu i chilli również. No i grzybów! A te dostarczali mi na bieżąco najlepsi grzybiarze na Lubelszczyźnie, czyli moi rodzice 🙂

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak twórczo popłynęłam! Ależ to był cudny czas! Lubelska Fundacja Szpilka od 10 lat organizuje warsztaty plastyczne, spacery po Lublinie, koncerty czy wystawy. Polecam śledzić działania Fundacji na Instagramie i Facebooku, by skorzystać i zapisać się na darmowe warsztaty. Ja obserwowałam działania Fundacji już od kilku lat, aż przyszedł czas, kiedy zapisałam się na scrapbooking i spędziłam kilka sobotnich godzin wycinając, klejąc, tworząc i malując. Bawiłam się przy tym jak mała dziewczynka, a to wszystko w takich pięknych okolicznościach stareńkiej kamienicy Bromberga przy ulicy 3 maja w Lublinie.

Bardzo mocno polecam takie odmóżdżające i pobudzające kreatywność aktywności. Ja wiem, że zawsze wszystko jest ważniejsze, niż nasze hobby, ale może choć ten jeden raz nie wpisujmy siebie na ostatnim miejscu listy zadań i po prostu zróbmy coś dla siebie? To nie musi być ani super ważne, ani pożyteczne 😉

Październik zakończyliśmy z moim mężem godzinami spacerując po Lublinie. Zahaczyliśmy o Lubelską Giełdę Staroci i o najlepsze burgery w mieście (Munchies), którymi to uczciliśmy 14 rocznicę ślubu 🙂

Naładowałam się tym słońcem po koreczek. Jestem gotowa na listopad! 🙂

Loading

Spodobają Ci się także:

1 odpowiedź

Rosomag 10 listopada, 2023 - 11:53 am

Bardzo ładne zdjęcia. A to zdjęcie z żubrem – po prostu magia!

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem