Czy zauważyliście naszą zajawkę na robienie sobie zdjęć stóp na studzienkach kanalizacyjnych w każdym mieście, w jakim się znajdziemy ? Cieszę się ! 🙂 (w tym miejscu uwaga – w Gdyni takiej nie znaleźliśmy).
Do rzeczy. Dziś kolejny odcinek naszej trójmiejskiej, bezdzietnej randki – Gdańsk.
W Gdańsku byłam kilka razy. Za każdym razem mam kilka godzin więcej – zawsze za mało. Za każdym razem odkrywam więcej. Tym razem z pomocą przyszła Monika, Marek i moja kuzynka Kasia. Pokazali, poopowiadali jak najlepszej klasy przewodnicy.
To nie jest miasto, które można zobaczyć, poznać w kilka godzin. Zasługuje na dużo, dużo więcej.
Jaką byłam turystką w Gdańsku? Mało rozmowną, non stop gapiącą się w niebo, na ukochane kamienice, a te w Gdańsku wyjątkowo mnie rozpieściły. Aparat rozgrzany do czerwoności, moje policzki również. Powody rozgrzania były różne. Że Gdańsk piękny – wiadomo. Że wino pite z butelki po soku, z Moniką w tramwaju, wieczorową porą – to już inna bajka.
Zapraszam Was zatem na wycieczkę po deszczowym Gdańsku, która to, wraz z moją Trójmiejską Towarzyszką rozpoczyna się od Bastionów Napoleońskich, z których roztacza się przepiękny widok na panoramę Gdańska. Tam też mokniemy po raz pierwszy. My z Tomkiem oczywiście nie zwracamy na to uwagi. Jesteśmy zbyt podekscytowani bezdzietnym weekendem 🙂
Niczym kozice górskie zbiegamy z górki Napoleona. Zwiedzanie Starego Miasta rozpoczynamy od ulicy Ogarnej. Proszę bardzo zwrócić uwagę na uroczo nazwane zwieńczenia rynien w tych boskich kamienicach czyli tzw. rzygacze. Każdy turysta musi mieć zdjęcie domku i zegara. Proste. Mam i ja. Na ulicy Ogarnej widzimy też pana wyładowująceo towar do sklepu. Dzielnie dźwigał skrzynki z Perełką Lubelską 🙂
Dobrze. Dalej skręcamy w ulicę Powrożniczą. Tę ulicę z kolei ozdabiają rzygacze (prawda, że piękna nazwa?) w kształcie zwierząt różnych. Na końcu ulicy czeka na nas popisowa ulica Gdańska – Długa i jej Długi Targ.
I tu zaczyna się szaleństwo. PRZEPIĘKNE kamienice. Idealnie odnowione po wojnie. Bogato zdobione. Gapię się na ich dachy i wyobrażam sobie tętniące tu życie w XVI i XVII wieku. Wielki targ, niezliczone transakcje i bogactwo. W przewodniku czytam, że to własnie tutaj miało miejsce 90% handlu w szesnastowiecznej Polsce. Gdańszczanie handlowali i się wzbogacali. Już teraz wiem dlaczego Monika ochrzciła się Królową Allegro 🙂
Za mną w tle Zielona Brama z przeogromnymi oknami.
Fasada pięknej Zlotej Kamienicy.
Neptun – sprawca wszystkich foci z cyklu „My pod fontanną ” Też mamy takie rzecz jasna 🙂
Niesamowite widoki, które zapierają mi dech. Wrażenie potęguje niebo i nadchodząca burza. Kolory są jaskrawe, a ja zachwycam się każdą klamką i starymi drzwiami.
Tak był zniszczony Gdańsk po wojnie. Byłam w szoku. Myślałam, że miasto stoi w tym stanie od kilkuset lat, a wychodzi na to, że naród się nieźle napracował, żeby to wszystko odbudować. Łezka w oku.
Potężny Kościół Mariacki – największa, gotycka, ceglana budowla w Europie, na szczyt którego wdrapaliśmy się kiedyś z Tomkiem. Obok odrestaurowane drzwi Domu Uphagena (wyczytałam w przewodniku – taka jestem mądra).
Na Bazylice tej jest piękny zegar. Legenda głosi ( a mi ogłosiła ją moja siostra Kasia), że twórca Hans D. tegoż zegara stworzył go tak absolutnie wyjątkowym i idealnym, że został oślepiony, tak aby nigdy nie powtórzył swojego dzieła. Pech chciał, że zegar się zepsuł i wezwano ślepca, bo nikt inny nie miał pojęcia jak go naprawić. Pan Hans się jednak wkurzył. Wziął młot i z całej pary uderzył w zegar. Ot i koniec historyi.
Zaułek Zachariasza – pokazany nam przez Kasię to Gdańsk od tyłu. Boczkiem boczkiem, wejściem w bramie dochodzimy do miejsca mało uczęszczanego przez turystów. Magiczne i bardzo bardzo stare. Przez szyby nieużywanego kościoła widać stare świece i inne kościelne rzeczy- bajka!
Książki z antykwariatu przy Motławie.
Imponujący żuraw, który służył do przeładunku towarów i stawiania masztów na statkach w średniowiecznym Gdańsku. I moje super zdjęcie z samolotem 😀
Na koniec moim zdaniem najpiękniejsza ulica Gdańska, którą poznałam – Mariacka. Pełna urokliwych sklepów i pracowni bursztyniarzy. Z charakterystycznymi dziedzińcami przed każdą kamienicą. I rzygaczami rzecz jasna. Idealna sceneria do kręcenia filmów kryminalnych! 🙂
Tyle na dziś. Mam nadzieję, że podobał Wam się Gdańsk widziany przez mój obiektyw. Było za krótko, bardzo intensywnie, w doborowym towarzystwie. Oby więcej! W następnym trójmiejskim poście zabiorę Was na plażę na poszukiwanie bursztynów. ściskam ciepło :*
27 komentarzy
Tęsknię za Gdańskiem, miałam przyjemność spędzić tam półtora roku swojego życia.
zazdroszczę! to piękne miasto jest.
http://carmel.fotolog.pl/2329842,link.html
minęło sporo czasu. i ja w Gdańsku od pierwszego mrugnięcia.
piękne zdjęcia!
Piękny fotoreportaż. Gdańsk – zakochałam się w nim jako nastolatka i nie chciałabym mieszkać w innym miejscu 🙂
PS. Na zdjęciu w tle z przeogromnymi oknami jest Zielona Brama 🙂 Złota Brama znajduje się od strony Targu Węglowego.
dzięki!! już poprawiam 🙂
super zdjęcia, tyle miejsc sfotografowałaś, że sama czułam się tak, jakbym tam była
ul. Mariacka faktycznie jest cudna, a te zdobione rynny – pomysłowe
dziękuję 🙂
pięknie, tylko czemu tam tak daleko….
szukaj biletów lotniczych, można je ustrzelić za grosze 🙂
Solidna fotorelacja 🙂 Nigdy nie miałam przyjemności być w Gdańsku. Z nadmorskich miejscowości zaliczyła jedynie Mielno i Kołobrzeg.
Weekend bez dzieci na pewno zregenerował siły. Tego Wam pewnie było trzeba 🙂
Pozdrawiam 🙂
zregenerował rzeczywiście 🙂 w nagrodę od Marcina dostaliśmy ząbkowanie po powrocie 🙂
Trójmiasto jest na mojej liście już od dawna – obok Paryża, Lizbony itp:). W końcu kiedyś tam zawitam! A Twoja relacja super. Zazdroszczę też bezdzietnego pobytu.
nie zazdraszczaj tylko skreślaj marzenia z listy po kolei 🙂
A my niedlugo tez pewnie sie wybierzemy w tamte strony na krotki wypad zamiast-wakacyjny i przed-porodowy 😉
extra! powodzenia 🙂
Pokaż jeszcze co kupiłaś 😀 Nie wierzę, że nic nie przywiozłaś 😀
Kupiłam pyszną kawę, wypasiony obiad, dobre wino, gorącego pączka z wiśnią w środku i wszystko zjadłam na miejscu 🙂
jestem zupełnie niepamiątkowa, a prezenty znad morza dla dzieci kupiłam w warszawskim smyku 🙂
Holenderskie kamienice! Nie mogłam oderwać od nich wzroku jako posiadaczka rodziny w NL i bywaczka w tamtejszym kraju. Holendrów w Gdańsku (po ichniemu Danswijk, wijk=osada, dzielnica) było swego czasu od groma, zwozili statkami swoją cegłę, z której budowane były kamienice. Widać na ich górze haki na wysięgnikach do wciągania mebli – klatki schodowe są zbyt wąskie, żeby się wprowadzić z całym majdanem 😉
P.S. Powinnaś napisać swój przewodnik po Polsce 🙂
Aniu extra informacje o tej Holandii – dzięki 🙂
przewodnik mówisz… zdecydowanie lepiej idzie mi czytanie książek, niż ich pisanie 😀
O kurcze no to będę mieć zagwozdkę. Kraków vs. Gdańsk – gdzie na studia dalej? Niedługo wybieram się na wycieczkę do Gdańska i coś czuję że też zakocham się w tym mieście.
🙂
ja bym brała Gdańsk 🙂
Zapomniałam dopisać że jeszcze myślę o Warszawie (w której chyba najmniejsze bezrobocie…)
na studiowanie wybrałabym pewnie Warszawę, na młodzieńcze życie Trójmiasto 🙂 Warszawa według mnie daje więcej możliwości. Tu się dzieje wszystko. Weź pod uwagę też z którego miasta będziesz miała bliżej do domu.Powodzenia 🙂
Piękne zdjęcia! Poprawka: kościół św. Jana (przy zaułku Zachariasza Zappio) jest jak najbardziej czynny. Msze św. odbywają się w każdą niedzielę o godz. 12. Poza tym warto zajrzeć i podziwiać odrestaurowane wnętrze! Pozdrawiam! :)))
Artykuł przyjemny dla oka i użyteczny. Na innych stronach formatowanie tekstu czasami woła o pomstę do nieba. Jak widzę ścianę tekstu to po prostu wychodzę. Tutaj odpowiednie odstępy i treść. Na pewno będę zaglądał tutaj częściej 🙂
Gdańsk zawsze jest w moim sercu! I zawsze chętnie do niego wracam… Blog ukazuje jego niezwykłe, alternatywne oblicze. Odkrywanie nieoczywistych miejsc to prawdziwa przygoda. Cieszę się, że takie perły są doceniane i dzielone!