JAK RUTYNA MOŻE POMÓC CI W ŻYCIU?

Rutyna, ach rutyna! Kiedyś uważałam, że to synonim prozy życia, nudy i przewidywalności. Dla młodziutkiej dziewczyny były to ostatnie rzeczy, na jakie miała ochotę. Liczył się spontan, artystyczny nieład i brak planu. A dziś? No cóż… dziś jestem bardzo dorosła, a na mojej codziennej liście zadań jest zazwyczaj sporo do odhaczenia. Dziś mam niepohamowany apetyt na życie i lubię robić dużo fajnych rzeczy. Lubię podróżować, lubię osiągać swoje cele i stawiam przed sobą różne wyzwania. Lubię być na bieżąco z kulturą i sztuką, lubię czytać książki i oglądać ulubione filmy z lat 90. Lubię mieć stały kontakt z bliskimi mi ludźmi – dbanie o relacje to ważny dla mnie aspekt. I lubię też mieć ogarnięty dom, sprawy rodzinne i własny biznes „po mojemu”.
Jednocześnie, jak każdy dorosły człowiek, zdaję sobie sprawę, że doba ma tylko 24 godziny i nie jest z gumy, a my nie jesteśmy stworzeni do wyrabiania nieustannie 200 % normy. Jednym słowem – ciężko jest na to wszystko znaleźć czas.

I dlatego właśnie nauczyłam się po pierwsze sobie odpuszczać. Po drugie mądrze zarządzać swoją energią, a zadania dzielić na maleńkie, ale powtarzane konsekwentnie kroki. I wreszcie po trzecie uczyniłam tytułową RUTYNĘ swoją najlepszą przyjaciółką.
Witam w dorosłym świecie, w którym planowanie i kiedyś nudna powtarzalność dziś są pożądane, są sexy i są kluczem do zadowolenia z życia i otwierają drzwi do niejednego sukcesu. Oto dlaczego.

KIEDY RUTYNA PRZYDAJE NAM SIĘ SZCZEGÓLNIE?

  • gdy mamy poczucie, że wszystko wymyka nam się spod kontroli, a nasze życie to jeden, wielki chaos
  • gdy toniemy w listach zadań i zobowiązań i nie mamy pojęcia od czego zacząć, by się z nimi uporać
  • gdy wracamy do rzeczywistości po urlopie i jest nam trudno się w niej odnaleźć
  • gdy nieustannie szukamy motywacji, by zacząć ćwiczyć, uczyć się języka obcego, zrobić generalne porządki, odłożyć na wymarzone wakacje, ale wielkość projektu nas przerasta, więc wciąż powtarzamy sobie, że „od jutra”
  • gdy przechodzimy trudny moment w życiu, np. wypalenie
  • gdy próbujemy sprawnie żonglować pomiędzy życiem zawodowym i rodzinnym
  • gdy pracujemy z domu, jako freelancerzy i sprawy domowe bardzo mocno mieszają nam się z pracą
  • gdy często się porównujemy do innych, a nasza stałą towarzyszką jest prokrastynacja
  • gdy po prostu chciałybyśmy robić mnóstwo rzeczy, które nas rozwijają i dbają o nasz dobrostan, ale w rzeczywistości kompletnie brakuje nam na nie czasu

Ta lista oczywiście mogłaby być dłuższa. Rutyna po prostu pomaga w życiu. I nawet trochę mi szkoda, że zrozumiałam to tak późno.

Pozwól, że przedstawię ci dwa możliwe scenariusze poniedziałkowego poranka. Oto pierwszy z nich.

Wyobraź sobie, że twój budzik dzwoni wcześnie rano, a ty czujesz się, jakby tej nocy w ogóle nie było. Nic dziwnego, skoro do 2:00 przesuwałaś palcem po ekranie swojego smartfona. Jesteś zmęczona, boli cię głowa i z trudem otwierasz oczy. Podnosisz się z łóżka i robisz mocną kawę z nadzieją, że ta szybko cię obudzi. Otwierasz lodówkę, a tam znajdujesz tylko nieświeże mleko, jedną parówkę i pół cytryny. Dzieci proszą cię o gotówkę na wycieczkę (termin jest do dzisiaj), ale ty przecież nie masz przy sobie gotówki – zapomniałaś! Tak samo jak zapomniałaś, że to właśnie dziś masz spotkanie z ważnym klientem, a szef prosił, byś tego dnia wyjątkowo przyjechała do pracy wcześniej.

Ten poranek to jeden wielki chaos i pośpiech, a ty czujesz, że choć dzień jeszcze na dobre się nie zaczął, to gasisz pożar za pożarem. Jesteś zestresowana, dzieci się kłócą, a ty czujesz jak narasta w tobie coraz większe napięcie. Nie masz planu, wiesz, że w pracy znowu kupisz ociekającą majonezem kanapkę w bufecie, bo coś przecież trzeba jeść, a te wszystkie, zdrowe nawyki, które obiecałaś wprowadzić w swoje życie właśnie od tego poniedziałku, będą musiały na ciebie trochę poczekać. Znowu…
Dlaczego? Bo nie masz kompletnie pomysłu, jak w ten cholerny dzień wcisnąć choćby chwilę dla siebie.
W efekcie kończysz go tak jak wczoraj: wkurzona, zastanawiająca się, jak to robią inni i scrollująca swój telefon do późna, bo wiesz, że to da ci choć odrobinę upragnionego relaksu.

Obie wiemy, że takie poranki to po prostu prawdziwy koszmar. Przejdźmy więc do alternatywnego scenariusza.

Dzwoni twój budzik. Jest naprawdę bardzo wcześnie i choć nie jesteś rannym ptaszkiem, to czujesz, że się wyspałaś i wypoczęłaś. W duchu dziękujesz sobie za to, że wczoraj wcześniej odłożyłaś telefon, wyłączyłaś TV i komputer i zamiast tego do łóżka poszłaś z książką i kubkiem melisy, które szybko cię uśpiły. Jesteś wdzięczna sobie i mężowi, że na koniec dnia ogarnęliście wspólnie kuchnię, bo oboje lubicie zaczynać dzień w posprzątanej.
Pijesz w spokoju swoją kawę i jesteś sobie wdzięczna za dużo więcej rzeczy. Tych małych, powtarzalnych kroków, które robisz, choć nie zawsze ci się chce. Za to, że wieczorem przez chwilę byłaś złym gliną dla swoich dzieci i zagoniłaś je do łóżek przed 22, mówiąc że to dla ich dobra. Miałaś rację. Dziś wstali do szkoły bez marudzenia i wyszli z domu o czasie. Bez nerwów, bez stresu i bez ciągłych krzyków „pospiesz się!”.
Jesteś sobie wdzięczna za to, że przypomniałaś całej rodzinie o tym, żeby naszykowali sobie ubrania i plecaki czy torby na jutro. Z twojej wystaje planner, w którym spisałaś wszystko, o czym musisz pamiętać w tym tygodniu. Sporo tego, ale czujesz, że ogarniesz te wszystkie obowiązki, bo wiesz, co po kolei odhaczać. To daje ci spokój. I uśmiechasz się na myśl, że ten spokój masz właśnie dzięki temu, że w niedzielne popołudnie usiadłaś dosłownie na 20 minut przy stole z filiżanką kawy i swoim notesem, by na spokojnie wszystko rozpisać, zaplanować i o wszystkim pamiętać. Zapisujesz w ten sposób nawet drobiazgi typu: „wypłacić pieniądze”, „oddać książki do biblioteki”, „zadzwonić do cioci”, bo ty już wiesz, że gdy coś zapiszesz, to zwalniasz miejsce w swojej przeciążonej głowie i zyskujesz czas.
Jesteś sobie wdzięczna za to, że zostawiłaś porcję pieczonego, niedzielnego kurczaka z myślą o poniedziałkowym lunchu w pracy. Zabierasz ze sobą pudełko na jedzenie, do którego wrzucasz mięso, gotową mieszankę sałat, pomidorki, ser feta, pestki dyni i ugotowany wcześniej razowy makaron z oliwą. Ten posiłek będzie doskonały, gdy napadnie cię popołudniowy głód. Dzisiaj to ci wystarczy, a na resztę dni masz już gotową listę zakupów, które zajmą tobie albo twojemu partnerowi tylko chwilę. Bo masz plan. Nie idealny, nie taki, który zawsze się spełnia, ale taki, który po prostu daje ci poczucie bezpieczeństwa, i który pozwala ci zacząć ten poniedziałek ze spokojem. To jak instrukcja obsługi krok po kroku.

Który z tych scenariuszy podoba ci się bardziej? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Wiesz dlaczego? Bo każda, nawet najdrobniejsza decyzja, którą musisz podjąć, zabiera ci energię. I to decyzyjne zmęczenie można wyeliminować w naprawdę łatwy sposób – wprowadzając do swojej codzienności prosty system inaczej zwany RUTYNĄ.

Nie musisz wciąż decydować, nie musisz wciąż szukać motywacji, nie musisz znać odpowiedzi na każde pytanie członków swojej rodziny i nie musisz być idealna i zawsze mieć dobry humor i wspaniały dzień. Ale gdy masz swoją rutynę, gdy jak najwięcej codziennych spraw w ciągu twojego dnia dzieje się z automatu, to odciążasz swoją głowę i jesteś mniej zestresowana. To nie jest żadna magiczna sztuczka i możesz to łatwo sprawdzić.

Wiesz dlaczego? Bo przez większość mojego życia miałam tzw. słomiany zapał. Stawiałam przed sobą jakieś wyzwanie, potem dosłownie rzucałam się na nie jak szalona i tworzyłam naprawdę ambitny plan osiągnięcia mojego celu, by po dosyć krótkim czasie stracić ten zapał i uznać, że ja się do tego nie nadaję, że coś jest ze mną nie tak, że taki styl życia już mi się znudził. Tak było np. ze sportem czy z dziesiątkami diet, które rozpoczynałam i szybko je kończyłam. Dziś wiem, gdzie leżał mój problem, a do tematu sportu, zbilansowanych posiłków czy innych zdrowych nawyków podchodzę z zupełnie nowym nastawieniem. Dziś głęboko wierzę w to, że dużo bardziej niż wielkie zrywy i zmienianie swojego życia o 180 stopni z dnia na dzień, liczą się małe kroki powtarzane konsekwentnie każdego dnia, bo to one potrafią zaskoczyć efektem! Dzięki takiemu właśnie podejściu zgubiłam sporo kilogramów, totalnie zmieniłam nawyki żywieniowe, nauczyłam się odpoczywać, wydajnie pracować i z reguły mam naprawdę ogarnięty dom i życie rodzinne. Nie jest idealne, ale nie stresuje mnie i sprawia, że czuję się bezpiecznie w tej mojej codzienności, a to jest według mnie najważniejsze.

Zdradzę ci coś jeszcze – motywacja jest naprawdę przereklamowana. Wystarcza tylko na chwilę i gdy mija pierwsza euforia i ten wielki zryw, kiedy to postanawiasz zmienić swoje życie, a na jej miejsce przychodzi codzienność ze swoimi trudnościami, to wtedy dużo bardziej niż motywacja przydaje się właśnie rutyna. Bo rutyna daje ci dyscyplinę. Nie chce ci się ćwiczyć, ale wiesz, że w każdy wtorek idziesz na zajęcia z zumby, a w każdy piątek masz pilates i ustawiasz pod to cały swój tydzień. Więc idziesz, bez analizowania i bez zastanawiania się czy ci się chce, czy nie. Motywacja przydaje się tylko wtedy, gdy masz dobry nastrój, a obie dobrze wiemy, że to niemożliwe, by być zawsze w formie i z doskonałym humorem.
Wykorzystaj swoją własną rutynę, by małymi krokami budować zdrowe nawyki. Zobaczysz jak szybko wejdą ci w krew i będziesz robić je z automatu. A wtedy przekonasz się, że człowiek się nie rodzi ze zdrowymi nawykami i doskonalą organizacją. On to musi wypracować.

NAWYKI ZMIENIAJĄCE ŻYCIE – TEN WPIS MOŻE CIĘ ZAINSPIROWAĆ!

Paradoksalnie, im więcej rzeczy masz zaplanowanych, tym więcej możesz zyskać czasu na przyjemności i ważne dla ciebie rzeczy. Dla mnie ta część mojego życia jest naprawdę szalenie ważna. Potrzebuję mieć swój czas na czytanie ukochanych książek, na opiekowanie się roślinami, na telefony do przyjaciółek, na szperanie w lumpeksach czy na totalne nic nie robienie. I znajduję na to czas. Czasem mam go więcej, a czasem tylko trochę. To nieistotne, bo również w tym wypadku ważniejsze są powtarzane konsekwentnie, ukochane przeze mnie małe kroki.

Dam ci kilka przykładów.

Zamiast obiecywać sobie, że przeczytam 52 książki w roku, wybieram opcję czytania przez 15-20 minut dziennie.
Zamiast mówić „muszę odpocząć”, umawiam się sama ze sobą, że od 20:00 jestem w trybie offline, odkładam telefon i zaczynam swój spokojny wieczór. Włączam film z lat 90 lub gotuję coś pysznego.
Umawiam się z moją przyjaciółką na jeden, wspólny, babski weekend raz na dwa miesiące i na telefon raz w tygodniu, żeby zaktualizować, co u nas słychać.

Dzięki temu przyjemności przestają być odległym „muszę kiedyś”, a stają się naturalną częścią dnia, tak samo ważną jak praca czy zakupy. I uwaga – mam je wpisane w kalendarz. To również moja rutyna.

Mam cichą nadzieję, że teraz to dostrzegasz. Każdy, maleńki krok: zrobienie listy zakupów, uzupełnienie zapasu kawy, odłożenie kluczy na miejsce, spakowanie torby na siłownię czy zaplanowanie posiłków, to jest twój prezent od siebie dla siebie.

Odhaczasz to, choć często ci się nie chce, choć brakuje ci tej osławionej motywacji, bo wiesz, że robisz to po to, żeby twoje jutro było łatwiejsze.
I w ten właśnie sposób, nie w wyniku wielkich i ambitnych zrywów, a raczej przewrotów życiowych, lecz małymi, codziennymi gestami, sprawiasz, że twoje życie staje się łatwiejsze, masz czas, masz poczucie sprawczości i budujesz zdrową relację ze swoim ciałem i psychiką.

I jeśli po przeczytaniu mojego wpisu poczujesz się zainspirowana, to pozwól że zacytuję fragment pewnej hip-hopowej piosenki sprzed kilkunastu lat: „Co masz zrobić jutro, zrób zaraz, ale nie wszystko naraz, spiesz się powoli” 🙂

KILKA PYTAŃ, KTÓRE MOŻESZ SOBIE ZADAĆ NA SAM KONIEC

Każda z nas ma inny scenariusz życia. Inaczej wygląda nasza codzienność, mamy inne możliwości, inną sytuację rodzinną, inny rodzaj pracy. Dlatego tak bardzo ważne jest, by usiąść w spokoju, sam na sam ze sobą i zastanowić się, jak mogłaby wyglądać twoja i tylko twoja rutyna. To nie jest czas na porównywanie się do innych. Tylko ty wiesz, jak wygląda twój dzień, jakie masz pragnienia i marzenia i co najbardziej chciałabyś usprawnić w swojej codzienności, żeby czuć się lepiej.

Dlatego zadaj sobie kilka pytań:

  • co w moich porankach lub wieczorach stresuje mnie najbardziej, a co daje mi spokój?
  • na co chciałabym mieć czas, choćby to miało być tylko 20 minut dziennie?
  • które obowiązki mogę uprościć, które oddelegować, a które zaplanować wcześniej?
  • w czym jestem naprawdę dobra?
  • co robię z miłości do siebie, a co z przyzwyczajenia lub poczucia, że tak trzeba?
  • z czego mogę zrezygnować, żeby mieć czas na przyjemności?
  • co mogę zrobić dzisiaj, żeby moje jutro było łatwiejsze?
  • jak wyglądałby mój idealny poranek, gdybym mogła zacząć go bez pośpiechu?
  • co w moim dniu mogę zautomatyzować (np. stałe dni na zakupy, sprzątanie, planowanie posiłków)?
  • jakie zdrowe nawyki (ruch, nawodnienie, czas na świeżym powietrzu) chciałabym wpleść w codzienność?
  • jakie trzy małe rzeczy dają mi największą radość i czy mają w moim grafiku stałe miejsce?
  • kiedy w ciągu dnia czuję się najbardziej zmęczona i jak mogę to zminimalizować?
  • gdzie w ciągu tygodnia mogę wstawić czas tylko dla mnie (choćby 30 minut)?
  • co lubimy robić całą rodziną, ale dawno tego nie robiliśmy?
  • jaka metoda planowania sprawia, że mam poczucie kontroli nad codziennym chaosem?
  • jak mogę uprościć zakupy spożywcze (np. stała lista podstawowych produktów, jeden konkretny dzień w tygodniu na większe zakupy)?
  • co pomoże mi zasnąć spokojnie?

Zostawiam cię z tymi pytaniami. Daj sobie odpowiednio dużo czasu na znalezienie odpowiedzi na nie.
Bądź wobec siebie szczera, uczciwa, ale i czuła oraz wyrozumiała. Nie porównuj się do nikogo. To nie jest czas dla wewnętrznej perfekcjonistki i tej części ciebie, która nie potrafi sobie odpuścić. Pamiętaj: małe, maleńkie kroki. Jeden po drugim. I jak to mawiał mój sąsiad, który co roku jesienią orał swoje ogromne pole: „pomalutku, powolutku, aż do skutku”.

Rutyna jest sexy! Przekonaj się sama.

Uściski

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Obserwuj mnie na Instagramie

Preferencje plików cookies

Inne

Inne pliki cookie to te, które są analizowane i nie zostały jeszcze przypisane do żadnej z kategorii.

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookie są stosowane, by wyświetlać użytkownikom odpowiednie reklamy i kampanie marketingowe. Te pliki śledzą użytkowników na stronach i zbierają informacje w celu dostarczania dostosowanych reklam.

Analityczne

Analityczne pliki cookie są stosowane, by zrozumieć, w jaki sposób odwiedzający wchodzą w interakcję ze stroną internetową. Te pliki pomagają zbierać informacje o wskaźnikach dot. liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Funkcjonalne

Funkcjonalne pliki cookie wspierają niektóre funkcje tj. udostępnianie zawartości strony w mediach społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcjonalności podmiotów trzecich.

Wydajnościowe

Wydajnościowe pliki cookie pomagają zrozumieć i analizować kluczowe wskaźniki wydajności strony, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia dla użytkowników.