No dobra, pewnie zauważyłaś, że od dłuższego czasu wspominam o naszym wyjeździe na Karaiby, który już za 3 tygodnie! 🙂 Cieszę się jak dziecko, ale wciąż dostaję pytania dlaczego tam, dlaczego Gwadelupa, dlaczego na tak długo, jak to możliwe, jak nam się udało i w ogóle Baśka o co chodzi z tym całym wyjazdem, gadaj nam tu zaraz!
Otóż sytuacja jest naprawdę mało skomplikowana. Trzeba zmieszać w butelce możliwości, szczęście, odwagę i radość z życia 🙂
A tak serio? Mój mąż pewnego dnia podczas sprawdzania służbowej poczty przeczytał na głos maila, że dzień dobry, że Dear Thomas jest taka opcja, że nasza firma otwiera bazę na pół roku na Karaibach, i że jest konkurs, i że czas start, kto lepszy ten lepszy. W myśl zasady „zrób to i zobacz co się stanie, a później się będziemy martwić” i przy moim kibicowaniu, Tomek wypełnił aplikację, kliknał „wyślij”, a później o tym zapomnieliśmy, no bo jakie są szanse, żeby wybrali właśnie jego spośród kilkuset innych osób. Wiadomo – małe.
„Niestety” życie bardzo lubi zaskakiwać i pewnego dnia przyszedł mail o treści „gratulacje – lecisz na Karaiby”. I na tym koniec, albo inaczej – i tak to się zaczęło. Sama widzisz, że wymieszaliśmy możliwości (jego praca + mój brak pracy na etat), szczęście (wybrali właśnie jego!), odwagę (zrób to i zobacz co się stanie) i radość z życia. Ta ostatnia sprawia, że serio ani przez sekundę nie myślę o tym, że sobie z czymś nie poradzimy, nie widzę absolutnie żadnych przeszkód (bo ich nie ma), tylko możliwości. Uśmiech nie schodzi z moich ust i jednocześnie działam. Mamy już wszystko, co chcemy ze sobą zabrać. Skompletowałam prawie wszystkie zabawki i książki dla chłopaków, zebrałam wszystkie potrzebne informacje na temat Gwadelupy, nauczyłam się podstaw francuskiego i po prostu jedziemy. To za mało?
No tak. Pozostaje jeszcze kilka kwestii, które tak bardzo lubią nas ograniczać.
Na przykład co ze szkołą i przedszkolem?
Powiedz mi od kiedy przedszkole jest obowiązkowe? Marcin jest ze mną w domu od końca maja, bo tak nam się ułożyło. Rozwija się prawidłowo, jest mega ciekawy świata, gramy w planszówki, gotujemy razem, robimy dzieła sztuki, a ja daję radę z nim w domu.
Szkoła? Wiedziałaś o tym, że w każdym momencie możesz rozpocząć i zakończyć nauczanie swojego dziecka w systemie edukacji domowej? Nieważne w której klasie twoje dziecko aktualnie jest. Moje jest pierwszoklasistą, więc mam ułatwione zadanie. Wiem, że poradzimy sobie z przerobieniem podręczników szkolnych. Wiem też, że dam moim dzieciom coś więcej niż odrobione ćwiczenia, dobrze i równo narysowane szlaczki. Pokażę mu świat. Nauczę go przyrody na plaży, pokażę inną kulturę gdzieś na karaibskim targu, dam mu posmakować zupełnie innego jedzenia, posłuchać innej muzyki, zachęcę do nauki języków obcych, tak by mógł się łatwiej porozumieć z ludźmi na całym świecie. To jest bezcenne. To daje mi, jako rodzicowi taką ogromną siłę, wiesz? Że daję mu taką moc możliwości rozwoju.
A co z domem?
Będzie miał lokatorów. Sympatyczną parę z psem, którzy są totalnie zmęczeni miejskim zgiełkiem i marzą o odpoczynku na wsi. Układ idealny. Oni wykorzystają nasz dom, by odpoczać, a my będziemy czuli się komfortowo, że nasz dom ma mieszkańców, którzy się nim zaopiekują, tchną w niego życie pod naszą nieobecność, a na deser rozpalą sobie w kozie.
To co robimy to nic innego jak wykorzystanie szansy, jaką nam dało życie. W moim rozumowaniu, w sytuacji w jakiej jesteśmy, byłoby grzechem z tej szansy nie skorzystać i nie pojechać. Nie wahałam się nawet przez ułamek sekundy.
Zostało 3 tygodnie, a ja odliczam dni, bo spakowana jestem chyba od miesiąca. Nie biorę dla siebie prawie nic – serio. Totalny minimalizm.
Chcę po prostu pojechać i zobaczyć jak to jest żyć i pracować w zupełnie innym miejscu. W miejscu, które tak bardzo różni się od aktualnego domu, w miejscu oddalonym od Polski o 8 tysięcy kilometrów, gdzie nie ma zimy, gdzie kolorowi ludzie tańczą na ulicach, a papugi wyjadaja ci śniadanie z miski. No dobra, nie jestem pewna czy są tam papugi, muszę doczytać. Wiem, że mamy szansę spotkać wielką iguanę i ogromnego żółwia na plaży.
A tak wygląda nasz dom na Gwadelupie. Za 3 tygodnie usiądę przed nim z kubkiem kawy i napiszę ci jak jest 🙂
Tymczasem trzymaj za nas kciuki. Przed nami kilkanaście godzin lotu z dwójką dzieci, a tego jeszcze nie graliśmy.
Cieszę się ogromnie. Wszyscy jesteśmy podekscytowani tym czasem, który tam spędzimy i wszystkim, czego doświadczymy. Kiedy dwa lata temu wprowadzaliśmy do naszego nowego domu, który pochłaniał każde oszczędności, nawet przez chwilę nie myślałam o tym, że moje życie właśnie tak się potoczy. Nawet przez sekundę nie myślałam, że przez pół roku będę zwiedzać wzdłuż i wszerz jedną z piękniejszych karaibskich wysp. Niech mnie ktoś uszczypnie 🙂
50 komentarzy
<3
<3
Basiu to wspaniała okazja, i aż żal z niej byłoby nie korzystać. Powodzenia!!! <3
też tak myślę 🙂
Basia, Przecudownie!!! Ogromnie się cieszę i zazdroszczę, jak pewnie wszyscy! I już się nie mogę doczekac postów z nowego domu!!! Bawcie się wspaniale!!!
dziękuję Bejbe 🙂
„para z psem” jakoś mi się skojarzyła z Kasią K. :)z simplicite
🙂
Też o Niej pomyślałam 🙂
Basiu, czekam na instagramowy spam i mega zazdroszczę 🙂
Dokładnie! mnie też 😀
Mi też 🙂 Zwłaszcza, że Kasia na swoim ostatnim nagraniu live wspominała o przeprowadzce 😉
Gratuluję i pozdrawiam 🙂
Super:-)Już czekam na piękne zdjęcia:-)
bardzo ciekawie piszesz 🙂
To byłaby dla mnie przygoda życia i też bym z niej skorzystała na bank. Cudowna sprawa. Już siedzimy my czytelniczki jak na szpilkach i mamy nadzieję dostać duuuużo słońca tej zimy, która podobno ma być zimą mroźną i surową! 🙂
Wow, ale przygoda, korzystajcie, będę zaglądać i śledzić Wasze losy z niecierpliwością!
Kurczaki zazdraszczam tych 6 miesięcy. My jedziemy tam na dwutygodniowe wakacje w listopadzie i już nie mogę się doczekać 🙂 A jakbym jechała na tak długo to chyba bym z radości spać nie mogła, aż do wyjazdu 🙂
Ale super! Już się cieszę na te kolory, smaki i zapachy, które tu opiszesz 😀
Basia, takie szczęście bije z tego wpisu,z każdego słowa, że aż się uśmiecham pod nosem <3
Z niecierpliwością czekam na Twoje relacje i mam nadzieję, że będą mnie dalej motywować do zarobienia na nasze pierwsze zagraniczne wakacje. Kreta moją destynacją! <3
Ja także z niecierpliwością czekam na relację i życzę wszystkiego dobrego!
Basiu, cieszę się razem z Wami! Nie mogę się doczekać postów z tego pięknego miejsca i zdjęć z Wami w tych pięknych miejscach, ocieplą nam 'zimę stulecia”. Powodzenia!
Bo życie właśnie po to jest, żeby smakować, nawet jeśli nie wiemy czy w ogóle będzie smakowało! Cudowna przygoda przed Wami! Będę czytała każdy Twój tekst i czekam na obiecaną kartkę! 🙂
Baśka, tylko pisz !!!
Jeeeej! To jest NIESAMOWITE! Czeka Was WSPANIAŁA PRZYGODA!!! Czekam! Czekam na pierwszą notkę z Raju i na fotki na IG i na Instastories też czekam!
PS. No i … zazdroszczę! Zazdroszczę takiego resetu, i …. OMINIĘCIA ZIMY!!! 😛
Przygoda wspaniała , ale nie obawiacie się huraganów , które tam ostatnio przechodzą ?
Bajka po prostu, niech i nam skapnie trochę słońca przez Twój blog zimową porą. Dobrej podróży!
Cudownie! Dobrej zabawy :*
Super! Zazdroszcze ;d
Coś czuję, że ta para to Kasia z Simplicite 🙂
Basiu, fantastyczna wiadomość. Trzymam za Was kciuki.
Super, że jedziecie 🙂 bardzo się cieszę 🙂 też bym pojechała na Waszym miejscu 🙂 aale faaajnie :)) czekam na relację z Karaibów
Gratuluję, do odważnych świat należy i trzeba korzystać z tego co przynosi los, aby później nie żałować i nie mówić co by było gdyby było. Bawcie się dobrze, korzystajcie, czerpcie z życia ile się da a ja czekam na wpisy z Karaibów i cieszę się z Wami. Gorąco pozdrawiam 🙂 i życzę samych miłych i wspaniałych chwil spędzonych w tym pięknym miejscu. 🙂
Świetna sprawa, wspaniała okazja, też bym korzystała:)
Życzę cudownego czasu!!!
Bosko :)! Trzymam kciuki i bawcie się dobrze :* Czekam na relację 🙂
Oj, powiem Ci, że miałabym milion obaw, ale po cichutku Ci trochę zazdroszczę, szczególnie w ten ciemno, chłodny i mokry jesienny poranek. 🙂
Pół roku na Karaibach – tego zazdrościć powinien każdy! Wiem, bo byłam 2 tyg. o 5 i pół miesiąca za krótko ….
Gdyby ci przyszło skoczyć na Kubę to wierzę, że tak jak ja spełnisz marzenia życia. Ot mała zachęta: http://fourthesamefingers.pl/kuba/
No niesamowita sprawa, będzie dobrze! 🙂
Mój profesor mówił, że 1 dzień podróży jest więcej wart niż 30h w ławce i ja się z tym zgadzam! So enjoy Your trip!
Piękny cytat 😉
Basia, trzymam kciuki 😉 nie moge się doczekać aż podzielisz sie wrazeniami na blogu. Powodzenia!
I tak oto moja mini wątpliwość o wyjeździe na 6 miesięcy z trójka małych dzieci do NYC została rozwiana w 2min Weszłam tu przez przypadek i zostaje 🙂 Dzięki !
Basieńko, tak coś czułam, że to dziś. Życzę Ci w tej podróży wszystkiego najpiękniejszego. Czuj. Dotykaj. Bądź. Oddychaj.
W życiu to własnie jest piękne , że ma dla nas niespodzianki..my czasami tylko ich nie wyłapujemy, nie korzystamy z okazji ale super, że Wy tej okazji nie odpuściliście. Życzę tego co najlepsze dla Was tam:)
Fantastycznie!
To niewątpliwie przygoda życia i miło to czytać. Jedyna rzecz, która nie do końca przekonuje mnie w Twoim tekście, to informacja, że nauczyłaś się podstaw francuskiego i po prostu poleciałaś. Z całym szacunkiem, jestem filologiem i tłumaczem, pracy z językiem poświęciłam całe swoje życie zawodowe i wiem, co to znaczy uczyć się go, jak i nauczać innych. Obecnie mieszkam we Francji i zaczynam swoją przygodę z tym krajem i z francuskim (zawodowo zajmuję się innym językiem), i wiem, już jak wyrafinowany jest język francuski i potrzeba dużo pracy by go okiełznać 🙂 Mimo że nauka języków przychodzi mi łatwo, nie napisałabym na pewno, że nauczyłam się podstaw w kilka tygodni. To bardzo względne pojęcie.. Zależy, czym dla kogo są podstawy… To duże uproszczenie, a później spotyka się co krok kogoś kto „zna języki biegle”. Pozdrawiam.
Przez 4 lata w liceum mialam francuski. Powiedzmy, ze odświeżyłam podstawy – lepiej?
Biorąc pod uwagę, ile zazwyczaj zostaje ludziom po trzydziestce i starszym w głowach po nauce języka w liceum, jeśli nie mieli później większego kontaktu z tym językiem, to wiele nie zmienia, bo takie odświeżanie w praktyce to tak naprawdę nauka praktycznie od podstaw, „bo coś tam dzwoni w którymś kościele, ale nie wiadomo, w którym”. Jak trudne jest czasem zetknięcie się z taką „brawurą” uczącego się, wie tylko ten, komu przyszło uczyć taką osobę 🙂 Pozdrawiam.
Po trudach budowy i ciągłym wkładaniu kasy w dom – skarbonkę wyjazd na pół roku to prawdziwe błogosławieństwo. Gratulujemy:)
Basiu nie wiem czym zajmuje się Twój mąż ale z chęcią posłałabym mojego do takiej pracy 🙂 A tak serio to cieszcie się tą szansą i czerpcie z niej jak najwięcej 🙂 Jestem przekonana, że po pół roku będziecie chcieli więcej Karaibów 🙂
Lata jako steward w liniach lotniczych 🙂
Cudownie:)) nam tez sie kiedys w podobnej butelce zamieszalo i wyladowalismy na pol roku na Tasmanii:) Przygoda zycia, az chcialoby sie powtorzyc, tym razem z dziecmi. Sciskam