Dziś jest ten dzień, kiedy wchodząc do naszego domu, który kupiliśmy miesiąc temu pomyślałam „Mój Boże, co myśmy najlepszego zrobili?”. A miało być tak pięknie…
Jeśli jesteś ze mną od niedawna to zanim przejdziesz dalej, zerknij sobie na ten wpis. Znajdziesz w nim zdjęcia domu, który kupiliśmy. Kilka kadrów złapanych zanim weszliśmy do niego z młotami wyburzeniowymi.
KUPILIŚMY NOWY DOM W LUBLINIE.
Dom to segment z lat 90 – tych. Czuć w nim ducha i najmocniejsze trendy tych czasów. Są łuki, fikuśne okienko z salonu do korytarza, włoskie płytki w łazienkach, przypominające te z wnętrz Siary w filmie „Kiler”. I jest raufaza, czyli papierowa tapeta na każdej ścianie.
Kupując ten dom wiedzieliśmy, że zechcemy zostawić tylko parkiety, schody, drzwi wewnętrzne i okna na piętrze. Całej reszty postanowiliśmy się pozbyć. W dużej mierze własnymi rękami. A że zależało nam na czasie bardzo mocno, bo już wystarczająco się naczekaliśmy na nowy adres, to do działania przystąpiliśmy od razu.
Dzisiejszy post to zbiór chyba najbrzydszych zdjęć w historii tego bloga. Ale tak właśnie wygląda nasza aktualna rzeczywistość. Towarzyszy nam wszędobylski, budowlany pył, a my sami wyglądamy jak siedem nieszczęść. Ale jak to mówi moje dzisiejsze zdjęcie na samej górze tego wpisu – BĘDZIE DOBRZE. Musi być. Tylko musimy przejść przez najgorszy, możliwy etap, czyli remont. Choć ja lubię to słowo zamieniać na „totalną rozpierduchę”. Z resztą sama zobacz.
RAUFAZA – nigdy nie zapomnimy tej cholery.
Do niedawna nie miałam pojęcia czym jest raufaza. Dzisiaj bez żadnego problemu mogłabym pójść ściągać ją do czyjegoś domu jako fachowiec. Oczywiście razem z moim mężem. Niech nie zmyli Cię fakt, że piszę w pierwszej osobie liczby pojedynczej. To mój mąż jest mózgiem całej operacji, ja tylko pomagam jak umiem. Tak więc w całym domu była raufaza, czyli taka papierowa tapeta z celulozowymi drobinkami, która za Chiny Ludowe nie chciała odkleić się ze ściany. Tapeta ta była dodatkowo pomalowana białą farbą do ścian, a my musieliśmy pozbyć się jej, zanim wejdzie pan od gładzi.
Na początku kompletnie nie wiedzieliśmy jak się za to zabrać. Próbowaliśmy zetrzeć wierzchnią warstwę, a potem nasączać tapetę specjalnym płynem. Myśleliśmy, że to wystarczy, by cholera zeszła pod naciskiem szpachelki, ale nie. Po kilku próbach, błędach i szukaniu najlepszych sposobów, mój mąż opracował metodę, dzięki której praca zaczęła iść sprawniej. Wypożyczył tzw. „żyrafę” czyli takie „ustrojstwo” do mechanicznego ścierania tapety. Potem mąż czytelniczki podpowiedział, by woda do nasączania była bardzo gorąca. W ten sposób stary klej będzie się rozpuszczał. Zadziałało. Smarowaliśmy każdy fragment ściany po 5-6 razy mokrym i gorącym pędzlem, a potem jechaliśmy szpachelką centymetr po centymetrze cały dom. Ostatniego wieczora z odsieczą przybył nasz przyjaciel Rafał. W głośniku poleciała muzyczka, z balkonu wzięliśmy schłodzone piwo. Koniec raufazy był bliski 🙂
Tak wyglądałam ja po skończonej robocie. Kto by pomyślał, że człowieka tak bardzo ucieszy zdarcie całej tapety w domu. Teraz pozostało tylko wszystko posprzątać, żeby mogły wejść kolejne ekipy. Odkurzyliśmy i umyliśmy wszystkie podłogi i dokładnie zabezpieczyliśmy je tekturą.
CZAS POZBYĆ SIĘ STAREJ KUCHNI
Gdy kupiliśmy dom kuchnia wyglądała tak jak na zdjęciu poniżej.
Na upartego można było do niej wejść, rozstawić swoje naczynia, na środku postawić stół z krzesłami i zacząć gotować. Ale my (a konkretnie to ja) postanowiliśmy zrobić tutaj kuchnię naszych marzeń. A jako, że będzie to już nasza trzecia kuchnia w życiu, to my dokładnie wiemy ile ma być szuflad, gdzie ma być kuchenka, gdzie lodówka, a gdzie szafka na talerze. Zatem postanowiliśmy pozbyć się starej kuchni. Tomek rozwalił ściankę, skuł wszystkie płytki ze ściany, z podłogi. Pan hydraulik przeniósł nam rury od wody pod okno, tak żeby zainstalować tam zlew. Pan od gazu przeniósł rurę w nowe miejsce, gdzie docelowo stanie kuchenka.
Na pierwszy ogień poszła ścianka. Tomek stwierdził, że jej rozwalanie niesamowicie relaksuje 🙂
Potem sprzątanie gruzu. Sporo tego, a będzie jeszcze duuuużo więcej. Takie woreczki nie wystarczą. Pora zamówić kontener budowlany na gruz.
Po ściance przyszła pora na płytki na ścianie i najgorsze – skuwanie podłogi razem w mega grubą warstwą kleju młotem pneumatycznym.
Płytki skute i nawet w miarę posprzątane 🙂 Jest i korytarz, jeszcze z płytkami, ale te również Tomek skuł.
I kolejny gruz do załadowania do kontenera – to już najczęściej moja robota.
Z dobrych wiadomości to zamówiliśmy wymarzone płytki do kuchni. To portugalskie płytki z kamionki marki Top Cer. Zamawialiśmy je w Herbeć Studio w Warszawie. Trzeba na nie czekać ok. miesiąca. Nasze powinny być już bardzo niedługo.
Z ŁAZIENKAMI TEŻ SIĘ POŻEGNALIŚMY
To skuwanie tak się mojemu mężowi spodobało, że ruszył na łazienki. Żartuję. Z nimi jest po prostu taka sama historia jak z kuchnią. Stwierdziliśmy, że skoro w domu jest i tak taki sajgon, to co nam szkodzi wyremontować łazienki. Zwłaszcza, że vibe lat 90’tych i te płytki to nie jest coś, co nam jakoś szczególnie pasuje.
Tak było:
Tak jest:
Oraz łazienka numer 2.
W łazience również całkiem dobre wiadomości. Był Pan Hydraulik i przeniósł nam rurki pod prysznic na odpowiednią ściankę. Plan jest taki, że w łazience na górze pozbywamy się wanny i robimy duży prysznic, a łazienka na dole, jako że jest większa będzie moją łazienką z wanną, bo w tym domu tylko ja lubię wannę i domowe SPA. Zamówiliśmy już nawet płytki na podłogę do łazienki na górze. To mozaika Dunin. Na ścianach pod prysznicem będą płytki Equipe Artisan White.
Jeśli chodzi o łazienkę na dole to oprócz tego, że jest gruzowiskiem, nie mam na nią jeszcze absolutnie żadnego pomysłu.
Kupiliśmy też lustra do łazienki na górze (Allegro). Było to konieczne, żeby elektrycy wiedzieli, na jakiej wysokości mają wyprowadzić kable pod kinkiety nad lustrami. Pamiętanie o tych wszystkich rzeczach to jest normalnie sztuka sama w sobie.
KŁADZIEMY NOWĄ INSTALACJĘ ELEKTRYCZNĄ
I jeśli myślisz, że to koniec gruzu, to teraz pokażę Ci prawdziwy bałagan. Otóż weszli Panowie Elektrycy, żeby położyć nową instalację i przed położeniem każdego kabelka musieli skuć kawałek ściany. Oto krajobraz po pracy elektryków. Swoją drogą naprawdę ich podziwiam za to jak oni ogarniają te setki kabelków.
Teraz te dziury należało elegancko zaszpachlować. To już robota dla Tomka. Ja tymczasem uprzątnąwszy gruz zajęłam się donoszeniem na budowę zimnego piwa. Podobno nic tak nie pomaga w robocie na budowie jak zimne piwo właśnie. Ja gustuję w bezalkoholowym IPA.
Potem kolejne porządki. Tym razem ponowne umycie podłogi i ponowne solidne zabezpieczenie jej przed gładziami.
W MIĘDZYCZASIE SZUKAMY TAK ZWANYCH PEREŁEK – TAKICH JAK TE DRZWI
Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wyszukiwali w tak zwanym międzyczasie różnych przedmiotów z historią, które uzupełnią nasz przyszły dom. Pewnego dnia wpadliśmy na pomysł, by kuchnię zupełnie oddzielić od reszty pomieszczeń. W poprzednim domu mieliśmy kuchnię otwartą, połączoną z salonem i jadalnią i nie do końca nam się to sprawdziło. Ja lubię gotować z muzyką w tle, ta muzyka często przeszkadzała dzieciakom podczas oglądania bajek itd. Podjęliśmy decyzję, że zamiast łuku łączącego jadalnię z kuchnią, o tego:
Wstawimy dwuskrzydłowe, drewniane, białe drzwi z szybkami. Mój mąż od razu zaczął swoje poszukiwania na OLX i kilka dni później już byliśmy w drodze do Ćmielowa, by od pewnego starszego Pana kupić niemal 100 letnie, dębowe drzwi. Jak się dowiedzieliśmy Pan przywiózł te drzwi kiedyś ze Szczecina, a w Szczecinie bardzo długo były w jakimś ośrodku wypoczynkowym. My postanowiliśmy od razu zawieźć go do stolarza, co by nam z nich zeszlifował stary lakier i pomalował je na biało. Ja z kolei zajęłam się odnawianiem mosiężnych elementów pastą z sody i cytryny. Na zdjęciu poniżej mój rysunek markerem na ścianie czyli pierwsze wyobrażenie na temat tego, gdzie te drzwi mają być. Będą nam takie potrzebne jeszcze jedne, żeby oddzielić kuchnię od korytarza.
I w tym odcinku to koniec. Praca wre, wydaje mi się, że idziemy jak burza. Tak przynajmniej wszyscy mówią.
Mówią też, że teraz mamy najgorszy moment, największą „rozpierduchę”, ale gdy ją pokonamy, to będzie coraz piękniej. I tego się trzymam. Oczami wyobraźni widzę już te czereśnie, które myję w zlewie pod oknem. Te przytulne pokoje chłopaków, w których będą mogli się bawić do woli. I jadalnię z dużym stołem, przy którym będą mogli siedzieć nasi goście.
Aha! Kupiłam już stół i lampę do jadalni, co by te moje wizualizacje nabrały większej mocy. Jeszcze długa droga do tej jadalni, ale grunt to mieć cel 🙂
Jak widzisz u nas się dużo dzieje. Stąd też mniej mnie tutaj, na blogu.
Udzielam się za to sporo na moim Instagramie, zachęcam Cię do obserwowania.
Ja tymczasem wracam do pracy, bo przed chwilą wymyśliliśmy, że chyba sami położymy płytki w łazience… 🙂
19 komentarzy
Podziwiam Was, to mnóstwo pracy, ale efekt pewnie wszystko wynagrodzi. Jeśli masz jakiś patent na czyszczenie fug przy tych mozaikowych białych płytkach, chętnie bym się o nim dowiedziała, ja po tygodniu zaczęłam żałować wyboru płytek z białymi fugami 😉
Totalna rozpierducha jest straszna i stresująca, ale będzie najpiękniej! Mega robotę robicie! Drzwi do kuchni <3
Ale z Was petardy! Chylę czoła, na pewno będzie pięknie.
Czytałam z wielkim zainteresowaniem, foty obejrzałam chyba 3 razy i wiem, że będzie cudnie 🙂 Sama juz nie mogę doczekać się końca Waszego remontu 😉
Płytki przepiękne, ale czyszczenie fug będzie nie lada zadaniem
Basiu, uwielbiam Cię czytać, pisz częściej 🙂
Wow, szacun i podziw!!! Naprawdę. Jak Wy dajecie radę ogarniać to wszystko, z dziećmi, z pracą zawodową itd…. Jakieś doby dłuższe w tym Lublinie czy jak ? 🙂
Wyczekuję niecierpliwie dalszej relacji, na pewno wyjdzie cudnie.
Ogrom pracy przed wami, podziwiam. Życzę wytrwałości!
Jest czad! Aż mam ciary, uwielbiam remonty! Płytki – heksagony piękne! Też mam tylko niebieskie :). Będzie cudnie u Was- już widać!
Ależ Wam zazdroszczę tego domu i czasu, który możecie poświęcić na samodzielny remont- wiem, że dzieciaki są do ogarnięcia, ale jednak nie trzeba gnać do roboty. Co do domu siary to zdaje się, że dom należy do rodziców mamyginekolog i Nicola kilka razy oprowadzała po nim na IG 🙂
Powodzenia ! ściskam.
Basiu lubię tu wpadać, wpadam jak do starej kumpeli na kawkę. Zawsze kibicuję ale nigdy się nie udzielam, no raz jeden, teraz drugi;) Też wyszliśmy ze strefy komfortu na dom do remontu, i to sporego, bo stał opuszczony 10 lat. Nasz dom jest z lat 70-tych… Były ciężkie momenty, trójka maluchów i my w środku ruiny, ale się da, dzieci są bardziej wytrzymałe od nas dorosłych. Chciałam Ci napisać w sprawie ścian, czy konieczna jest gładź? Jeśli ściana zdrowa i tynk solidny to warto tylko wyczyścić i zostawić je do przemalowania? Ku przerażeniu rodziny zostawiliśmy stare tynki, po wymianie okien majster dopasował się do istniejących ścian, i widać ze były uzupełnienia, ale przy porysowanej całej ścianie, dziurach i dziurkach po przemalowaniu jest jakiś urok;) Zainwestowaliśmy w dobrą farbę, i teraz mamy fajną strukturę ściany… Gładź zrobiliśmy w łazienkach, reszta ma ten rys historii…. Przy wylizanych podłogach, nowych pięknych drzwiach takie ściany wyglądają pięknie… posypał nam się też tynk z sufitu i wyszedł strop Kleina, też go zostawiliśmy i przemalowaliśmy, robi wrażenie… Polecam i pozdrawiam
Hej, wiem co masz na myśli, ale u nas takie rozwiązanie się nie sprawdzi. Wymienialiśmy całą instalację elektryczną, zrywaliśmy płytki więc ściany są całe poorane.
Podziwiam Was! Z raufazą mieliśmy do czynienia niejeden raz, szczególnie gdy pomagaliśmy przy remontach w niemieckich mieszkaniach (tam to standard!). Nie używaliśmy żadnych specjalnych płynów, tylko pędzlem namaczaliśmy letnią wodą 😛 Ile z tym problemów było! Wszystko się kleiło! Przyjemnie było przeczytać Twój tekst i powspominać chwile związane z remontami ;)!
Niesamowite, jak szybko się uwijacie z robotą, a wcale nie wyglądacie na zdenerwowanych 🙂 Podziwiam mocno, bo czasem wyremontowanie domu to 3x więcej pracy niż wybudowanie go od podstaw 😉
Jeszcze tyle pracy przed wami, podziwiam za cierpliwość. Powodzenia!
Świetna robota mimo, że jeszcze dużo przed wami. Podziwiam zapał!
Ten dom ma wielki potencjał! 🙂 Czekam z niecierpliwością na dalszą relację z remontowych zmagań.
Super robota, Pozdrawiam 😀
Super robota, ciekawie ogląda się takie metamorfozy, zwłaszcza, że sama jestem w trakcie remontu. Co prawda nasz nie jest tak radykalny jak tutaj, ale też się dzieją zmiany 😀 Aktualnie wykańczamy kuchnię, naklejamy fototapetę i jeszcze pozostaje zamówić meble. Pozdrowienia