„Dorosłość jest do bani!” powiedziałam pod nosem, wkładając buty w przedpokoju. Był wczesny ranek, było szaro, a widok za oknem zwiastował tylko zimny, listopadowy wiatr i ewentualnie zacinającą prosto w twarz lodowatą mżawkę.
Było jasne, że jeszcze minuta lub dwie i wpakujemy się w niezłe korki, a wtedy bankowo spóźnimy się do szkoły. Zwłaszcza, że moje dzieci, niczym osobista drogówka, pilnują czujnie mojego prędkościomierza w aucie.
„Dorosłość jest do niczego!” – powtórzyłam z miną największej marudy na świecie. I wtedy usłyszałam od mojego syna:
„Mamo! Jak możesz tak mówić?! Przecież jest zupełnie odwrotnie! To bycie dzieckiem jest do bani. Trzeba wstawać rano do szkoły, pić niedobre syropy, uczyć się, słuchać rodziców i kłaść się wcześniej spać. To wy – dorośli macie raj. Możecie robić co chcecie, możecie wydawać pieniądze na co chcecie, nie musicie chodzić do szkoły, nikt was nie zmusza do jedzenia i możecie oglądać do późna filmy, w których strzelają”
Uśmiechnęłam się, choć ten uśmiech był taki niewyraźny za bardzo. Bo jak mam wytłumaczyć mojemu dziecku, że te wszystkie przywileje bycia dorosłym wiążą się z nieustannym podejmowaniem decyzji i sporządzaniem bilansu zysków i strat? Że ten film obejrzany nocą zaowocuje porannym bólem głowy i sińcami pod oczami. Że zanim wydamy te pieniądze na co chcemy, to najpierw godzinami będziemy się zastanawiać jak je w ogóle zarobić i jak nimi dysponować, żeby na wszystko starczyło? I że chwilami każdy z dorosłych oddałby wiele, byleby móc choć na jeden dzień zostać dzieckiem.
Cichy konflikt wciąż trwa 🙂 Ja twierdzę, że lepiej być dzieckiem jak najdłużej, mimo wszystko. Moje dzieci nie mogą się doczekać aż dorosną.
Swoją drogą, ostatnio spojrzałam na moich synów i zastygłam na kilkanaście sekund. Myślę, że każdy rodzic ma takie momenty, kiedy mu się takie zastygnięcia przytrafiają. No więc zastygłam, bo zobaczyłam jak oni urośli. Jak się ledwo na tym fotelu mieszczą. Długie to takie, coraz szersze w ramionach, rozgadane, błyskotliwe, a przecież dopiero co leżało mi na kolanach w beciku.
„Mamoooo, no cooo? Co się tak nam przyglądasz?„. A nic, nic. Tak tylko. Zagapiłam się i zamyśliłam.
Listopad nie zaskoczył mnie pogodą. Wszyscy wiemy jak jest. Zaskoczył mnie jednak ilością pracy, zleceń, obowiązków i listą spraw do załatwienia. Zaskoczył mnie też ilością moich refleksji, przemyśleń i analiz. I choć w listopadzie, jak w żadnym innym miesiącu, powtarzałam często, że dorosłość jest do bani, to jestem wdzięczna sobie za bycie dorosłą, która wyciąga wnioski, i która nieustannie szuka rozwiązań, by osiągnąć upragnione work – life – balance. Ten miesiąc kończę zmęczona dorosłością i jednocześnie ogromnie wdzięczna za swoje życie.
Zapraszam Cię dzisiaj na
Listopad w moim obiektywie
Boże drogi, jaka ja jestem wdzięczna za to, że mam samochód i stać mnie na to, żeby zalać bak do pełna. Za każdym razem, kiedy wieje ten listopadowy, przeszywający wiatr, a ja muszę przejść tylko trasę z auta do domu, myślę sobie jakie mam w życiu szczęście z tym samochodem. Całe życie wszędzie chodziłam na piechotę. W liceum i na studiach korzystałam z komunikacji miejskiej i tak dobrze pamiętam to zmęczenie, ścisk w autobusach i te zamykające się przed nosem drzwi autobusu, na który nie zdążyłam. To było jakby w poprzednim życiu. Za każdym razem, kiedy wsiadam do naszego 16 letniego audi, w którym co chwilę coś przestaje działać – jestem wdzięczna. Zwłaszcza, że w moim samochodowym radiu nie usłyszysz wiadomości. W listopadzie śpiewał nam Frank Sinatra. Odkurzyliśmy stare płyty CD.
/ 1. Talerzyk z mojego dzieciństwa, bezcenny. Tylko ja mogę z niego jeść 😀 A na nim racuszki z jabłkami i znowu przez chwilę mogę być małą Basią. / 2. W listopadzie otulaliśmy się smakami i zapachami. W naszym domu pachnie kawą z cynamonem i kardamonem. Dobrze, gdy kubków na stole jest więcej. To oznacza gości i długie rozmowy. / 3. Późnym popołudniem, gdy już przebijemy się przez korki, zamykamy za sobą drzwi ukochanego domu i grzejemy dłonie o kubek herbaty. Najprostsze rzeczy są najlepsze. / 4. Kocham olejki eteryczne! Jestem zakochana w tych od Klaudyny Hebdy. W listopadzie napisałam o nich post. Uwielbiam zdjęcia, które zrobiliśmy z Tomkiem na potrzeby tej publikacji. Możesz je zobaczyć tutaj –> KLIK
/ 1. Peeling cukrowy z żurawiną, pomarańczowe mydełko z włóknami naturalnej gąbki i balsam o zapachu pomarańczy z chilli – U-WIEL-BIAM. Pysznie pachnące kosmetyki o wspaniałym składzie, które stoją na półce w mojej łazience są z Mydlarni u Franciszka. / 2. Gruszkowy kompot – coś wspaniałego. Wystarczy kupić 2 kg dobrych polskich gruszek, pokroić je na kawałki i zagotować z kilkoma litrami wody, cynamonem, anyżem i goździkami. Można, ale nie trzeba dodać miodu. Wspaniały, rozgrzewający kompot, który cudownie działa na nasze drogi oddechowe. / 3. 4. W mojej kuchnigotowanie rozpoczęło się już tak na serio. Kuchnia żyje, bałagan się tworzy, goście nas odwiedzają. Na stole aromatyczna zupa dyniowa z mlekiem kokosowym i zaskakująco pyszne pieczone marchewki. Zostawiam przepisy:
ZUPA DYNIOWA – PRZEPIS
PIECZONE MARCHEWKI – PRZEPIS
/ 1. 2. Goście, goście! Dobrze jest usiąść przy stole w kuchni i móc w końcu ugościć przyjaciół. Okazuje się, że do Lublina każdemu jest bardzo po drodze 🙂 / 3. 4. Gdy moi rodzice wpadają z prezentem na nowe mieszkanie… Ot, przyjęło się, żeby dać z tej okazji kwiatka. Najlepiej w doniczce. Najlepiej takiego, który ledwo się mieści w pomieszczeniu. Oto Alokazja olbrzymia.
/ 1. Chłopiec w ciele 40 letniego mężczyzny. Jak widać, tylko ja mam rozkminy o tej dorosłości. Mój mąż i jego wewnętrzne dziecko mają się dobrze. W końcu, po 16 latach związku, udało mi się trafić z prezentem dla mojego męża. Podarowałam mu drona. Radość ogromna. Teraz pozostaje nam czekać na pogodę, żeby móc zobaczyć świat z jeszcze innej perspektywy. / 2. Najmłodszy chłopiec w naszym domu właśnie przechodzi fascynację wykreślankami. Uwielbiałam je jako dziecko. Mała rzecz za kilka złotych z kiosku, a tak wciągająca. Dziękujemy babciu Gosiu za pomysł. / 3. Tomek powiesił w pokoju Marcina huśtawkę. Jeśli masz dziecko, które lubi być w nieustannym ruchu to bardzo polecam Ci Kołderkowe LOVE. Znajdziesz tu kołdry obciążeniowe dla dzieci i dorosłych i takie kokony huśtawki, które pozwalają się dziecku wyciszyć. Temat dziecięcej sensoryki jest dla mnie ogromnie ważny i będę go chciała poruszyć na swoim blogu. / 4. Listopadowe obiady. Gdy na dworze ciemno i mokro, miska gorącej zupy smakuje dwa razy lepiej. I znowu wracają moje wspomnienia z dzieciństwa. Opisałam je ostatnio w tym poście — > KLIK
/ 1. Kolejne dzieło mojej mamy – hipopotam. Gdy ma się sześcioro wnuków i każdy lubi inne zwierzę, to trzeba się odrobinę na tych drutach napracować 🙂 / 2. W tym roku postanowiłam stworzyć w naszym ogrodzie rezerwat przyrody. Kupiłam budki lęgowe, które mam nadzieję zostaną zamieszkane przez ptaki na wiosnę. Kupiłam już ziarenka i za chwilę biorę się za malowanie naszego karmnika. Pozostaje tylko poczekać na prawdziwą zimę i śnieg, bo to właśnie wtedy zaczynamy dokarmiać ptaki. / 3. Ja naprawdę czasem chciałabym znowu choć przez chwilę pobyć tą małą Basią. Pamiętam doskonale tę stylówkę: różową bluzkę uszytą przez babcię (kto się wtedy przejmował poliestrem?) i spódnicę Lambada. Zdjęcie na 100 % robione przez moją mamę. Tylko ona nie widziała nić dziwnego w ucinaniu tacie połowy głowy na fotografii 😀 / 4. Ulubiony, listopadowy i ekspresowy obiad moich dzieci: makaron kukurydziany, dobre, gotowe pesto, kurczak i dużo parmezanu.
/ 1. Lublin, moje miasto, do którego wróciłam niczym córka marnotrawna. Odkrywam je kawałek po kawałku jak turystka, która już tu kiedyś była. W listopadzie pierwszy raz byłam na tarasie widokowym na baszcie lubelskiego zamku. Wrócę tu latem na 100 %. / 2. Ten neon Lublin znajduje się w Centrum Spotkania Kultur. W sam raz na pamiątkowe zdjęcie. / 3. Uwielbiam ulicę Chopina w Lublinie. Niedoceniona, jakby na uboczu, zachwyca mnie o każdej porze roku. Mogłabym mieć mieszkanie w jednej z kamienic. Albo jakąś kawiarnię w tej narożnej oficynie, która teraz jest do wynajęcia. Choć nieco zaniedbana, szalenie mi się podoba. / 4. Dzisiaj pod Zamkiem Lubelskim jest ogromny parking wyłożony kostką brukową. Z jednej strony super, bo mamy gdzie zaparkować, z drugiej serce pęka, bo ten parking ukrył ogromny rozdział historii lubelskich Żydów. Do tej pory nie wiedziałam, że tuż przy samym zamku była synagoga. Mam w planie wybrać się do lubelskiego Teatru NN, który robi wiele, by pamięć o dawnych mieszkańcach Lublina nie zginęła.
/ 1. Urządzanie dziecięcych pokoi to dla mnie zawsze ogromna przyjemność. Moi synowie są już na tyle duzi, że absolutnie każdy przedmiot, kolor czy faktura musi przejść najpierw ich selekcję. Cieszę się, że moje dzieci uczą się ode mnie poczucia estetyki i dokonują super wyborów. / 2. Lumpeksy – moja miłość. Wyszukuję tam prawdziwe perełki, takie jak te poszewki na poduszki. Lniane i bawełniane, porządne, piękne!
/ 1. 2. 3. 4. Odkryłam fantastyczną księgarnię w Lublinie, a konkretnie w budynku Centrum Spotkania Kultur. Ogromny wybór książek, zwłaszcza dla dzieci, piękne pamiątki z Lublina i miód z pasieki, która mieści się na dachu CSK. Urzekł mnie ten ręcznie szyty Lubelski Koziołek.
/ 1. Polecam niezmiennie restaurację 2 PiEr w Lublinie. Na dole w budynku przy Centrum Spotkania Kultur zjecie pyszne sushi, a na samej górze kuchnię europejską, z dużym naciskiem na regionalne, lubelskie smaki. Do tego fantastyczny widok i muzyka na żywo. Bardzo przyjemne miejsce. / 2. Umówiliśmy się z tym panem, że raz w miesiącu robimy sobie konkretną weekendową randkę. Te wszystkie remonty sprawiły, że na długi czas zapomnieliśmy jak to dobrze czasem przypomnieć sobie o byciu mężem i żoną. / 3. Póki co uciekam przed strzykawką z botoksem, to nie dla mnie. Zamiast tego oddaję się w ręce Eweliny z Face Therapy Lublin, która robi z mięśniami mojej twarzy istne cuda. Tak wiem, że mam sińce pod oczami. Taką mam urodę plus zmęczona jestem potwornie. Dobrze, że przynajmniej te taśmy mi pasują do stylówki 🙂 / 4. Od miesiąca codziennie biorę ten preparat: adaptogen Królowa od Mothers Protect. Byłam ciekawa jak na mnie zadziała, bo polecało mi go już wiele koleżanek. Królowa ma za zadanie uregulować kobiece hormony. Moja największa obserwacja po miesiącu – brak PMS i wahań nastrojów. Szczerze powiedziawszy to jestem w szoku, bo PMS taki, że rozdziobią mnie kruki i wrony towarzyszył mi od pierwszej w życiu miesiączki, a w tym miesiącu spokój, cisza, zero nerwówki…
/ 1. 2. Wzmacniamy naszą odporność nieustannie. Zwłaszcza, że ostatnie miesiące, kiedy robiliśmy remont, nie były czasem, kiedy zdrowo się odżywialiśmy. Pora wzmocnić trochę brzuchy nasze i naszych dzieci. Witaminę C pijemy przez cały rok. Kupujemy tę z dzikiej róży. Dzieciom podajemy wit C do ssania. Witamina D w kroplach, z lanoliny, również u nas przez cały rok. Kupuję je w tym sklepie — > KLIK W listopadzie wprowadziliśmy do suplementacji zakwasy. Dla nas z czosnkiem, intensywny w smaku, kupiony w Zakwasowni. Dla dzieci łagodniejszy w smaku od Olini. Oczywiście, że chłopcy się krzywią gdy go piją, ale im tłumaczę, że to dla ich zdrowia. Po kieliszeczku, codziennie. Daj mi znać czy interesują Cie takie tematy. chętnie opowiem o tym w osobnym poście. / 3. Mój ulubiony kąt do pracy w domu jest aktualnie w salonie. Gabinet jeszcze nie jest gotowy, więc chowam się z laptopem w tym kąciku. Do tego kołderka obciążeniowa dla dorosłych od wspomnianego wyżej Kołderkowe Love, która sprawia wrażenie, jakby mnie ktoś bardzo mocno przytulał. Idealnie wycisza natłok myśli i emocji. / 4. Fiszki z mojej torebki. Łapię angielskie i francuskie słówka, kiedy tylko mogę. Tak niewiele mam okazji, żeby mówić w obcym języku, a tak bardzo bym chciała posługiwać się nim płynnie. Słówek znam ogrom. Moją największą zmora jest gramatyka. Ale robię tyle ile mogę 🙂
Na koniec mojego listopadowego zestawienia zostawiłam książki. Wprawdzie nie czytam ostatnio zbyt wiele, bo końcówka roku to dla mnie blogerki prawdziwy maraton, ale chciałabym pokazać Ci trzy książki, które przeczytać mi się udało, i których przeczytanie sprawiło mi ogromnie dużo przyjemności.
/ 1. Justyna Mazur to prywatnie moja koleżanka i kobieta, którą niesamowicie podziwiam. Uwielbiam jej podcast kryminalny 5 nie zabijaj i na każdy jego odcinek czekam z niecierpliwością. Jest niesamowicie profesjonalna i ma przepiękny, radiowy głos. Jeśli lubisz tematy true crime to ten podcast Ci się spodoba. Ale Justyna napisała również książkę o życiu, a konkretnie o tytułowych „Małych końcach świata”, czyli wszystkich tych momentach, które kiedy nam się przytrafiają, to wydaje nam się, że oto właśnie nastąpił nasz prywatny koniec świata. A potem okazuje się, że jednak ten koniec nie przyszedł, my żyjemy dalej, ale już jacyś tacy mocniejsi, bardziej doświadczeni, choć pewnie i pokaleczeni odrobinę. Czytałam tę książkę i kiwałam głową, bo ja też tak miałam. I wielu z nas zapewne też, bo Justyna w mistrzowski sposób opowiada o prozie życia, znanej każdemu. / 2. Czy znasz Maię Sobczak, autorkę bloga Qmam kaszę? Nikt tak jak ona nie potrafi opowiadać o jedzeniu. Gdy ona to robi, czasem już nie wiesz czy właśnie słuchasz o pieczonym kruchym cieście z morelami, czy może o namiętnym zbliżeniu dwojga ludzi. Och, jakże te opowieści rozpalają wyobraźnię! do tego przepiękne zdjęcia i pyszne, proste przepisy. Jej ostatnia książka „Jedzenie i inne namiętności” to jedna z moich ulubionych pozycji (!) w kulinarnej biblioteczce 🙂 / 3. Jest i Agnieszka Maciąg, autorka, której książki wiele we mnie i w moim życiu zmieniły, i do których zawsze wracam z ogromną przyjemnością. Tym razem sięgnęłam po książkę „Rozmaryn i róże”, czyli zapiski z rodzinnej podróży, w które, jak to u Agnieszki, wplecione są piękne przemyślenia, obrazy, miłość i docenienie życia na każdym kroku. Wyobraźnię rozbudzają opisy przepięknych Włoch, ich smaków, zapachów i wszystkich tych drobiazgów, które nam – kobietom, tak łatwo jest dostrzec, nie tylko w podróży. Za każdym razem, gdy czytam słowa Agnieszki Maciąg, jestem wdzięczna za to, że urodziłam się kobietą, za to że jako kobieta tworzę domowe ognisko i kolekcję wspomnień dla moich synów i męża. My kobiety mamy niesamowitą moc.
Dobrze, że grudzień już jutro. W grudniu wydarzy się wiele przyjemnych rzeczy, tak sądzę. W końcu nie ma drugiego takiego miesiąca jak grudzień, w którym świat staje się odrobinę bardziej magiczny i można być jeszcze troszeczkę … dzieckiem 🙂 Już za 2 dni kurier przyniesie mi ten ogromny wieniec od Jestem pełna pomysłów (zdjęcie wieńca pochodzi z profilu autorki). Powiesimy go w salonie i tą dekoracją oficjalnie rozpoczniemy przystrajanie naszego domu na jego pierwsze święta. Nie mogę się doczekać! <3
14 komentarzy
Ach, ta kamienica na Chopina na wprost Biblioteki KUL… Całe wieki był tam krawiec! Kiedyś, gdy studenci przychodzili na studiach do czytelni, kawiarnia w tym miejscu byłaby marzeniem. Dziś nikt nie odwiedza wielkich gmachów, wiedza, „wiedza” i ściągi są w sieci, szkoda. Jednak. Bo ta wiedza z książek była jakaś taka mocniejsza, trwalsza, sprawdzona. A dziś CTRL+C, CTRL+V i to jest licencjat, magisterka, a nawet doktorat jak się dobrze sklei…
Podzielam Basiu Twoją miłość do ul. Chopina, jest pełna pięknych kamienic, ma drzewa (jeszcze), jest taka klimatyczna. Ciekawe, kto się wprowadzi do lokalu na rogu, wymarzony na kawiarenkę, lodziarnię, może kwiaciarnię? Albo sklepik z cudownymi przyprawami z całego świata, taki „cynamonowy”.
Listopad to dobry miesiąc na sprawdzenie związku, zawsze tak uważałam i uważam. W taki czas najlepiej się okazuje, na kogo można liczyć i z kim nigdy nie jest smutno i nudno. A w 2PiEr zrobiłam swoje okrągłe urodziny dwa lata temu, urocze miejsce i smaczne jedzenie. Dobrego grudnia!
Basiu, jesteś absolutnie cudowna:) właśnie jestem po miesiącu,który mnie przeczolgał. Coś w stylu rozdziobią mnie kruki i wrony. Czytam Twoje słowa na koniec dnia i się uspakajam. Dziękuję i pozdrawiam:)
Dziękuje za każdy wpis, czytam i przyglądam się od kilku lat niezmiennie. Tak kończę mój zabiegany dzień Pozdrawiam ze Śląska!
Jak zobaczyłam na zdjęciu tę chudzinkę w różowej bluzeczce to chciałabym ją przytulić do serca i powiedzieć jej żeby się niczego nie bała, że ze wszystkim sobie poradzi i że wszystko będzie dobrze.
❤️
Basiu, czy identyfikujesz się też z e-bookiem Dni Świni, autorki książki, którą nam tu pokazujesz?
Nie czytałam 😉
Jako rodowita Lubelanka muszę powiedzieć, że uwielbiam Lublin, chociaż nie bywam w nim często. Studia w formule zdalnej tego nie ułatwiają 😉 Lublin ma taki swój niepowtarzalny klimat, można się w nim rozmarzyć 😀
Basiu, jeśli bliska jest Ci historia żydowskiego Lublina, gorąco polecam lubelską Księgę Pamięci, zawierającą mnóstwo wspomnień i opisów, jak wyglądało życie tej części lubelskiej społeczności. Fascynująca lektura, czytając przenosiłam się w czasie. Teraz, gdy czasami jestem w Lublinie, spaceruję jego uliczkami i widzę go oczami tych, których już tam nie ma.
Dziękuję za polecenie
Basiu dziękuje Ci za wspaniały post, zainspirowałaś mnie do zrobienie moim siostrzeńcom prezentu z kolderkowelove, też wybrałam dla nich huśtawkę kokon. Dziękuję.
W Twoim obiektywie nawet listopad jest cudny 🙂
Dziękuję, to będzie trafiony prezent 🙂
Dzień dobry!
Bardzo fajnie podsumowanie listopada (ja też nie lubię tego miesica). Mam pytanie skąd taka duża, lampa/kinkiety nad sofą w salonie…. I chyba można ją dowolnie ustawiać? Dorota
Hej Dorota, niestety za cholerę nie mogę znaleźć sklepu, w którym kupowałam lampę, ale miał w nazwie coś „lampy24”.