Ciężko jest stworzyć świateczny, bożonarodzeniowy klimat, kiedy jesteś na karaibskiej wyspie.
Gdy żar leje się z nieba, każdy dzień jest identyczny jak poprzedni, a ich wspólnym mianownikiem jest 30 stopni Celsjusza, lazur wody i biealuśki piasek.
Gdy kolędy, które grają w lokalnym radiu, i które słyszysz na ulicach przypominają bardziej rytmy reaggea niż nasze „Jezuś Malusieńki”.
Gdy nie masz szans ugotować tradycyjnych, wigilijnych potraw, które jesz co roku, które znasz z dzieciństwa, które ten jeden raz w roku tak bardzo i wyjatkowo smakują.
Szczerze powiedziawszy gdybyśmy byli tu z Tomkiem sami, to pewnie pierwszy raz w życiu nie obchodzilibyśmy Wigilii. Ale sami nie jesteśmy, są z nami dwa małe szkraby, dla których dołożyliśmy starań, by dać im choć namiastkę magii świątecznej.
Wiesz od czego zaczęłam? Od szopki. Wymyśliłam sobie szopkę. Wymyśliłam sobie, że to właśnie będzie ten jeden jedyny świąteczny symbol, który postawimy na stole.
Pomagali mi chłopcy. Michał wymyślił, że żłóbek dla Dzieciątka możemy zrobić z podłużnej muszli. Marcin podsunął pomysł, by buźki owieczek zrobić z łupinek po pistacjach, które właśnie jadł. Genialne prawda? Można powiedzieć, że nasza szopka powstała ze śmieci. Kawałka pudełka tekturowego, kleju na gorąco, pociętych, suchych liści bananowca i palmy kokosowej, rolek po papierze toaletowym, kolorowego filcu, włóczek, sznurków, folii aluminiowej i muszelek. I voila! Mieliśmy na stole najprawdziwszą szopkę 🙂
Zabrakło choinki, opłatka, sianka pod obrusem i samego obrusa też. Zabrakło rodziny, dwunastu potraw, smaków, zapachów. Zabrakło galowych strojów i makijażu. Był za to plastikowy stół i krzesła, a na nim pyszna zupa rybna i risotto z suszonymi borowikami. Była świeża bagietka, która pełniła rolę opłatka i radość z prezentów znalezionych pod bananowcem. Był gość niespodziewany w postaci wielkiej iguany w ogródku. Był upał niemiłosierny też. A w tle bardzo głośno zespół Mazowsze wyśpiewywał nasze najpiękniejsze, polskie kolędy.
Bożonarodzeniowy poranek. Chłopcy od jakiejś piątej rano bawili się swoimi prezentami. Po południu, kiedy już obdzwoniliśmy wszystkich bliskich, bliższych i najbliższych, by życzyć im wszystkiego, co najlepsze, i żeby było tak jak jest i żeby nie gorzej, poszliśmy na spacer. Uliczki miasteczka Sainte Anne na codzień zalane turystami, teraz opustoszałe, ciche, spokojne.
Za to na plaży tłumy! Wskoczyć do chłodnej wody w taki upał to dopiero coś!
A wskoczyć do tej wody w Boże Narodzenie to już wydarzenie 🙂 Choć po tych świętach już nie będę takim „chojrakiem” mówiąc, że tak najbardziej na świecie to w święta chciałabym wyjechać. Bo tu gdzie teraz jesteśmy jest cudownie bez dwóch zdań, ale Boże Narodzenie w Polsce, w towarzystwie rodziny, przewidywalne do bólu i wspaniałe w swej przewidywalności. Z pogodą, która albo jest, albo i jej nie ma, z kłótniami mniejszymi i większymi, z karpiem, którego i tak nikt nie lubi, z choinką ubieraną na ostatnią chwilę, z Pasterką, z obżarstwem bożonarodzeniowym, z jeżdżeniem „w gości” i z tym magicznym „Last Chrismtas”, które leci w każdym możliwym kącie – to są zdecydowanie rzeczy, za którymi tęskniliśmy, choć wydawać, by się mogło, że wymieniłam wszystko, czego można mieć po dziurki w nosie.
Wszęzie dobrze, gdzie nas nie ma 🙂
Czy są tu jakieś moje czytelniczki, którym przyszło spędzać święta na obczyźnie? Czy macie podobne do moich odczucia?
Jestem tego bardzo ciekawa.
Uściski.
Basia
18 komentarzy
Kochana dokładnie tak!! Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma… I choć codzień oglądam przez was dodane zdj… To w ten świąteczny czas cieszę się z tego, że jestem tu gdzie jestem
Pierwsze Boże Narodzenie poza domem mialo miejsce kilka lat temu. Boże Narodzenie u rodziców mojego męża , w Niemczech. Pierwsza wigilia bez karpia i bez kolęd. Bez rodziny. Pierwszy raz nie cieszyłam się na swieta, w pociągu chciało mi się płakać. Było miło, ale to nie to… swieta to rodzina, moi rodzice, brat, dziadkowie. To smaki i zapachy dzieciństwa, opłatek i całe okoloswiateczne zamieszanie. Bez nich nie maja smaku.
Basiu, my też w tym roku z naszą dwójką 2 i 4 lata spędziliśmy święta z dala od domu. Też w cieple, choć nie tak egzotycznym jak Gwadelupa. Wszystko dlatego, że w zeszłą zimę były niekończące się choroby, antybiotyk za antybiotykiem, szpitale i smogi. I stwierdziliśmy, że tej zimy już tak nie chcemy. Więc wynajęliśmy mieszkanie na Teneryfie, wyjechaliśmy w listopadzie i wracamy do Polski z końcem lutego. Co ciekawe dużo Polaków, których tu spotykamy, a którzy mieszkają tu już kilka lat, wyjechało m.in. ze względu na fatalny stan powietrza w Polsce.
Bardzo utożsamiam się z Twoimi wpisami, bo taki wyjazd to spełnienie marzeń i przygoda życia, ale już wiem, że mój dom jest w Polsce i nic go nie zastąpi.
Na Wigilię jedliśmy zupę pieczarkową oraz morszczuka i tuńczyka z warzywami jak do ryby po grecku. Były kolędy z płyty braci Golców i koncert kolęd w TVP Polonia (tutaj doceniam ten program), rozmowy z rodziną przez Messengera, hiszpańska pasterka o 19, no i udało nam się kupić nawet choinkę, pierwszy raz od lat sztuczną, ale jak ona tutaj cieszy
Niesamowite! nasza historia jest taka podobna -też przez smog i choroby,też w listopadzie choć do marca,też z 2 i 4 latkami i też Teneryfa nasze Święta to były po prostu bardziej uroczyste dni,choć na kolacji wigilijnej zabrakło tylko karpia
mam zupelnie inne odczucia, choc moze dlatego, ze mieszkam w Stanach juz 24 lata. ale na Florydzie byly to drugie swieta. i moze faktycznie w ubieglym roku brakowalo tego klimatu (bo i polskie wedliny, i chleb, etc.), to juz w tym roku bylo super. byla i kasza, i pierogi (kupione) i losos. i z NYC przywieziony przez syna oplatek, bo w polskim sklepie w St. Pete juz zabraklo. ale nie bylo zimno i w BN mozna bylo lezec na plazy. my przelezelismy przed TV. bo Emme rozlozyla grypa. dopiero wieczorem wybralismy sie do St. Petersburg, aby zobaczyc ze faktycznie wszystko oprocz kina i pubu bylo zamkniete… nie tesknie za zimnem, za sniegiem. owszem fajnie byloby gdyby siostra zjechala… ale poza tym Skype, sms’y wystarczaja… przypuszczam, ze gdyby przyszlo Wam spedzic nastepne Swieta na Gwadelupe, ktos z Polski przyslalby kasze, suszone grzyby i oplatek. gorzej z pierogami, ale te mozna zrobic.
czy na Gwadelupe nie ma marketow, gdzie mozna kupic mrozone tortellini, ktore przy odrobinie wyobrazni mozna zamienic z pierogami? i ubrac palmy jak choinke?
Przy odrobinie wyobrażni to wszystko można zrobić jak na przykład szopkę, która jest na zdjęciach 🙂 W Stanach masz polskie sklepy i mnóstwo Polaków, tutaj nie 🙂
W Stanach, tzn. w NYC i NJ. na FL nie ma duzo Polakow i polskie sklepy sa slabo zaopatrzone, za to polskie produkty drogie. stad wlasnie moje pytanie o duze sklepy, gdzie mozna zrobic wieksze zakupy…
Piękna szopka. Wszystkiego dobrego w całym nadchodzącym Nowym Roku:)
Od 2009 roku krach świąteczny z mamą spędziłam może jedne Boże Narodzenie, i jeden Sylwester! Z synem wszystkie święta ale na codzień nie mieszkamy razem! ( konsekwencje konwencji haskiej) , co roku perfekcyjnie przygotowująca „ magię świąt” , od roku zafascynowana minimalizmem ( dzięki Simplicite) w tym roku mieliśmy nadzieję na pozwolenie wyjazdu do Polski ( spłonęła szybko… do pozwolenia nie doszło) nie przytroiłam domu żadną dekoracją ( najbardziej mnie dziwi że nie brakowało mi tego całego szumu..) ostateczna decyzja padła na 4 gwiazdkowy hotel w górach – była magia świąt, bycie razem, odpoczynek naładowane baterie.. jakaś mało sentymentalna się robię
Basiu, chyba wszyscy schudliście na tych Karaibach 🙂
A jak ogarnęliście prezenty dla chłopaków? Wzięliście z Polski czy kombinowaliście na miejscu?
Kupiliśmy na miejscu. Tutaj jest duże centrum handlowe. Nie mam wagi tutaj, ale u mnie przynajmniej +5kg 😉 i mówię to absolutnie bez kokieterii żadnej. Opalenizna wyszczupla, ale przytyłam sporo 🙂
Piękna szopka. Tak się wam szczerze przyznam że trochę wam zazdroszczę tych tropikalnych świąt. Z jednej strony fajnie mieć przerwę w tym całym bieganiu przed świętami, a z drugiej dla was kolejne Boże Narodzenie będzie fajniejsze i cieplejsze będą spotkania z bliskimi dla was osobami. Chciałabym się znaleźć na tak pięknej i ciepłej plaży bo u nas w Małopolsce plucha i zimno.
Kochani życzę wam mega udanego Sylwestra i cudownego 2018 roku gdyby już nie było okazji napisać :*
Jadąc na Wigilię do rodziców, w radio leciały kolędy w rytmach reggae i od razu sobie ciepło pomyślałam o Tobie i Twojej rodzinie 🙂
Fajna taka odmiana. Nam się marzyły Święta w innej niż polska scenerii, ale do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy dokładnie w jakim składzie, co i jak i na jak długo, więc sceneria była pod tytułem kołdra i spacer do Żabki po brakujące produkty spożywcze 🙂
Piękną szopkę zrobiliście i wspaniałe świeta mimo braku rodziny i potraw wigilijnych. Tak naprawdę mieliście wszystko czego sobie zazwyczaj życzymy, zdrowie, spokój, czas dla siebie, szczęsliwe dzieci.
To moje jedenaste święta na obczyźnie, były też jedne na Karaibach i nie ma już dla mnie znaczenia, że jesteśmy daleko od Polski. Pewnie, że tesknię za najbliższymi, czuję nostalgię, ale tak jak kiedyś babcia i mama przygotowywały dla nas święta, tak teraz ja to robię dla moich dzieci i przyjaciół. Tak samo śpiewamy kolędy, pieczemy pierniki, ubieramy choinkę, nie ma takiej potraw wigilijnej, której nie mogłabym tu odtworzyć, jeśli zechcę. Magia jest taka sama, tylko ludzie wokół się zmieniają.
Szopka wyszła wam cudowna, będziecie mieć wspaniałą pamiątkę. Co do reszty się nie wypowiadam, bo całe życie spędzam święta w Polsce
Basiu,
Osobiście myślę, że w tym świątecznym czasie najtrudniej jest bez bliskich. Bez całej tej świątecznej otoczki można się obejśc: choinka, karp, pierogi itd. To wszystko to tylko dodatek. W myśl zasady: nieważne gdzie, wazne z kim 🙂
Święta to specyficzny czas, który właśnie kojarzy się z rodziną dlatego w tym okresie gdziels tam na obczyźnie może być trudniej nawet jeslo jest to Guadelupa. Z drugiej strony, to tylko 1 święta. Mam znajomego który od 10 lat jest w Stanach, na Święta w Polsce był tylko raz – bardzo przeżywa to za każdym razem, nie oszukujmy się Skype i messenger w takich chwilach nie wystarczaja, bo ten ktoś chciałby podejść, przytulic, usiąść obok. To jest trudne ale emigracja to długi temat.
Ja mam jedną prośbę Basiu – opisz proszę jak wygląda Wasz typowy dzień 🙂 jak zagospodarowujecie tyle wolnego czasu – jak Ci jest w tych chwilach gdy Twój mąż idzie do pracy? ( z tego co wyczytałam wcześniej dużo latał i nie było go długo w domu, ale wiadomo w Polsce, „u siebie”, to co innego). Jak to obecnie wygląda u Was? Zostajecie z chłopakami sami? Napisz proszę coś więcej o bezpieczenstwie tej cudownej wyspy i czym się tam można zajmować – czy dużo jest emigrantow mieszkających na stałe? Czy raczej przyjezdbają „tylko” na rajskie wakacje?
Pozdrawiam
Kiedyś też muszę wybrać się z rodziną na Święta gdzieś daleko 🙂 Myślę, że może to być bardzo ciekawe doświadczenie, a czas stracony na wyjeździe zawsze można nadrobić z najbliższymi. 🙂
Piękna ta szopka! Piękne jest też to, że stworzyliście świąteczny nastrój z tego, z czego się dało 🙂 W sumie to, co zewnętrzne – choinka czy bananowiec – tak naprawdę nie ma znaczenia i nie to jest przecież istotne w Świętach 🙂
PS. Uwielbiam karpia! 😀