Pod chmurką, na polu namiotowym, w lesie, nad jeziorem – wszystko smakuje lepiej. Lepiej i inaczej. Dlaczego? Bo gotowanie na kempingowej kuchence zazwyczaj brzydkich dań jednogarnkowych niewiele ma wspólnego z luksusem dostępnym w hotelach, restauracjach tudzież pensjonatach. Musisz się trochę nagimnastykować, wykorzystać niektóre przedmioty na wiele sposobów. Nie narzekać, kiedy Ci jakaś igła z sosny albo komar wpadną do garnka i skupić się na plusach bycia w takiej sytuacji, w takich okolicznościach przyrody. Bo, że plusów jest ogrom o tym już wiemy. Wspomnień bez liku i totalny chill. Serio. I choć nie zawsze jest wygodnie. Rzekłabym, że zazwyczaj jest niewygodnie, to człowiek po takich 2 tygodniach w mało komfortowych warunkach wraca do domu z przewietrzoną głową i zaczyna jeszcze bardziej doceniać na przykład swoją dobrze wyposażoną kuchnię.
To co dla mnie jest ważne podczas takiego biesiadowania na kempingu to wolność. Gotuję to, co akurat uda mi się zdobyć bez zbyt dużych możliwości wyboru. Cieszę się smakiem prostych potraw i skupiam na rzeczach dużo ważniejszych niż stanie przy garach. Ale wróćmy do tych garów jednak, bo o tym będzie dzisiejszy wpis.
CZEGO W MOIM WPISIE O JEDZENIU NA KEMPINGU NIE ZNAJDZIESZ?
– listy gotowych, przetworzonych produktów typu instant, fix itp., konserw mięsnych czy sklepowych słoików z jakimiś pulpetami lub też zup w kartonie, pasztetów i innych proszków. Ja tego nie jem, nie gotuję, mnie to nie smakuje i szczypie w język serio. Ale jeśli Ty lubisz i nie wyobrażasz sobie wyjazdu pod namiot bez „gulaszu angielskiego” w puszce – spoko. Moje wspomnienia z wakacji z rodzicami pod namiot też wiążą się z tym gulaszem. Kiedyś uwielbiałam, dziś po prostu nie lubię.
CO ZNAJDZIESZ W TYM TEKŚCIE O JEDZENIU POD NAMIOTEM?
– moje sposoby na to, by nawet gotując na kempingu, bez wygód, bez kuchni z prawdziwego zdarzenia ale korzystając z turystycznej kuchenki gazowej, przy małym nakładzie finansowym, pracy i wysiłku wyczarować zdrowy i prosty obiad.
– kilka gotowych przepisów, które sprawdziły się u nas podczas tegorocznych wakacji w Chorwacji, i które mogą stać się inspiracją dla Ciebie do dalszego kombinowania w kempingowej kuchni
– porady dotyczące tego co ze sobą zabrać, kiedy jedziesz pod namiot, a także co kupować od lokalnych sprzedawców, hodowców, rybaków czy też w wiejskich sklepikach.
Zaczynamy!
Dzisiejszy wpis opieram na swoich doświadczeniach kempingowych podczas podróży do Chorwacji. Ja napiszę Ci o tym, co tam kupowałam, zdobywałam, gotowałam – Ty możesz się zainspirować i przełożyć to na warunki wszelkie: polskie, norweskie czy jakiekolwiek inne, w których postanowisz rozbić namiot i zabrać się za przygotowywanie obiadu.
JAK ZORGANIZOWAĆ SOBIE KUCHNIĘ KEMPINGOWĄ – LISTA RZECZY DO ZABRANIA
– coś na czym będziesz gotować. Najczęściej wybierana jest turystyczna kuchenka gazowa i z takiej my korzystaliśmy. Dostępna w sklepach z asortymentem turystycznym. Podczas 2 tygodniowego pobytu zużyliśmy 5-6 małych butli gazowych.
Jeśli wybierasz się na kemping z dostępem do prądu polecam Ci małą kuchenkę indukcyjną – super oszczędność. Co jeśli nie masz kuchenki? Ognisko, kratka metalowa z piekarnika położona na jakiś kamieniach czy cegłówkach, trochę węgla lub patyków i gotowanie na takim prowizorycznym grillu również zda egzamin. Wiem co mówię. To właśnie na takiej konstrukcji upiekliśmy 2 lata temu najpyszniejszą rybę.
– zapalarka lub zapałki
– garnek, a najlepiej dwa. Jeden duży, drugi mały
– patelnia
– drewniana łyżka do mieszania, chochla, trzepaczka
– metalowe sztućce (widelce, łyżki, łyżeczki dla każdego)
– talerze (my mieliśmy plastikowe, które zabieramy ze sobą zawsze pod namiot)
– metalowe kubki dla każdego
– korkociąg
– deska do krojenia i ostry nóż
– obieraczka do warzyw (ułatwia życie)
– ulubione przyprawy (my zabraliśmy młynek z pieprzem i solą himalajską, sos sojowy, kmin rzymski i curry)
– pudełko plastikowe na suchy prowiant
– ścierki kuchenne
– miska plastikowa (w której wymieszasz ciasto na naleśniki, do której włożysz pokrojone na obiad warzywa etc) i mniejsze miseczki metalowe
– lodówka turystyczna. Najlepiej taka, którą możesz ładować zarówno podłączając ją do prądu jak i do zapalniczki w samochodzie. To nie jest rzecz konieczna, ale bardzo przydatna. Zazwyczaj na kempingach są lodówki, w których można korzystać. Fajnie jest mieć swoją, w której będzie można trzymać masło, mleko czy butelkę wina na wieczór.
ZAKUPY I ZDOBYCZE NA MIEJSCU – czyli produkty potrzebne do zrobienia dobrego obiadu.
Co można zdobyć w takiej Chorwacji? Dużo! Za darmo możesz sobie urwać na przykład rozmaryn, listki laurowe, szałwię, tymianek, miętę. Tutaj te zioła tworzą żywopłoty, Ty możesz dodać je do ziemniaków pieczonych w ognisku albo innych potraw. Świeże figi, arbuzy, winogrona, nektarynki, brzoskwinie, morele, melony, pomidory, cebule, bakłażany, dynie, marchewki, cukinie, czosnek – wszystkie te dobra dojrzewają tu w pełnym słońcu. Możesz je kupić na każdym rynku, przy drodze od rolników albo tak jak w przypadku naszego ulubionego kempingu na Hvarze od obwoźnego sprzedawcy, który przywozi swoje warzywa busem kilka razy w tygodniu.
„Riba!Riba!” – ten okrzyk przez megafon dało się słyszeć codziennie wczesnym rankiem na naszym kempingu. Oznaczał tyle, że oto do brzegu zbliżają się miejscowi rybacy ze świeżo złowioną rybą, i że ryba ta poleca się na dzisiejszy obiad. Wystarczy ją potraktować solą, oliwą z czosnkiem, ziołami i skropić cytryną. Do tego chleb z rusztu i świeże warzywa i uczta gwarantowana. Na naszym kempingu był do dyspozycji wymurowany grill, należało mieć tylko swój opał. Można też zabrać z domu jakąś kratkę z piekarnika i rozłożyć ją na kamieniach, nad ogniskiem czy rozżarzonymi węgielkami. Nic skomplikowanego 🙂
Z Polski tym razem zabraliśmy to, co znaleźliśmy w spiżarce domowej. Padło na paczki z makaronem i ryżem arborio. Wzięliśmy też mleko kokosowe i dżemy dla dzieciaków od mojej mamy. Bagaż nas nieco ograniczał i stwierdziliśmy, że na nasze proste gotowanie większość składników znajdziemy na miejscu. W sklepie w Zavali zakupiliśmy solidny zapas dobrego masła, mleko, serek kremowy, a w lokalnej winiarni sporo białego wina.
To jak? gotujemy?
PROSTE CURRY Z WARZYWAMI I MLEKIEM KOKOSOWYM
– mała dynia
– 2 średnie marchewki
– duża cebula
– średnia cukinia
– papryka czerwona
– garść mrożonego groszku (opcjonalnie)
– 3 ząbki czosnku
– 2 ziemniaki
– 1/3 kostki dobrego masła
– mała puszka mleka kokosowego
– sól, pieprz, sos sojowy (5-6 łyżek)
– łyżeczka curry
Wszystkie warzywa trzeba pokroić.
Cebulę i czosnek drobno pokrojone rzucamy na rozgrzane masło.
Gdy się zeszklą dorzucamy marchewkę pokrojoną w cienkie plasterki.
Po kilku minutach dorzucamy dynię, cukinię, paprykę, ziemniaki pokrojone w kostkę.
Mieszamy całość.
Gdy warzywa się trochę przesmażą doprawiamy wszystko sosem sojowym, pieprzem, curry i ewentualnie solą.
Znowu mieszamy, żeby wszystko się ze sobą dobrze przegryzło.
Zalewamy mlekiem kokosowym i całość gotujemy, aż wszystkie warzywa zmiękną, a sos trochę odparuje.
W razie konieczności dolewamy trochę wody (albo białego wina jeśli akurat pijesz je podczas gotowania tego curry 😀 )
Na ostatnie kilka minut dorzucamy mrożony groszek.
Studzimy i próbujemy. Jeśli jest konieczność doprawiamy.
Podajemy z ryżem albo z chlebem.
Oczywiście jeśli jesteś zatwardziałym mięsożercą możesz dodać do tej potrawy pierś z kurczaka. My ostatnio jemy mało mięsa i taka warzywna kompozycja w zupełności nam wystarczyła.
NAJPROSTSZE RISOTTO Z DUŻĄ ILOŚCIĄ MASŁA
Co jeśli nie mamy akurat, aż tylu warzyw? Zróbmy risotto z tego co mamy pod ręką. Ważne są dwa składniki, o które przecież wcale nie tak trudno – białe, wytrawne wino i masło. Przydałby się oczywiście też parmezan i jakieś warzywa lub grzyby.
Zobacz jak ja zrobiłam nasze „bida – risotto” bazując na ryżu arborio, winie, maśle, cukinii, kilku zwiędłych marchewkach i sporej ilości cebuli.
Ryż arborio (1/4 opakowania w zupełności wystarczy)
2-3 cebule
cukinia
3 marchewki
pół kostki masła (nie dyskutuj!)
kilka łyżek sosu sojowego (ok 5)
świeżo mielony pieprz
sól
parmezan (pożądany składnik)
białe wytrawne wino (butelka – pół szklanki do risotto, reszta na zdrowie)
Cebulę drobno posiekaj i podsmaż na rozgrzanym maśle.
Gdy się zeszkli dodaj pokrojoną w plasterki marchewkę i pokrojoną w kosteczkę cukinię
Na takie warzywa już lekko przesmażone wylej sos sojowy, zamieszaj.
Czas na ryż. Wsyp ryż do tych warzyw na patelni i poczekaj aż z białego stanie się przezroczysty (2-3 minuty).
Zalej to wszystko winem i poczekaj aż ryż wchłonie płyn, a alkohol odparuje.
I teraz robisz tak jak w przypadku każdego risotto. Gdy ryż wchłonie cały płyn wlewasz pół szklanki wody.
I znowu – gdy ryż wchłonie całą wodę, znowu dolewasz pół szklanki. Robisz tak, aż ryż będzie miękki i sprężysty.
Teraz wystudź risotto, tak żeby było ciepłe, a nie parzące i je dopraw. Parmezanem, świeżo mielonym pieprzem, solą i sosem sojowym. Posyp natką pietruszki jeśli masz.
Możesz też korzystając na przykład z leśnych grzybów albo kupionych przy drodze kurek zrobić to pyszne RISOTTO Z LEŚNYMI GRZYBAMI
MAKARON Z KURCZAKIEM, CUKINIĄ I SEREM
Makaron na kempingu to jest zawsze dobry pomysł. Możesz go przechowywać w nieskończoność, w szczelnym opakowaniu, w zasadzie w każdych warunkach. Możesz go łączyć z różnymi składnikami i tworzyć autorskie, sycące dania jednogarnkowe.
Ja podczas naszych ostatnich wakacji pod namiotem ugotowałam ten makaron z cukinią, kremowym serkiem i na życzenie mojego męża z kurczakiem. Bez mięsa też daje radę.
pierś z kurczaka (niewielka)
średnia cukinia
2 cebule
mała puszka pieczarek w zalewie lub świeże pieczarki
3 ząbki czosnku
2 pomidory
makaron (najlepiej penne, wczśniej ugotowany al dente w osolonej wodzie)
serek kremowy biały typu Philadelphia czy Bieluch
garść startego parmezanu lub innego sera żółtego, jeśli nie masz parmezanu
sos sojowy, sól, pieprz
olej lub oliwa
W garnku rozgrzewam olej i podsmażam na nim wcześniej pokrojoną cebulkę.
Gdy się zeszkli dodaję czosnek drobno pokrojony.
Następnie wrzucam pokrojoną drobno pierś z kurczaka, mieszam całość.
Po chwili dodaję pokrojoną w kostkę cukinię.
Po kilku minutach i mieszaniu dodaję pieczarki odsączone z zalewy lub w przypadku świeżych drobno pokrojone i pomidory pokrojone w kostkę.
Przyprawiam solą, świeżo mielonym pieprzem, sosem sojowym i dodaję serek kremowy.
Całość mieszam i duszę, aż mięso będzie gotowe i warzywa zmiękną.
W razie potrzeby dodaję odrobinę wody.
Na koniec ugotowany makaron i stary ser.
To nie wygląda ładnie, ale uwierz mi jest naprawdę pycha.
Ten przepis przypomina trochę ten MAKARON Z CUKINIĄ I KURCZAKIEM
Do makaronu będzie też super pasował ten SOS KURKOWY, zwłaszcza, że w lecie w Polsce kurki można kupić przy każdej trasie. Pycha!
Super pomysłem według mnie jest zrobienie CHILLI CON CARNE?
Może być z mięsem albo bez mięsa. Może być z nachosami albo z makaronem i sporą ilością sera żołtego. Sycące danie w sam raz na kemping.
Coś bez gotowania? Zawsze sprawdzają się kanapki. Tu można kombinować z warzywami, serami, pastami, świeżymi ziołami. Jeśli masz dostęp do prądu zabierz ze sobą blender ręczny i rób pyszne pasty na śniadanie. A propos past! Moja przyjaciółka Magda kiedyś, gdy byliśmy na spływie kajakowym zrobiła na śniadanie pyszną pastę serową. Skład? Starta kostka sera gouda, nieprzyzwoita ilość przeciśniętego przez praskę czosnku, majonez i sól. Ależ to było dobre! Ja lubię tak na szybko zrobić sobie dobrą sałatkę. Wprawdzie na moim zdjęciu nie wygląda przepięknie, ale oboje z moim mężem Tomkiem zajadamy się nią zawsze wtedy, gdy dopada nas mega głód, a trzeba zrobić coś na szybko. Na kempingu sprawdza się idealnie.
PROSTA SAŁATKA Z TUŃCZYKIEM
2 puszki tuńczyka w oleju
sałata
mała puszka kukurydzy
garść czarnych oliwek
cebula
papryka
parmezan albo ser feta
dobry chleb i oliwa
Wszystkie składniki mieszamy, warzywa kroimy wcześniej drobno. Podobno parmezan w ogóle nie pasuje do tuńczyka, ale ja to połączenie uwielbiam 🙂 Celowo używam tuńczyka w oleju, bo wtedy mam gotowy sos do sałaty.
Jemy ją z grzankami z chleba skropionego oliwą. Niebo w gębie.
A MOŻE SZAKSZUKA NA ŚNIADANIE?
Jedliśmy ją codziennie na śniadanie na przemian z gotowymi, zabranymi z Polski musli z jogurtem. Szakszuka to moja ulubiona wersja jajek na śniadanie. Nie przepadam za jajecznicą, nie przpadam też za pomidorami, a w takiej kombinacji smakują mi wybornie. Magiczny składnik zabrany z Polski? Kmin rzymski. Bez niego szakszuka nie smakuje tak dobrze.
3 jajka
pół puszki czerwonej fasoli
puszka krojonych pomidorów lub 2 świeże drobno pokrojone
cebula
pół papryki
szczypta kminu rzymskiego
oliwa
opcjonalnie ser żółty
Na patelni rozgrzewam olej i podsmażam pokrojoną cebulę. Dorzucam pokrojoną paprykę. Smażę chwilę i posypuję całość szczyptą kminu i soli. Następnie dorzucam pokrojone pomidory wraz z ich sokiem i czerwoną fasolę bez zalewy.
Smażę całość chwilkę, a gdy nadmiar sosu nieco odparuje robię łyżką 3 dołki, do których wbijam jajka. Dla Tomka w szkaszuce jajko ma nie być za bardzo ścięte, więc smażę całość sobie na powietrzu na tej kuchence kempingowej. Dla mnie ścięte być musi fest, więc swoje jajko przykrywam metalową miseczką. Ha! Sprytne co?
Na koniec jeśli masz starty żółty ser to nie zaszkodzi nim szakszuki posypać. Albo świeżym szczypiorkiem na przykład.
A CO DLA DZIECIAKÓW?
No właśnie co dla dzieciaków? Moje dzieci to są takie dzieci, które jedzą sporo, zwłaszcza w lecie na świeżym powietrzu odnoszę wrażenie, że jedzą non stop. Problem w tym, że zazwyczaj nie jedzą tego, co jemy my i mają swoich kilka ulubionych potraw, których na kempingu nie sposób zrobić lub robić mi się ich nie chce. Dlatego często odpuszczam. Dbam o to, by skorzystały z miejsca, w którym jesteśmy i najadły się na maksa owoców dojrzewających tutaj w słońcu. Ale wiadomo, że na samych owocach długo mogą nie pociągnąć. Zatem co jadły moje dzieci na wakacjach w Chorwacji.
Naleśniki. Pełnia szczęścia o każdej porze dnia.
Kotleciki z ogórkami kiszonymi babci Basi zabranymi z Polski ofkors.
Owsiankę z jabłkami, masłem orzechowym, orzechami na mleku. Grzanki z masłem i miodem albo z porzeczkowym dżemem od babci Gosi.
Chodziliśmy też na pizzę, bo ta w Chorwacji jest najlepsza na świecie albo na zupę krem z pomidorów.
Przekonali się też do pieczonej ryby z grilla i do klasycznego spaghetti bolognese.
No i góra owoców każdego dnia. Arbuzy, jabłka, nektarynki i brzoskwinie to kupowaliśmy w ilościach hurtowych.
To wszystko. Gotowanie na kempingu, na świeżym powietrzu, korzystając tylko z tego, co mamy, co udało się kupić albo zdobyć jest mega, mega kreatywne. Nigdy nie myślałam, że to może sprawiać tyle frajdy, serio.
Mam nadzieję, że zainspirowałam Cię choć trochę do wyruszenia na wakacje pod namiot. Ja! Która zawsze kręciła nosem na wszelkie niewygody i zazwyczaj wybierała miękkie łóżko w hotelu teraz mówię Ci, że to naprawdę spoko opcja jest.
I pamiętaj, że w takich warunkach nawet smażona marchewka z cukinią z odpowiednią ilością masła smakuje jak najlepsze danie w restauracji. Liczą się wspomnienia.
Byłoby extra gdybyś podzieliła się ze mną w komentarzu swoimi przepisami idealnymi do zrobienia na kempingu.
Uściski.
B.
15 komentarzy
Najlepsze danie na kempingu? Spagetti z pesto. Po dwóch tygodniach we Włoszech i jedzeniu pesto co drugi dzień, moje dziecko orzekło, ze były to najpyszniejsze wakacje. Polecam
Zazdroszczę męża, który je te wszystkie pyszności. Największą bolączką mojego małżeństwa jest kuchnia. Ja uwielbiam smaki takie jak Ty, a mój mąż je wyłącznie kilka dań, typu mięcho z cebulą, pizza z salami, kiełbasa itp. Zero sałat, zero przepysznych warzyw itp. Bardzo mnie to męczy i boli. Niestety wszelkie próby zmiany są niemożliwe. Tak więc u nas byłyby dwa dania, jak często jest na codzień.
My w tym roku na kempingu w CRO celowaliśmy w chłodniki. Z buraków (zresztą przywiezionych z Polski), z ogórków, na kefirze, maślance, co tam było w pobliskim sklepie. Sprawdziły się idealnie.
Super inspiracja Basiu. Od siebie dodac moge pomysl na makaron z tunczykiem z wloskiego tygodnia w Lidlu (tunczyk w pomidorach i oliwie lub z kaparami ). Gotujesz makaron i wrzucasz ”puche”. Danie gotowe. Piekne mieliscie wakacje w tym roku. My wlasnie wrocilismy z Wloch i za chwile uderzamy na Islandie w opcji – torba jedzenia z Biedronki 🙂 Juz wiem, ze bedzie pysznie.
Pozdrawiam
O dzięki – nie widziałam tego tuńczyka, ale co tam tuńczyk jak Ty mi tu o Islandii piszesz – coś wspaniałego, moje ogromne marzenie. Cudnego wyjazdu ❤️
Basiu jak to wszystko smacznie wygląda, pozdrawiam
mniam mniam 🙂
a nie dieta pudełkowa?…
Dieta pudełkowa od września prawdopodobnie – polecić Ci dobry catering na terenie Warszawy?
Przez Twoje posty na blogu i instagram zapragnęłam wakacji na kempingu 😀
No dobrze Barbara znalazłam wpis z tymi cudownymi przepisami i wcale nie jadę na camping (nie w tym roku) – szukam pysznosci. Aleee w koszyku widzę bakłażana, przyznaj się proszę do czego wykorzystałaś?
ło matko nie pamiętam 😀 ale możesz z niego zrobić pyszną pastę, na którą przepis znajdziesz w poście o pastach do chleba 🙂
czesc,
Jakiego palnika turystycznego na butle używacie że potrafi utrzymać tak duze naczynia ?
Mamy taki płaski palnik właśnie po to, żeby móc na nim postawić garnek.
pół kostki masła (nie dyskutuj!) – KOCHAM! <3 Hahaha