Odkąd żyję na tym świecie ZAWSZE w sierpniu mówiłam „oho jesień idzie!”. W tym roku zaklinałam rzeczywistość, udawałam, że żadnej jesieni nie czuję i wyciskałam dalej z wakacji ile się dało.
W sierpniu dalej zamęczałam cię Chorwacją. Na blogu pojawiły się aż trzy posty z naszych wakacji. Nie dziw się mi proszę. To naprawdę idealny kierunek na pierwsze wakacje z dzieciakami. My zdaliśmy egzamin jako rodzina w podróży, w dodatku zepsutym samochodem, Chorwacja okazała się być bardzo przyjazna, dosyć tania i przede wszystkim piękna. Wiem, że nie raz tam wrócimy, a narazie przede mną wybieranie zdjęć do wywołania, do albumu, który mam nadzieję zrobię jesienią. Przeczytaj raz jeszcze:
Z dziećmi podróżuje się naprawdę cudownie. Wiadomo patrzysz na świat oczami dziecka, nie spieszysz się tak wszędzie, zwracasz uwagę na zupełnie inne rzeczy, na które zapewne nawet byś nie spojrzała (chyba, że latasz nad ziemią tak jak ja). Z dziećmi podróż ma zupełnie inny wymiar. Żeby jednak moje życie miało równowagę, balans, zen i wszystko smakowało wyśmienicie – dajcie mi randkę! Najlepiej taką jak ta w Rzymie 🙂
Oczywiście, jak było do przewidzenia, to miasto mnie zdobyło, rozkochało, pozostawiło niedosyt i najchętniej byłabym tam przynajmniej raz w miesiącu. Koniecznie zobacz mój post z bardzo krótkiego pobytu w Rzymie.
Pozostając w temacie podróży napisałam wpis pt. „Minimalizm w podróży”, w którym opowiedziałam ci jak podróżuję, co ze sobą zabieram, co przywożę. Próbowałam ci również wyjaśnić, że minimalizm w podróży to nie tylko lekki bagaż, ale też świadomość, z którą doświadczasz innych miejsc, ludzi i kultury. Bardzo ważny dla mnie temat, który totalnie zmienił moje nastawienie, a nerwy związane z pakowaniem, planowaniem i wszystkim, co w podróży stresujące zostały totalnie zredukowane.
Tak sobie w tym sierpniu wszystko poukładałam, że udało mi się wyskoczyć samej nad nasze polskie morze. Naładowałam baterie, posiedziałam na piachu, patrząc na widok pozbawiony jakichkolwiek ozdób. To był taki wyjazd odmóżdżający. Bez żadnych obowiązków, planów, książek, celów i postanowień. Oprócz tego, by po prostu złapać oddech. Zobacz jak piękna jest plaża między Sopotem, a Gdynią. W końcu udało mi się dotrzeć do klifu, który dotąd podziwiałam tylko z sopockiego molo.
Przeczytaj również wpis Bardzo rozładowane baterie, a dowiesz się dlaczego musiałam gdzieś wyjechać sama, choć na moment.
Żadne jednak wakacje nie będą się nigdy równać z tymi, które mieliśmy jako dzieci. Napisałam tekst pełen wspomnień z mojego dzieciństwa, napisałam o tym, że jestem wyrodną matką, bo wyganiam moje dzieci na dwór i zrobiłam im naprawdę piękne zdjęcia podczas pobytu u mojej babci na wsi. Takie „kopiuj – wklej” nasze dzieciństwo. Z komentarzy czytelników wynika, że to jedne z ładniejszych zdjęć, jakie ostatnio zrobiłam.
W sierpniu na blogu pojawiły się przepisy na dwie pyszne i banalnie proste przekąski. Z jedzeniem mam trochę tak jak z piosenkami. Jeśli jakiś smak mnie zaskoczy (pozytywnie!), to odtwarzam go wciąż i wciąż, aż do znudzenia. Dzisiaj na przykład kupiłam 3 kilogramy buraków.
Wypróbuj moje carpaccio z buraka z rukolą, serem feta i prażonym słonecznikiem, oraz bruschettę z serem haloumi i salsą paprykową, która to prawdopodobnie zapoczątkuje nową tradycję na blogu, a mianowicie przepisy dla jednej osoby „Czas na przerwę”. Bo okazuje się, że matki zamiast siebie rozpieszczać, łapią w biegu kabanosa z bułą, albo dojadają zupę po dziaciakach. Będę próbowała trochę obalić mit, że gotowanie dla siebie samej jest żmudne, trudne i bezsensowne. Sama przeszłam przez etap wspomninaego kabanosa i teraz staram się to sukcesywnie zmieniać. Dzień wygląda zupełnie inaczej, kiedy pozwolisz sobie na coś zdrowego i dobrego.
Jest jeszcze oczywiście Instagram. Uwielbiam łapać momenty telefonem. Błogosławieństwo naszych czasów, pod warunkiem, że znasz umiar 🙂
Moje wspomnienia z sierpnia okiem Instagrama.
Rzym. Typowy, klimatyczny zaułek. Przepiękna Fontana di Trevi. Kawałek boskiej (choć nie tak boskiej jak w Chorwacji) pizzy.
Norwegia. Na krótki moment, zawsze zbyt krótki. Zastanawiam się kiedy ja w końcu zwiedzę porządnie ten kraj, z którym przecież od kilku dobrych lat jesteśmy związani. Na zdjęciach ja w drodze na lotnisko, a w tle takie tam norweskie domki 🙂 Widok, który zawsze zapiera mi dech w piersiach, czyli świat nad linią chmur. Jagody i maliny rosnące na dziko, pod domem w Oslo. Przydały się, kiedy zabrakło składników do owsianki 🙂
Bałtyk. Spotkanie z Monique vel Tekstualną, czyli chillout i zażenowanie delikatne, kiedy zostałyśmy „rozpoznane” na plaży w Sopocie przez jedną z naszych czytelniczek (pozdrawiam gorąco!). Dotarłam na gdyński klif i zostałam uwieczniona przez Jokę! Byłam w cięzkim szoku, kiedy moja siostra Kasia pokazała mi dziko rosnącą rukolę.
Piknik nad Wisłą (chyba już wrześniowy). Poranna owsianka, która już stała się tradycją. Typowy wieczór w naszym domu i bałagan, którym zachwycały się dziewczyny na Instagramie.
Tyle u mnie w sierpniu. We wrzesień wkroczyłam z energią, która zadziwiła nawet mnie samą. Jestem jakaś taka zorganizowana bardziej i mam tę moc. To pewnie przez szkołę i nowe obowiązki. Za kilka dni pomacham ci z Londynu, gdzie będę randkować z małżonkiem i dobrze się bawić.
Może polecisz mi jakieś miejsca, które po prostu muszę zobaczyć? Może znasz jakieś knajpki, do których powinnam wejść i zjeść coś pysznego? Wiem, że Londyn pod tym względem nie rozczarowuje, ale lubię słuchać twoich sugestii.
Uściski i do następnego!
Basia
3 komentarze
Wspaniały i kolorowy ten Wasz sierpień! Ciekawe co przyniesie wrzesień! 🙂
Londyn! 🙂
Piękny sierpień masz za sobą 🙂