fbpx

12 LEKCJI, KTÓRE DAŁ MI 2020 ROK

Autor: Basia Szmydt

Zanim pójdę dalej chcę się na chwilę zatrzymać. Chcę spojrzeć wstecz, by zobaczyć czego nauczył mnie mijający rok – 12 lekcji. Kiedy tego nie robię zawężam swoją perspektywę, zapominam o wielu pięknych i ważnych momentach, dostrzegam tylko to, co krzyczy najgłośniej.

A w 2020 najgłośniej krzyczały takie słowa jak covid, pandemia, kwarantanna, kryzys. A przecież ten rok to nie tylko życie z koronawirusem. I choć cały 2020 był rokiem innym, trudnym i zaskakującym, to mnie przyniósł wiele lekcji.
Opowiem Ci dzisiaj kilka historii z mojego życia. Opowiem Ci o moich lekcjach. Z nadzieją, że i Ty usiądziesz sobie na spokojnie z kubkiem herbaty i zrobisz krok wstecz. By podsumować ostatnie miesiące i zobaczyć ile się przez ten czas nauczyłaś o sobie i o świecie.

Styczeń

Lekcja #1 Świat należy do odważnych marzycieli

Takie piękne to zdanie, że można by je sobie nawet wytatuować na przedramieniu. Wstawiam je tu trochę z przekąsem. Bo czy w 2020 rzeczywiście każdemu wystarczy odwaga i marzenia? Ja nie wiem czy świat do mnie należy, ale czuję że gdy podejmuję odważne decyzje i słucham swojej intuicji – mogę więcej, czuję się silniejsza. To jak efekt kuli śnieżnej, a każdy odważny krok rodzi kolejny. Aż w końcu orientujesz się, że żyjesz życiem według własnego projektu.

Rok w Internecie rozpoczynam od podzielenia się z czytelnikami informacją, że sprzedajemy nasz dom na wsi. Budowany kilka lat dom marzeń choć piękny i zaprojektowany na całe życie, okazał się być miejscem, w którym nie czuliśmy się do końca szczęśliwi.
Jeszcze w listopadzie 2019 znajdujemy kupców. Na swoim instagramie w styczniu piszę: „A musicie wiedzieć, że serce i intuicja rzadko mnie zawodzą. Podążanie za ich głosami jest moją najlepszą, życiową zabawą. Dlatego na ten rok serwuję sobie tylko jedno trzęsienie ziemi – chcę sprzedać dom dobrym ludziom i znaleźć nowe miejsce na ziemi”

Dobrzy ludzie znalezieni. Tak bardzo się cieszę! Teraz tylko formalności. Wpadamy z Tomkiem na pomysł, że po oddaniu kluczy wyjedziemy z dzieciakami na 2 miesiące do Tajlandii. Mój mąż dostaje urlop, dzieci dogadane z nauczycielami, mamy w planie zahaczyć o ferie zimowe. Mamy plan doskonały i przeczucie, że już za chwilkę się przeprowadzamy. Wybiegam w przyszłość na conajmniej pół roku do przodu.

Na moim blogu pojawia się post o naszej kuchni. Opowiadam o jej wszystkich wadach i zaletach, a w myślach już urządzam nową, w jakimś nowym jeszcze bliżej nieokreślonym miejscu. Wpis tworzę we współpracy z marką IKEA i jestem cholernie dumna, że mam takiego klienta w swoim portfolio. Czuję, że to będzie wspaniały rok!

Luty

Lekcja #2 Ty planujesz a Pan Bóg się śmieje.

Okrutna to myśl, ale jakże często te słowa będą wracać do mnie w 2020 roku. Luty to dla mnie przede wszystkim lekcja pokory. Wielkie rzeczy i dalekie podróże, które tak szczegółowo zaplanowałam muszę odłożyć w czasie. Uczę się być cierpliwą i przejmować się tylko tym, na co mam wpływ.

Otwieramy się na możliwości. Na pytanie gdzie chcemy mieszkać, kiedy już się wyprowadzimy, odpowiadamy chórem „nie wiem”. Jeździmy do Trójmiasta oglądać piękne mieszkania w kamienicach. Snujemy się po warszawskim Powiślu i po lubelskich, tak dobrze nam znanych osiedlach.

Wciąż nie sprzedaliśmy domu.
Wciąż nie mamy wszystkich potrzebnych do tego dokumentów z urzędu.
Wciąż słyszymy „proszę czekać”, kiedy do tego urzędu dzwonimy.
Tak więc czekamy cierpliwie. Czekamy tydzień, a tydzień jak się później okaże, zamieni się w długie miesiące.
Jesteśmy zawieszeni. Nie możemy ani kupić niczego nowego, ani zapisać dzieci do szkoły od września (bo nie wiemy w jakim mieście ta szkoła będzie), ani wyjechać do wymarzonej Tajlandii (bo może za chwilę będziemy potrzebni na miejscu). Wdech, wydech.
Mieszkania, które oglądamy, i które najchętniej kupilibyśmy od ręki po prostu nam przepadają.
A my przepadamy w zderzeniu z polską biurokracją.

Żeby zająć czymś głowę ruszam z vlogiem na YouTube. Pierwszy film pt. „Jedzenie na pocieszenie” spotkał się z fantastycznym odbiorem i miał prawie 7 tysięcy wyświetleń.

Dostaję od przyjaciółki przepis na najlepsze brownie na świecie. Od razu dzielę się nim z czytelnikami na blogu. Dobrymi rzeczami trzeba się dzielić, a to brownie naprawdę poprawia humor.

Marzec

Lekcja #3 Moja rodzina funkcjonuje jak doskonale naoliwiona maszyna.

Cierpliwość, umiejętność rozmowy o swoich emocjach, odnajdywanie wszędzie miłości i PRZESTRZENI dla każdego z członków rodziny – to najważniejsze umiejętności, które jako rodzina mamy, i których będziemy potrzebować w tym roku szczególnie.

Wybucha pandemia. Zamykają nas w domach. Zamykają szkoły. Uziemiają linie lotnicze mojego męża.
Dom staje się naszym jedynym środowiskiem życia i nagle czujemy ogromną wdzięczność za to, że ten dom mamy. I nie mam tu na myśli tylko budynku.

Ulegamy psychozie serwowanej nam przez media. Codziennie sprawdzamy ilość zachorowań. Boimy się wyjść do sklepu, a gdy już do niego wychodzimy to potrafimy spanikować gdy nie umytą w spirytusie ręką podrapiemy się po nosie.

Nasze dzieci jak wszystkie dzieci w Polsce uczą się zdalnie, a ja codziennie obserwuję jak bardzo bez sensu jest ta nauka. Szkoda mi dzieci, szkoda mi rodziców i szkoda mi nauczycieli. Mam wrażenie, że jeśli nic z tym nie zrobię to ten rok dla moich dzieci będzie stracony. Coraz częściej w mojej głowie pojawia się myśl o edukacji domowej.

Jednocześnie naprawdę miło spędzamy czas w domu. Ja pracuję, jesteśmy w komplecie, jesteśmy zdrowi, gotujemy dobre rzeczy, gramy w planszówki. Jest dobrze.

Kwiecień

Lekcja #4 Poduszka finansowa – dwa najbardziej seksowne słowa tego miesiąca

Pieniądze – zarabiamy je, wydajemy, potem znowu zarabiamy i tak w kółko. Nie ma chyba takiego momentu w życiu dorosłego człowieka, kiedy te pieniądze nie są potrzebne.

Ale teraz jest jakoś inaczej. Nikt nie wie co jeszcze spotka nas w tym roku. Nikt nie wie czy utrzyma swoją pracę. Zaczynam wręcz obsesyjnie myśleć o budowaniu naszej poduszki finansowej. Oszczędzam, prowadzę budżet domowy, planuję wydatki i ogromnie cieszę się, że w tym trudnym czasie mam możliwość zarabiania. I to w dodatku na tym, co tak lubię robić.

Maj

Lekcja #5 Pamiętaj, by być z siebie dumną.

Jestem z Ciebie dumna – mówię do lustra tak często jak się da. Choć równie często o tym zapominam.
Jestem z siebie dumna. Stworzyłam z Tomkiem ciepły dom, kochającą rodzinę, udane małżeństwo i fantastyczny biznes w postaci bloga, w którego nie wierzył nikt – nawet ja. Pracowałam na to przez ostatnie 15 lat.

Wszystko potrafi się znudzić – nawet siedzenie w ciepłym i bezpiecznym domu. Już wiemy, że w tym roku szkolnym dzieciaki nie wrócą do szkół. Nasze nie wrócą również od września. Przechodzimy na edukację domową, to postanowione. Na blogu piszę wpis o tym dlaczego decyduję się na taka formę edukacji. Coraz więcej moich czytelniczek staje przed podobnym, nie zawsze łatwym wyborem.

Mimo wszystko każdego dnia staram się pozytywnie nastawiać. Czaruję codzienność, jeżdżę na spacery do lasu, gotuję pyszne rzeczy, pozytywnie motywuję swoich czytelników na blogu, IG i FB. Pomagam im dostrzec piękną codzienność Jednocześnie chyba pierwszy raz w historii spotykam się z hejtem na taką skalę.

Na swoim instagramie piszę: „Bloguję 7 lat. Nigdy nie dostawałam hejtu tudzież krytyki, bo przecież te dwa pojęcia należy rozróżnić. Aż do teraz. I o ile nie ruszają mnie jakoś mocno takie komentarze, o tyle wciąż zastanawiam się dlaczego ludziom tak łatwo przychodzi ocenianie innych. Bardzo często słyszę słowa, które docelowo powinny sprawić, że będę się wstydzić, że jestem tylko blogerką. Bardzo często! Albo żebym czuła, że robię za mało. Że coś powinnam. Bo ktoś inny sobie tego życzy. A ja przecież marzyłam o tym, żeby blogować. Gdzieś kiedyś zobaczyłam, że ktoś inny to robi i postanowiłam, że też tak chcę. Mogłam napisać jeden z takich komentarzy komuś, komu zazdroszczę albo mogłam się wziąć do roboty i spełnić marzenie. Pracować na to. Pracować wspólnie z mężem na ten dom, na rodzinne relacje, na to czym i jak się zajmujemy. Oceniamy, osądzamy, coś nam się wydaje, wydajemy opinię na podstawie kilku przeczytanych zdań albo zdjęcia i to jest bardzo smutne. Smutne jest też to, że ktoś może irytować drugiego człowieka tylko dlatego, że postanowił być szczęśliwy i tym szczęściem inspirować innych.

Czerwiec

Lekcja #6 Nigdy nie przestawaj marzyć. Nigdy! I uważaj o czym marzysz, bo te marzenia lubią się spełniać zupełnie niespodziewanie (ale o tym więcej w grudniu).

W ramach współpracy z marka Almette odwiedzam Siedlisko Leluja niedaleko Pułtuska. Jest początek lata, wszystko kwitnie, a od obłędnych zapachów kręci się w głowie. Przez kilka godzin będę gotować z Davidem Gaboriaud na świeżym powietrzu, a gdy po całym dniu zdjęć będę wracać autem do domu głowa będzie mi eksplodować od nadmiaru myśli. Bo oto narodziło się we mnie nowe marzenie: chcę stworzyć takie miejsce. Chcę kupić starą gospodarkę i zrobić z niej perełkę. Miejsce z dobrą energią, w którym będę mogła przyjmować moje czytelniczki, organizować kobiece weekendy, gotować i karmić ludzi. Ta myśl staje się moją obsesją. Nie mogę zasnąć z wrażenia. Nagle wszystkie kropki łączą się w jedną całość, a ja juz wiem jak przenieść bloga do realnego życia.

Zatem od teraz szukam już nie jednej, ale dwóch nieruchomości: domu dla rodziny i siedliska dla moich gości.
Choć i te poszukiwania będę musiała odłożyć w czasie. Wciąż czekamy na pieczątki z urzędu. My i nasi cierpliwi kupujący.

Lipiec

Lekcja #7 Doceń to co masz.

W lipcu kończę 36 lat, a w prezencie urodzinowym dostaję pismo z urzędu i upragnione pieczątki, dzięki którym możemy sfinalizować sprzedaż domu. Machina ruszyła. W lipcu jednocześnie robię inwentaryzację zgromadzonych rzeczy i te, których już nie potrzebuję wystawiam na sprzedaż na moim blogu. Pakuję kartony, podpisuję je i stopniowo wywożę do Lublina, gdzie będziemy tymczasowo mieszkać. Wszystko mam pod kontrolą, przeprowadzka mnie nie przytłacza, bo umiem się zorganizować. Czuję, że panuję nad sytuacją.
Jako że lato w pełni to staramy się wycisnąć je jak cytrynę. O zagranicznych wojażach możemy zapomnieć, dlatego większość letnich popołudni spędzamy nad lubelskimi jeziorami i jest to cudowne.
Udaje nam się wyrwać na randkę na łonie natury – jedziemy na spływ kajakowy!
Po miesiącach spędzonych w domu takie wypady smakują wybornie. Doceniam każdy moment.
Spotykam się z bliskimi, uśmiecham się od ucha do ucha, nieustannie piekę kruche ciasto z truskawkami i jeżdżę z nim w gości. Zakładam sukienki i wystawiam buzię do słońca. Świat jest piękny!

Kiedy już jesteśmy prawie spakowani pod koniec lipca organizuję dla przyjaciół imprezę pożegnalną w ogrodzie. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego zakończenia naszego mieszkania na wsi.

Sierpień

Lekcja #8 Zmiany bolą cholernie i wcale nie są przyjemne. Ale…

Bolą fizycznie i psychicznie. Są niewygodne, trzeba być odważnym, żeby podjąć pewne decyzje, żeby wyjść ze swojego bezpiecznego pudełeczka, ale to się po prostu opłaca. Bo o tym bólu zapomina się momentalnie, a korzyści, które w związku z tym otrzymujemy są tego warte. Zmiany uczą mnie o sobie samej więcej niż się tego spodziewałam i sprawiają, że jestem silniejsza.

Pod koniec sierpnia oddajemy klucze do domu nowym właścicielom. Zanim to jednak nastąpi jestem jedną nogą w Lublinie, a jedną w Warszawie. Nieustannie krążę pomiędzy miastami próbując ogarnąć dwa światy. Prawie nie ma mnie na blogu. Publikuję tylko wpis o tym jak zorganizować letnie przyjęcie dla 20 osób. Trochę jadę na oparach, trochę jestem w stanie gotowości i mam milion spraw, które muszę ogarnąć. Szczególnie ciężko jest, kiedy Tomek wraca pracować do Norwegii. Ale wciąż powtarzamy sobie, że damy radę, że na spokojnie. Coraz trudniej jest zachować ten spokój. Bolą mnie plecy, spięty kark, nie wiem czasami jaki jest dzień tygodnia i czy coś jadłam. Zupełnie zaniedbuję siebie i działam jak maszynka. Ale udało się. Po wielu miesiącach sprzedaliśmy dom. Wypucowałam na odbiór każdy kąt, a wazonie zostawiłam świeże kwiaty. Pełna emocji i zupełnie sama zamykam go na klucz i odjeżdżam w kierunku Lublina nie wiedząc co dalej.

Wrzesień

Lekcja #9 Podaj maskę tlenową najpierw sobie mamo. Inaczej się rozpadniesz na drobne kawałeczki.

Kolejny cytat powtarzany tysiące razy, który we wrześniu staje się moim życiowym mottem. Schodzą ze mnie wszystkie emocje, czuję ból w każdym mięśniu, śpię jak dziecko i nie mam siły na nic.

Zatrzymujemy się wraz ze wszystkimi rzeczami u Tomka mamy. Kolejny raz wraz ze wsparciem IKEA urządzam nam przestrzeń do życia, czyli pokój gościnny. Od pierwszych dni gaszę pożary, zapisuję dzieciaki na basen, na zajęcia dodatkowe, do dentysty etc. Mam pod ręką rodziców i dzięki temu mogę zrobić mnóstwo rzeczy. Tyle, że zamiast zwolnić i odpocząć ja rzucam się na kolejne zadania do odhaczenia. Organizm się buntuje, jestem w kiepskim stanie, mówię sobie basta. Znikam z Internetu, nie publikuję nowych wpisów, nie ma mnie online. Zapisuję się na rehabilitację do fizjoterapeuty i zaczynam uczyć dzieci w edukacji domowej.

Wracam do jogi, zapalam w domu świece, spaceruję, kładę się wcześniej, dużo czytam, uspokajam głowę. To moja maska tlenowa.

Październik

Lekcja #10 Nie ufaj mediom, wyłącz telewizor, myśl samodzielnie.

Pierwszy raz w tym roku nie publikuję żadnego wpisu na blogu. Jestem cholernie zmęczona. Zmianami, wiadomościami, tematami rozmów. Skupiam się na uczeniu chłopców. Skupiam się resztkami sił na pozytywnych rzeczach w moim życiu. Mamy drugą falę koronawirusa, a media przechodzą same siebie.

Na swoim instagramie piszę: „Dziś ważny dzień. Otóż postanowiłam się odciąć od złych wiadomości, czyli większości wiadomości, które są nam serwowane od niemal roku. Odcinam się od koronawirusa, nieudolnych polityków, od ludzkiej głupoty, od newsów w TV, w radiu, w internecie. Koniec. Koniec mojej zgody na to, żeby ktoś nieustannie mnie straszył, sprawiał bym się ciągle martwiła. To ma na mnie i moją rodzinę cholernie duży wpływ. Jesteśmy rozdzieleni. Mój mąż w Norwegii, ja i dzieci w Polsce. Mam dość tego w jaki sposób komunikują się media. Mam dość tego, że maseczka stała się jedynym lekarstwem na wszystkie dolegliwości. Mam dość tego, że zamiast mówić w telewizji o tym jak możemy zadbać o swój spokój i odporność, żeby być zdrowszym i nie chorować, zamiast tego serwowane są nam 20 minutowe bloki reklamowe wyrobów medycznych na katar, na zespół niespokojnych nóg i drażliwe jelita. Mam dość tego, że jesteśmy jako społeczeństwo ogłupiani. To nie jest mój świat. (…) Co nam da ten rok? Mam nadzieję, że lekcję. Mam nadzieję, że utwardzą nam się tyłki. Że się rozwiniemy, uwierzymy w ogrom swoich możliwości, i że będziemy wiedzieć juz na pewno co w życiu tak naprawdę jest ważne. Życzę Wam tego z całego serca.”

Na instagramie wpis widzi ponad 40 tysięcy osób na facebooku 25 tysięcy. Okazuje się, że osób, które tak jak ja mają dosyć jest więcej. Wyłączam telewizor. Od tej chwili jest mi łatwiej.

Listopad

Lekcja #11 Graj kartami, które masz.

Choć trudno jest czasem pogodzić się z tym, że to co sobie planujemy nie dzieje się wtedy, kiedy chcemy, to powtarzanie sobie, by grać kartami, które akurat mamy w zasadzie ratuje mi ten rok. Dostosowuję się do zmieniających się planów, a te zaskakują mnie w najmniej spodziewanym momencie.

Gdy nadchodzi kolejna zmiana jest mi już w zasadzie wszystko jedno. Śmieję się, że traktuję to już jako ciekawostkę. Rok 2020 nie odpuszcza, koronawirus ma się doskonale. Przez pracę mojego męża w Norwegii i fakt, że nie może przez zamknięte granice wracać do domu decydujemy się wyjechać jako rodzina do Norwegii. Na ile? Niewiadomo. Pakujemy szkolne książki chłopców, wynajmujemy w Norwegii mieszkanie, kupujemy na miejscu samochód, a ja myślę sobie, że to dobra okazja, by trochę pozwiedzać.

Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego miejsca na przeczekanie tej covidowej burzy. W Norwegii sytuacja z wirusem jest inna, inny jest też przekaz, inna mentalność ludzi. Czuję spokój, czuję jak moja głowa od tego wszystkiego odpoczywa. Co drugi dzień pakujemy w termos kawę, a w koszyk bułeczki cynamonowe i jeździmy po okolicy. Zmiana, która początkowo mnie załamała okazała się być pięknym scenariuszem. Cieszę się, że po prostu powiedziałam „tak” i popłynęłam z falą.

Kiedy urządzam nam kolejne mieszkanie dostaję wiadomość od Pani Swojego Czasu i propozycję długofalowej współpracy. Mam podzielić się na blogu moimi sposobami na organizację życia, czasu, szkoły, przeprowadzek. W jednej chwili uświadamiam sobie ile w tym roku mnie spotkało i jak świetnie sobie z tym wszystkim poradziłam. Ta współpraca i korzystanie z narzędzi do planowania ze sklepu Oli wiele mnie nauczy i zmieni wiele aspektów w moim życiu.

Grudzień

Lekcja #12 Bój się i działaj.

Hasło z plakatu Moniki Tekstualnej towarzyszy mi od kiedy wpadła na pomysł, by te plakaty wypuścić w świat, ale są miesiące, kiedy te słowa są mi szczególnie bliskie i sprawiają, że dostaję przysłowiowego kopniaka w tyłek.

Grudzień okazuje się być miesiącem przełomowym. Linie lotnicze mojego męża po raz kolejny zostają uziemione, co oznacza, że w zasadzie możemy wracać do Polski i czekać na rozwój sytuacji. Ja oprócz czekania postanawiam też działać. Chcę wrócić do pracy ze zdwojoną siłą i przejąć odpowiedzialność. Zatrudniam asystentkę i razem przez grudzień idziemy na blogu jak burza. W październiku moją stronę odwiedza 29 tys unikalnych użytkowników, a w grudniu jest ich już 98 tysięcy. Każda osoba cieszy mnie jak cholera. Łapię wiatr w żagle, publikuję świetne posty, podpisuję kolejne umowy współpracy ze świetnymi markami, przygotowuję syna do egzaminu z historii (zdał na 5!) i planuję dwie wycieczki przed powrotem do Polski.

Jeździmy po okolicy, jeździmy do Oslo, na jarmarki świąteczne, nad wodospady i na Verdens Ende czyli koniec świata. Nagrywam stamtąd krótkiego vloga. Zachwycam się norweską przyrodą, spokojem i odkrywam jak cudowny wpływ mają na nas spacery po lesie.

Jednak tę najważniejszą wycieczkę zostawiamy sobie na koniec. Lecimy do Tromso z nadzieją, że spełnimy jedno z moich większych marzeń – zobaczymy zorzę polarną. Lecimy na weekend. Pierwszego dnia niebo jest zachmurzone, zorzy brak. W Tromso trwa właśnie noc polarna i słońce wschodzi tylko na 3-4 h. Po mieście spacerujemy w ciemnościach choć na zegarku dopiero 13-14. W sobotni wieczór, około północy, jedziemy wypożyczonym autem w góry. Gdy robi się całkiem ciemno nagle ją dostrzegamy. Robię kilkanaście zdjęć, a potem po prostu patrzę na nią, na zorzę – moje spełnione marzenie.
Dzieciom nawet nie chce wysiąść się z samochodu, na świecie szaleje wirus, my nie mamy w Polsce domu, nie wiadomo co będzie z pracą, ale właśnie, mimo tego wszystkiego stoję na jakiejś drodze pośrodku niczego, jak dziecko z uśmiechem od ucha do ucha i patrzę na zorzę polarną na północy Norwegii. Magia.

Zdjęcie nieostre, ale dla mnie tak bardzo, bardzo ważne <3

Nie myślałam, że to powiem, ale to był dobry rok. Rok, w którym ktoś na górze włączył „stop” i zmusił nas wszystkich do tego, żeby się zatrzymać. Żeby zauważyć, że to co mamy, nasze skrupulatnie i misternie budowane plany i przede wszystkim nasze EGO tak naprawdę niewiele znaczą i ostatecznie liczy się tylko to czy jesteśmy zdrowi. Niby wszyscy to wiemy, niby właśnie tego sobie życzymy podczas Wigilii czy Nowego Roku, ale mam wrażenie, że dopiero teraz te życzenia miały prawdziwy wydźwięk. Że naprawdę je zrozumieliśmy.

Jaka jest dla mnie najważniejsza lekcja jaką daje mi rok 2020 na samym końcu? Żeby nie czekać na tę normalność, o której wszyscy tak chętnie rozmawiamy. Żeby nie czekać aż będzie jak dawniej, lepiej. A co jeśli nie będzie? Co jeśli się nie doczekamy?
Rok 2020 nauczył mnie, by normalnie i dobrze było każdego dnia i w każdej chwili. By doceniać to co mam, kim i gdzie jestem. By nie wybiegać daleko w przyszłość i by wszystkie karty postawić na rzeczy najważniejsze: relacje z bliskimi, miłość do siebie i dbanie o zdrowie. Cała reszta, czy mi się to podoba czy nie – jest już poza moją kontrolą.

Jaki był Twój rok? Jakie lekcje Ci dał? Czego się o sobie nauczyłaś?

Loading

Spodobają Ci się także:

28 komentarzy

Kasia_ringana 8 stycznia, 2021 - 6:22 pm

Bardzo trafne podsumowanie. Ja podobnie zauważyłam, że w ferworze składania życzeń żeby był lepszy etc. W pewnym momencie dostrzegłam ze ten nie był zły- inny ale szczęśliwie dotarłyśmy do końca w zdrowiu i w nuepomnuejszonym składzie a to dla mnie najważniejsze. A wpisy uwielbiam i z wielka przyjemnością je czytam zarówno służbowe jak i te zwykle. Wszystkiego dobrego dla całej rodzinki

Reply
Basia Szmydt 8 stycznia, 2021 - 6:46 pm

Dziękuję i wzajemnie wszystkiego dobrego.

Reply
Katarzyna Katisha Winters 8 stycznia, 2021 - 6:47 pm

Piękne podsumowanie roku, Basiu. Mnie także ten rok nauczył wiele. Opisywałam zresztą na blogu swoje przemyślenia w kolejnych miesiącach, a w grudniu zrobiłam podsumowanie roku w „Diariuszu 2020” i wyszło mi, że w sumie, mimo pandemii i letniego epizodu depresji, był to dobry rok. Kilka dni temu pokusiłam się o podsumowanie wielu lat swego życia we wpisie o… ważce, którą wybrałam na swego przewodnika duchowego i ponownie uświadomiłam sobie, jak bardzo na plus zmieniło się moje życie w ciągu ostatnich lat.
Bardzo czekałam na Twoje podsumowanie i cieszę się, że spełniłaś swoje marzenia o ujrzeniu zorzy polarnej, bo dzięki Tobie i ja mogłam, za Twoim pośrednictwem, zobaczyć to piękne zjawisko.
Życzę Ci, Basiu, żeby i ten rozpoczynający się rok był dla Ciebie i Twoich Bliskich dobrym czasem. Serdeczności!

Reply
Basia Szmydt 8 stycznia, 2021 - 7:03 pm

Kasiu a ja Tobie życzę zobaczenia tej zorzy na żywo ❤️❤️❤️

Reply
Magda 8 stycznia, 2021 - 7:00 pm

❤️❤️ pięknie napisane ❤️❤️

Reply
Basia Szmydt 8 stycznia, 2021 - 7:02 pm

Dziękuję

Reply
Jagoda 8 stycznia, 2021 - 9:00 pm

Jejku,ale mnie tej tekst wyruszył. To powinna być absolutnie podstawowa umiejętność, żeby szukać dobra w sobie i w ludziach. Dobrze jednak że każdy musi uczyć się jej sam, bo to o wiele cenniejsze niż przepis podany przez kogoś. A tu widać wyraźnie szukanie dobroci. Wszystkiego dobrego:)

Reply
Basia Szmydt 8 stycznia, 2021 - 9:20 pm

I wzajemnie ❤️

Reply
Maja 9 stycznia, 2021 - 9:59 am

Świetny tekst Basiu, dobrze się go czytało.

Reply
Basia Szmydt 9 stycznia, 2021 - 10:45 am

dziękuję 🙂

Reply
AniaHa 10 stycznia, 2021 - 8:26 am

Ten tekst to jest kwintesencja tego czego mi potrzeba po minionym niespokojnym roku a u progu kolejnego. Ukojenie.
Kiedy wracam myślami do 2020 to przede wszystkim widzę, ze przez ostatnie 12 miesięcy byłam głównie przerażona. Takie wrażenie zostawia mi ten czas. Ale jak się bardziej zastanowić, to były tez dobre momenty. Muszę napisać swoją wersję takiego podsumowania, żeby to dobro wyłuskać. Żeby nie przepadło pod tym ogólnym nie najlepszym wrażeniem.
Na początku listopada zrezygnowałam z zaglądania na portale informacyjne. To naprawdę pomaga na uczucie permanentnego bycia w potrzasku.

Reply
Iwona 12 stycznia, 2021 - 8:09 pm

Uspokajam się czytając Twoje wpisy, Basiu.
Życzę Tobie i Twoim bliskim i wszystkim, którzy odwiedzają Twój blog Dobrego Roku.

Reply
Basia Szmydt 12 stycznia, 2021 - 10:23 pm

Dziękuję i z wzajemnością ❤️

Reply
Ania 13 stycznia, 2021 - 1:52 pm

Och! Zorza! To również jedno z moich marzeń Basiu! I nawet przeżycie takiego dnia, kiedy słońce rzeczywiście wychodzi tylko na te 3 godziny! Po przeczytaniu tego wpisu, przemyślałam sobie swój… Szybko odcięłam się od śledzenia mediów, a potem od słuchania teorii spiskowych… Wynajęłam kawałek działki i zajęłam się uprawą warzyw, co dało mi wiele satysfakcji i plonów również. Doceniłam ten czas z rodziną, zauważyłam jak bardzo cenne są spotkania z bliskimi (przez to że zupełnie nie mogłam ich odwiedzić:/). Właściwie jedna rzecz, która mi nie pasowała i nie pasuje to te ograniczenia wolności… pozostaje wtedy tylko skupić się na tym, co można zrobić, a nie roztrząsać w kółko, czego to nie można. Także odkurzyłam kredki, zaczęłam uczyć się grać na skrzypcach ( to takie kolejne marzenie z dzieciństwa) i doceniać te chwile „postoju”. Mój rok też jednak był udany:) Dużo zdrowia i równie udanego roku 2021!

Reply
Basia Szmydt 15 stycznia, 2021 - 3:16 pm

Wow! Nauka gry na skrzypcach – to musi być fascynujące wszystkiego dobrego dla Ciebie ❤️

Reply
Ala 13 stycznia, 2021 - 2:17 pm

Bardzo ciekawe podsumowanie 2020 roku. Dla niektórych z nas był to rok kryzysu, dla innych przełomu, a dla jeszcze innych szans. Ja wiem jedno, na pewno trzeba docenić to, co się ma, bo nigdy nie wiadomo, co nas w życiu może spotkać 😉

Reply
Basia Szmydt 15 stycznia, 2021 - 3:16 pm

Otóż to 🙂

Reply
Ewa 14 stycznia, 2021 - 7:43 am

Basiu, piszę poraz pierwszy swój komentarz. Zazwyczaj nie zostawiam komentarzy, jakoś nie jestem typem, który musi wszystko komentować. Jednak tym razem postanowilam, że napiszę. Cieszę się, że kiedyś zupelnym przypadkiem trafiłam na twojego bloga. Cieszy mnie fakt, że jesteś! – cudowną kobietą, która żyje i skupia się na swoim żzciu w prostocie i po swojemu! Nie lubie social mediów, nie ma mnie na instagramie, facebooku, a ostatno męczy mnie youtube. Staram się żzc uważniej, skupiać na tym co najważniejsze: zdrowiu moim i mojej rodziny, na czerpaniu z życia i cieszeniu się każdą chwilą i docenianiu tego co się ma! 2020 był dla mnie dobrym rokiem i choć tak jak Tobie pokazał, że muszę mieę ogrom cierpliwości i pokory, ale też że to ja mam wpływ na swoj komfort życia. Cieszę sie ogromnie, że jestem tu gdzie jestem, że mieszkam w Polsce w małym miasteczku, ale blisko dużego miasta, że odnaleźliśmy ze swoim mężem nasze miejsce na ziemi (przynajmniej na najbliższych kilka lat;) i budujemy dom. W związku z epidemią codziennie uczymy się cierpliwości, bo terminy sie przeciągają, a my nie możey nic zrobić, ale już się tym nie martwię, pogodziłam się z tym. Cieszymy się, że jesteśmy szczęściarzami, że mamy gdzie mieszkać, mimo że wciąż jeszcze wynajmowane, że dzieci od końca maja moga chodzić do przedszkola i pracują tam wspaniali ludzie, którzy też przynoszą im radość, że możemy pracować z mężem zdalnie, że mogę ćwiczyć jogę, że mamy czas by grać z dzieciakami w planszówki, czytać i jeść wspólne posiłki. Doceniam też nasz luksus i codziennie pracuję nad tym, aby nam było dobrze, wygodnie praktycznie, prościej. Nie mamy telewizji, świadomy wybór od lat. Mamy telewizor, ale nawet netflixa czy hbo wykupujemy jeśli uznamy, że warto, ale jeśli ciagle na netflixie oglądamy friendsów to wspolnie z mężem uznajemy, że czas nie przedłużać subskrypcji;) Odcięcie od mediów to była najlepsza decyzja ever! żyje się nam lepiej, lżej i mamy więcej radości i optymizmu. doceniamy każdy dzień i szczerze polecam każdemu. Nawet jak czasem jeżdżę do biura to nie słucham radia tylko podcastów i minimalizuje stres:) Basiu, dziękuję Ci za ten tekst, zagladam chętnie na bloga i będe zagladać, bo to świetne miejsce. Jest taki prosty, nienachalny, kojący, estetyczny. Zdrowia i spokoju na każdy czas Tobie i wszystkim.

Reply
Basia Szmydt 18 stycznia, 2021 - 9:35 am

dziękuję Ci za wszystkie miłe słowa <3 Podpisuję się pod Twoim komentarzem dotyczącym wdzięczności obiema rękami <3 wszystkiego dobrego 🙂

Reply
Aga 16 stycznia, 2021 - 11:11 am

To byl dla mnie dziwny rok. Problemy zdrowotne w rodzinie, wypalenie, terapia, znuzenie tym, ze nie mozna normalnie zyc. Ale co dziwne, mialam tez w tym roku niespodziewane momenty takiej zapierajacej dech w piersiach, autentycznej wdziecznosci. Ze mamy to, co mamy. Ze nie jest az tak zle. Przekonalam sie, ze paradoksalnie uczucie wdziecznosci to bardzo 'nagradzajace’ uczucie.

Reply
Ag 18 stycznia, 2021 - 7:08 pm

2020 rok dał mi taką lekcje po której nie mogę dojść do siebie. Zabrał mi nagle mojego ukochanego , wspaniałego męża. Pandemia,covid to wszystko było ,ale obok nas bo czułam się bezpiecznie w naszym domu,razem, z naszymi pięknymi marzeniami i planami. Nagle pod koniec roku mój mąż zmarł. Wszystko runęło,serce pękło na milion kawałków, ja zostałam sama z córeczką bez planów, bez poczucia bezpieczeństwa.
Sama w obcym kraju. Wiem , że to jest jakaś lekcja dla mnie. Jaka dokładnie? mam nadzieję że będę na tyle silna i zdołam to kiedyś odkryć. Na pewno już teraz wiem , że zawsze jest za mało czasu spędzonego razem , za mało wypowiedzianych słów docenienia, za mało czułości,a za dużo mało istotnych spraw ,” problemów”, pędu za czymś, kompleksów i odkładania rzeczy na kiedyś, na wyjątkowy dzień.
Mam nadzieję, że ktoś ściągnie ode mnie na tej lekcji i zacznie jeszcze bardziej świadomie żyć, doceniać , doceniać to co ma a nie wyrzucać sobie, że musi mieć więcej, być idealny w każdej sferze życia, że musi schudnąć,musi ćwiczyć codziennie, mieć piękny dom i umieć 5 języków. To wszystko później jest tak nieważne i to za czym się najbardziej tęskni to po prostu przytulenie się, porozmawianie z drugą osobą, której zabrakło…

Reply
Basia Szmydt 21 stycznia, 2021 - 9:02 pm

Bardzo mnie poruszył, wzruszył Twój komentarz. Tak bardzo bym chciała, żebyśmy nie musieli żegnać ukochanej osoby, żeby wyciągać z życia lekcje
Pozdrawiam Cię ciepło i życzę dużo siły i miłości ❤️

Reply
Angela 21 stycznia, 2021 - 12:39 pm

Jak zwykle świetny tekst. Nie dość, że dobrze napisany to jeszcze mądry i uświadamiający czytelnika, że hej! suma sumarum nie było przecież tak źle!
Dla mnie ubiegły rok także był trudny, bo niemal przez pół roku nie widziałam się z moimi bliskimi chroniąc siebie i jeszcze nienarodzone wtedy dziecko. Później nadszedł czas rozwiązania, samotnego zmagania się z bólem i przywitania mojego maleńkiego łobuza na świecie. Pierwsze dziecko to jak wiadomo błądzenie we mgle, nadmiar przeróżnych emocji ale też nauka organizacji czasu i przede wszystkim cieszenia się z tych ulotnych chwil pierwszego uśmiechu, pierwszych spacerów i mnóstwa pierwszych razy 🙂 Kawałek po kawałku układam sobie to moje nowe życie i teraz, po 7 miesiącach bycia mamą, szczerze cieszę się każdą chwilą i z uznaniem patrzę na to co buduję każdego dnia 🙂

Reply
Basia Szmydt 21 stycznia, 2021 - 9:00 pm

To piękne co piszesz. Uważność ponad wszystko – gratuluję

Reply
Magdalena 21 stycznia, 2021 - 8:41 pm

Dla mnie rok 2020 był cudowny i wyjątkowy. Pozwolił mi zbliżyć się do siebie, dał okazję do kompleksowego zadbania o ciało i duszę. Wyostrzył moja intuicję i pogłębił zaufanie do Wszechświata. My nie mamy telewizora od 8 lat, polecam to rozwiązanie wszystkim. Życie nabiera innego wymiaru, staje się świadome i radosne. Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkim pięknego 2021 roku.

Reply
Basia Szmydt 21 stycznia, 2021 - 8:59 pm

Super ❤️

Reply
vidocq 21 września, 2021 - 7:23 am

Ale się cieszę, że jesteś zadowolona. Uspokoiłaś mnie dzieląc się ta historią. Ja też zostawiłam dom bo okazało się że dusilabym się w tym miejscu. Decyzja dla innych nie do pomyślenia. Wyszło na dobre.

Reply
Basia Szmydt 21 września, 2021 - 10:21 am

Super ❤️

Reply

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, rozumiem