Mieszkam w tym domu prawie 3 lata. Po tych 3 latach pierwszy raz mogę powiedzieć, że wreszcie jest mi tutaj dobrze. To dobra wiadomość zważywszy na fakt, że jeszcze kilka miesięcy temu ten sam dom był wystawiony przeze mnie na sprzedaż, a Ty być może byłaś jedną z kilku moich czytelniczek, który przyjechały tę nieruchomość wystawioną w niejednej agencji pooglądać i być może kupić. Pewnie zastanawiasz się teraz jak mogłam?! Przecież mam piękny dom, przecież pokazuję go na blogu na takich świetnych zdjęciach, przecież taki fajny projekt! Ano mogłam. Mało tego, ja naprawdę bardzo chciałam sprzedać ten dom w cholerę i rozpocząć poszukiwania nowego miejsca na świecie. Dlaczego? Dziś chętnie Ci o tym opowiem. Być może moja historia pomoże Ci przebrnąć przez pewien etap, który według mnie jest naturalny i jak się okazało spotyka bardzo wielu inwestorów. Dziś opowiem Ci moją historię, bo dostaję mnóstwo pytań od dziewczyn, które nie wiedzą, co je czeka podczas budowy domu.
Dziś zamiast o blaskach, które z przyjemnością pokazuję Ci tu na blogu czy instagramie, opowiem Ci o cieniach, czyli wszystkich tych trudnych, nieprzyjemnych i omijanych w dyskusjach tematach związanych z przeprowadzką w nowe miejsce, z budową, wykańczaniem wnętrz i siebie czasem też – przy okazji.
Weź z tego postu dla siebie to co najbardziej się u Ciebie sprawdzi. My budowaliśmy i budujemy swój dom powoli, bo żyjemy za tyle, na ile nas stać – czytaj nie dla nas milionowe kredyty. Większość rzeczy w domu robimy sami. Nie mamy na to całej doby, bo każde z nas pracuje. Dodatkowo nasi rodzice mieszkają ponad 200 kilometrów od nas, więc nie możemy liczyć na ich pomoc tak często, jakbyśmy chcieli. Jesteśmy tu nowi, w nowym miejscu, z nowymi ludźmi, bo urodziliśmy się zupełnie gdzie indziej. Nie doszukuj się też w tekście fragmentów, w których jestem niewdzięczna, nie wiem nic o życiu, czy też nie doceniam tego, co mam. Doceniam i jestem wdzięczna każdego dnia. Tą umiejętnością bycia wdzięcznym mogłabym obdarzyć kilkanaście osób. Ten tekst nie jest jednak o wdzięczności. To tyle tytułem wstępu.
CZAS
Wymyślasz sobie, że wybudujesz dom, zaczynasz planować, widzisz siebie w tym wymarzonym domku z kubkiem kawy na tarasie. Zapominasz jednak, że musi minąć czas. Całe mnóstwo czasu, a Ty musisz się uzbroić w ogromną cierpliwość. Czasem to ciężkie, bo chciałoby się na już, wszystko naraz. Ale trzeba czekać. Na pensję, na extra pieniądze, na ekipy i ich wolne terminy, na wyschnięcie domu po wymurowaniu, na to aż te ekipy wyniosą się z Twojej działki, a Ty będziesz mogła zacząć stawiać pierwsze kroki w swoim ogrodzie, na to aż rośliny urosną na wysokość większą niż metr, a później znowu na nazbieranie jakiejś tam kasy, tuż po tym jak pozbędziesz się kolejnych oszczędności życia. To nie są dwa tygodnie, dwa lata. Czekasz latami, aż dom, o którym marzyłaś zacznie wyglądać tak jak to sobie wyobraziłaś.
PROJEKT DOMU
Wydzierasz zdjęcia z gazet, oglądasz zdjęcia na Pintereście i wiesz już jak będzie wyglądało każde pomieszczenie w Twoim wymarzonym domu. Jesteś bardzo rozczarowana, kiedy rzeczywistość mocno odbiega od tej inspiracji.
Miał być mały, biały domek w różanym ogrodzie, dokładnie taki jak w tej gazecie, która przywiozłaś sobie z Anglii. Tymczasem na róże przyjdzie Ci poczekać jakieś 3 lata, a Twój mały, biały domek jest szary, bo musisz uzbierać kasę na elewację. Miała być skandynawska kuchnia, ale na razie musisz zbić ją z palet, a kuchenne utensylia ładnie poukładać w pudełkach, gdyż tak jakby znowu zabrakło funduszy, ale to nic, bo i tak pan od kuchni ma dla Ciebie czas dopiero za sto lat. A gdzie miejsce i czas na ramki, wazoniki, kolorowe poduchy pasujące stylistycznie do dywanu? Wiesz, kiedy takowe zaczęły pojawiać się w moim domu i nie wyglądały całkiem niestosownie na tle tych pudeł z garnkami? Po 3 latach. Tysiąc dni czekania i cierpliwości. I kilka kolejnych tysięcy tych dni przede mną. Coś Ci powiem – im szybciej włączysz w sobie podejście zwane „jemy małymi łyżeczkami” – tym lepiej dla Ciebie. Żeby Twój dom wyglądał tak jak w gazecie potrzebujesz albo dużego kredytu albo zamożnej babci, która zostawiła Ci w spadku kamienicę, którą łatwo spieniężysz 🙂 Jeśli tak jak my będziesz większość rzeczy w domu robiła sama, czy z mężem – uzbrój się w cierpliwość, ogromną cierpliwość. I proszę nie porównuj się do tych pięknych zdjęć z internetu, gdzie na pięknym łóżku nonszalancko leży rozłożony gruby koc i kawa z pianką. To wszystko przed Tobą, ale za jakiś czas. Dłuższy lub krótszy, w zależności od grubości Twojego portfela.
PIENIĄDZE
Temat pieniędzy a raczej tego, że znikają w jakimś kolejnym domowym projekcie szybciej niż mogę to sobie wyobrazić to temat w zasadzie codzienny. Wciąż liczymy, kalkulujemy i ciężko pracujemy, tylko po, by w końcu móc wykończyć ten dom. I były momenty, że mieliśmy dosyć. Gdy nasi znajomi jeździli po Tajlandiach czy innych Grecjach, a my zastanawialiśmy się czy damy radę mieć chociaż na kuchnię przed wprowadzeniem się. To była trudna sztuka dokonywania wyborów. Jak się okazało słusznych. Bo jak widzisz kuchnię mamy całkiem spoko i doczekaliśmy się wakacji życia, i to nie byle jakich, bo półrocznych na Karaibach! Jak to mówi mój sąsiad: powolutku, pomalutku, aż do skutku. Niech te słowa dźwięczą Ci w uszach na każdym etapie budowy – będzie łatwiej 🙂 I jak to mówi przyjaciółka mojej Judyty z „Nigdy w życiu” – forsę da się zawsze zorganizować.
PRACA
Nie wiem od czego zacząć, nie wiem w co ręce włożyć i to nawet teraz, po 3 latach mieszkania tutaj. Nie wiem czy iść do garażu olejować drewno na taras, czy przekopywać ziemię, bo przecież zaraz nie będzie już czasu na zakładanie warzywniaka. Czy może zająć się codziennym bałaganem, który powstaje z szybkością światła. Dom to ogrom pracy. Kończysz sprzątać jeden kąt, a możesz wracać już do tego, który jeszcze 5 minut temu był w miarę ogarnięty. Dzieciaki nanoszą ziemię do domu, bo przecież nie masz jeszcze ogródka. Pobojowisko. Do tego niekończąca się budowa, plany, projekty. Człowiek, by chciał sobie tak po prostu usiąść i wypić kawkę na tarasie, ale nie ma na czym, bo na razie szkoda kasy na jakieś meble ogrodowe i … nie ma tarasu przecież! Gdy pracujesz na etacie to po powrocie do domu idziesz do roboty na kolejny etat, przy swoim domu. Ogrom pracy, ciężkiej pracy, która trwa latami, o każdej porze roku. To potrafi przytłoczyć. Mieliśmy ochotę uciec do bloku, mówię całkiem serio.
ZUPEŁNIE NOWE MIEJSCE
Ten podpunkt nie będzie dotyczył każdego. My zostawiliśmy nasze miasto Lublin, gdzie mieliśmy rodziców, przyjaciół i gdzie znaliśmy każdy kąt i rozkład autobusów na pamięć. Osiedliliśmy się w zupełnie nowym miejscu, w którym nigdy wcześniej nie byliśmy, a działkę kupiliśmy przypadkiem, po okazyjnej cenie. Nic nas nie wiązało z tym miejscem, nikogo tu nie znaliśmy. Nie wiedzieliśmy gdzie jest najlepsze przedszkole, gdzie pediatra, jakich najlepszych wyborów dokonać jeśli chodzi o szkołę. Jedna wielka niewiadoma, która dla mnie trwała nieprzerwanie przez 3 lata. Za każdym razem, kiedy po odstawieniu dzieci do szkoły i przedszkola wracałam do domu mówiłam sobie „Boże co ja tutaj robię? To nie jest moje miejsce…”. Oczami wyobraźni widziałam siebie albo z powrotem w Lublinie albo w Warszawie. W mieście, gdzie według mnie wszystko było łatwiejsze. Tu, na mojej wsi czułam się totalnie samotna, totalnie nie na miejscu, nie czułam absolutnie żadnych pozytywnych emocji dotyczących tej konkretnej wsi. Im dłużej pielęgnowałam w sobie te myśli, tym ciężej było mi dostrzec pozytywy. Dlatego wystawiliśmy dom na sprzedaż. By poszukać innego, swojego miejsca.
ZUPEŁNIE NOWI LUDZIE
Nie znaliśmy nikogo. Przez pół roku nie „wyściubiliśmy” nosa poza nasz dom wożąc dzieciaki z punktu A do punktu B, a w wolnych chwilach uciekając do Warszawy, gdzie według nas toczyło się życie. O tym, by jednak zacząć poznawać ludzi w okolicy zdecydowały nasze dzieci, które po prostu chciały poznać inne dzieciaki. Tym sposobem musiałam pokonać wstyd (dziś się pukam w głowę, że tak późno), zadzwonić do drzwi mojej sąsiadki i powiedzieć „Dzień dobry, czy mój syn może pobawić się z Pani synem”? I się zaczęło. Dzisiaj na naszej wsi jest banda zgranych dzieciaków, wciąż poznajemy nowych ludzi, tu na miejscu, a ja serio nie mogłam sobie wymarzyć lepszych sąsiadów. To oni w dużej mierze zadecydowali o tym, że wycofaliśmy ofertę sprzedaży i zostaliśmy.
Moja rada? Trzeba jak najwcześniej nawiązać sąsiedzkie relacje, wejść w społeczność, chodzić na rady gminy, udzielać się przy pieczeniu ciast na dożynki, prowadzić handel wymienny z sąsiadami (suchy chleb w zamian za wiejskie jajka 🙂 ) i nie bać się ludzi. Dzięki temu masz szansę szybciej poczuć się jak u siebie.
Podsumowując – nie ma lekko. Budowa domu to nie jest bułka z masłem, to duży projekt, duża powierzchnia, dużo pieniędzy, dużo pracy i dużo czasu. I lepiej, żebyś różne takie rzeczy uświadomiła sobie bardzo wcześnie. To pomoże Ci się nie rozczarować.
Jak skończyła się historia ze sprzedażą? Ano wycofaliśmy ofertę sprzedaży i postanowiliśmy, że zostajemy. Naszym dzieciom jest tu dobrze, my potrzebowaliśmy wyjechać na pół roku na Karaiby, by móc się zdystansować, odpocząć od tej przydomowej roboty, by poczuć to ciepło rozlewające się po serduchu, kiedy postawiliśmy walizki na podłodze naszego domu. A potem ruszyliśmy do działania na podwójnym turbodoładowaniu, bo pierwszy raz od 3 lat poczuliśmy, że właśnie tutaj chcemy tworzyć naszą historię. Przynajmniej narazie 🙂 I niech Cię to nie dziwi. Takie rzeczy się po prostu dzieją. Ludzie wracają do miasta, przestraszeni, przytłoczeni ogromem pracy, niekończącymi się dojazdami z pracy na wieś. Historie są różne, a dom to na początku nie tylko obiady pod kwitnącą jabłonią i obrazki jak z Pinteresta. Na razie nie. Ale będą. Takie i jeszcze piękniejsze.
Cała ta historia ma jednak happy end jak widzisz. Choć gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że mam prawo na jeden jedyny dzień przestać tak to wszystko doceniać i przyznać przed całym światem, że jestem najzwyczajniej w świecie zmęczona: budową, oszczędzaniem, byciem cierpliwą, to byłoby mi łatwiej. Jeśli jesteś na początku swojej drogi, jeśli jeszcze nie podjęłaś decyzji czy miasto, czy też wieś, czy mieszkanie, czy też dom z ogrodem, to wiedz, że jestem z Tobą i masz moje pełne wsparcie. I ja naprawdę rozumiem, że czasem będziesz miała ochotę rzucić, sprzedać to w cholerę, ale ostatecznie warto. I zaufaj mi, że Twoja ciężka praca, również nad sobą zostanie wynagrodzona. Że musi minąć trochę czasu zanim będziesz mogła poustawiać te wszystkie wazoniki, zawiesić firanki i poczuć, że wszystko, co musisz teraz zrobić to wybrać kolor talerzy na swoją imprezę urodzinową. Daj sobie ten czas. Będzie dobrze 🙂
A jeśli pewnego dnia stwierdzisz, że nie miałam racji, i że to na 100 % nie jest Twoje miejsce to nie bój się rzucić wszystkiego w cholerę i iść dalej. Mamy tylko jedno życie. Trzeba szukać tego naszego szczęścia ile nam sił starszy. I nie bać się podejmować odważnych decyzji.
113 komentarzy
Ja to mam miękką faję, bo się od razu wzruszyłam aż 🙂 Oby Wam tam było jak najdłużej jak najlepiej :*
Dzięki Bejbe <4
Zazdroszczę. Ale tak pozytywnie. Piękny dom, jednak podziwiam, jak wiele pracy i czasu w niego włożyliście. Jak wiele wyrzeczeń. Może nie z domem, ale z mieszkaniem, czeka mnie to samo. Wielki misz -masz. Mam nadzieję, że starczy mi cierpliwości, siły i funduszy na stworzenie własnej, miejskiej oazy. A tymczasem, cieszę oko patrząc na Wasze zdjęcia z sielskiego życia 🙂
Pewnie, że starczy! Trzymam kciuki 😉
Basiu nie mogłaś tego lepiej ująć ja już tak 10 lat z mężem budujem wykańczamy dom i ogród i tak w kółko nie można mieć wszystkiego niestety pozdrawiam Beata
Kurczę, ja to mam nadzieję, że za 10 lat to już tylko będę leżała pod czereśnia po pracy 😉
Basiu, nie miałam pojęcia, czytam cię mniej więcej od roku, kilka razy przejrzałam wszystkie posty dot budowy, bo jestem zachwycona twoim domem i cały czas miałam wrażenie, że w tym domu jest wam tak dobrze…
Dobrze, że nie znalazłam oferty twojego domu bo pewnie kupiłabym go w 5 minut a przynajmniej skorzystałabym z okazji, żeby przyjechać i obejrzeć go od środka i poznać właścicielkę
Za mną rok czekania na koniec budowy, 7 miesięcy mieszkania kątem u teściowej. W tym momencie marzę o kuchni z palet i gotowania na kuchence turystycznej, byle u siebie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie czekam na luksusy, na wnętrze, jaki sobie wymarzyłam. Wystarczy mi toaleta, materac na podłodze i moje własne miejsce na ziemi trzymaj kciuki, żebym się nie rozczarowała
Och jak ja to doskonale rozumiem, mimo, że mam swoją kuchnię to mam teściów na dole – jedna wielka masakra, bo jak to inaczej ująć, achhh powinien być zakaz mieszkania z teściami, totalny zakaz. bo im to nic przegadać się nie da, cichaczem wchodzi się do domu, żeby tylko się nie pojawili, bo przecież to takie słodkie umilacze czasu, buhehe żal d* ściska. Uwielbiam to, że chociaż w sieci ktoś jest w takiej sytuacji jak ja. Łączmy się, nie dajmy się teściowym, zołzom jednym. Wykończmy my je, a nie one nas… no trochę mi ulżyło… Buziaki;)
Tekst nie był o mieszkaniu z teściami . Jesli Ci to nie odpowiada to zawsze możesz to zmienić i się wyprowadzić na 'swoje’. Miłego dnia.
Ja mam wspaniałą teściową i mieszkałam z nią 5 lat i się super dogadywałyśmy więc się da 😉
Dokładnie… to samo u nas. Niby jest radość, bo swoje, bo wreszcie, ale radość często brutalnie zostaje sprowadzona do parteru, kiedy rzeczywistość przygniata. Chociaż według mnie warto, pomimo ogromu pracy, minusów, finansowych wyrzeczeń…
Takie słowa pokazują tylko, że WARTO iść za marzeniami. IŚĆ do przodu. Marzyć. Pracować. A pewnego dnia….usiądzie się z kubkiem kawy na własnym tarasie!
Oj tak! Świetnie to wszystko rozumiem! Budujemy 5 lat, mamy dwójkę dzieci i kawalerkę. Prawie wszystko zrobił mąż własnymi rękami, kosztem naszego wspólnego czasu. Wiem, że robi to dla nas. Wiem, że już niewiele zostało. Powolutku, pomalutku wozimy nasze rzeczy do DOMU! Każdy kolejny postęp tak niesamowicie cieszy. Wiele pracy przed nami, ale wykonujemy ją z dziką radością bo to już dopieszczanie, dekorowanie i najważniejsze – praca u siebie.
Ja swój wymarzony wybudowałam z mężem szybko, bo w ciągu roku. Mamy za to kredyt milionowy na milion lat. Jest drewniany z dużym tarasem i spiżarnią (to moje) i z bilardem w piwnicy (męża marzenie). Ale po wybudowaniu i urządzeniu to wcale nie koniec. Kawę rano a i owszem na tarasie wypiję, ale potem do pracy i jak wrócę to znowu do roboty i mam wrażenie że to syzyfowa praca. Bo przy domu to nie ma zmiłuj. Jak masz ogród i zwierzaki – nawet takie niehodowlane tj. u mnie dwa psy i dwa koty to tak jak piszesz z jednej strony kończysz i znowu zaczynasz. Czasami myślę po cholerę mi to było. W bloku w mieście nie ma odśnieżania, dojazdów i dowożenia dzieci do szkoły i na zajęcia po kilkanaście kilometrów, cięcia drzewek, dbania o trawniki i pielenia, szczekania i miauczenia po nocach, jęczenia dzieci że daleko i słaby internet . Chyba mam właśnie ten czas że jestem po prostu zmęczona tym wymarzonym i wyczekanym. Ale jedno muszę przyznać – rano na tarasie kawę pije się cudnie. Pozdrawiam i mimo wszystko życzę powodzenia.
Cześć Basiu, dzięki za ten wpis! Dzisiaj rano miałam spinę z moim Mężem, zarzucałam mu bowiem brak zaangażowania w naszą nierozpoczętą jeszcze budowę. Żeby chociaż mieć już projekt! A my nic nie mamy, oprócz działki. W lipcu zaczniemy ponownie odkrywać naszą wieś, z której uciekliśmy na studia.. Mój Syn pójdzie do pierwszej klasy w tej samej szkole, w której i my się uczyliśmy. Ba! Prawdopodobnie będzie go uczyć moja Nauczycielka klas 1-3:) Kiedy dwa lata temu stwierdziliśmy, że w cenie większego mieszkania w Poznaniu możemy mieć domek na wsi, Młody może biegać po lekcjach do Babć i Dziadków, nie będzie musiał siedzieć w świetlicy do późna, poszliśmy w to. No i się zaczęło! Dokładnie tak, jak piszesz: Pinteresty, gazety, zeszyty wyklejone inspiracjami. Po drodze zmienialiśmy kompletnie wizje naszego domu – od parterowego z płaskim dachem, po nowoczesną stodołę. Każda wycena kolejnych projektów przekreślała grubą krechą nasze marzenia. No i jesteśmy dwa miesiące przed przeprowadzką, bez projektu, bez planu.. i to jest dopiero początek! Wszystko o czym piszesz jeszcze przed nami! Ja się wykończę.. Ale nic to – mam butelkę Prosecco w lodówce, które czeka na parapetówę. Mam nadzieję, że będzie nam dane opróżnić ją do cna!
Jeśli mogę coś doradzić, naprawdę polecam mniejszy domek, taki kieszonkowy wręcz Da się szybciej wykończyć, urządzić, mieszkać tak jak się chce , a i utrzymanie będzie tańsze. W domu siedzisz tylko w zimie, a resztę roku i tak egzystujesz na trawce.
Basiu jesli moge spytac, to co sprawilo, ze zdecydowaliscie sie kupic ziemie tak daleko od domu rodzinnego? Nie latwiej byloby cos znalezc pod Lublinem? My kupilismy dzialkie 50m od dzialki rodzicow, choc nadal mieszkamy od nich 1500km, to ja wciaz wierze w to, ze kiedys postawimy tam sobie domek 🙂 pozdrawiam.
bliskość lotniska, mój mąż pracuje w liniach lotniczych, chcieliśmy uniknąć dalekich dojazdów z pracy do Lublina.
Jejku jak to czytam to tak jak u mnie w lipcu się wyprowadzamy i aż się boję bo 2 dzieci też wszystko sami nie ma ich z kim zostawić nic nie jest tak jak miało być….ciężka praca i może na emeryturze będzie cud miód:-)
Gdzie można znaleźć takie łańcuchy z żarówek? 🙂
w Ikei 🙂
Jestem osobą, która totalnie nie nadaje się do mieszkania na wsi, z dala od wszystkiego, ale poranki z kawą na tarasie na pewno kuszące. Fajna , cenna rada z tym wejsciem w społeczność, to takie proste i oczywiste, ale ja też pewnie bym na to za szybko nie wpadła.
Właścinie wykańczamy dom. Wymarzony,wyoszczedzony,prosty.. nie jest łatwo. Ale po 3 latach najpierw walki z urzednikami o pozwolenie,później o fachowcow,pogodę,cenę dzis nie mogę się doczekać kiedy spędzimy tam pierwszą noc. Marzę o pudelkach we własnej kuchni 😉
Miałam strasznego doła czytając inny Twój post ona spełniła moje marzenia ból bo naprawde nie zawsze można spełnić swoje marzenia , ale cieszyć się z prostych rzeczy można zawsze i małych i celebrować , kolekcjonowac chwile pozdrawiam
Basiu, podczytuję sobie Ciebie od bardzo dawna, nie spodziewałam się jednak że aż tak źle Ci było na tej Twojej wsi i w Twoim wymarzonym domu…. Dobrze, że udało Wam się zmienić punkt odniesienia i jednak zmieniliście zdanie. Ja osobiście marzyłam o wyprowadzce z Warszawy ( tak rozumiem dziwne) i nie żałuję, jednak nie dla mnie jest prawdziwa wieś i ogromny dom. Marzyłam o tym aby było wszędzie blisko, żebym wreszcie przestała być taxowka dla dziecka, o swierszczach za oknem i świeżym powietrzu., wiedziałam też ze jestem za leniwa na prace ogrodowe i to raczej wszystko samo musi się napędzać. Znalazłem swój półśrodek – mały domek, na obrzeżach małego miasteczka ( zreszstą blisko Ciebie), to dopiero mój pierwszy rok, ale jesteśmy bardzo zadowoleni. Cieszę się, ze jednak odnajdujesz się na tej swojej wsi, bo naprawdę wierzę, że to dobry wybór. Mówię Ci to ja, starsza koleżanka od lat podczytująca Twojego bloga.
Moim zdaniem dom jest dla ludzi, którzy mają kasę, postawią dom szybko i szybko urządzą. I nie jest to przytyk, ani do Was do nikogo, po prostu ja bym tak nie potrafiła czekać, życie jest za krótkie Budowanie domu przez 15 lat zanim te wszystkie elewacje, ogrody, płoty itp dojdą do skutku to naprawę szmat życia i młodości, z których powinno się korzystać. Potem 40-paro letni ludzie spojrzą wstecz i co? Wiecznie na budowie, wiecznie prowizorka. Ja od razu kupiłam takie mieszkanie jak chciałam, nie za duże, bo na takie było mnie stać, z tarasem i kominkiem, któryś raz już zmieniam wystrój i czuję się jak u siebie od początku. Jeżdżę raz do roku na jakąś zagraniczną plażę, nie kombinuję, nie oszczędzam, po prostu żyję wygodnie. Moje kuzynostwo buduje dom od 10 lat i końca nie widać, a to jeszcze schody na piętro za 20 tys, a to, a to tamto. Chodzą w kufajkach w zimie, bo trzeba oszczędzać na ogrzewaniu itp. Ogrodzenie niewykończone, w drodze dojazdowej ciągle ta wielka dziura z wodą, że czasem nie ma jak przejechać. Może dlatego że wychowałam się w domu za miastem, wiem jak to wygląda, te dojazdy,, to wszędobylskie błoto w okresie jesienno-zimowym, a cały weekend spędzany na sprzątaniu dużych powierzchni i karczowaniu chwastów, zamiast ta kawka na tarasie. Nie zapominajmy też o częstym wyłączaniu prądu, bo burza czy wiatr, znam to dobrze:D. Dlatego uważam, że decydując się na budowę domu trzeba mieć kasę na szybko i potem na wynajęcie kogoś do takich podstawowych prac sprzątających i ogrodowych, które zajmują naprawdę cały wolny czas, a 24 godziny doby brakuje, żeby to ogarnąć. Jak mówi moja znajoma z przodu sprzątam, a za mną już nic nie widać.:D Ale do odważnych świat należy i co kto lubi. Pozdrawiam cieplutko 🙂
Zgadzam z Aga calkowicie. W Polsce panuje taka dziwna 'moda’ na budowanie domow. A potem zazwyczaj czlowiek siedzi i pilnuje tego domu, bo ani zostawic i na dluzsze wakacje wyjechac, ani sprzedac – bo zazwyczaj sie na tym traci (wystroj nie wszystkim odpowiada, sprzedajacy chce szybko sprzedac bo to zamrozenie kapitalu, kupujacy – tanio kupic). Ja rowniez cale zycie mieszkalam w domku pod miastem (co prawda tylko 2 km od duzego miasta wojewodzkiego ). Prace domowe nigdy sie nie konczyly. Sporadycznie widzialam rodzicow pijacych kawki na tarasie, bo jak nie koszenie trawy, to pielenie, malowanie dachu, sprzatanie, odsniezanie, remonty, pilowanie drewna, noszenie go i ukladanie, skalniak itp. itd. Do tej pory, kiedy namawiam rodzicow na wspolne wakacje glownym problemem jest dom – kto przypilnuje (” to nie mieszkanie, ze zamkniesz na klucz i nie pojedziesz”). No wiec ja wole to mieszkanie – zamykam i jade, latwiej sprzedam, a kawke na tarasie wypije bez bolu glowy i portwela.
Wam Basiu zycze wytrwalosci – spelniliscie marzenie i to jest piekne. Kazdy ma swoje priorytety – dla jednych jest to spokoj i wygoda, dla innych duzy ogrod i przestrzen.
Buziaki
ech… jako 40parolatka – z Twojej wypowidzi wnioskuje, ze osoba niejako stojaca nad grobem 😉 – przenioslam sie z duzego miasta na wies. Bardzo cieszy mnie wies, bardzo cieszy mnie dom. Wtedy wlasnie odkrylam, ze ogrodek to nie obowiazek a przyjemnosc. Tak, trzeba pare razy do roku popielic, ale dla mnie to jedno z bardziej odprezajacych zajec. Ciszy, oraz tego, ze codziennie wracajac z pracy czuje sie jakbym byla na wakacjach nic mi nie jest w stanie w miescie zapewnic. Poranny dojazd do pracy – kawa w kubku termicznym i radio – dla mnie relaks. Zamierzam tak spedzic reszte mojego krotkiego zycia i nie uwazam, ze to masakra.
to źle wnioskujesz, równie dobrze mogłam napisać 50-60 lat. Moi kuzyni mają teraz 45 lat, budują się ponad 10, a działkę kupili 5 lat wcześniej, dlatego napisałam 40-pro letni. I nie uważam, że w tym wieku ludzie są nad grobem, ale powiedzmy pierwszą młodość mają za sobą. Poza tym wpis nie stanowił o przeniesieniu się do gotowego domu na wsi, tylko o budowaniu go przez lata.
Dużo jest racji w Twoim komentarzu, ale ja nie czuję jakbym z życia nie korzystała:) lubię je takie, choć gdybym miała tworzyć w mieście pewnie byłoby mi równie dobrze, choć inaczej 😉
Cześc Basiu ,
Skąd ja to znam 🙂 Też nas nikt nie uprzedził. Jak mielismy gorsze okresy i „włączało” nam się narzekanie, wśród rodziny i znajomych królowało powiedzenie: „Powoli. Nie od razu Kraków zbudowano” – co mnie jeszcze bardziej dołowało. Długo wykańczaliśmy dom. Czasami miałam wrażenie, że role się odwracały i on wykańczał nas. Ale udalo się. Teraz już tylko zagospodarowanie przestrzeni na zewnątrz (pewnie kolejne parę lat). Ale na tarasie z kubkiem mozna już posiedzieć. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkich w budowie ☺
Iwona gratulacje! 😉
,, czekasz latami”… dlaczego Pani tak zniechęca ?? Większość rozsądnych ludzi decydujących się na budowę domu ma świadomość kosztów i w związku z tym budżet. Przecież nie każdy buduje dom latami i zbiera na tą budowę w trakcie wykańczania.
Proszę mi wierzyć świadomość, a rzeczywistość to dwie odległe rzeczy…bardzo odległe. I to Basia chce przekazać. Człowiek świadomie się decyduje, marzy, planuje, a potem rzeczywistość przygniata go do ziemi….
A budowała Pani dom? 😉 bo zapewniam, ze świadomość i kosztorys ma się wyryty na pamięć 😉 jeśli chodzi o zniechęcanie do budowy domu to absolutnie nie mam takiej misji, wystarczy znaleźć chwilę i przeczytać kilka moich ostatnich postów, gdzie pokazuję jak w tym domu może być fajnie. Nawet jest budowa trwa! 😉 pozdrawiam
Basiu, doskonale wiem o czym mówisz, z tym że my z mężem podjęliśmy decyzję o sprzedaży i sprzedaliśmy nasz dom. W tej chwili mieszkamy na obrzeżach miasta i cudownie nam z tym. Poranną kawę piję na wschodnim tarasie, a z racji nowych technologii w zimowe wieczory wygrzewam się przy kominku. Mieszkałam w moim domku 15 lat. To był wymarzony raj, oaza spokoju na starość, a zrobił się z tego mały koszmar. Byłam szoferem, taksówką, doręczycielem, dostawcą, woziłam dzieci do szkoły, na dodatkowe zajęcia, urodziny, kinderbale, piżamaparty, bo było mi szkoda, aby omijały ich ważne dla nich sprawy. W rezultacie byłam ciągle zmęczona, a swój dom (szczególnie jesienią i zimą) oglądałam tylko w świetle żarówek. Dzieci i tak miały ciągle pretensje, że koledzy poszli do kina, umówili się na lodowisko, są na koncercie, a ja nie zawsze byłam w stanie ich dostarczyć tam gdzie oni chcieli. Sami z mężem zrezygnowaliśmy z teatru (który oboje kochamy), romantycznych kolacyjek na mieści i innych atrakcji które wiązały się z opuszczeniem naszego ukochanego gniazdka. Przed imprezami umawialiśmy się kto pije, kto jedzie i niekoniecznie fajnie się bawiliśmy, bo w perspektywie zawsze była podróż do domu, mimo, że mieszkaliśmy 18 km od miasta. Latem było jeszcze znośnie, ale jesienią i zimą….masakra. Co z tego że miałam piękny ogród skoro nie miałam na niego czasu, ani ochoty. Przez lata budowy wszystkiego sobie odmawialiśmy,a potem paradoksalnie na nic nie mieliśmy czasu. W pracy odpoczywałam i odreagowywałam te moje stresy. Teraz dzieci poszły na studia, my mieszkamy na przedmieściach i jest cudownie. Po pracy mam czas dla siebie, wieczory są dla męża. Wreszcie możemy korzystać z życia, wyjść na spontaniczny spacer, do knajpki na lampkę wina, do teatru. Wreszcie życie przestało nam przeciekać przez palce, przestaliśmy gonić i wreszcie wysiedliśmy z naszych aut. Nie muszę pamiętać o zakupach na wyrost i o tych wszystkich listach „do zrobienia”, do pracy mogę iść na piechotę, a po drodze załatwić pocztę, bank i kosmetyczkę.Czasami znajomi pytają, czy żałujemy? Już teraz nie, teraz kiedy poczułam jak fajnie można żyć nie oglądam się za siebie. Mam śliczne mieszkanie, w którym jest miejsca dosyć i dla nas i naszych dzieci, kiedy przyjeżdżają na weekend, dla naszych wnuków też będzie idealnie mimo, że nie mamy ogrodu. W zeszłym roku kupiliśmy małą działeczkę pod lasem i tam się relaksujemy, kiedy potrzebujemy pobyć na łonie natury. I tyle, …. i aż tyle.
Wymieniłaś wszystkie argumenty, które ja wypisałam, kiedy chciałam sprzedać dom. Z drugiej strony wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma 😉 cieszę się, ze teraz jest Wam dobrze 😉
Ja jestem na etapie marzeń, pinterestów. Czy się zdecydujemy na kupno działki i budowę, nie wiem. Za to pamiętam, jak pierwszy raz spaliśmy w trakcie remontu w naszym mieszkaniu (większość remontu zrobiliśmy sami, jedynie łazienka i płytki to fachowcy). Spaliśmy na materacu, z którego schodziło powietrze, obudziliśmy się prawie na betonie, ale to był NASZ beton. 🙂 Znasz pewnie Basiu to uczucie, które wtedy człowiekowi towarzyszy. Z jednej strony zmęczenie totalne, ale z drugiej? Duma, radość, wzruszenie 🙂
Znam 🙂 my spaliśmy na styropianie 😀
Dokładnie wiem o czym piszesz. Nasz wymarzony dom powstawał w planach bardzo długo, tak samo jak zbieranie pieniędzy. Nie mamy wspaniałego spadku i na wszystko musimy zarobić sami. Teraz jesteśmy na etapie robienia instalacji elektrycznej i wodkan. Niedługo skończą się nam zgromadzone pieniądze. Oszczędzamy cały czas ale nie daliśmy się zwariować. Jedno jest pewne budując dom trzeba uzbroić się tony cierpliwości, bo nigdy nie jest tak jak byśmy chcieli przede wszystkim z terminami. Mamy jednak cichą nadzieję, że Boże Narodzenie w 2019 roku spędzimy już u siebie, choćby niekompletnie wyposażonym domu :).
Ela trzymam kciuki z całego serducha 😉
Z tego co widzę, miałaś też nie tani i nie łatwy projekt domu do ogarnięcia, więc na pewno wymagało to mnóstwo poświęcenia. Ja mieszkam od ponad roku i nie mam wieluuuuu rzeczy, a z ogrodu to w sumie nic i jeszcze długo nie będę tam siedzieć z kawą, bo też do ogrodu nie mam serca za grosz. Chętnie bym zamieszkała w zwykłym mieszkanku, ale nie potrafię znieść sąsiadów za ścianą i to skazuje mnie na mieszkanie domu. Do tego wybudowaliśmy go w 18 miesięcy, większą część robiąc sami i chyba dlatego po zamieszkaniu miałam go po prostu dość, a na słowa „trzeba jeszcze zrobić….” reagowałam wspomnieniem o układaniu kafelek do 3 nad ranem i płaczem. Odpuściłam więc wszystko, spaliśmy na materacu na ziemi, nie mamy rynien itd., ale staram się tego domu nie znienawidzić i czekam na dalsze natchnienie, bo niestety nie należę do osób, które czują dumę ze zrobienia czegoś samemu. O nie, wolałabym przyjść na gotowe gdybym miała taką możliwość. Pozdrawiam.
Każdy, by chciał wprowadzić się na gotowe, ale czy docenialibysmh wtedy każda nowa pierdole w domu ? 🙂
Już kiedyś zostawiałam tu podobny komentarz… Bardzo doceniam to, że przedstawiasz budowlaną rzeczywistość nie tylko od tej „pinterestowo-instagramowej” strony. Mam za sobą nie budowę domu, ale wykończenie mieszkania i pamiętam jak zbierałam te wszystkie „inspiracje” z kocykami i świeczkami, a potem było mycie naczyń pod prysznicem i dylematy pt. „Jedziemy do Włoch czy kupujemy meble do salonu”… Jestem z nas ogromnie dumna, że nie wkopaliśmy się przy tym w żadne kredyty konsumenckie, tylko „aż do skutku” zbieraliśmy fundusze na kolejne sprzęty oraz polowaliśmy na okazje. Musiałam też wykonać sporą pracę nad sobą, aby nie porównywac się z tymi, co to się raz-dwa ze wszystkim uporali oraz nie wstydzić się zapraszać do siebie gości. Bardzo Was podziwiam!
Ja mam podobnie 🙂 oprócz fizycznej pracy, to tez praca nas sobą i tłumaczenie sobie non stop różnych rzeczy, przełamanie wstydu, mieszkanie na budowie 🙂 ale teraz już z górki co? 😀
Hej. Ja tez za niebawem planuje domek na wsi bardzo daleko od obecnego miejsca. Boje sie tego. Zmiany otoczenia czy damy rade sie zaaklimatyzowac? Nowi ludzie nowe otoczenie inne zasady mimo ze to tez Polska. Podobno czlowiek potrzebuje 3 lat by nazwac miejsce w ktorym przebywa swoim domem. To duzo i malo… podobno stany depresyjne w nowym wymarzonym domku na wsi tez nie omijaja nikogo a zdawac by sie moglo ze to nie mozliwe. Do tego u nas dochodzi mus znalezienia pracy szybko w nowym miejscu boje sie innej mentalnosci i tego ze bede obca… ciezko jest zakladac korzenie w nowym miejcu zwlaszcza jak ma sie juz przszlo 30 😉
Pozdrawiam
Dużo pracy i nowego przed Wami. Trzymam mocno kciuki!
Cieszę się, że ostatecznie domu nie sprzedaliście i tak bardzo się z nim polubiliście. 🙂
My z mężem od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy mieszkać w domu wolnostojącym, a zamiast tego wolimy kupno mieszkania w mieście. Oboje nie mamy ręki do ogrodnictwa, poza tym wychowaliśmy się w domach i stwierdziliśmy, że ogarnianie na co dzień tak dużej powierzchni pochłania zbyt wiele czasu, który możemy spożytkować na coś fajniejszego. 🙂
Aktualnie kupiliśmy wymarzone mieszkanko, przeglądamy inspiracje i już na jesień powinniśmy wylegiwać się w NASZYM łóżku. 🙂
A ja się cieszę, ze doszliście do takich mądrych wniosków wcześnie i dokładnie wiedzieliście czego chcecie – to super sprawa 😉 trzymam kciuki za nowe lozko 😉
i dlatego jutro sprzedajemy dom. i mieszkamy tam gdzie jest cieplo i usmiechnieci ludzie. i jesli cos tutaj kupimy, to albo mieszkanie, albo townhouse, czyli dom, ale na osiedlu. na ktorym koszenie trawy nie bedzie nalezalo do mnie, tak samo jak zadbanie o basen. ja moge dbac o kilka doniczek, ale juz jestem poza dbaniem o ogrod za domem, przeszlo mi juz sadzenie pomidorow, etc. teraz moim nowym wymyslem jest nauczenie sie plywac na desce z wioslem…
ciesze sie, ze udalo sie Wam zresetowac na Karaibach 🙂
Wow! Co za duza zmiana! Trzymam kciuki 😉
Swoja walkę o własny dom zaczęliśmy w tym roku w lutym – obecnie mamy już pozwolenie na budowę i ruszamy , mam nadzieję, w czerwcu:)) Po wizytach kolejnych ekip budowlanych na działce i radach typu „podzielić działkę, sprzedać kupić w „normalnym” miejscu bo działka na wzniesienu = fundament kosztowny, bo nieuzbrojona= podłączenie mediów nas zrujnuje itp….. też mieliśmy ochotę rzucić w cholerę całe budowanie ……
Dziękuję Ci Basiu za ten post pojawił się , dla mnie , w bardzo dobrym momencie – z resztą nie pierwszy raz 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Siły i cierpliwości :*
Budowa domu to w każdym przypadku duży trud i wiele wysiłku 😛 Nie da się ukryć, tak już po prostu jest, ale mimo to osoby, które dopiero zabierają się za budowę, nie zdają sobie jeszcze sprawy
Mi również nikt nie powiedział o wielu aspektach budowy domu. Mieszkam w nim właśnie również 3 lata i jeszcze wiele przede mną, aby poczuć się ,,bogini” własnego pola.
Jednak daje mi to ogromną swobodę i wolność, bo jestem ,,u siebie” nikt nie puka mi za ścianą 🙂
Dla mnie ta wolność i sąsiedzi w bezpiecznej odległości to tez ogromny plus mieszkania w domu.
Basiu wszystko co napisałaś się zgadza. My budowaliśmy nasz dom 10 lat temu, z tym że malutki 100 m zaledwie. Więc z wykończeniem i umeblowaniem nie było problemu. Wymyśliłam budowę własnie po obejrzeniu filmu „Nigdy w życiu”. Taki malutki, funkcjonalny. I dla nas idealny. Bo my z mężem nie jesteśmy tacy pracowici jak wy. I teraz namawiam wszystkich, którzy myślą o budowaniu aby zastanowili się jaki ten dom do nich pasuje. Wy sobie doskonale radzicie z tak dużym domem, robicie dużo sami. Mój mąż nie umie gwoździa wbić. Więc od początku zakładałam mały domek kompaktowy od razu wykończony przez fachowców. i działka też mała ale przy lasku, więc nawet przez 10 lat była sama trawka zawsze skoszona a i tak fajnie bo nie w szczerym polu. Nasz dom to projekt gotowy z MURATORA nazywa się CODZIENNY. Basiu gratuluję decyzji o wycofaniu się ze sprzedaży, nawet się nie obejrzysz jak będziecie mieć wszystko ładnie wykończone. Czas szybko leci. A później to tylko ogródeczek, kawka. O sprzątaniu nie ma co pisać bo ty masz takich fajnych chłopaków że pewnie będą pomagać i sprzątanie ogarniecie rach ciach. Pozdrawiam cieplutko.
Czytam bloga od kilku lat. Jeszcze w czasach gdy mieszkaliście w Lublinie.
Jest to mój pierwszy komentarz na jakimkolwiek blogu 🙂
boszzzz jak ja to wszystko znam!
poczucie bycia obcym/nowym w nowym mieście/wiosce …. I to uczucie, że hello ja tu mam niby spędzić resztę życia skoro nie kojarzę nawet nazw ulic przez dłuuuugi czas. I to uczucie, że w okolicy nie ma fajnych ludzi, nie ma fajnych miejsc, nie ma gdzie fajnie zjeść.
I to uczucie, że trzeba jeszcze TYLE pracy, TYLE kasy, TYLE czasu żeby wszystko ogarnąć tak jak to się sobie wymarzylo. A to wszystko przychodzi tak powoli i wszystko rośnie w ogrodzie tak powoli.
Ja już tu mieszkam na tej „obcej ziemi” 13 lat i juz jest ok, chociaż nazw ulic znam tylko kilka 😉
Ale kryzysów i chwil zwątpienia miałam wiele.
Polecam robic zdjecia np. raz w roku z jednego konkretnego miejsca (u mnie widok z poddasza na ogród) i dopiero wtedy widać ile już zrobione i jak ten czas leci. Pozdrawiam z Sochaczewa 😉
Nie wiem co w tym komentarzu podoba mi się najbardziej? 😀 fakt, że pozdrawiasz z Sochaczewa, pomysł na robienie fotki z tego samego miejsca, czy to, że doskonale mnie rozumiesz? Pozdrawiam ciepło <3
Uwielbiam Cię za szczerość! 😉 Ja to wiem, że jestem z bloku i w bloku pewnie zostanę. Bo dla mnie to wygoda, klatkę schodową posprzątają, przed blokiem odśnieżą. A i balkon mam fajny, gdzie śniadanie zjeść można. I jak chcę to uciekam na działkę do rodziców lub kolegi 😉
My wprowadziliśmy się do domu dziadków, który jest remontu. Wiecznie coś 😉 Podobno lepiej budować od nowa, niż remontować stare, ale ja sentymentalna strasznie jestem i wyszło jak wyszło 😉 Zimą zawsze mam kryzys, który później przechodzi i z radością wyleguję się na leżaku pod czereśnią. Kiedy jestem w sobotę w Krakowie zazdroszczę wszystkim, którzy odpoczywają. U nas sobota to niezła harówka, jedyny dzień kiedy można konkretnie podgonić z robotą 😉 Ale już wiem, że trawa zawsze bardziej zielona u sąsiada.
Tak wybraliśmy, ta decyzja ma plusy i minusy, jak to w życiu. Nie wykluczamy jednak przeniesienia się do miasta kiedyś… A na starość to „chyba na pewno” 😉
Basiu, co mi przyszło do głowy po przeczytaniu tego tekstu, to to, że pomimo takich trudności – Wy jako para macie się dobrze. Sporo z moich znajomych po przeprowadzce do nowego domu uczciwie przyznało, że ich związek mocno w tym czasie ucierpiał i nie było to tego warte, bo teraz mają wymarzony dom, są w nim razem, ale jakby osobno. Uczucie zostało gdzieś po drodze i żałują.
Dlatego gratuluję i łączę się w bólu wiecznych obowiązków.
A! I zapożyczam hasło sąsiada: powolutku, pomalutku, aż do skutku!
My 3 lata temu urządzaliśmy mieszkanie, jak sie wprowadzaliśmy to tylko mieliśmy zrobioną łazienkę (ale bez drzwi, umywalki i lustra :D), podłogi i pomalowane ściany. Ale jaka to była radośc i docenianie każdego elemetu! Jak wymienialiśmy dmuchany materac na prawdziwe łóżko, jak zamiast siadać na podłodze i pić herbatę mogliśmy w końcu usiąść przy prawdziwum stole. A kuchnia ze zmywarka jak wjechała?! Koniec zmywania pod prysznicem 😀 To było coś! wspominamy to z sentymentem i uśmiechem na twarzy 🙂
Tak się złożyło, że jak już kupiliśmy ostatni element w postaci szafy do korytarza to mąż dostał ofertę pracy za granicą;) Teraz zbieranie kasy w toku a we wrześniu ruszamy z budową domu, czego nie mogę się już doczekać 🙂 Działka na wsi, ale granicząca z dużym miastem na nowo powstającym osiedlu domków.
Jestem oczywiście świadoma wszystkich kosztów itp., ale uwielbiam jak coś się dzieje i jak sama działam, więc mam nadzieję, że depresyjnych momentów bdzie jak najmniej.
Podrawiam!
Dom najpiękniej wygląda pełny gości! Ja też nie spodziewałem się, że z budową domu jest tyle problemów i załatwiania.
Przyznam, że dom naprawdę piękny Wam wyszedł. Ja też nie spodziewałem się, że jest z tym tyle załatwiania. Już na aranżację nie wystarczyło mi sił.
powiedz mi, ale tak całkiem szczerze: czy jesteś zadowolona z tak duzych, wysokich okien? Sprawdzaja się, czy wybrałabyś mniejsze?
A
Wybrałabym takie same – jestem mega zadowolona 😉
Od trzech lat mieszkam w domu z ogrodem na obrzeżach małego miasta i nie wyobrażam sobie już powrotu do bloków. Brak sąsiadów za ścianą, własne podwórko, ogród, picie kawy na drewnianej werandzie – nie wyobrażam sobie mojego życia bez tego.
Prawdą jest, że w domu i w obejściu jest zawsze coś do zrobienia. Ja akurat lubię prace ogrodowe i traktuję je jako hobby (oprócz dbania o trawnik, to działka małża), ale zawsze większa powierzchnia = więcej dbania, sprzątania itp.
I tu mam taką refleksję: nie wyobrażam sobie budowania domu i wykańczania go przez 10 czy 15 lat. Może trzeba mierzyć siły na zamiary? Może nie zawsze warto kupować dużą działkę i budować na niej wielki dom? To nie jest mój przytyk do Ciebie Basiu czy innych komentujących ale raczej kwestia do przemyślenia dla tych, którzy dopiero marzą o domu i są na etapie szukania działki, projektowania domu itp. Nasz dom ma ok 130 m powierzchni użytkowej, działka 600 m kw. W zeszłym roku dobudowaliśmy drewnianą, zadaszoną werandę (ok 16 m kw) i założyliśmy ogród. Kompleksowo, z pomocą firmy ogrodniczej. Własny ogród był moim marzeniem od kilku lat, dlatego potraktowałam go priorytetowo. Oczywiście, rośliny muszą urosnąć, ale już w tym roku widać dużą zmianę. I mam taki ogród o jakim marzyłam – bujny, z dużą ilością roślin liściastych, kwitnących. Ponieważ działka nie jest wielka, szybciej, łatwiej i taniej j było nam ją zagospodarować. Dlatego zanim wybudujecie swój wymarzony dom, pomyślcie, czego naprawdę w tym domu potrzebujecie. Jaki jest wasz styl życia, jak lubicie spędzać czas wolny. Czy będziecie sami go sprzątać, czy możecie sobie pozwolić na wynajęcie kogoś do sprzątania. My np. sprzątamy sami, z wyjątkiem mycia okien – bardzo nie lubię tego robić i zlecam to firmie sprzątającej. Ale gdybym miała dom 200 m czy większy to raczej nie dałabym rady sama utrzymać w nim porządku i musiałabym rozważyć zatrudnienie kogoś do pomocy.
Bardzo mądry komentarz 🙂
Ja jeszcze dopisałbym do listy drugie tyle, ale jak to mówią – mądry Polak po szkodzie 🙂
Baśka gratuluję samozaparcia i tak wielkiej wyobraźni w planowaniu domu. Dzisiaj rewelacyjnie to wygląda. Dom w pięknym stylu. pozdrawiamy
Jaki cudowny dom! Tak dużo przestrzeni i te wielkie okna! Łał! Uwielbiam takie jasne pomieszczenia. Boże jakbym chciała tam zamieszkać!
Bardzo miło się na Was patrzy. Wspaniała atmosfera bije z tych zdjęć.
Wow, ale przepiękny do m i te duże okna! Po prostu bajka 😉 Osobiście zastanawiam się nad budową domu z keramzybetonu, słyszałam i czytałam bardzo dużo dobrego na ten temat i co raz bardziej jestem na tak 😉
Myślę, że dobrze się stało choćby ze względu na dzieci – ledwo się zaaklimatyzowały a tu znów zmieniać im całe otoczenie… Jestem przekonany, że Wy również z czasem zaczniecie dostrzegać plusy własnego domu jak i spokojnej wsi ze zżytą społecznością. To warte o wiele więcej niż wygoda mieszkania w małym mieszkanku w poczuciu osamotnienia.
Uważam,że aby wybudować idealny dom trzeba naprawdę ostro się natrudzić! Jest to jednak możliwe, ale wymaga odpowiedniego nakładu pracy. My uznaliśmy, że lepiej jest kupić coś w ciekawej okolicy i oddać w ręce profesjonalnej ekipy — mniej stresu.
Piękny dom, u mnie dopiero ściany, aż zazdroszczę tego efektu, jest spektakularny! Brawo!
Ciesze się, że tutaj trafiłam. Wiadomo zderzenie z rzeczywistością będzie brutalne. My jesteśmy na etapie dopełniania formalności na zakup działki. Budowa ruszy za rok. Jesteśmy młodym małżeństwem – stąd na dzień dobry mamy pod górkę z rodzicami. Totalny brak wsparcia…. „bo jak to tacy młodzi a od razu dom” „nic o życiu nie wiecie, a już w takie rzeczy się pakujecie” „utopicie pieniądze” „nie tacy biznesmeni domu nie postawili, a wy zarabiacie połowę tego co oni” „gdyby było tak jak mówicie to czemu ludzie w blokach mieszkania kupują” itd… Cieszę się że nie jestem sama, w tych wątpliwościach, myślami czy dobrze robię, że jednak ktoś miał podobne wahania od euforii po chęć zostawienia tego w cholerę. Myślami jestem z kawą na tarasie, teoretycznie jestem świadoma pracy jaka mnie jeszcze do tego etapu czeka. Ale jak napisałaś właśnie wyżej – teoretycznie 🙂 Wierzę że będzie dobrze i damy radę z mężem. Przynajmniej w tej chwili – póki znowu nie zacznę panikować że to bez sensu wszystko.
Budowa domu wiąże się z wieloma wyżeczeniami. Znam to bo przez wiele lat oszczędzaliśmy się żeby wybudować a później wykończyć dom. Po latach wiem, że było warto nie jeździć na wczasy i oszczedzać się. Dom teraz jest dla nas takim azylem od pracy i kłopotów. Pozdrawiam
Budowa domu trwa zazwyczaj długi okres czasu i dużo kosztuje czasu i pieniędzy. Mimo wszystko to pewnie niezwykle inspirujące uczucie obserwować postępy w powstawaniu domu rodzinnego, w którym spędzi się wiele lat – wychowa dzieci i najprawdopodobniej spędzi się resztę życia 🙂 Gratuluję i pozdrawiam.
Jaki typ ogrzewania masz w domu?
Pompę ciepła.
Bardzo motywujący wpis dla tych, co stoją na początku drogi z tym wszystkim co związane z budową domu.
Dziekuje za ten post….zaraz odbieram dom I czuje sie spokojna ….na co zabraknie kupie potem…
Dobry pomysł na wpis! Sam przy budowie domu naciąłem się na wiele rzeczy…
Dokładnie wiemy o czym piszesz, sami sprzedaliśmy nasz dom,
aktualnie mieszkamy na wsi i cudownie się z tym czujemy 🙂
Wczytuję się w komentarze i potwierdzam,że co kraj to obyczaj.Przez 17lat mieszkałam w lesie.10km za miastem 1,5 km do wsi,szkoły,sklepu.To były czasy -1 samochód,brak komórek i mnóstwo samozaparcia i wmawiania sobie jaka to ja jestem dzielna.Po 17latach kupiłam mieszkanie.Czemu?Bo uważam i będę stała przy swoim,że jak dzieci są małe to trzeba mieszkać blisko wszystkiego bo te 1,5 km do szkoły ,10 km do pracy,na zajęcia z dziećmi i tp. nawet najdzielniejszą osobę złamią.Dzieci poczuły wolność,same do szkoły,na plac do koleżanek,z biegiem czasu kino imprezy.Ja przestałam być szoferem,przestałam mieć presje że w niedzielę zamiast wypoczywać trzeba ogarniać podwórko bo za kilka dni zarośnie.Mnnnnnnnóstwo niewymienionych powodów dla których warto było.Teraz zakupiłam działkę by wybudować dom na starość.Taki dla przyjemności.Dla dzieci na wekend i wakacje dla przyszłych wnuków.Kochałam mój dawny dom,kochałam zajmować sie podwórkiem,zepsutym ogrodzeniem,chwastami,piaskownicami dla dzieci,kominkiem,budami dla psów wszystkim co go dotyczyło,ale zwyczajnie przestało sprawiac mi to przyjemność bo dla rodziny z 2 dzieci było tego za wiele.
Jestem pod wrażeniem <3 Razem z mężem budowaliśmy swój dom jakiś dłuższy czas, bo często pojawiały się okoliczności, które odsuwały marzenia w czasie. Nie miałam pojęcia, że to tyle zachodu i czasu – wykopy, zabezpieczenie wykopów, fundamenty, ściany, aż po dach. Wytrwale udało się osiągnąć cel. Pozdrawiam i niech się Wam żyje jak najszczęśliwiej 🙂
Najbardziej spodobały mi się te wielkie okna. Bardzo piękny dom. Gratulacje.
Świetny wpis, bardzo wzruszający – zwłaszcza dla osoby, która aktualnie jest na etapie budowania swojego domu. Za nami jedna z najważniejszych decyzji, czyli wybór systemu ogrzewania. Zdecydowaliśmy się na piec na pellet i drewno, bo zależało nam na ekologii. Za jakiś czas zobaczymy, czy to dobre wyjście.
Czułam się identycznie po przeprowadzce do naszego domku… Tak obco, jakbym tutaj totalnie nie pasowała, urwała się z innej planety (przeprowadziliśmy się z dużego miasta na wieś), jakbym moim sąsiadom miała nigdy nawet ,,dzień dobry” nie powiedzieć. Teraz z perspektywy czasu, jak z tymi sąsiadkami umawiamy się na kawę, albo nasze dzieci chodzą się do siebie bawić to się z tego śmieję 😀 Na szczęście my nie mieliśmy problemów z budową, poszła nam ona naprawdę sprawnie. Skorzystaliśmy z gotowego projektu domu od JW Budownictwo i nawet nie wiem kiedy minęła budowa, a mogliśmy się wprowadzać. Finansów nam nie zabrakło, więc też udało się urządzić tak jak chcieliśmy. Jeszcze dużo roboty przed nami w kwestii ogrodu, bo chcielibyśmy zrobić mały plac zabaw, ale damy radę!
Niestety, jak my wykończaliśmy dom to pochłonęły nas totalnie koszty związane z takimi bzdurkami, jak klamki, kontakty itd…
Świetny artykuł pani Basiu! Większość ludzi myśli, że, gdy już zbudują dom to koniec stresu, pieniędzy i czasu, ale to oczywiście nieprawda i to dopiero początek drogi i nowych wyzwań! Pozdrawiam 🙂
Zgadzam się z tym czasem. Zawsze tak jest, każdemu wydaje się, że dziś zaczynam a za rok mieszkam – nie da się tego ogarnąć czasowo. Pozdrawiam.
Cudowne zdjęcia.. a wnętrza po prostu kosmos!! Ma Pani oko. Właśnie zaczynam budowę domu i także nie myślałam, że potrwa to aż tyle czasu. Wciąż jestem na etapie fundamentów, a jak sobie pomyślę, ile jeszcze czasu, pracy i pieniędzy, to czasem zastanawiam się, czy dożyję 😀 Dużo czasu zajęło nam przygotowywanie gruntu, bo uważam, że to podstawa i bezpieczeństwo jest ważne nade wszystko. Mam koleżankę, która musiała skończyć budowę domu w trakcie, bo okazało się, że ziemia nie jest przygotowana i dom może nie wytrzymać. I zostajesz bez domu, bez pieniędzy, ze zszarganymi nerwami i zdrowiem..
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Dobrze, że Wasza historia ma taki pozytywny finał. Ja również mieszkam w małej miejscowości i czasami tęsknie za wielkim miastem, ale zawsze gdy gdzieś wyjadę na dłużej… to nie wyobrażam sobie innego miejsca do życia, niż to obecne 🙂
Miło się czytało zarówno tekst jak i komentarze. Bardzo pozytywny wpis dający siłę do walki z przciwnościami losu w trakcie spełniania marzeń oraz namacalne piękno ,jak już to wszystko się skończy. 🙂
Pozdrawiam serdecznie cała kobiecą ekipe 🙂
Ps. Niedługo wbijam swój pierwszy szpadel i nerwowka jak u małolata 😉
powodzenia <3
No tak, praca, praca, praca…nie ma lekko. Pięknie to przedstawiłaś, taki kop w tyłek, ale pozytywny
Ogrom pracy! Cudownie ujęłaś wszystko w tym wyczerpującym wpisie.
Myślę, że poświęcając tyle czasu i pracy, za każdym razem gdy spojrzysz na jakiś „element” domu, odczuwasz dumę 🙂
I to jest ważne!
Myślę ze dlatego się tak szarpaliście z budową bo wybraliście sobie bardzo duży dom sądząc po zdjęciach. My budujemy 100m i idzie całkiem gładko, a ze trzeba na wszystko czasu to coś za coś albo dewelopper i drożyzna, albo sami dluzej ale duzo taniej
Wpis wyczerpujący, będę miała na uwagę przy budowie swoje domu wiele rzeczy. Nie popełnię dzięki temu błędów, super!
Niektórych rzeczy nie da się przewidzieć… Świetny artykuł. Polecam
Baśka szacun 🙂 podjąć taką decyzje. Mamy w panie dopiero zaczynać szukać naszej wymarzonej działki do budowy domu. pozdrawiamy
Bardzo ciekawy wpis, mało osób decydujących się na budowę domu w pierwszej chwili zastanawia się nad miejscem, znajomymi itp, a przecież to jest tak istotne, by wokół nie tylko było ładnie, ale również praktycznie.
Budowa nowego domu to olbrzymia inwestycja i ogrom pracy oraz czasu. To chyba ten ostatni aspekt jest najtrudniejszy – deficyt czasu.
Czy osuszaliście dom naturalnie, czy używaliście osuszaczy, aby przyspieszyć schnięcie ścian oraz posadzek?
macie wysokie okna, dużo światła w budynku, się podoba 🙂
Nas już wykańcza remont mieszkania co mnie skutecznie zniechęca do budowy domu. Zawsze staram się to sobie przypominać kiedy wpadają mi głupie pomysly na budowę domu. Myślę raczej na przyszłość o czymś alternatywnym, jak domek z prefabrykatów czy jurta.
My jesteśmy gdzieś na 2/3 budowy. Potrzeba mnóstwo siły charakteru, czasu i pieniędzy. Ale jest to do zrobienia. Bardzo dobry wpis, pomoże wielu osobom.
Remonty generalne, remonty małe, czy o zgrozo budowa domu, to nie dla mnie. Ostatnio moja nieżona wymyśliła sobie, że koniecznie potrzebuje okapu podszafkowego i koniecznie musimy go kupić teraz. Jeździliśmy po sklepach pół dnia, potem montowałem to drugie pół dnia. Różnicy między starym okapem a tym nowym nie widzę, a cały dzień poszedł na marne.
Mnie niekt nie powiedział, że to będzie tyle trwało!!!!
Jestem projektantem i sam projektuję swój dom. Projektowanie dla siebie to nic fajnego…zmieniam projekt kolejny raz i o tym w sumie mi nikt nie powiedział 😀
Dzięki, że się tym wszystkim dzielisz!
Bardzo wyczerpujacy wpis, bedzie z tego czerpac, bo wlasnie rozpoczynam swoja budowe.